wtorek, 3 stycznia 2012

Jeśli cały rok ma być jak Sylwester...

... to będę miała posprzątane. I to porządnie, bo pół sylwestrowej soboty zajmowałam się porządkami. Przeróżnymi. Nie planowałam tego wcale. Najpierw wielka czystka w szafie. Chciałam wyjąć jakąś koszulkę i spadła mi cała poskładana misternie kupka. Rozsypały się bluzki, które nieustannie leżąc na spodzie nie były wyjmowane od kilku lat. Furia mnie ogarnęła, bo szafa pęka w szwach, ale chodzić nie ma w czym. I tak poddając się tej furii, w pół godziny, bez żalu wypełniłam bluzkami, spódnicami, koszulkami i swetrami dwa wielkie wory na śmieci. Kilka ciuchów o wartości całkiem nie użytkowej (rozmiar!) ale jednak wciąż emocjonalnej zostało, resztę po odpruciu co ładniejszych guzików, koralików czy sprzączek wyniosłam od razu do śmietnika. Ale się zrobiło luźno... ile miejsca na nowe zakupy... ;)

Potem przyszła kolej na zawartość laptopa, a dokładnie na pliki ze zdjęciami. Tyle ich już jest, że zaczęłam mieć poważny problem z ogarnięciem gdzie co jest. Niesiona euforią sukcesu akcji "Garderoba" zaczęłam się rozprawiać z plikami. To już niestety nie było tak proste i niestety utknęłam w foto gąszczu. Ale udało mi się obrobić kilka zdjęć moich dekupażowych potworków z ostatnich miesięcy i będę mogła je pomalutku tutaj pokazać.

Na pierwszy rzut pójdą deseczki pod kalendarze, które przygotowałam dla zaprzyjaźnionej kwiaciarni jeszcze w listopadzie. Nie zrobiłam ich dużo, ale są ozdabiane dwustronnie, więc uwaga, będzie mnóstwo zdjęć za co bardzo przepraszam, ale wrzucam je tutaj nie tyle, żeby się chwalić, ale żeby sobie je ulokować "ku pamięci" w łatwym do odszukania miejscu. Dlatego proszę mi wybaczyć jakość zdjęć i obiektów.


No to zaczynamy !

Ta deseczka to moja osobista faworytka. Na głównej stronie jedna z pierwszych serwetek na jakie "zachorowałam" w mojej decou-karierze...




... a na pleckach bardzo skromna lawenda na przecieranym szaroniebieskim tle.


Wariacje na temat róż w różu... Przód...




i tył w kuchennych klimatach...




Troszkę inne różyczki na bardzo ozdobnie powycinanej deseczce...




a z drugiej kwiecie skromniutkie...



I jeszcze jedna różana ...




ze skromniutką drugą stroną...


Cytrynki bardzo podobne do zeszłorocznych ...



z wielkim kwiatuchem z tyłu...



A na końcu jedna wielka kupa nieszczęścia. Przykład jak bardzo można polec w starciu z materią. Miało być pięknie i w moich klimatach, bejca, patyna, papier przetarty... Wyszła niestety kicha, bo farba nie trzymała się bejcy, patyna złaziła z farby. Jedna stronę ratowałam jak mogłam, bo kwiatów już zedrzeć się nie dało. Drugą zakleiłam po całości chowając pod listowym motywem cały wstydliwy koszmarek. Nie wiem, czy ta deska była czymś nasączona, czy coś było nie tak z farbą... Nie wiem i to mnie złości najbardziej, bo uświadamia mi jaką straszliwą dyletantka jestem w tej dziedzinie.



Tak sobie patrzę na te zdjęcia i chociaż miałam w tym roku nie robić żadnych postanowień, to jedno muszę sobie obiecać. Chcę w tym roku troszkę się w dekupażu doszkolić i chce wreszcie spróbować czegoś nowego. Ot, choćby takich kropeczek pryskanych szczoteczką do zębów. Taka niby bzdurka a ja się pietram za każdym razem, że zepsuję... Głupie, nie?

37 komentarzy:

  1. deseczki super, ale powiem CI , że te kropeczki robione szczoteczką do zębów to nie lada zadanie, ja nie dość, żę opryskałam pół warsztatu , karton, stół, to ani razu krople nie spadły mi na robiona bombke :(

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo ładne deseczki - najpiękniejsza pierwsza!! Cudowna!! :) Kocham taka kolorystyke i takie klimaty!!

    A co do pryskania to nie bój się - najwyżej zamalujesz jak cos pójdzie nie tak :D Albo przeszlifujesz - akurat tutaj da się w miare odratować sytuację :) A spróbować warto, bo bardzo ładnie wychodzi Ci to decou :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No to jest nas dwie! :D Ja też czaję się do pryskania szczoteczką, jak przysłowiowy kot do jeża... ale porządki rozpoczęłam dopiero wczoraj. Przed świętami moja stryszkowa pracownia przeżyła mały remont i zostało mi jeszcze to i owo do przejrzenia z przydasiów, które urosły ponad miarę. Fajne deseczki dziś zaprezentowałaś - tak wiosennie się zrobiło... :) Kwiaty, motyle... a za oknem przedwiośnie w styczniu i wystające czubki hiacyntów. :) Pozdrawiam Cię serdecznie przy południowej kawie ze szczyptą cynamonu. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Joasiu - no tak to sobie właśnie wyobrażam... spryskane wszystko oprócz przedmiotu, który miał być ozdobiony kropeczkami. Zimą, w domu strach, może wiosną spróbuję, ale spróbuję na pewno.

    Rossali - to drapanie i poprawianie staje się powoli moim znakiem firmowym. jak pomyślę, że miałabym te nieudane kropki drzeć po jednej... brrr. I stąd dylemat, że "chciała bym i boję się".

    Palmette - ściskam Cię z pracy, która na szczęście pozwala czasem wyrwać się ku przyjemnościom. I znad kubka czarnej kawy, bez cynamonu niestety :(

    OdpowiedzUsuń
  5. A może okaże się, że "nie taki diabeł straszny..." i Twoim nowym znakiem firmowym nie będzie drapanie, ale nakrapianie? ;)
    Trzymam kciuki Mireczko i czekam na pierwsze prace :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ALEXO - kochana, dziękuję za duchowe wsparcie. Buziaki wielkie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Miro, oniemiałam! przecudne te deseczki! te motywy są śliczne :) piękne prace!

    i jeśli faktycznie dać wiarę, że jaki Sylwester, taki cały rok, to u nas troszkę nerwowo i troszkę samotnie... booo, mąż z racji swojej pracy jeszcze czynił do niej ostatnie przygotowania, a potem pracował. ja w domku z dziecięciem byłam... za to w Nowy Rok sobie odbiliśmy :)

    najlepszości zatem w tym Nowym Roczku dla Was :*
    Uściski!
    M.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ars Decorio - no właśnie nie byłam do końca pewna, czy to powiedzonko nie dotyczy przypadkiem Nowego Roku. Jeśli tak, to nie mam nic przeciwko temu, bo spędziliśmy ten dzień całkiem przyjemnie, bez bólu głowy a wieczorem byliśmy w kinie, więc taki sposób spędzenia najbliższego roku też mi pasuje. Tobie też życzę żeby było naj-

    OdpowiedzUsuń
  9. Kapitalne deseczki!:D
    Właśnie mi uświadomiłaś, że owej mi brak (wieszam kalendarz na jakimś starym gwoździu!?).
    p.s. kropeczki da się łatwo zetrzeć, jeśli kropić będziesz na polakierowany ze 2 razy przedmiot i z bliskiej odległości a farbki malutko przy tym. Ale "piegi" na twarzy gwarantowane... ;)
    Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepiękne deseczki zrobiłaś, Mireczko. Przy pierwszym zdjęciu zrobiłam powiększenie i najpierw obejrzałam wszystkie zdjęcia, a potem dopiero przeczytałam tekst. I wiesz, która deseczka spodobała mi się najbardziej? Ostatnia! Jest świetna, zupełnie inna, jakby taka właśnie miała być:) Ja też miałam problem z "krwawiącą szafką na klucze" po bejcowaniu, ale ostatecznie wyszło całkiem nieźle:D Kropeczek się nie bój, to tylko kwestia wprawy. Samą szczoteczką nie wychodzi mi dobrze - lepiej, gdy pocieram szczoteczką lub pędzlem do szablonów o plastikowy widelec (ale każdy ma swoje sposoby). Zawsze przed "kropkowaniem" (cieniowaniem i patynowaniem też) połóż warstwę lakieru - jak będziesz niezadowolona, możesz zetrzeć wilgotną szmatką i gotowe:)
    Uściski! Właśnie usiadłam na moment przed dalszym ciągiem sprzątania:( U nas dziś piękny dzień.

    OdpowiedzUsuń
  11. Anyu - dziękuję za dobre słowo i za instruktaż. Pozdrawiam cieplutko.

    Hanutko - a miało być tak pięknie...moje kolory, mój styl, tym razem zdjęcia , choć marne, dodały szkaradkowi urody. Przetarcia nie są efektem zamierzonym tylko właśnie tymi tłustymi plamami, które nie chciały przyjąć farby. Lakier też dziwnie się na to nakładał, więc kwiatków nie dało się wtopić w tło. Może jak bym nałożyła nie dziesięć, ale pięćdziesiąt warstw, to może bym w końcu wyszło gładko. Straciłam jednak serce do tej deski i dałam sobie spokój. Tak bywa. Pozdrawiam Cię cieplutko. U nas też był/ jest piękny dzień, ale to ponoć już koniec wiosny. Od jutra zimno powraca.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja takie czystki w szafie robię raz na pół roku, gdzie przyjmuję zasadę, że jeśli czegoś nie założyłam przez ostatni rok to znaczy,że nie założę i wtedy się tego pozbywam:) Gorzej z dokumentami i ze zdjęciami:)
    Ależ Ty już opanowałaś sztukę dekupażu,są świetne:))
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Miruś, pracowicie rozpoczęłaś nowy rok. Globalne porządki próbuję robić od jakiegoś czasu, ale mi nie wychodzi :-( Garderobę moją na bieżąco czyści moja córcia :-)
    A deseczki są śliczne !
    Buziole

    OdpowiedzUsuń
  14. Kochana, ja wiem,że jaki Nowy Rok, taki cały rok. Coś mi się zdaje,że będziesz miała cały rok zakwasy po tych porządkach :)))
    Oczywiście co do dekupażu, to się nawet nie próbuję porównywać, mistrzyni ma :)))
    Doszkalaj się, będę miała od kogo odgapiać :)))

    OdpowiedzUsuń
  15. piękne deseczki, zwłaszcza ta z magnolia-taka prosta i jasna i ta w kuchennych klimatach:) Kochana nie bój się eksperymentować:)

    OdpowiedzUsuń
  16. A ja mam niektóre ciuchy jeszcze z podstawówki ,niestety chorobliwe sentymenty.
    W sztuce decu jesteś moją niedoścignioną mistrzynią,co tam szczoteczka,dasz radę :)
    p.s. w Twoją deseczkę wpiełam wczoraj dopiero nowy kalendarz -jest piękna !!

    OdpowiedzUsuń
  17. Ach, porządki.... Na razie jakoś nie dojrzałam do takowych:) Ciuchy, które się "skurczyły" wywożę na bieżąco do Markotu, czyli przytuliska dla bezdomnych stworzonego przez Marka Kotańskiego, bo to blisko mnie.
    Ale ładniutkich deseczek naprodukowałaś:)Ćwiczenie czyni mistrza, co zresztą widać na zdjęciach:) Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Próbuj! Do odważnych świat należy. I kropki;)
    Wszystkiego dobrego:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Mira, ale Ty jesteś pracuś:))) No to cały rok taki! Ja mam tak, że nie mogę się rozstać ze starymi rzeczami, "bo to się przyda". Ledwo coś wyrzucę, zaraz płaczę, bo przecież teraz by się przydało. Mam więc zapchane zakamarki, az do "przesilenia". Wtedy wszystko ląduje w workach, coś jak u Ciebie.
    A deseczki dekupażowe są piękne! Zdolna istotka :)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  20. Są piekne :-) Ta ostatnia też ma swój urok. Ja też robiłam czystki w szafie. Szybko pakowałam do worka, żeby nie analizować i nie powyciągać za chwilę. Jutro odwożę do magazynu z odzieżą używaną - tam przychodzą osoby ubogie i sobie wybierają. Mój mąż pozbył się pudła płyt z grami. Jak się z tego cieszę :-)
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  21. Olu_83 - to samo powiedziała mi dawno temu mama, gdy przyjechała mnie odwiedzić w pierwszym samodzielnym mieszkaniu i usłyszała moje biadolenie "ja nie mam co na siebie włożyć" przed wypchaną po brzegi szafą :). Ściskam.

    MarioPar - moja Ola oczywiście towarzyszyła mi w porządkowaniu szafy, bo cóż może być fajniejszego niż grzebanie w szmatach :) Przy niektórych ciuchach robiła wielkie oczy i pytała z niedowierzaniem "i ty w tym chodziłaś????" Mniejsza o to, gdy zadziwił ją niemodny fason spódnicy, gorzej, gdy patrzyła na małe topiki, w które KIEDYŚ wchodziłam.

    Lewkonio - w Nowy rok poszliśmy do kina, więc nie mam nic przeciwko ... A z tą mistrzynią to pojechałaś kochana... "miszczyni" bardziej pasuje. Buziak.

    Carolina Artesanias - Gracias!

    Irenko - bardzo dziękuję.

    Madziko - kilku ciuchów z czasów szkolnych nie mogę odżałować, ale nie czas na sentymenty, gdy człowiek obrasta ... szmatami i tłuszczem ;). Deseczka? Jaka deseczka?

    Kaprysia - niestety poszłam na łatwiznę wynosząc wszystko na śmietnik, ale gdybym zostawiła te wory choćby na dzień w domu, żeby poszukać czegoś w rodzaju "Markotu" to bym pewnie zaczęła wyciągać wszystko w głupim poczuciu, że "może jednak się przyda".

    Nivejko - oj tak, tak.

    Motylku - człowiek to jednak dziwne zwierze jest... ja też czasem wspominam wyrzucone ciuchy, bo niestety w pamięci jawią się jakoś inaczej, piękniej... Ale nie ma co rozmyślać bo zarośniemy jak te babciusie, które w swoich mieszkankach mają już tylko wąskie ścieżki pomiędzy nagromadzonymi "dobrami". Buziak.

    Iwonko - no właśnie...obrastamy nie tylko w niepotrzebne ubrania, ale tez cała masę przedmiotów. Wiem coś o tym, nasz strych od kilku lat prosi się o gruntowne porządki. Ściskam.

    OdpowiedzUsuń
  22. Mireczko świetne są te deseczki :)
    (pierwsza jest także moją faworytką)
    Nawet ta, co to z niej kich wyszła ma swój urok.
    Kropeczek się nie bój kochana, tylko najpierw polakieruj powierzchnię, jak nie wyjdą, to zetrzesz ściereczką i nie będzie śladu :)
    Pozdrawiam
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  23. Głupie Miruniu, głupie, ale ja mam tak samo!!! no normalnie nie mogę się przemóc by sobie pokropkować, ale może spróbuj na tym co sądzisz, że ci nie wyszło, choć ja uważam, że nie jest tak źle :)
    Deseczki z różami skradły moje serce, wszystkie!! ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Kropeczek też nie umiem zrobić...jak się nauczysz to i mnie przeszkolisz dobrze? deseczki urocze!!A ja też muszę zrobić porządki w szafie...niektóre ciuchy to już zakurzyły się okrutnie!!!Buziaki Kochan:)

    OdpowiedzUsuń
  25. Piękne deseczki,wszystkie bez wyjątku.Ja zakochałam się w motywach kuchennych,ale ostatnia też cudna.W Nowym Roku życzę szczęścia każdego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  26. Miro- wszystkiego dobrego w Nowym Roku!!I samych twórczych sukcesów życzę:))Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  27. Świetne deski a brązowa podoba mi się najbardziej a przygody dekupażowe jak w każdej dziedzinie muszą być i trzeba się z nimi pogodzić.

    OdpowiedzUsuń
  28. Marto - Mistrzyni Ty moja! Dzięki za radę.

    Ikuś - no tak to jest. Wiem, ze idealnie nie jest, ale boję się zrobić coś więcej, bo a nuż zepsuję bardziej. I tak trwam w tej bezpiecznej nijakości. A to, że różyczkowe deski Ci się podobają, to mnie nic a nic nie dziwi, bo widziałam, że u Ciebie też różany okres nastał :)))

    Aguś - coś czuję, że pomimo natłoku zajęć przy małym Jasiu, Ty pierwsza pokażesz swoje kropeczki

    Umbrello - dziękuję, że zajrzałaś, że zostawiłaś komentarz i dziękuję za życzenia. Nawzajem!

    Lejdiku - dobrego i spokojnego wszystkiego :)))

    Grażynko - Ty jesteś balsamem rozsądku na wysypkę paniki. Buziak.

    OdpowiedzUsuń
  29. Miruś, Ty kokietko jedna Ty:) Co Ty to pleciesz, że drapanie i że poprawiać trzeba, hę?? Przecież cudne są, każda jedna osobno i wszystkie razem!
    Powiedz mi tylko, czy to są takie deseczki na kalendarze z wydzieranymi kartkami??

    Buziol wielki jak stąd do Krakowa:)

    OdpowiedzUsuń
  30. Witaj Miro w Nowym Roku! Porządki trzeba robić i to nie tylko w szafie- wtedy możemy zweryfikować nasz stan posiadania i zaangażowania (nie tylko w ubiorach), zobaczyć, co się zmieniło, a wreszcie wprowadzić te zmiany, które są potrzebne nam dziś. A propos deseczek-choć nie używam takich kalendarzy, to wykonanie deseczki jest fajnym sposobem na wypróbowanie motywu lub techniki, choćby kropeczkowej. Ja robiłam takie kropeczki na tacy z motywem cytryn. Najlepiej wcześniej polakierować przedmiot, wtedy w razie wpadki można zmazać. Buziaki i pozdrowienia na Nowy Rok!

    OdpowiedzUsuń
  31. deZeal - tak kochana, to są deseczki na "starodawne" kalendarze z wyrywanymi kartkami. Buziak!

    fila - to prawda, porządki należy robić nie tylko w szafie, bo nie tylko tam zalegają zapomniane rzeczy i sprawy. Nie planuję, ale mam zamiar poczynić je tu czy tam. Pozdrawiam cieplutko.

    Tamaravvo - Большое спасибо.

    OdpowiedzUsuń
  32. ze szafa i ubraniami mam tak samo,szafa pelna,a nie mam w czym chodzic...to tez po czesci,ze mam nadprogramowe 10 kg:( I tak przy okazji,widzialam akcje u DeZeal i sie przylaczylam do Was kobietki;)
    deseczki piekne,ja osobiscie bardzo bym lubila ta w stylu kuchennym,oj bardzo by mi pasowala do wystroju i kolorystyki,czy one sa w ogole na sprzedaz Miro?
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  33. Emocjo, deski poszły do zaprzyjaźnionej kwiaciarni, ale jeśli "kuchenna" nie została sprzedana, to jest Twoja.

    OdpowiedzUsuń
  34. Miro te Twoje porządki tylko raz jeszcze utwierdziły mnie jaka skrupulatna i dokładna z Ciebie kobietka.. i kompletnie nie wiem jak to robisz, że w tym swoim szalonym biegu znajdujesz czas i cierpliwość na takie cudowne prace jak te Twoje deseczki pod kalendarze..szkoda, ze nie mam kwiaciarni i nie jestem z tego grona zaprzyjaźnionych kwiaciarni z Tobą;) pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  35. Tabu - choćby nie wiem jaki szalony był dzień i choćbym miała to robić kosztem domowych czynności, to muszę znaleźć choćby pół godzinki na decou- czy druty, drugie pół na książkę przed snem. Dla relaksu, dla higieny psychicznej i żeby nie zwariować. Buziaki posyłam.

    OdpowiedzUsuń
  36. Decoupage troszkę czytałam, ale jeszcze nie próbowałam. Nie mogę się jakoś zebrać, ale Tobie pięknie wychodzi. Śliczne deseczki. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz jest dla mnie wyróżnieniem...