Uwielbiam Ją od zawsze. Przede wszystkim za wspaniały, magiczny i wywołujący ciarki na skórze głos. Za wzruszenia, które niesie każda z jej piosenek, za wspomnienia, które przywołują. Za piękno, jakim emanuje, gdy tylko pojawi się na scenie, czy na ekranie. Jej uroda należy raczej do tych "nienachalnych", ale piękno, jakie ma wewnątrz, prawda emocji, które przekazuje głosem sprawia, że nie można oderwać od niej wzroku. Hipnotyzuje, przykuwa uwagę i na długo pozostawia pod wrażeniem.
Od dawna już nie koncertowała, z rzadka śpiewała publicznie. Myślałam, że nie nagra już niczego nowego. A tu taka niespodzianka. Nowa płyta. Stare, cudowne piosenki, standardy z Jej i nie tylko Jej repertuaru wykonane na nowo, w duetach na głos kobiecy, Jej głos, i głosy męskie, znane lub mniej znane. Stevie Wonder, Billy Joel, Andrea Bocelli, Michael Buble i inni. Piękne aranżacje, na szczęście nie nazbyt rewolucyjne, nie odbiegające daleko od oryginału, ale jednak nowe, świeże. Każda z piosenek to osobna opowieść, osobna historia, rozmowa, dialog na dwa uzupełniające się głosy. Głos Barbry Streisand wciąż cudowny, chociaż nie da się nie usłyszeć, że ma on już ponad siedemdziesiąt lat. Boże! Jestem o kilka dekad młodsza od Niej a jakże często mam wrażenie, że już wszystko co piękne jest poza mną, że już nie mam siły, że mi się nie chce. Gdy słucham (na razie jeszcze tylko na YT) fragmentów z płyty "Partners" myślę sobie, że może jednak nie, że może jeszcze nie czas na gnuśność, starość i zatapianie się we wspomnieniach przeszłości, że w każdym wieku można zrobić coś nowego, z każdego kolejnego etapu trzeba wyłapać to, co pozytywne i tego się trzymać. Trzeba otrzepać się ze smuteczków i czarnych myśli i zamiast oglądać się za siebie wyciągnąć szyję i zerknąć co tam widać z przodu. Może akurat za kolejnym zakrętem czeka nowy pomysł, nowa szansa.
Na nowej płycie Barbry Streisand "Partners" jest wiele pięknych piosenek. Ta uwiodła mnie najbardziej ...
Gdyby ktoś miał ochotę na oryginalną wersję tej piosenki, to umieściłam ją w jednym z postów ... ho ho ... cztery lata temu... Cudowny film "The Way We Were" ... piękna historia, świetne role Barbry i Roberta Redforda.
A ten obrazek już dawno temu "ukradłam" od Agnieszki. Aguś, nie gniewasz się? Ten motyl niebieski jakoś tak pasuje do mnie i do moich ostatnich przemyśleń.
A teraz uciekam życząc Wam miłego i spokojnego weekendu. Mój właśnie taki ma być. Leniwy, nieśpieszny, ze snuciem się od jednego niekoniecznego zajęcia ku drugiemu. Totalne "nicniemuszę" z nowa płytą Barbry w tle.
Ściskam!
Ściskam!