
Dzisiaj nie będzie o decou- ani o książkach, nie będzie też o muzyce chociaż rozpoczęłam cytatem z piosenki Chochołów (czy ktoś ich pamięta ?). Dzisiaj będzie o małolatach. Takich trochę większych, którzy skończywszy podstawówkę nabierają przekonania, że oto są już dorośli i mogą sami decydować o sobie. Bycie rodzicem 13-16 latka to prawdziwe wyzwanie. Jak dbać o jego bezpieczeństwo nie ograniczając przesadnie, na ile ufać a do jakiego stopnia kontrolować, by zachować resztki autorytetu, nie zerwać kontaktu, nie zablokować ? Jak tłumaczyć, by zrozumiał nie tylko tu i teraz, ale żeby w kontakcie z rówieśnikami umiał powiedzieć NIE bez obawy o utratę twarzy? Jakich argumentów używać, żeby tego co mówimy nie traktował jak trucia starych, tylko jak głos rozsądku kogoś, komu zależy i kto mimo wszystko wie więcej.
Jak skłonić do zwierzeń, by nie czuł się osaczony i przesłuchiwany. Jak wytłumaczyć co jest dobre co złe, gdy otoczenie, koledzy, media itp. mówią zupełnie co innego.
Nie jestem matką kwoką, która chowa dzieci w cieple własnych skrzydeł. Nie trzymamy ich pod kloszem. Usamodzielniamy je stopniowo, nakładamy obowiązki, tłumaczymy nieraz do bólu co wolno a na co nigdy nie pozwolimy. Ale mamy świadomość, że właśnie w wieku nastu lat nie my jesteśmy najwyższym autorytetem, że ważne jest zdanie kolegów, koleżanek. I że może się zdarzyć taka sytuacja, że dla zdobycia akceptacji grupy, albo zyskania podziwu w oczach dziewczyny/chłopaka jedno lub drugie zrobi coś głupiego. Mam nadzieje, że nie ale też mam świadomość, że by tak się nie stało, nie wystarczy wierzyć w rozsądek swojego dziecka, ale trzeba dzień w dzień nad tym pracować. Obdarzać miłością ale też określić granice. I pokazać czym może się skończyć "kolekcjonowanie" dopalaczy, do czego może prowadzić "niewinny żart" w necie albo czym może się skończyć chwila beztroskiej przyjemności z koleżanką w zaciszu szkolnej ubikacji. Nie udawać, że nas to nie dotyczy, bo nasze dziecko jest grzeczne, rozsądne i mądre tylko ci INNI ...
Jak skłonić do zwierzeń, by nie czuł się osaczony i przesłuchiwany. Jak wytłumaczyć co jest dobre co złe, gdy otoczenie, koledzy, media itp. mówią zupełnie co innego.
Nie jestem matką kwoką, która chowa dzieci w cieple własnych skrzydeł. Nie trzymamy ich pod kloszem. Usamodzielniamy je stopniowo, nakładamy obowiązki, tłumaczymy nieraz do bólu co wolno a na co nigdy nie pozwolimy. Ale mamy świadomość, że właśnie w wieku nastu lat nie my jesteśmy najwyższym autorytetem, że ważne jest zdanie kolegów, koleżanek. I że może się zdarzyć taka sytuacja, że dla zdobycia akceptacji grupy, albo zyskania podziwu w oczach dziewczyny/chłopaka jedno lub drugie zrobi coś głupiego. Mam nadzieje, że nie ale też mam świadomość, że by tak się nie stało, nie wystarczy wierzyć w rozsądek swojego dziecka, ale trzeba dzień w dzień nad tym pracować. Obdarzać miłością ale też określić granice. I pokazać czym może się skończyć "kolekcjonowanie" dopalaczy, do czego może prowadzić "niewinny żart" w necie albo czym może się skończyć chwila beztroskiej przyjemności z koleżanką w zaciszu szkolnej ubikacji. Nie udawać, że nas to nie dotyczy, bo nasze dziecko jest grzeczne, rozsądne i mądre tylko ci INNI ...