Mój świat. I nie mam na myśli tej dość przykrej świadomości, że im jestem starsza, tym czas płynie szybciej. O tym już chyba nie raz wspominałam i nie raz takie samo spostrzeżenie znajdowałam na Waszych blogach. Wymyśliłam nawet kiedyś na własny użytek dość proste wytłumaczenie tego zjawiska, choć znając życie to ktoś przede mną już je ogłosił i Nobla nie dostanę. Otóż taki na przykład rok, dla kogoś, kto ma lat pięć, to aż jedna piąta jego życia. Kawał czasu, nic dziwnego, że wlecze się i wlecze. Dla mnie rok, to już tylko jedna czterdziesta któraś. Chwilka, mgnienie. Wychodzi na to, że czas od Wigilii do Wigilii przemija w świadomości kilkulatka jakieś osiem razy wolniej niż w mojej. A co dopiero komuś koło 70-tki?! Wtedy to już śmiga jak nakręcony.
Pomijając jednak fakt, że czas goni z każdym rokiem szybciej, to mój w ostatnim tygodniu jakoś się przy okazji jeszcze skurczył. Wszystkiemu winna jest praca i absolutnie nie piszę tego, żeby narzekać. Był dość długi okres niespieszności i "dopieszczania" siebie w sobie, teraz jest czas na pracę, na terminy, telefony, załatwianie, ustalanie, odkręcanie. Na codzienny młyn, który nie uznaje słowa "zaraz", tylko z naciskiem na już, teraz, natychmiast ustawia mnie w nowych ramach. Na szczęście pracuję w domu i przy kilku minusach tej sytuacji cieszę się wieloma jej plusami - gdy telefony milkną na kilka minut mogę robić nie tylko to, co muszę, ale też to, co lubię - nałożyć kolejną warstwę farby na jakiś decou-wytworek, przeczytać gazetę, czy zajrzeć do Was. Ostatnie półtora roku mojego życia przyniosło mi dwie rzeczy, bez których już nie umiem normalnie funkcjonować. Jedną z nich jest decoupage, drugą blogowisko. Obie dają mi tak potrzebny dla higieny psychicznej oddech, są odskocznią od tego co nerwowe szybkie i głośne. Teraz muszę je troszkę ograniczyć, ale z czasem poukładam sobie mój świat tak, by na wszystko było w nim miejsce.
Tymczasem przepraszam Was, że czasem ucieknę bez kilku słów komentarza, że nie od razu odpiszę na list, że ograniczę poGGaduszki. Nie miejcie mi tego za złe, to nie lekceważenie Was, to po prostu najzwyklejszy brak czasu.
W tak zwanym międzyczasie udało mi się zmalować kilka wieszaków. Idzie wiosna, czas zmian nie tylko w garderobie, ale też we wnętrzach. Mała rzecz, a cieszy....







Pomijając jednak fakt, że czas goni z każdym rokiem szybciej, to mój w ostatnim tygodniu jakoś się przy okazji jeszcze skurczył. Wszystkiemu winna jest praca i absolutnie nie piszę tego, żeby narzekać. Był dość długi okres niespieszności i "dopieszczania" siebie w sobie, teraz jest czas na pracę, na terminy, telefony, załatwianie, ustalanie, odkręcanie. Na codzienny młyn, który nie uznaje słowa "zaraz", tylko z naciskiem na już, teraz, natychmiast ustawia mnie w nowych ramach. Na szczęście pracuję w domu i przy kilku minusach tej sytuacji cieszę się wieloma jej plusami - gdy telefony milkną na kilka minut mogę robić nie tylko to, co muszę, ale też to, co lubię - nałożyć kolejną warstwę farby na jakiś decou-wytworek, przeczytać gazetę, czy zajrzeć do Was. Ostatnie półtora roku mojego życia przyniosło mi dwie rzeczy, bez których już nie umiem normalnie funkcjonować. Jedną z nich jest decoupage, drugą blogowisko. Obie dają mi tak potrzebny dla higieny psychicznej oddech, są odskocznią od tego co nerwowe szybkie i głośne. Teraz muszę je troszkę ograniczyć, ale z czasem poukładam sobie mój świat tak, by na wszystko było w nim miejsce.
Tymczasem przepraszam Was, że czasem ucieknę bez kilku słów komentarza, że nie od razu odpiszę na list, że ograniczę poGGaduszki. Nie miejcie mi tego za złe, to nie lekceważenie Was, to po prostu najzwyklejszy brak czasu.
W tak zwanym międzyczasie udało mi się zmalować kilka wieszaków. Idzie wiosna, czas zmian nie tylko w garderobie, ale też we wnętrzach. Mała rzecz, a cieszy....







Zapraszam jeszcze na moje "candy - bez - candy".
Losowanie już w poniedziałek.
Miłego wieczoru!!!
Losowanie już w poniedziałek.
Miłego wieczoru!!!