niedziela, 8 maja 2016

Nowy domownik...

Dawno mnie nie było. Obawiam się, że tak już będzie. Z różnych powodów, których nie chcę tutaj roztrząsać. Powiedzmy, że straciłam motywację do pisania o tym, o czym tutaj pisałam. Pojawiły się inne priorytety, na nich się teraz skupiam. Bloga nie zamykam i zapewne od czasu do czasu popełnię jakiś wpis, jednak nie tyle z potrzeby obwieszczania światu, co u mnie się dzieje, co z powodu obaw, by blog leżący zbyt długo odłogiem nie stał się ofiarą "chińskich znaczków". To moje miejsce i świadectwo kilku lat mojego życia i nie chcę, żeby przejęły to jakieś azjatyckie spamerskie portale. Kto wie, może kiedy poukładam sobie inne sprawy znowu poczuję chęć opowiadania o tym co widziałam, przeczytałam albo zrobiłam. Może ...

Tymczasem przedstawiam Wam naszego nowego domownika. Jest z nami od zeszłej środy. Miłość od pierwszego wejrzenia. Już widać, że odwzajemniona.  

Rudolf - dla przyjaciół Rudi :))))



Co mnie w nim urzekło? Przede wszystkim te cudne, lekko smutne, czarne oczyska. Niesamowicie miękkie, długie uszka (nie wiem jak on to robi, że chodząc się o nie nie potyka). No i łapki, które wyglądają jak moje ulubione biszkopty. Rudi ma trochę "przystrzyżone" boczki. To ponoć efekt uboczny wspólnego mieszkania z żarłocznymi świnkami morskimi, które myliły jego futerko z siankiem. Jak zobaczyłam, że w dwóch miejscach świnie wgryzły się za głęboko i królik ma strupy po krwawiących ranach to już nie było zmiłuj, decyzja o zabraniu go stamtąd była natychmiastowa. Ciekawe, że pracownicy sklepu nie przejęli się tym zbytnio. Kiedy kilka dni później wróciłam tam po dodatkowe akcesoria, to zobaczyłam, że w kojcu ze świnkami -agresorkami są kolejne dwa króliki.



Mieści się w złożonych dłoniach, ale apetyt mu dopisuje, więc pamiętając, jak wyglądała Nestie, gdy ją kupiliśmy i widząc  jak wygląda teraz wiem, że choć to miniaturka za rok nie będzie już taki miniaturowy. Rudi jest bardzo towarzyski i ufny. Nie ucieka przed ludźmi, przeciwnie, szuka ich i muskając noskiem zaprasza do zabawy. Wbrew naszym obawom i ostrzeżeniom pracowników sklepu od razu zaaklimatyzował się w nowym miejscu i (co ważniejsze) został zaakceptowany przez starszą koleżankę. Z racji różnicy płci niedługo czeka nas decyzja o sterylizacji Nestie lub kastracji Rudolfa. Dwa króliki to wystarczająca ilość jak na nasze możliwości, większe stadko to byłby już mały  Armagedon. Już teraz po ich nocnych zabawach w ganianego łazienka, w której mieszkają wygląda jak po przejściu tornada. Na szczęście kwestie porządkowe obiecała wziąć na siebie główna sprawczyni tego zakupu, czyli oczywiście Ola. Trzeba przyznać, że wywiązuje się z tego zadania wzorowo. O dziwo, kot, który nie za bardzo tolerował starszego królika i dość obcesowo odmawiał wspólnej zabawy ma dla Rudolfa dużo więcej wyrozumiałości. Może to kwestia różnicy w rozmiarach, a może płci. Nie mam pojęcia. Najważniejsze, że nie strzeliła "focha", jakiego miała na każdego innego zwierzaka, łącznie z własnymi dziećmi, gdy już podrosły.


Prawda, że sama słodycz? 


Przy okazji dziękuję za życzenia świąteczne i urodzinowe. Przepraszam, że nie odpowiedziałam na maile i sms-y. Nie będę nawet obiecywać, że to nadrobię, bo czuję, że mi się nie uda. Pozdrawiam Was bardzo ciepło. Trzymajcie się do (mam nadzieję) następnego razu.