niedziela, 8 marca 2015

Czekoladowo z nutką wanilii ...

Najdłuższy remont świata prawie zakończony. Pył i kurz przestał wreszcie opadać na meble, okna umyte (choć jak słońce dzisiaj przyświeciło, to widać, że trzeba zrobić to jeszcze raz), podłogi, a zwłaszcza fugi miedzy płytkami doczyszczone, meble poustawiane. Ściany wciąż są gołe, nie ma karniszy, kontaktów i włączników, ale można już normalnie mieszkać, nie potykając się o bałagan i nie roznosząc gipsu na butach. Na dopieszczanie i dekorowanie dajemy sobie czas. Tak mnie cieszą te czekoladowe ściany, że nad każdą dziurą pod obrazek zastanawiam się godzinami, a nawet dniami całymi. Dlatego ogromny zegar, który w piątek upolowałam w Jysku czeka pod ścianą aż mu wymyślę najlepsze miejsce.
Wciąż też rozmyślam, w jaki sposób ubrać okna. Stare, ciężkie czarne karnisze wylądowały w garażu i raczej do salonu nie wrócą. Zastąpi je prawdopodobnie stalowa linka rozciągnięta na całej długości ściany, na której będą wisieć cienkie, wiotkie zasłonki, nie tyle zasłaniające, bo nie chcę całkiem zasłaniać okien, ile dające jaśniejszy akcent na ścianie. Nie jest to jednak ostateczny pomysł, dlatego póki co okna są gołe. 
Coś tam jednak mogę pokazać nie czekając na efekt końcowy. Ot, kilka migawek z naszego salonu w wymarzonym przeze mnie, wyczekanym czekoladowym kolorze.

Panie i Panowie, oto w stu procentach "moje", nic a nic nie "skandynawskie" ;), ciemne do niemożliwości wnętrze. Zapraszam.

  Wbrew obawom domowych sceptyków ciemny kolor wszystkich czterech ścian nie zmniejszył optycznie przestrzeni. Salon jest na tyle duży i jasny (południowa strona), że nie bałam się "efektu ciemnej nory" i  jak lwica broniłam swojej wizji. 

Długo rozmyślaliśmy też o meblach. Ikeowska, sosnowa seria bejcowana na ciemny brąz mogła "zniknąć" na tle ciemnych ścian. Był pomysł, żeby wymienić meble na nowe, jednak te, które nam się podobały - z litego drewna w kolorze złamanej bieli z cudnymi przecierkami miały cenę z kosmosu (a raczej z kredytu). Inne, tańsze, chociaż niebrzydkie niemal w całości zrobione były z "paździerza". Dlatego stanęło na tym, że stare meble zostaną, kto wie, może w przyszłości odważę się je lekko rozbielić. Farby kredowe kuszą ...


 

Nie mogę się doczekać, kiedy za oknem, zamiast łysych gałęzi będzie znowu ściana zieleni.

 Kupiona zeszłego lata w Czaczu "Maryjka" wreszcie stoi na swoim miejscu ...

 

Kanapę skręciliśmy wczoraj wieczorem. Stary "ludwiczek" w kolorze brudnego łososia poszedł do ludzi. Do dzisiaj nie mogę pojąć, co mnie zaćmiło, że wybrałam tamtą kanapę, kompletnie nie była w moim stylu, do tego była niewygodna, zwłaszcza dla przedtelewizorowych śpiochów. Po latach wróciliśmy więc do wygodnego Ektorpa, idealnego do wieczornego, rodzinnego polegiwania. Kiedyś, w pierwszej wersji salonu mieliśmy dwie kanapy-dwójki, tym razem zdecydowaliśmy się na kanapę z leżanką w jednym. Marzyło mi się obicie w granatowo-brązową kratkę. Niestety zdecydowany sprzeciw pozostałych domowników spowodował, że wybraliśmy jasne obicie. Nie jest to na pewno praktyczny wybór, ale a na szczęście pokrowce Ektorpów są zdejmowane i nadają się do prania, więc najwyżej jak będzie trzeba, to będziemy latać do pralni. 

Na pustej ścianie obok kanapy pojawią się półki na książki. Mam nadzieję, że jeszcze tej wiosny uda mi się je zrobić.  No i stolik kawowy, idealny przy poprzedniej kanapie z tą nową jakoś nie zagrał. Coś czuję, że będzie zmieniony na niższy i raczej kwadratowy...




 Trzecim kolorem, po brązie i ecru jest gołębi (że nie powiem brudny) błękit. Oczywiście największą plamę tego koloru stanowi bryła kominka, jednak pojawia się on jeszcze w kilku miejscach - na opasce "Dziewczyny z perłą", która od kilku lat czekała aż wyjmę ją z paskudnej ramy i powieszę właśnie w tym miejscu, na płaszczu Świętego ze stojącej na kominku ikony, czy na decou-drobiazgach porozstawianych po całym pokoju. Na pewno trafi tu również najnowszy szydełkowy pled, którego powoli, ale konsekwentnie przybywa. Z czasem przybędzie więcej roślin, więcej tkanin, może dywan ... z czasem. 
Na razie cieszę się, że wreszcie jest tak, jak jest.

Miłego tygodnia!