Tytuł dzisiejszego wpisu to coś w rodzaju zaklęcia. Bo nie sztuka narzekać, że lato się kończy. Takie narzekanie samo się ciśnie na usta, gdy za oknem leje i wieje, gdy poranki szare i zimne, gdy zmierzch zapada za wcześnie. Postanowiłam jednak, że nie będę marudzić i pogodzę się z nieuniknionym. Mało tego! Będę szukać pozytywów i tyle ich naznajduję, że w zachwycie nad jesienią pozostanę aż do listopada. No bo w listopadzie, to chyba najwięksi optymiści dają za wygraną.
Do rzeczy więc!
Dobrze, że jesień...
... bo gdy poranki szare i zimne można wyciągnąć z szafy ulubione swetry i żakiety. I można je narzucić na letnie sukienki i spódnice. Bo przecież dni są wciąż piękne i słoneczne i nie trzeba się jeszcze żegnać z ulubionymi zwiewnościami i kwiecistościami i pastelami. I można rano te delikatności otulić swetrem i odkryć jakie to fajne połączenie i cieszyć się tym odkryciem tak bardzo, że aż się nie pamięta, że nogi zmarzły. No bo przed rajstopami bronię się chyba najdłużej. Bo jak rajstopy, to już koniec lata, więc udaję sama przed sobą, że jeszcze nie jest tak bardzo szaro i tak bardzo zimn. Ale do szuflady z rajstopami zajrzałam, no bo zapasy zrobić trzeba.
Dobrze, że jesień ...
...bo gdy zmierzch zapada zbyt wcześnie i już nie można przesiadywać w ogrodzie, ani wyskoczyć na rower po pracy,bo zimno i ciemno, to jest wreszcie idealny czas na dzierganie. I można wyciągnąć szydełko i włóczkę i w tym odnaleźć relaks i ukojenie po całym dniu stresów i radość z odkrywania w sobie nowych pasji i satysfakcję, że się coś potrafi. A jak jeszcze okaże się, że człowiek sobie coś wydziergał "ot tak" i owo wydziergane "ot tak" się komuś spodoba na tyle, że marudzi, marudzi i wymarudzi , no to miło się człowiekowi robi. Poduszka, której początki pokazywałam Wam w poprzednim wpisie zamiast w sypialni wylądowała w pokoju Oli, bo "u niej bardziej pasuje". Może kiedyś, gdy moja nie-mająca-głowy-do-takich-banalnych-zajęć-jak-sprzątanie-pokoju córka ogarnie nieco "nieład twórczy", to pokażę Wam, że rzeczywiście pasuje. Ale zdjęcia samej poduszki są :)))
bardzo grzeczna poduszka...
blisko ...
coraz bliżej...
a to druga strona, mniej grzeczna
Została mi odrobina fioletowej włóczki, więc dziś przy porannej kawie zrobiłam jeszcze mini girlandę, w sam raz na okno. Oczywiście też do pokoju tej, co nie lubi sprzątać.
Dobrze, że jesień ...
... bo można już sobie napalić w kominku, tak dla kaprysu raczej niż z potrzeby dogrzania kości. I gdy znowu poczuje się zapach drewna, spojrzy w ogień, to choćby nie wiem jak było beznadziejnie i dennie i głupio i zimno, to pojawia się taka nieopisana błogość, kojące i ciepłe poczucie, że jednak, że mimo wszystko JEST CUDNIE !!!
I tym przesłaniem żegnam się z Wami. Dobrej nocy!
PS
Ale, ale ... zanim stąd wyjdziecie posłuchajcie, proszę jeszcze tej piosenki... Czyż nie idealnie "jesienna"? Cudowna! I genialnie dobrany do niej obraz. Zobaczcie same. Ja, gdy oglądałam tę wersję po raz pierwszy pomyślałam, że każde ze zdjęć pasuje nie tylko do tej muzyki, ale że każde z nich coś mi przypomina, przywodzi jakieś skojarzenia z tym co przeżyłam, co zobaczyłam kiedyś... i że wszystko jest tu idealne, tylko dlaczego te obrazki mijają zbyt szybko? Ale natychmiast, gdy tylko o tym pomyślałam zdjęcia zaczęły pojawiać się od nowa a ja znowu mogłam powrócić do przeszłości bez wciskania stop-klatki.
Dobrej nocy! Dobrego tygodnia!