Niestety nie jestem posiadaczką najnowszego, wielkiego katalogu IKEA z "własną" okładką. Ba! Nie mam nawet małego katalożku z nowościami, których byłam bardzo ciekawa podczytując i podglądając wpisy dziewczyn, którym taki katalog przysłano. Internetowy katalog to nie to samo. Tak jak e-book nijak się ma do prawdziwej, szeleszczącej kartkami i pachnącej drukarnią książki. Ale mam coś, czego wiele z Was nie ma - sklep IKEA kwadrans od domu. To znaczy w normalnej sytuacji kwadrans, bo teraz, kiedy rozkopano i rozgrzebano jedno z najważniejszych skrzyżowań w Krakowie dojazd może trwać dużo, dużo dłużej. Nie wiem, czy to w związku z rozbudową ronda, czy to przypadek, ale nasza krakowska IKEA też postanowiła się przebudować. Kto wiec przedrze się przez rozkopy uliczne natrafia na labirynt zasłon, przesłon, rusztowań i zadaszeń. Oczywiście postarano się, by klienci wewnątrz nie odczuwali niedogodności związanych z remontem, ale nie da się ukryć, że jest inaczej. Wydawało mi się nawet, że kto nie musi, odpuści sobie na czas jakiś wycieczki do IKEI. Okazuje się jednak, że albo ludziska nieustannie "muszą" bo meblują swoje nowe cztery kąty, albo są tak zainfekowani ikeowirusem, że zagryzając zęby suną w korku po niezbędną do życia porcję inspiracji. Ja jestem jakoś tak pośrodku. Już nie muszę, bo dom urządzony ( chociaż tak naprawdę to nigdy nie jest proces zamknięty, prawda?), nienawidzę korków i tłoku na parkingach, więc postanowiłam sobie, że zrobię sobie odwyk. Akurat! Postanowienie postanowieniem, ale wirus jak widać mocno już się w mój organizm wczepił, bo wystarczyło klika relacji na blogach i wczoraj wyrwało mi się na głos ... "do IKEI bym pojechała..." . Na co mój Małż, a jechaliśmy właśnie powłóczyć się poobiednio po mieście, wrzucił kierunkowskaz, skręcił i powiedział "no to jedziemy" :)). Szok, bo musicie wiedzieć, że nie przepada On za taką sklepową turystyką. Wejść-wybrać-zapłacić to tak, ale spacerować rozglądając się leniwie, dotykać, przeglądać bez planu konkretnego to już nie bardzo. Jeszcze bardziej byłam Mu wdzięczna, gdy na pasie do skrętu na ikeowski parking zatrzymały nas urocze dziewczyny z koszyczkami ciasteczek imbirowych i tekstem, że bardzo im przykro, ale wyjazd ze sklepu trwa obecnie około godziny i że one to ciasteczko na osłodę ... a On, nie zdezerterował mimo to na sąsiedni pas jak wielu kierowców przed nami tylko bohatersko skręcił w labirynt parkingu. Optymistycznie założyliśmy, że zanim my się naspacerujemy i naoglądamy to zatorów już nie będzie. Ludzi była masa. Chyba tylko w dniu otwarcia albo jakiejś kosmicznej przeceny tylu ich bywa. Miałam wrażenie, że pół Krakowa wpadło na pomysł, żeby spędzić ostatni weekend wakacji w sklepie meblowym! Nic to, nie ważne tłumy, nie ważne obite wózkami nogi, idziemy! Oszczędzę Wam szczegółów, bo dużo by opowiadać.Powiem tylko, że nie obyło się bez kilku olśnień i kilku zachwytów z gatunku "muszę to mieć", ale też kilku rozczarowań, głównie ceną ( czasami absurdalnie wysoką) ale też jakością w zetknięciu z bliska. Postanowienie numer jeden - jak tylko zużyje nam się znienawidzona chyba już przez wszystkich domowników kanapa w salonie ( i tu uśmiecham się po cichu o jakieś patenty na przyspieszenie tego procesu ;)) to wracamy do starego, dobrego Ektorpa. Mieliśmy dwie takie kanapy, super sprawdzały się w towarzysko-telewizyjnych sytuacjach, ale potem zamieszkał z nami pies, który spożył je dość szybko w ramach protestu przeciw naszej nieobecności w domu. Tylko jeszcze dylemat - jaki kolor obicia, bo pojawiły się nowe. Ja zachorowałam na szary, niemal stalowy...
który jednak zupełnie nie pasuje do kolorystyki salonu. Ale jest jeszcze głęboka czerwień, albo ciemny brąz.
Zobaczymy. Do brązowych kanap aż się prosi fotel w paski z tej samej serii.
Zachorowałam też na piękną pościel: taką albo taką i jeszcze taką. Milusie w dotyku, z dobrej, nie rozłażącej się po kilku praniach bawełny. Kosztują sporo, zwłaszcza, gdy kupuje się jak my dwa pojedyncze komplety, ale myślę, że warte są swojej ceny. Pojawiło się też mnóstwo fajnego "drobiazgu" świeczniki, poduszki, obrazki itp. Niektóre taniutkie, niektóre zdecydowanie za drogie. Na szczęście jest w czym wybierać i co najważniejsze nowości pasują do tego, co już mamy w domu. Dlatego IKEA jest i będzie moim ulubionym sklepem z wyposażeniem wnętrz. Tylko niech już zbudują tę estakadę.
A wyjazd z parkingu zajął nam już tylko pół godzinki. :)))
PS zdjęcia pochodzą oczywiście ze strony www.ikea.com
A wyjazd z parkingu zajął nam już tylko pół godzinki. :)))
PS zdjęcia pochodzą oczywiście ze strony www.ikea.com