sobota, 2 stycznia 2010

Leniwy długi weekend...

Właściwie trudno tu mówić o weekendzie, bo czas, który spędzamy wszyscy razem trwa od wigilijnego poranka. Dzieci nie chodzą do szkoły, Małż nie tylko nie chodzi, ale nawet nie wspomina o pracy. Ponieważ jednak Boże Narodzenie świętowaliśmy poza domem, dopiero po powrocie zaczęliśmy takie niespieszne, leniwe "ładowanie akumulatorów". Pierwsza kawa pita w piżamie, późne śniadania, partyjka szachów no i oczywiście nieograniczone buszowanie w necie. O tak, to tygrysy lubią najbardziej! Obowiązkowo blogi, od których oczu nie można oderwać, deccoria i inne strony poświęcone wyposażeniu wnętrz. Potrafię zapomnieć o bożym świecie (oj te wygotowane zupy i przypalone sosy...), kiedy zatapiam się w świat mebli, dodatków i cudownych aranżacji. Potem, zainspirowana obrazami zaczynam krytycznie patrzeć na moje cztery kąty i obmyślać zmiany. Nie lubię stagnacji wokół siebie, wciąż coś przestawiam, przemalowuję, "góra do dołu , dół do góry". Moja rodzina przyzwyczaiła się już , że raz na jakiś czas rzucam hasło, przenosimy!!!. Chłopcy dźwigają meble z jednego kąta w drugi... potem w jeszcze inny, gdy wizja zrodzona w głowie nie chce dopasować się do ograniczeń metrażu, by czasem, bez szemrania, ale ze starannie ukrywanym politowaniem w spojrzeniu ustawić wszystko w pierwotnym układzie. Tak też bywa :))). Póki co, jeszcze nie wyeksmitowali mnie z domu i tolerują delikatne odchylenie od normy. A teraz jeszcze nie tylko tolerują, ale wspierają moje nowe pasje, decoupage i blog. Wystarczyło raz głośno wspomnieć, że chciałabym mieć wyrzynarkę do drewna, a w pierwszy wolny dzień Małż zaproponował wyjazd do marketu budowlanego po ten iście kobiecy przyrządzik ;). Zamarzyłam sobie bardziej profesjonalną obróbkę zdjęć i właśnie przed chwilą na moim laptopie pojawił się PhotoScape.
Moje Kochanie! Dziękuję Ci bardzo!!!


Efektem mojej zabawy z nowym programem jest ta składanka zdjęć. Uwielbiam taki rustykalny, wiejski styl, drewniane meble, proste formy, rzeczy, które wielu omiotłoby tylko wzrokiem (stare doniczki) dla mnie są kwintesencja piękna.


Zdjęcia ściągnęłam z netu, nie wiem czyjego są autorstwa.
Dlatego jeśli ktoś rozpozna je jako swoje podpiszę je lub usunę.
Tymczasem zostawiam...

7 komentarzy:

  1. Kiedy moji najblizsi zażucają mi kolejną wędrówkę z meblami po mieszkaniu,kwituję to tak
    ,,każda scenografia oglądan 365 dni w roku może się znudzić,,- to taka autorska prawda życiowa ;)

    Pozdrawiam serdecznie w Nowym roku

    OdpowiedzUsuń
  2. Skąd ja to znam....te przypalone mięsa.Komputer mam na górze kuchnię na dole a to nie jest dobry układ.
    Też po lekturze blogów czuję w sobie "moc" tworzenia.
    Pozdrawiam,też ściągnęłam sobie ten program

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też zawsze siadam do komputerka i do przeglądania blogów na 10 min....A że trwa to znacznie dłużej,to sama nie wiem dlaczego(hehe)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. No to mamy podobnie:-)Do nieustannych zmian "dekoracji" i przesuwania mebli moja rodzinka zdążyła się już przyzwyczaić.Buszowanie po blogach powoli zmienia sie u mnie w nałóg niestety...i z tym staram się walczyć ,jak na razie mało skutecznie:(Tolerancyjnego podejścia małżonka do zabawek typu wyrzynarka zazdroszczę,mój wprawdzie udostępnia mi swoją ,ale zawsze z politowaniem patrzy :)
    świetne aranżacje na fotkach,zwłaszcza ta z doniczkami...juz widzę jak pieknie wygladałyby w nich wiosenne hiacynty.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za odwiedziny i miłe słowa!W wolnej chwili zapraszam ponownie!A "przypalanki" i u mnie się zdarzały...Ale to chyba taka przypadłość większości blogowiczek!Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  6. Mireczko dziękuję Ci za odwiedziny i za ciepłe słowa;) Widzę, że gusta mamy bardzo podobne, ja również kocham starocie. Czasem chodzę po targu staroci i nagle z zachwytem mówię "jeeej...", po czym mąż szuka wzrokiem, o co chodzi i kwituje: "co, TOO??" ;)
    Pozdrawiam cieplutko!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Trzeba przyznać, gust mam specyficzny. Do zachwytów nad odrapanymi gratami, w których widzę "potencjał" mój mąż zdążył się przyzwyczaić. Nie reaguje też na moją dziwną słabość do spacerowania w okolicach śmietników i "wystawek", chociaż staram się nie przesadzać i nie przynosić dzieciom wstydu, więc z kijem w dłoni nie nurkuję ;). Pociesza mnie fakt, że nie jestem jedyna, chociaż podobne do mnie pasjonatki rzeczy "innych" znam póki co tylko wirtualnie. Pozdrawiam je wszystkie :))))

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz jest dla mnie wyróżnieniem...