czwartek, 7 stycznia 2010

Zaniechałam...

Lubicie zakupy? Ja różnie. Nie przepadam za tymi codziennymi, spożywczo-chemicznymi. No bo to nuda, chociaż czasem baczne wgapianie się w półki przynosi niespodzianki w postaci zupełnie niepotrzebnego (bo jabłka mogę sobie sama uprażyć) przecieru jabłkowego z cynamonem, który w słoiczku o cudnym kształcie, z jutową szmatką zawiniętą sznurkiem wokół zakrętki był absolutnym dziełem sztuki. Za marne 5 zł stałam się właścicielką całkiem pysznego dżemiku i słoiczka, który już niedługo stanie się przecudnej urody ogrodowym lampionem. Tylko drut muszę kupić, bo w garażowo strychowych zapasach nie znalazłam.

Takie zdobycze w okolicznym sklepiku nie zdarzają się jednak często.


Nie lubię też zakupów w stylu - "mamo, mam za ciasne buty do w-f, kup mi nowe." Buty jak wiadomo nie mogą być "jakiekolwiek", więc poszukiwanie ich to wyprawa do centrum handlowego (przy odrobinie szczęścia jedno wystarczy), bo tylko tam można w miarę szybko zaliczyć kilka sklepów. Oczywiście mierzenie kolejnej pary, która okazuje się: za ciasna, za szeroka, za brzydka, za kolorowa, za mało kolorowa, za bardzo "chłopakowa", za mało świecąca (tu można wymieniać w nieskończoność) ... skutecznie pozbawia mnie resztek cierpliwości oraz chęci odwiedzenia innych sklepów.


Nie lubię też zakupów "panicznych" pod tytułem: za dwa tygodnie wesele kuzynki MUSZĘ sobie kupić jakąś kieckę (buty, torebkę, kostium... niepotrzebne skreślić). Kończy się na tym że czas mija, kiecek fajnych nie ma ( jak nie szukałam, to głowę bym dała, że były) i rzeczywiście w ostatniej chwili, rzutem na taśmę kupuję JAKĄŚ. W domu okazuje się, że nie mam do niej dodatków, więc idę w starej dobrej małej czarnej a nowy nabytek ląduje na dnie szafy. Mam pojemne dno w szafie...

Najbardziej lubię zakupy zrobione niechcący, przy okazji. Kiedy odwiedzam sklepy bez specjalnego powodu zawsze znajdę coś fajnego. I nie ważne, czy to jest szmateks, drogeria czy sklep z wyposażeniem wnętrz. Niestety czasem dopadnie mnie pomroczność jakaś i cudo absolutne, przedmiocik jakby stworzony dla mnie czy naszego domu wypatrzę, podotykam nie szczędząc ochów! i achów! a potem... odłożę na miejsce i wyjdę. Wiadomo, nie można wszystkiego co nas zachwyci przytargać do domu ale są zakupy, których zaniechanie długo jeszcze dręczy.


Tak było z tą latarenką. Przed Bożym Narodzeniem przemierzałam sklepy w poszukiwaniu ostatnich prezentów świątecznych. W jednej z galerii handlowych na rozłożonym naprędce kiermaszu zobaczyłam JĄ. Stała sobie piękna wśród ceramicznych aniołków, skrzących brokatem bombek i złotych gwiazdek. Zupełnie prosta i skromna wśród tej kolorowej pstrokacizny; ścianki jak małe drewniane okienka i metalowy daszek. Domek z bajki! Nawet nie była droga, ale wydałam tego dnia już tyle, że po chwili wahania z dłuuuuuuuuugim ociąganiem odstawiłam ją na miejsce. Obeszłam stoisko raz jeszcze w kółko i czym prędzej uciekłam. Pocieszałam się, że przecież mam już tyle latarenek i świeczników, że tej bym na pewno nie miała gdzie postawić.


A potem, po świętach przeglądałam deccorię i w jednej z galerii zobaczyłam właśnie JĄ. Moją latarenkę! Ale mi się zrobiło żal, że jej wtedy nie kupiłam. Same zobaczcie, że jest czego żałować.




Dziękuję Makum, że pozwoliła mi użyć tego zdjęcia. Przy okazji zachęcam Was do obejrzenia Jej galerii w deccorii. Świetne wnętrza, niesamowity gust i coś, co mnie ujmuje szczególnie i sprawia, że z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy - fantastyczny styl pisania i ogromne poczucie humoru. Sprawdźcie same: tutaj


6 komentarzy:

  1. Ja też nie lubię robić zakupów .Kupno np.butów to dla mnie męka.Ale uwielbiam sklepy z tzw.artykułami dla domu.Z tym,ze jak widzę jakąś rzecz biorę do ręki ,przymykam oczy i robię wizualizajcę.Jak mi nie pasuje nigdzie odkładam.Nie kupuję już tzw.durnostojek.Wolę rzeczy użyteczne ,takie które mogę wykorzystać a nie tylko do odkurzania.A latarenki szkoda...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ta latarenka to będzie inna. Nie ma co się dołować, bo niewykorzystanych okazji w życiu jest wiele. A co do zakupów na gwałtu rety muszę mieć kieckę na okazję - chyba każda z nas wie jak to jest ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj z tymi zakupami to mam podobnie!Najfajniejsze rzeczy,to te kupione przy tzw.okazji.Najbardziej jestem z nich zadowolona.A jak chcę kupić cos co mi potrzebne,to nigdy nie mogę!
    Latarenka śliczna ale myślę,że wpadnie Ci w ręcę jeszcze jakaś fajna!
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaki ładny blog, będę nawiedzać :))
    Też nie lubię zakupów, chyba że te z drugiej ręki. Jak mam okazyjkę by coś drapnąć za grosze to cała happy.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzę, że nie jestem osamotniona w tym, że nie lubię zakupów...bryy!!!Cieszę się, że tak fajnie się upiększasz blogowo. Masz rację jako "rówieśnice" bedziemy sie inspirowac i wspierać. Ładnie sie tu robi u Ciebie, ja jeszcz ciągle uczę sie poruszać w tym wirtualnym swiatku...i ciągle jestem onieśmielona. pozdrawiam sniegowo, Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Pretty ładnego post. Właśnie natknąłem się na swoim blogu i chciałem powiedzieć, że mam naprawdę podobała przeglądania bloga. W każdym razie będę subskrypcji kanału i mam nadzieję, że wkrótce znowu piszesz!

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz jest dla mnie wyróżnieniem...