Najdłuższy remont świata prawie zakończony. Pył i kurz przestał wreszcie opadać na meble, okna umyte (choć jak słońce dzisiaj przyświeciło, to widać, że trzeba zrobić to jeszcze raz), podłogi, a zwłaszcza fugi miedzy płytkami doczyszczone, meble poustawiane. Ściany wciąż są gołe, nie ma karniszy, kontaktów i włączników, ale można już normalnie mieszkać, nie potykając się o bałagan i nie roznosząc gipsu na butach. Na dopieszczanie i dekorowanie dajemy sobie czas. Tak mnie cieszą te czekoladowe ściany, że nad każdą dziurą pod obrazek zastanawiam się godzinami, a nawet dniami całymi. Dlatego ogromny zegar, który w piątek upolowałam w Jysku czeka pod ścianą aż mu wymyślę najlepsze miejsce.
Wciąż też rozmyślam, w jaki sposób ubrać okna. Stare, ciężkie czarne karnisze wylądowały w garażu i raczej do salonu nie wrócą. Zastąpi je prawdopodobnie stalowa linka rozciągnięta na całej długości ściany, na której będą wisieć cienkie, wiotkie zasłonki, nie tyle zasłaniające, bo nie chcę całkiem zasłaniać okien, ile dające jaśniejszy akcent na ścianie. Nie jest to jednak ostateczny pomysł, dlatego póki co okna są gołe.
Coś tam jednak mogę pokazać nie czekając na efekt końcowy. Ot, kilka migawek z naszego salonu w wymarzonym przeze mnie, wyczekanym czekoladowym kolorze.
Panie i Panowie, oto w stu procentach "moje", nic a nic nie "skandynawskie" ;), ciemne do niemożliwości wnętrze. Zapraszam.
Wbrew obawom domowych sceptyków ciemny kolor wszystkich czterech ścian nie zmniejszył optycznie przestrzeni. Salon jest na tyle duży i jasny (południowa strona), że nie bałam się "efektu ciemnej nory" i jak lwica broniłam swojej wizji.
Długo rozmyślaliśmy też o meblach. Ikeowska, sosnowa seria bejcowana na ciemny brąz mogła "zniknąć" na tle ciemnych ścian. Był pomysł, żeby wymienić meble na nowe, jednak te, które nam się podobały - z litego drewna w kolorze złamanej bieli z cudnymi przecierkami miały cenę z kosmosu (a raczej z kredytu). Inne, tańsze, chociaż niebrzydkie niemal w całości zrobione były z "paździerza". Dlatego stanęło na tym, że stare meble zostaną, kto wie, może w przyszłości odważę się je lekko rozbielić. Farby kredowe kuszą ...
Nie mogę się doczekać, kiedy za oknem, zamiast łysych gałęzi będzie znowu ściana zieleni.
Kupiona zeszłego lata w Czaczu "Maryjka" wreszcie stoi na swoim miejscu ...
Kanapę skręciliśmy wczoraj wieczorem. Stary "ludwiczek" w kolorze brudnego łososia poszedł do ludzi. Do dzisiaj nie mogę pojąć, co mnie zaćmiło, że wybrałam tamtą kanapę, kompletnie nie była w moim stylu, do tego była niewygodna, zwłaszcza dla przedtelewizorowych śpiochów. Po latach wróciliśmy więc do wygodnego Ektorpa, idealnego do wieczornego, rodzinnego polegiwania. Kiedyś, w pierwszej wersji salonu mieliśmy dwie kanapy-dwójki, tym razem zdecydowaliśmy się na kanapę z leżanką w jednym. Marzyło mi się obicie w granatowo-brązową kratkę. Niestety zdecydowany sprzeciw pozostałych domowników spowodował, że wybraliśmy jasne obicie. Nie jest to na pewno praktyczny wybór, ale a na szczęście pokrowce Ektorpów są zdejmowane i nadają się do prania, więc najwyżej jak będzie trzeba, to będziemy latać do pralni.
Na pustej ścianie obok kanapy pojawią się półki na książki. Mam nadzieję, że jeszcze tej wiosny uda mi się je zrobić. No i stolik kawowy, idealny przy poprzedniej kanapie z tą nową jakoś nie zagrał. Coś czuję, że będzie zmieniony na niższy i raczej kwadratowy...
Trzecim kolorem, po brązie i ecru jest gołębi (że nie powiem brudny) błękit. Oczywiście największą plamę tego koloru stanowi bryła kominka, jednak pojawia się on jeszcze w kilku miejscach - na opasce "Dziewczyny z perłą", która od kilku lat czekała aż wyjmę ją z paskudnej ramy i powieszę właśnie w tym miejscu, na płaszczu Świętego ze stojącej na kominku ikony, czy na decou-drobiazgach porozstawianych po całym pokoju. Na pewno trafi tu również najnowszy szydełkowy pled, którego powoli, ale konsekwentnie przybywa. Z czasem przybędzie więcej roślin, więcej tkanin, może dywan ... z czasem.
Na razie cieszę się, że wreszcie jest tak, jak jest.
Miłego tygodnia!
Moje kolory:) No, może bez gołębiego. Mój przedpokój miał być cappuccino, a wyszła prawie czekolada, ale i tak mi się podoba. Rozjaśnisz sobie jasnymi dodatkami i będzie cudnie, już zreszta jest:)
OdpowiedzUsuńDzięki Kaprysiu. To rozjaśnianie dodatkami będzie bardzo symboliczne, bo bardzo mi dobrze w tych ciemnościach. Jak to wygląda za dnia pokazują zdjęcia, ale wieczorem jest jeszcze fajniej :))), tyle, że tego już niestety nie będę umiała oddać na zdjęciach.
UsuńJest git !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
W kolejce czekają zdjęcia zielonego przedpokoju i kuchni. Jak tylko się ogarnę pokażę i te pomieszczenia. Ze specjalna dedykacją dla Ciebie :))) Pozdrawiam!
Usuńświetnie...myślałam,że to będzie ciemna czekolada:)))..pięknie jest...a ja odkryłam,ze farby lateksowe np.nobilesu zachowują sie tak jak kredowe...a jaka oszczędność finansowa:))
OdpowiedzUsuńTo jest ciemna czekolada Qrko, tylko to słońce dzisiejsze tak rozjaśniło ściany, że wyszła bardziej mleczna. Dzięki za info w kwestii farb. Cena kredowych rzeczywiście powala, każdy zamiennik o podobnym działaniu jest mile widziany.
UsuńSuper! Mnie sie podoba, czekoladowy lubię z niebieskim,jak Twój kominek, mebelki troche bym pobieliła ale odpoczywaj po remoncie i ciesz się nowymi widokami, bo jest czym :-)
OdpowiedzUsuńPozdrówka
Dziękuję Iwonko. Jak odsapnę, to na pewno coś podziałam, bo lubię zmiany. Myślę, że bardzo delikatne rozbielenie, takie muśnięcie tylko dobrze zrobi mebelkom. Ściskam!
UsuńKolor ścian bardzo ciepły, salon ciekawy i przytulny. Podoba mi się to nie "skandynawskie" wnętrze:). Nareszcie coś odmiennego od tych królujących w sieci. Popieram !
OdpowiedzUsuńNa meble przyjdzie czas, bez pośpiechu... żeby nie żałować pewnych decyzji. A drewno pasuje do wszystkiego.
Pozdrawiam, słonecznego tygodnia !
Tomaszowa
Dzięki Tomaszowo! Na pewno nie będę się spieszyć. Z wiekiem doceniam wagę namysłu ;)) Ściskam wiosennie.
Usuńwzdycham i podziwiam:)
OdpowiedzUsuńDzięki Klarko :)))
UsuńNo i dobrze, że takie Twoje. Możesz odetchnąć na parę lat. Ja z przerażeniem patrzę na dewastację (w miarę) świeżych ścian - ale nie poradzę nic na urwisów.
OdpowiedzUsuńZegar - powiesiłabym nad stołem, ciekawa jestem gdzie Ty go zawiesisz? Jest fajnie, przytulnie, podobają mi się gołębie akcenty (dodałabym jeszcze do tego pledu co-się-robi jakąś poduchę z niebieskim). A kanapa bardzo zapraszająca. Uściski ślę.
Przy małych dzieciach "dewastacja" następuje zdecydowanie szybciej, ale przecież dom jest do mieszkania a nie do podziwiania, wiadomo, że nie może być cały czas świeżo, gadko i bez szkód.
UsuńCo do zegara... miejsce nad stołem zarezerwowałam dla świeczników, tym bardziej, ze zegar tam powieszony zniknąłby za lampą a zależy mi na tym, żeby było go widać. Na razie trwa "burza mózgu" - ściana między stołem a kominkiem, albo na miejscu "Dziewczyny z perłą"... zobaczymy.
Poduch tez przybędzie, kanapa bez kolorowych poduch jest strasznie mdła, chociaż rzeczywiście bardzo wygodna. Pozdrawiam Cię cieplutko.
Dooobrze jest. :) Serio, serio. Czekolada z nutą błękitu baaardzo mi się podoba. Podobają mi się również meble. Naprawdę musisz je wymienić? ;)
OdpowiedzUsuńUściski serdecznie i gratulacje, boś dotarła do tej mety jak dla mnie koncertowo. :)
PS. A w następnym tygodniu jadę straszyć Smoka. :)))
Kasiu... już wiesz, jak się cieszę:))))
UsuńI już wiesz, jak to będzie z meblami.
Ściskam i czekam na spotkanie.
Jest pięknie! Tak przytulnie...
OdpowiedzUsuńDziękuję Ewuś! Rzeczywiście, pokój stał się dużo bardziej przytulny.
UsuńMiro, kolor ścian piękny. Ja wprwdzie wolę biel, bo ... taniej wychodzi:) ale mam ochote od dawan rzucic jakiś kolor w dużym pokoju, i to może być gołebioszaromorski, bo takie połamane kolory lubię najbardziej. Ale niewykluczone,ze wyjdzie znowu cś całkiem innego, jak moja kuchnia, tez już nadajaca się do malowania ( tu biel gryzłaby się ze śmietankowymi meblami) .
OdpowiedzUsuńCóżpodpowiedzieć "moim okiem"? Meble, zwłaszcza krzesła - absolutnie nie wymieniać. Można rozbielić, jak komódkę, zawszeć to drewno i da się zmienić kolor dowolnie. Kanapa super, mam dwa ektropy, i je uwielbiam! Piorę w pralce, bo moje można.
Muszę się zmobilizować do jakichś choćby cząstkowych podsumaowań zmian, które wciąż wprawadzamy. Końca nie widać, bo jak nie urok, to... Ale jeszcze tylko spiżarnia i można zacząć odgruzowywać resztę domu (, bo jak w jakimś pomieszczeniu bałagan, to rozłazi się jak ospa po całym domu:)))
W każdy razie przytulnie u Was i decydowanie inaczej:)
Lewkonio, miód na me uszy (przez oczy) kładziesz, bo co innego moje bardzo subiektywne zadowolenie z końcowego (choć jeszcze nie do końca) efektu a co innego słowo osoby patrzącej z boku i bez emocji. Ja mam tę przewagę nad Wami wszystkimi, że widziałam z bliska, jak było PRZED i wiem, że różnica jest kolosalna. I dlatego jeszcze bardziej niż Wy widzę różnice w "przytulności" tego pokoju.
UsuńJestem szczęśliwa, że się odważyłam na ciemne kolory (bo nie tylko salon pociemniał), dobrze mi w nich a co do mebli, to ... się zobaczy. Pozdrawiam i życzę mobilizacji do walki z "ospą" ;)
pięknie i o dziwo wcale nie ciemno
OdpowiedzUsuńZdjęcia robione w pełnym słońcu, ale i wieczorem, przy lampach nie ciemno. Mimo, że ciemno. :)))
UsuńDość oryginalna mieszanka kolorów, ale efekt ciekawy. To kolejny przykład na to, że ciemne barwy można połączyć w oryginalny sposób. Meble zostaw, nie maluj, sama mam podobne i kocham ich nasycony, prawdziwy, z wiekiem szlachetniejszy odcień.
OdpowiedzUsuńhttp://www.worldbyholly.blogspot.com/
Witaj!
OdpowiedzUsuńJak miło powrócić po tak długiej przerwie w znajome katy :) Zapraszam na mojego nowego bloga. Nowe miejsce, nowy dom .
grey-home.blogspot.com
Pozdrawiam Patti
Zawsze marzyłam o czekoladowej sypialni, może kiedyś się spełni...
OdpowiedzUsuńPiękny salon, taki ciepły i elegancki.
Mirciu, Tobie i Twoim bliskim życzę Wesołych Świąt :)
Wcale nie ciemne, a w jasnej odmianie brązu. Nie spotkałam się jeszcze z takim kolorem w mieszkaniach. Kojarzy mi się z czekoladą, więc i odczucie wobec samego wnętrza jest pełne sympatii. Dobry wybór farby :)
OdpowiedzUsuńBardzo Cię prosze, napisz jaki kolor i jakiej firmy masz tą ściane? czy to Magnat? szukam tego koloru i w Dulux w ogóle nie moge znaleść :( stary wpis,.ale mam nadzieję, że odpiszesz :(
OdpowiedzUsuńNa szczęście miałam jeszcze puszkę z resztką tej farby. To Magnat - kawowy onyx C2, nie mam pojęcia czy jest jeszcze do kupienia, bo widzę, że w farbach jak w modzie, co sezon to nowa linia.
UsuńPozdrawiam.