sobota, 13 czerwca 2015

Znowu wagary ...

 Miłość, to nie pluszowy miś ani kwiaty
to też nie diabeł rogaty
ani miłość kiedy jedno płacze
a drugie po nim skacze

Miłość, to żaden film w żadnym kinie
ani róże, ani całusy małe, duże
Ale miłość, kiedy jedno spada w dół
drugie ciągnie je ku górze

(happysad "Zanim pójdę")


Czuję, że spadam w dół.  Chociaż bardzo się staram, by nie było tego po mnie widać, to jestem już wykończona pracą. Fizycznie może nie aż tak, bo węgla nie przewalam ani pustaków nie dźwigam, ale jeśli chodzi o samopoczucie psychiczne, to jadę na oparach.
To nie pracoholizm, nie jestem uzależniona od pracy, nie jest moim spełnieniem i celem mojego życia. To raczej głupie poczucie obowiązku, przeświadczenie, że nikt nie zrobi czegoś tak jak ja, że muszę sama, sama, sama. Stałam się niewolnikiem spraw, które tylko ja mogę załatwić. Jest ich coraz więcej a doba wciąż ma tylko 24 godziny. Za mało na normalne funkcjonowanie, za mało na marzenia... To frustruje, zwłaszcza gdy dochodzą problemy w domu. 
Bycie matką nastolatki to zawsze było wyzwanie. Mam wrażenie, że w obecnych czasach jest to szczególnie trudne. Odwieczny konflikt pokoleń ... zawsze istniał, zawsze było owo "bo wy młodzi..." " ja w twoim wieku". Teraz to jest prawdziwa przepaść. Dzieli nas wszystko, łączy na razie jedno - burza hormonów. Nie jest dobrze, że dopadła nas w tym samym czasie. Mam świadomość, co i dlaczego dzieje się z nastolatką, mam podstawy mieć nadzieję, że to w końcu minie, ale mam coraz mniej siły, żeby to spokojnie znosić na co dzień. Bo bywa różnie. Naście lat, to czas, gdy autorytetem jest grupa, kiedyś, gdy żyliśmy w świecie "analogowym" ta grupa ograniczała się do tych, których spotykaliśmy w szkole, czy na podwórku. Teraz grupa może być nieograniczona, dziecko funkcjonuje nie tylko w świecie rzeczywistych znajomych, ale też, a może przede wszystkim w świecie wirtualnym. Niedostosowanie się do grupy rodzi odrzucenie, jeśli osoba jest słaba psychicznie (a rzadko który nastolatek ma tyle sił, by umieć się przeciwstawić) brnie w najgorszą głupotę, by tylko być jednym z grupy. Rodzic, nauczyciel, jakikolwiek inny dorosły może żonglować najmądrzejszymi i najbardziej logicznymi argumentami, ale nastolatek jest na nie głuchy z powodu jednej tylko, ale jakże ważnej wady tych argumentów - wychodzą z ust DOROSŁEGO. Kocham swoje dziecko i boli mnie patrzenie, jak brnie w różne destrukcyjne znajomości, jak dostosowuje się do "stada", jak błądzi po omacku szukając ... siebie, tak bardzo chcę pomóc, przecież sama miałam naście lat i popełniałam te same błędy, ale na razie jestem DOROSŁYM, a więc tym po drugiej stronie.

Nie chcę rozwijać tego tematu, wierzę, że to minie, mam nadzieję, że bez "ofiar w ludziach" przebrniemy przez okres nastoletniego buntu i zgodnie ze wspaniałą maksymą, którą lubię sobie czasem przypomnieć - kiedyś będę się z tego śmiać.  Na szczęście mam przy boku bardzo mądrego człowieka, który potrafi zauważyć, kiedy docieram do granicy wytrzymałości psychicznej i ordynuje mi lekarstwo, które zawsze działa - wywozi mnie z miasta i gdzieś w pięknych okolicznościach przyrody faszeruje świeżym powietrzem i relaksem.
W czwartek ogłosił, że mam wolny piątek i że mam być gotowa do wyjazdu o dziesiątej rano, tradycyjnie już obowiązkowo w wygodnych butach. No to byłam. Nawet przed dziesiątą, bo chociaż miałam ambitne plany pospać dłużej niż normalnie, to zapomniałam uprzedzić o moich planach kościelnego. A ten, skądinąd uroczy i przemiły człowiek zastąpił wyłączony wieczorem budzik i wbił mi się w sen dramatycznie głośnym i nieznośnie długim dzwonieniem na poranną mszę... 

No i pojechaliśmy. Tym razem na południe, bo celem była Zawoja a konkretnie Babiogórski Park Narodowy. A jeszcze konkretniej schronisko na polanie Markowe Szczawiny, położonej na stoku Babiej Góry na wysokości 1180 m n.p.m. 

 zaczyna się bardzo łagodnie 

 
 "lans na ściance"

w pewnym momencie drogę przebiegł nam jelonek...




w połowie drogi ...


 widać cel...

 grzyb jak dwie dłonie ... tegoroczny!

towarzyszka podróży ...

Cóż można robić po zejściu ze szczytu? Oczywiście zadbać, by w zmęczone mięśnie nie wdały się zakwasy a przy okazji wzmocnić efekt rozluźnienia uzyskany po spacerze. Dlatego następnym punktem programu była Białka. Dwie godziny spędzone w tamtejszym kompleksie saun były cudownym zakończeniem tego dnia. 
A jak się po takim zestawie wysiłkowo-relaksacyjnym śpi! Dziś nawet kościelne dzwony nie miały szans ze snem. 

Wagary są cudowne! 
Zwłaszcza, gdy po nich są jeszcze dwa wolne dni.

5 komentarzy:

  1. Oj, Miro, doskonale Cie rozumiem i podziwiam jako mamę, która dostrzega przyczyny i nie pozostaje bierną , jak wiekszość rodzicow, na postawy swoich dzieci. Jeszce dziesięć lat temu nie mieliśmy takich problemów z ogarnaniem emocjolanego rozszcepienia jaźni młodzieży. Dorośli wiedzą,że internet potrafi by nietylko dobry, dzieci nie widą, jak je poeowli ta sieć oplątuje i zniewala umysły i serca. Wpływ rówieśników był zawsze siłą napędzajacą działania i opinie nastolatków. Tym gorzej, gdy ta grupa jest tak ogromna i wręcz jednogłośna w swych opiniach stających się dyktatem.
    Madry mąż, który potrafi wyczuć moment na przecięcie pasma frustracji, i wie, jak Cię wesprzeć. Życzę Wam, by latorośl wreszcie przejrzała na oczy. Na WŁASNE oczy!
    Ściskam

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno, Mireczko, minie, ale chyba nie tak szybko. Niestety, na dzisiejszą młodzież czyha znacznie więcej pokus niż dawniej na nas. Jestem prawdziwą szczęściarą, że mnie to ominęło. Oczywiście nie było idealnie, ale obyło się bez dramatów. Jakie szczęście, że masz przy sobie mądrego, dobrego Człowieka, to prawdziwy skarb!
    I znowu widzę, że podążamy tymi samymi szlakami:) Bardzo dawno temu tam byliśmy... Taka ucieczka we dwoje działa terapeutycznie:)
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie zmagania z okresem nastoletnim na razie przede mną, chociaż czasem o tym myślę, kiedy spotykam sie w pracy z nastolatkami albo koleżanki opowiadają i powiem szczerze bardzo się tego czasu boję .... kiedyś chyba było łatwiej ... albo moi rodzice byli twardsi niż ja :-) wiem jedno już teraz, w przedszkolu, muszę ostro pracować na to co przyjdzie później ...
    Trzymaj się cieplutko bądź dzielna w stawianiu granic, one ochronią nas jak koryto rzekę
    Fajnie, że masz takiego empatycznego męża
    Pozdrówka dla Was

    OdpowiedzUsuń
  4. Znajomy trener powiedział mi kiedyś, że na zakwasy najlepsza jest szklaneczka piwa. ;))) Cóż... Czasami warto sięgnąć po ten... złoty ;) środek.
    Dylematy rodzicielskie... Ech, przytulam Cię z poczuciu zrozumienia problematyki i trzymam kciuki za Twoją wspinaczkę - także w kontekście psychicznym. :) Się nie daj, przecież silna z Ciebie Babeczka!
    Uściski serdeczne z pachnącego deszczem Palmogrodu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mirus przede wszystkim tak dla otuchy : okres dojzewania, tak jak juz sama nazwa glosi, to tylko okres, minie jak kazy inny...ja wiem, nie jest latwo zyc pod jednym dachem z nastolatkiem...jedyne co mozemy to po prostu kochac te nasze dorastajace dzieciaki, kochac i..cierpliwie czakac az ta burza hormonow minie :)
    A aproppo Twojego meza, to jest aniolem, ktory wie kiedy najbardziej potrzebujesz by otulil ciebie swoimi skrzydlami. Jakiz to skrab, miec takiego czlowieka u swojego boku!!! Trzymaj sie kochana!!! buziaki

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz jest dla mnie wyróżnieniem...