niedziela, 15 stycznia 2017

Szczerze na stycznia pólmetku ...

Głupio tak zaczynać od banału, ale nic mądrzejszego na początek nie przychodzi mi do głowy, więc żeby się nie zniechęcić mozolnym wyszukiwaniem idealnego pierwszego zdania poddam się temu, co mi przysłowiowa ślina na język przynosi. Mam nadzieję, że potem już jakoś poleci. 




No to najpierw ten banał ... ciężko się wraca do blogowania po dłuższej przerwie. 
Systematyczność, mimo, że niosła ryzyko przynudzania w kółko o tym samym, pozwalała mi zachować lekkość składania kilku sensownych (mam nadzieję) zdań w jakąś strawną dla czytających całość. Coraz dłuższe przerwy pomiędzy kolejnymi wpisami powodowały, że "ból tworzenia" stawał się coraz bardziej dotkliwy. A potem pojawiło się słowo, którego nie lubię najbardziej, słowo MUSZĘ. 
Muszę coś napisać, bo blog zarasta kurzem. Muszę napisać, bo sama zapomnę o tym wszystkim, co się u mnie i ze mną dzieje, co czytam, co oglądam. Gdzie potem to sprawdzę, jeśli nie na stronach własnego bloga? Wreszcie, muszę napisać, bo zapomną o mnie Ci ostatni, którzy jeszcze czasem zaglądają do Poukładanego Świata a jakiś chiński spryciarz wykorzysta moją nieaktywność i nagle wchodząc na własny blog znajdę tam jakieś obce teksty. Niestety, słowo to zadziałało na mnie jak zwykle, czyli odrzucało od pisania jeszcze bardziej. 
Wykorzystując jednak dopadającą mnie z każdym początkiem roku potrzebę sprzątania i układania postanowiłam zacząć od porządków na blogu. Sporo się zmieniło w blogosferze od czasu, gdy siedem lat temu rozpoczynałam swoje w niej bytowanie. Obserwowane miejsca, skrupulatnie dopisywane do zakładki "Ulubione" zaczęły być ulubionymi tylko z nazwy, bo do wielu przestałam zaglądać.  Blogi osobiste (albo wyglądające na takie) stały się z czasem tubami reklamowymi przeróżnych marek. Wpisy, z pozoru prywatne kończyła długa lista sponsorów. Gdy u trzeciej z kolei blogerki zobaczyłam zamieszczony "z potrzeby serca" wpis o jakże fantastycznym myciu okien, przypadkiem tylko wspomaganym przez ten sam sprzęt do tegoż mycia uznałam, że czas na moje, zupełnie niesponsorowane porządki. Usunęłam z bocznego paska wszystkie blogi, które przeszły tę metamorfozę.

Potem wymyśliłam, że osobno  zgrupuję te, które są mi szczególnie bliskie, głównie przez to, że z ich Autorkami miałam szczęście i wielką przyjemność spotkać się również w świecie realnym. Czasem tylko mailując, czy telefonując, czasem spotykając się na kawie, albo, jak z Hanią U. na koncercie Roda Stewarda. Zaglądanie na ich blogi jest jak kontynuowanie przerwanej rozmowy, jak odwiedziny w domu, w którym czuję się jak u siebie. Niestety, część z dziewczyn przestała już blogować, niektóre od kilku lat nie dają znaku, ale wciąż są w moim sercu i wciąż liczę, że kiedyś się odezwą.
Tak jak Hannah z Belgowa, której niestety jakiś troll przejął blog.Można czytać jej wpisy, gdy ktoś ją podlinkował, ale nie można zapisać na nowo. Gdy przeniosłam jej blog do nowej zakładki i NIESTETY usunęłam z poprzedniej, to pod przeniesionym linkiem znalazłam już całkiem inny blog :((( 
Hanku, jeśli tu jeszcze zaglądasz ściskam Cię bardzo mocno!!!!

To ostatnie zaważyło, że postanowiłam pilnować się, by od czasu do czasu napisać tutaj kilka słów, żeby Poukładany Świat był nadal moim światem a nie ofiarą "chińskich znaczków".
 


Noworoczne sprzątanie nie ograniczy się tylko do bloga. Przynajmniej taki mam plan, żeby przenieść je również na życie. Odnoszę wrażenie, że wszystko, co robiłam w ostatnim zwłaszcza roku pchało mnie w niewłaściwym  kierunku. Dzień po dniu, zdarzenie po zdarzeniu, decyzja za decyzją stawałam się osobą, której nie lubię. A skoro nawet ja siebie nie lubię ...

Dlatego czas na zmiany, o których, mam nadzieję Wam kiedyś napiszę. Bo one już się dzieją. Małe kroczki, które mają przywrócić do życia "dziewczynkę, którą kiedyś byłam ".
Obrazki, którymi okraszam ten wpis, to efekt jednej z tych zmian.

 


Tymczasem pozdrawiam Was ciepło. Dobrego tygodnia!
.

31 komentarzy:

  1. to ja się bardzo cieszę, że zostałam.
    Uściski:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę Cię Klarko... nawet by mi nie przyszło do głowy, żeby nie. Nie odrzuca się szansy obcowania z Mistrzynią słowa. Nawet jeśli nie komentuję, to czytam każdy post.
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  2. A ja dołączam do obserwatorów.:)
    Podoba mi się Twoje pisanie.
    Naj... w Nowym Roku! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło :))) Rozgość się, proszę.
      Wszystkiego dobrego na cały rok!

      Usuń
  3. Wiem, ze się trudno wraca... Ja wróciłam po bardzo długiej przerwie. I ciesze się, że nadal jestem w grupie ulubionych:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że wróciłaś. I powtórzę to samo, co napisałam Klarce - nie ma opcji, żeby Mistrzyni, od której mogę się uczyć nie było w Ulubionych.
      Miłego tygodnia!

      Usuń
  4. Dobrze że jesteś, bo coraz mniej miejsc do których zaglądam z uwielbieniem i coraz mniej miejsc z nowymi postami na które czekam z niecierpliwością.
    Kochana pisz częściej i porządkuj swoj świat, bo i ja muszę zredagowac swoją listę ulubionych blogów, bo i mnie nie interesują sponsorowane wpisy.

    Pozdrawiam i do miłego!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem czy Ty mnie czytasz,ale ja Ciebie chętnie i od dawna:)
    I ja swój blog wyczyściłam pod tym względem,usunęłam blogi na których nic się nie dzieje i które przeszły na inną stronę mocy:)))nie,żebym miała coś do sposobu ich zarabiania,bo przecież każdy orze jak może:))jeden blog tylko zostawiłam,na którym nic się nie dzieje od co najmniej czterech lat i dopóki go nie przejmą jakieś chińskie trolle to będzie na moim pasku bocznym,bo mam wielki sentyment do Eliski:))))
    pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście zaglądam do Ciebie regularnie, choć przyznaję, że komentuję rzadko.
      A co do usuniętych blogów, to nie oceniam nikogo, każdy ma swoją wizję bloga. Jak w literaturze, muzyce, czy filmie, każdy szuka czegoś innego. I tak, jak na mojej półce nie staną nigdy pewne książki, czy płyty, tak na mojej blogowej półeczce będzie tylko to, do czego chcę powracać.
      A za Eliską i ja tęsknię. Mam nadzieję, że wszystko u Niej dobrze.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. och, tak ja tez tęsknię za Eliską, mam cichą nadzieje, że choróbsko jej nie pokonało, ze jest ok, że kiedyś wróci ze swoimi przepisami, entuzjazmem i humorem tak dla niej specyficznym ;)

      Usuń
  6. Tak trochę i ja mam podobne przemyślenia, ale cóż mam powiedzieć, nie popisałam się w ostatnich 3 latach zbytnią częstotliwością wpisów na blogu i podobnie jak piszesz, im rzadziej pisałam tym bardziej się zmuszałam i był ból egzystencjalny. Hannah tez mi brakuje i paru innych... Ale też i jakoś tak nie wiedzieć czemu są tacy co poczuli się kimś... lepszym, przestali się odzywać... ech trochę smutno, ale jak to mawia mój maż, jeśli pożyczyłeś komuś pieniądze a on ci ich nie oddał i nie odzywa się to warto było... innymi słowy, nic na siłę, jest koło nas jeszcze tyle wspaniałych osób :) ja tez mało komentuje, bo rozkręcam się po wielkim trzyletnim nieróbstwie, ale myślę, że ten rok będzie przełomowy wiec pilnuję się mocno ;)i miło mi gościć na twoim bocznym pasku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Uleńko, nic na siłę. Jest wena, jest czas (a najlepiej oba te czynniki razem) jest pisanie. Ciesze się, że Tobie udaje się ta zaplanowana systematyczność. Bardzo lubię Twoje niewymuszone, pełne normalności wpisy. Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  7. Mój blog już zarósł i szczerze, chyba nie mam siły na odkurzanie. Trochę szkoda mi, gdyby miałby stać się ofiarą przejęcia, więc może wrzucę coś niebawem.
    Doceniam Twój post Mireczko, nieludzki wysiłek ;-) Bardzo mi miło, że zostałam w bocznym pasku, czuję się wyróżniona :-)
    Prawdę mówiąc też miałam kilka propozycji współpracy, jak jeszcze intensywnie działałam w odnawianiu, nie skusiłam się. A jedna ciekawie zapowiadająca się oferta z produktami firmy, które mogłabym wykorzystać przy renowacjach, nie doszła do skutku, ale ani trochę nie żałuję.
    Nie potępiam dziewczyn, że próbują na blogu zarobić, ale po prostu chyba nie zdają sobie sprawy, że tracą swój świat. Gros ludzi po prostu przestanie tam zaglądać. Blog firmowy to inna para kaloszy.
    ***
    Zajawka z obrazkami bardzo ciekawa, czekam na więcej! Piękne połączenie kolorów :)
    Ściskam mocno
    Zakurzona Bestyjeczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie potępiam tych, którzy poszli w kierunku sponsoringu na blogu. Każdy ma prawo do swoich wyborów i tym samym swoją grupę czytelników. Ja szukam dla siebie czegoś innego, na szczęście, wciąż to znajduję, chociażby u Ciebie. Dlatego odkurzaj swoje blogowe kąty koniecznie, chętnie zobaczę co tam znowu ciekawego dzieje się w Twoim "nowym domu w starym stylu". Buziaki.


      Usuń
  8. Jeszcze prośba... możesz Mireczko zmienić kolor czcionek, bo nijak brązowego na brązowym moja ślepota nie ogarnia. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  9. ...aaaa już wiem, to była kwestia b. wolnego załadowania tła. Już jest OK.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiem o czym piszesz. Cieszę się , że mogę u Ciebie gościć. Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mireczko kochana, przepraszam - spóźniona jestem, ale ostatnio ciągle jestem spóźniona:( Przyznam, że czytając post nawet łezkę uroniłam... I to z kilku powodów. Bardzo mi miło, że mój blog się ostał, choć tam wiatr hula;) Mam podobne odczucia, strasznie trudno zmusić mi się do pisania, teksty są coraz krótsze i beznamiętne, a przecież dzieje się dużo. Ciągle planuję, że odkurzę blog, jak ogarnę bieżące sprawy, ale zwykle wtedy pojawiają się sprawy nowe i tak w kółko...
    Obrazki też wywołały łezkę - są piękne. Jaki to był wspaniały "impuls", może jednak wszystko dzieje się "po coś"? Może właśnie po to? Wiesz, ja od zawsze, kiedy zamykam oczy, widzę siebie jak maluję - nie widzę co, widzę tylko kolory i szerokie pociągnięcia pędzla (znowu oczy mi się zaszkliły). Ale ja nie potrafię...
    Cieszę się, Mireczko, że idą dobre zmiany;))) i mam nadzieję na spotkanie na kolejnym koncercie:) Ściskam Cię serdecznie i chciałabym nie tylko wirtualnie:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wierzę Haniu, że nie potrafisz. Tak pięknie malujesz dekupażem, że jestem pewna, że i na płótnie robiłabyś to równie cudownie i klimatycznie.
      Myślę, że to jeden z tematów do obgadania na najbliższym spotkaniu. Całuje mocno.
      Uściski dla Ignasia

      Usuń
    2. Kochana jesteś, Mireczko:* A może to ściany maluję? To potrafię;)) Zdecydowanie do "obgadania";) I dziękuję w imieniu Ignasia:)))

      Usuń
  12. Tak, dla mnie powroty też są strasznie trudne, a zaliczyłam ich już kilka po wielomiesięcznych okresach nieobecności. Teraz też cisza u mnie prawie od pół roku, ale się zbiorę wkrótce, bo szkoda mi jednak tego mojego pisania, a ten boczny pasek do czegoś zobowiązuje, no i wystraszyłas mnie tym chińskim spryciarzem;) Obraz piękny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nie podziękowałam Ci za niespodziankę świąteczną - Twoja kartka przyszła po Świętach i trafiła na taki moment w moim życiu, że stała mi się światełkiem w ciemnościach, co dopadły mnie z początkiem nowego roku...

      Usuń
    2. Drobiazg Aguś, ale ciesze się, że trafił we właściwym momencie. Mam nadzieję, że wyszłaś już z mroku. Ściskam mocno. Co sadzisz o propozycji Lewkonii? Spotkanie w trójkę, dla mnie super sprawa!

      Usuń
  13. OJEJ MIRO, TY MALUJESZ??? I cieszę się bardzo,ze nadal coś czasem napiszesz, nieważne, czy jest na to pisanie zapotrzebowanie zewnętrzne, ważne, że masz coś dla siebie, takich dziewczynek jest więcej:))) Obiecuje Tobie i Sunsette,że zawitam do Krakowa na wiosnę, jak już będę nóżkami raźniej przebierać i wszystko sobie opowiemy:) Buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Malujesz to za duże słowo :)) Zapisałam się do naszej osiedlowej pracowni i troszkę sobie paćkam. Oczy nie pozwalają mi już na zabawę dekupażem, szydełko też już tylko za dnia, więc znalazłam sobie inny sposób na okiełznanie moich demonów.
      Co do spotkania, to trzymam Cię za słowo i tej wiosny już nie odpuszczę. Ściskam!

      Usuń
  14. Jeśli te niebieskości Miro są Twojego autorstwa, to ja już zgłaszam chęć zobaczenia Twojego autorskiego wernisażu. :)
    W temacie blogowej ciszy - ja również miałam ostatnio swój wkład w ten milczący trend. Czasem jednak tak trzeba. Dla oddechu, dla dystansu, dla nabrania chęci i sprawdzenia czy to co robimy ma sens, czy tego chcemy, czy potrzebujemy.
    Miło, że znów piszesz. Ogromnie mnie to cieszy.
    Uścisków moc przesyłam :)
    ⚶  Palmette  ⚶

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak. Wyszły spod mojej szpachelki (bo nie pędzla akurat), ale to nie całkiem mój pomysł. Raczej luźna interpretacja czegoś, co znalazłam w sieci. Taka wprawka, żeby spróbować jak to jest malować szpachlą :)) Powstała jeszcze wersja w różu, ale poszła do ludzi.
      Dzięki bardzo, za przedostatnie zdanie zwłaszcza. Buziaki!

      Usuń
    2. A ja jeszcze nie próbowałam malować szpachelką. Na razie próbuję namalować pierwszy-drugi swój obraz suchymi pastelami. Pierwszy niestety został zdewastowany w trakcie malowania przez córkę znajomych. Niechcący, więc dziecku łebka przy pupie nie oberwałam, ale ciut żal i tak... ;))) Żartuję oczywiście - kanibalką dzieci nie jestem.
      Uściski ciepłe,
      ⚶  Palmette  ⚶

      Usuń
    3. Małe dzieci są jak rekiny, wszystko zniszczą bez zbędnej refleksji. Ładnie z Twojej strony, żeś małoletnią oszczędziła, chociaż obrazu szkoda. Suche pastele przez długi czas były moim ulubionym medium, za delikatność, za możliwość mieszania kolorów, jeno ta ich nietrwałość ... Kiedy jednak spróbowałam farb akrylowych pastele powędrowały do szuflady. Teraz kuszą olejne (farby), ale boję się, że spróbowawszy akryle odstawię a trochę zapasów mam. Więc do wyczerpania powstrzymam się przed zmianą.

      Usuń

Twój komentarz jest dla mnie wyróżnieniem...