niedziela, 11 grudnia 2011

A może "Sylwester w Nowym Jorku" ?

Była sobota, było kino. W naszym poukładanym i co tu dużo mówić trochę monotonnym życiu to jeden ze stałych punktów tygodniowego programu. Miał być "Wymyk" z Robertem Więckiewiczem i nawet już zarezerwowaliśmy bilety, ale przyznam szczerze, że po ostatnim tygodniu pełnym ciągłego niepokoju o pewne wciąż wiszące nad nami rozstrzygnięcia i niestety niezbyt dobrych wiadomości nie miałam już najzwyczajniej w świecie siły na przeżywanie kolejnego dramatu na ekranie. Film ma świetne recenzje i tych kilka fragmentów, które widziałam je potwierdza, ale musi poczekać.
Gdy padło więc pytanie "No to na co?" ,przejrzałam pobieżnie repertuar ulubionego kina i strzeliłam "no to może Sylwester w Nowym Jorku?". Krótki opis w necie nastawił mnie na coś w rodzaju angielskiego "To właśnie miłość", gdzie w scenerii przedświątecznego Londynu rozgrywały się równolegle scenki z życia różnych postaci.
Tam było Boże Narodzenie, tutaj Sylwester. Obserwujemy ostatnie godziny upływającego 2011 roku kilkorga bohaterów. Jest odpowiedzialna za nowojorski symbol, wielką, świetlną kulę, opadającą od ponad stu lat na Times Square Claire Morgan, jest sekretarka szefa firmy płytowej, pielęgniarka, nienawidzący Sylwestra ilustrator komiksów i jego kumpel kurier, jest muzyk rockowy i jego chórzystka... i wielu, wielu innych. Każdy przeżywa ten dzień inaczej i czegoś innego po nim oczekuje. 15-latka ma w tę noc przeżyć swój pierwszy pocałunek z kolegą z klasy, rysownik chce go przesiedzieć w piżamie w swoim mieszkaniu a chórzystka marzy, by po sylwestrowym koncercie gwiazdor dał jej szansę na wspólną trasę koncertową. Ktoś na kogoś czeka, ktoś za kimś tęskni, ktoś się pojawia, ktoś odchodzi. A obsada? Lista nazwisk jest długa i nie ma znaczenia, czy to debiutant, czy zdobywca Oskara ( a naliczyłam ich kilkoro). Każdy ma w tym filmie swoje wcale nie przysłowiowe pięć minut. Robert De Niro jako terminalnie chory pacjent szpitala, doglądany przez pielęgniarkę o anielskiej twarzy Halle Berry. Jest Hilary Swank i Sarah Jessica Parker. Znudzonego rysownika gra Ashton Kutcher a sekretarkę cudownie obsadzona wbrew swoim warunkom Michelle Pfeiffer (ma u mnie wielkiego plusa za to, że trzyma się z daleka od botoksu), w maleńkich epizodach James Belushi, Til Schweiger czy John Lithgow i jeszcze Zac Efron (moje dziecię młodsze nie rozpoznałoby swojego idola w "dorosłym" image'u) i John Bon Jovi wiadomo w jakiej roli :) Jak oni ich wszystkich ściągnęli do jednego filmu?

Wiele historii, wiele postaci, ale nie ma się wrażenia chaosu i sklejenia tego na siłę. Jest spójna całość, która jest pozytywną bajką z morałem-odpowiedzią na pytania czym jest dla nas przejście w kolejny rok i co jest w tym dniu najważniejsze. Dawno nie płakałam w kinie a wczoraj chusteczki mi się przydały. Ale też było mnóstwo śmiechu i uśmiechu. Spodziewam się, że ten film wejdzie do stałego zestawu świąteczno-noworocznego naszych stacji telewizyjnych, bo to idealne kino familijne.
Oczywiście krótka zajawka na zachętę...





A na koniec mam jeszcze pytanie albo już nawet wołanie o pomoc i poradę. Nie wiem już co zrobić, żeby mój kochany, cudowny, słodki kot nie sikał nam do łóżka. Po pierwszych kilku razach, gdy zlał każde łóżko w domu myślałam, że to jakaś próba odreagowania stresu po przeprowadzce ze schroniska. Niestety Luna upodobała sobie nasze małżeńskie łóżko i sika do niego regularnie, wieczorem ( w ciągu dnia nie ma żadnego problemu z dotarciem do kuwety). Może robiłaby to też u dzieci, ale teraz pilnujemy, żeby zawsze zamykać drzwi do ich pokoi. Niestety naszej sypialni nie da się zamknąć. Jest na poddaszu i nie ma drzwi. Kot od początku spał w swoim wiklinowym domku zamknięty w łazience. Tam miał też kuwetę. Myślałam, że może problemem jest to, że ma spanie i sikanie w jednym niewielkim pomieszczeniu. Wyniosłam mu domek do kuchni i nie zamykałam na noc. Buszował w nocy, wskakiwał to do nas, to do Oli (uwielbia z nią zasypiać) i wczoraj było OK. Dziś jednak... dzisiaj nasikał nad ranem na moją kołdrę kiedy pod nią spałam. Obudził mnie nieprzyjemny zapach i co tu dużo mówić wilgoć na stopach. Buuuuuuuuuuuuu! Już nie wiem co robić. Mam dość prania kołder co drugi dzień. Wiem, że zagląda tu kilka bardziej doświadczonych kociarek. Dziewczyny, poradźcie co robić. Przecież go nie wyrzucę, nie oddam do schroniska. Kot jest super kochany. Cały dzień spędza przy mnie leżąc na biurku lub w jego pobliżu. Gdy Ola wraca ze szkoły nie odstępuje jej na krok aż do wspólnego zasypiania (żebyście widziały jak czeka na nią rozłożona na poduszce gdy ta kąpie się w łazience). Tylko to sikanie. Jak nie uda jej się zlać raz wieczorem to leje w nocy. Dlaczego?????


16 komentarzy:

  1. Nie jestem doświadczoną kociarą ale wyczytałam,że kot sika ciągle w to samo miejsce bo czuje zapach ( pomimo prania) i tam gdzie czuje się bezpiecznie).Nasza truśka też zlała się na łóżko ( po mojej stronie) dwa razy pomogło posypanie materaca pieprzem i przetarcie cytryną bo obu tych składników nie cierpi. w sklepach są dostępne " odstraszacze" w płynie ale nie próbowałam.

    OdpowiedzUsuń
  2. miro wpisz do wyszukiwarki...kot sika do łóżka...tam na forum może znajdziesz podpowiedź..kiedyś miałam kotkę,która jako jedyna nie była sterylizowana...przed ruja jej się zdarzała w dziwnym miejscu siknąć....może kotka ci dojrzewa......powodzenia:))

    OdpowiedzUsuń
  3. nie pamiętam, ale zakładam, że jest wykastrowany. Jeju, ja bym dziadowi - zmieniła żwirek, może mu ten nie odpowiada i dlatego leje, w desperacji też bym mu postawiła drugą kuwetę żeby miał do wyboru, koty są z gruntu głupie i się nowym cieszą jak dziecko, dostanie nową kuwetę to będzie do niej latał, trzecia sprawa - zapach pościeli, tzn płyn do płukania czy proszek, może chce go zmienić na swój i juz pocieranie policzkiem nie wystarczy tylko leje. Tak naprawdę to nie wiem bo mi żaden kot nigdy w domu nie lał a do tego nigdy nie bylo w domu kuwety, za co płacę niewysypianiem się. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Będąc na "Listach do M" widziałam w zwiastunach film o którym piszesz i przyznam, że zaciekawił mnie i po Twojej recenzji tym bardziej, juz wiem na co pójdziemy następnym razem do kina ;) :)
    Problemów z kotką Ci nie zazdroszczę, może po sterylizacji się uspokoi?
    Pozdrawiam Miro

    OdpowiedzUsuń
  5. Nasza kicia nasikała raz na kanapę w ramach buntu za to, że zostawiliśmy ją na parę dni pod opieką przyjaciółki. Później po wyczyszczeniu tapicerki znów narobiła w to samo miejsce. Pani weterynarz poradziła mi wtedy upranie kanapy wodą z octem i potraktowanie jej odstraszaczem. Niestety przez jakiś czas musiałam mocno pilnować mebla, bo kotka wytrwale próbowała wciąż obwąchiwać to miejsce. W sumie kanapę prałam 5 razy i dopiero jak całkowicie znikł wszelki zapach (łącznie z zapachem octu, który i mi przeszkadzał), kocia dała spokój kanapowym sensacjom.
    Pozdrawiam miło :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Miro. W sprawie "lania" nie pomogę :-), a na film też się wybieram.
    Pozdrawiam niedzielnie

    OdpowiedzUsuń
  7. Mirruś, a może jakiś chemiczny odstraszacz by pomógł? Nie mam żadnych sprawdzonych pomysłów, bo moje Futro, mimo że też ulicznik, nie miał nigdy takich pomysłów. Zawsze lazł do kuwety, nawet jak był ledwo żywy. Trzymam kciuki za pozbycie się mokrego kłopotu!
    A na film też się wybiorę!

    OdpowiedzUsuń
  8. W sprawie kota nie pomogę:( na film chyba się wybiorę bo zapowiada się ciekawie:)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Właśnie przedwczoraj odgrzałam "To właśnie miłość" - mąż też się przysiadł, czasem mam nastrój na taki film :-) Z przyjemnością obejrzałabym tego "sylwestra..."
    W sprawie kota rozkładam ręce - nie mam doświadczeń. U teściów koty leją, jak chcą się zemścić, ale Twoja chyba za młoda na takie wyrafinowanie?

    OdpowiedzUsuń
  10. Podobno trezba miejsce - ubikacje przetrzec spirytusem. W moim przypadku pomogło;)

    OdpowiedzUsuń
  11. świetny kociak;))
    film zapowiada się interesująco!
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Jejku Mirenko w kwestii kota nic Ci nie pomoge - jestem psiara:-( Ale podobne przeboje mialam z nasza sunia, ktora ze slosci sikala mi do lozka, jeszcze w Polsce. Teraz gdy od 5-ciu lat mieszkam poza Polska, problem Fiszki przepadl....
    Co do filmu...wiesz? ja uwielbiam czytac TWOJE RECENZJE, z tego powodu, ze nie brzmia bezosobowo ale zdradzaja prywatna pasje Autora, pasje przejawiajaca sie umilowaniem (nie jest to w tym konkretnym przypadku slowo zbyt wielkie jak mniemam) dobrego Kina - przez duze "K".
    Usciski Kochana!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapewne nie wybiorę się na ten film choćby z braku czasu, ale po tych wszystkich zajawkach w tv byłam pewna, że to gniot na kiju a tu proszę - bardzo pozytywna recenzja i dobrze, bo po co nam gnioty. A co do kota nie poradzę mimo, że miałam kilka to żaden nie miał takich pomysłów. Jak obcy pies sikał nam na klatce to popsikałam to miejsce perfumami i zaraz go odstraszyło, więc zapewne coś zapachowego by się przydało, ale dla ludzi neutralnego na pewno sa takie zapachy, których kot nienawidzi.

    OdpowiedzUsuń
  14. Super recenzja. Ja czuję się bardzo zachęcona. Niestety co do kota to nie mam pomysłu, ale na pocieszenie powiem Ci, że ja mam bojaźliwego owczarka niemieckiego - kiedy ktoś obcy sie do niego odezwie ucieka ze skowytem (sunia oczywiście nie ten ktoś). Psi psycholog każe nam więcej się z nią bawić. Jeszcze więcej :-)
    Zapraszam na mojego bloga.
    Pozdrówka! Iwona

    OdpowiedzUsuń
  15. Witam. Ciekawy blog. Zapraszam do siebie Krzysiek

    OdpowiedzUsuń
  16. Mira dzięki za recenzję filmu..:) zachęciłaś mnie chociaż tak rzadko mam okazję na romantyczne kino familijne..tym razem chyba się skuszę..co do sikania kota..kompletnie nie mam pojęcia co robić.. popytam znawców może coś mądrego podpowiedzą to dam znać. Ściskam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz jest dla mnie wyróżnieniem...