niedziela, 20 stycznia 2013

To nie jest tak...


 Czy słyszałyście już to...?



David Bowie po latach przerwy wrócił do studia i nagrał nową płytę. Nigdy nie byłam jakąś wielką fanką muzyki D.B., ale gdy byłam nasto-, czy wczesno-dziestolatką bardzo mi imponował. Wydawał mi się kimś niesamowicie silnym i charyzmatycznym. Sprawiał wrażenie kogoś, kto może mieć wszystko i zrobić wszystko, co zechce. Emanował taką nieokiełznaną, kosmiczną wręcz energią, która wydawała się nigdy nie wyczerpywać. Jako nastolatka marzyłam by być jego China Girl ;))),  jeszcze teraz na samo wspomnienie "Let's dance" czuję ciarki. A duet z Tiną Turner pamiętacie? Mmmmmm! W latach 80-tych Bowie był prawdziwym królem nie tylko sceny, ale też życia, "pożerającym" je ze zwierzęcą zachłannością.
A potem zniknął, wyciszył się i nagle... taki powrót. Nie słyszałam całej płyty, premiera zapowiadana jest dopiero na marzec, ale jeśli cała jest w klimacie tego singla, to ja kupuję ją w ciemno. I nie dlatego, że wracają wspomnienia, nie dlatego że "lew zaryczał". Wręcz przeciwnie. Od bardzo dawna nie jestem już naiwną pensjonarką zauroczoną siłą jego błękitnego spojrzenia i męskiej energii. Teraz doceniam wrażliwość i wzruszają mnie oznaki słabości. Bo tamtego Davida Bowie już nie ma. Jest starszy pan, który ma świadomość, że już nie jest herosem i że nie każdy już szczyt zdobędzie. I że już ma bliżej niż dalej... I chociaż jego błękitne oczy wypełnia smutek (jak bardzo go widać), a iskra w nich się ledwie tli, to ja grzeję się w tym nikłym światełku. I widzę prawdę o człowieku, i świadomość  przemijania i siłę wspomnień i nadzieję ...

Nie wiem, czy o tym właśnie są teksty na tej płycie, ale ja to właśnie "słyszę" w jego głosie, w sposobie śpiewania, nawet w tej ciszy na końcu. I choć to smutne, to ten smutek jest piękny. I dlatego kupię sobie tę płytę, choć nigdy nie byłam fanką Davida Bowie.

................................... * ...............................

Pozostanę jeszcze przez chwil kilka w klimacie zdarzeń i spraw pięknych, choć smutnych. Już od dawna miałam wielką ochotę podzielić się z Wami pewnym filmem z YT. Znalazłam go przypadkiem, pod koniec grudnia, gdy przeczesywałam YT w poszukiwaniu piosenki. Była rocznica śmierci Grzegorza Ciechowskiego i strasznie chciałam usłyszeć i zobaczyć "Odchodząc". Odnalazłam ten teledysk a na pasku na ekranie pojawił się inny tytuł. Kliknęłam...chciałam zobaczyć... To nie była kolejna piosenka Republiki, to nie był wywiad z G.C, ale wrzucony przez kogoś prywatny film z pogrzebu  Grzegorza Ciechowskiego. Nie ma na nim sensacyjnych ujęć i dramatycznych obrazków. To, co mnie zatrzymało na kilka minut w moim codziennym biegu, co wbiło mnie w fotel i wycisnęło z oczu łzy to nie obrazek rodem z brukowców. To pożegnanie wygłoszone przez Jana Wołka,  człowieka, który jest poetą, osobą niezwykle wrażliwą, ale w tej sytuacji przede wszystkim przyjacielem.

Nie umieszczam tego filmu na blogu dla sensacji, nie chcę niczym epatować. Chcę Wam pokazać jak pięknie można mówić o drugim człowieku. Żyjemy w czasach, gdy dużo łatwiej jest mówić o innych źle, rzucać bezkarnie oszczerstwa, pomówienia, opluwać i obrzucać błotem. Dlatego, takie słowa, jak te należy w sobie zatrzymać i nauczyć się wypowiadać je wobec innych nie tylko przy okazji "ostatniego pożegnania". 

 

To nie jest tak, że na siłę szukam wokół siebie rzeczy smutnych. Naprawdę staram się z optymizmem przeżywać każdy dzień. Może po prostu moja wrażliwość odwróciła się na razie w stronę szarości, choć cały czas szukam kolorowych nitek do mojej tęczy szczęścia.


................................... * ...............................

Na koniec pokażę Wam efekt tych poszukiwań. Mam wrażenie, że ten drobiazg powstał przy niewielkim tylko udziale mojej świadomości. Nie wiem, czy czytałyście "Rękę mistrza" Kinga, ale to było własnie tak jak z bohaterem tej książki i jego obrazami. Powstawały pod wpływem jakiejś siły, która przyciągała go do sztalugi i kierowała jego ręką. Zeszłej niedzieli, pierwszej naprawdę spokojnej po tym całym grudniowym i noworocznym młynie, długiej i leniwej poczułam, że MUSZĘ coś zrobić. Spokojnie, nie zwariowałam i żadne głosy ani mroczne siły mnie nie opętały. Tylko takie poczucie, że jak nie wstanę z fotela, nie odstawię filiżanki z kolejną kawą, to zwariuję. Nie zważając zupełnie na to, że to niedziela i że "dzień święty należy święcić" popędziłam do garażu, wyciągnęłam pudło ze starymi klamotami, nieudanymi próbami z początków mojej zabawy z dekupażem, złapałam jakąś deskę z winogronowym obrazkiem, szlifierkę i w amoku jakimś zdarłam ją niemal do białości. Potem chwyciłam jakieś nieudane walentynkowe serduszko, opalarkę i parząc sobie palce zdarłam z serca całą czerwoność i różane ozdóbki. 
Zdarte do gołego drewna na tyle, na ile pozwoliła wżarta głęboko bejca pobieliłam lekko suchym pędzlem, skleiłam, dodałam sznurek, zawieszki kupione kiedyś w Beads z zamiarem robienia biżuterii i wreszcie naklejkę, którą przysłała mi kiedyś Roksana z Retro Feelings I już nawet nie lakierowałam tylko natychmiast złapałam za młotek, wbiłam gwóźdź w ścianę i zawiesiłam. 



I nie wiem czy to, co powstało jest ładniejsze od pierwowzorów poświęconych na ten cel. Nie ma to żadnego znaczenia, bo ten obrazek powieszony na wprost schodów, którymi co rano schodzę do kuchni by zrobić sobie pierwszą kawę ma w sobie tyle pozytywnej energii, że jest dla mnie jak amulet. Patrzę na niego ilekroć schodzę z góry i zawsze się uśmiecham. Wierzcie lub nie, ale on powstał sam, właśnie po to, bym mogła wreszcie zamknąć czas smutku i chmurnej szarości i odnalazła w sobie nadzieję na odnalezienie różowych okularów.







Dziękuję Wam za wszystkie wpisy pod poprzednim postem. Dziękuję za maile.  Dziękuję za dobre i ciepłe słowa. I za to, że jesteście. Bardzo, bardzo.

23 komentarze:

  1. I niech to będzie Twój amulet szczęścia na każdy dzień w tym i w każdym kolejnym roku tego stulecia. :) Uściski ciepłe ślę i idę poszukać dla Ciebie różowych okularów ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tajemnicze powstanie, magiczne oddzialywanie - czegoz wiecej potrzeba? Przy czym jeszcze przyjemne dla oka.
    Mam nadzieje, ze zycie Ci sie wyprostowalo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, zapowiada się piękna płyta i na pewno znajdzie się w moorlandowej krainie:) Twój amulet Miro jest bajeczny. Ściskam Cię mocno i uśmiechaj się dziewczynko i nie przestawaj!!!:o)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny amulet- na pewno przyniesie dużo dobrego:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Amulecik wyszedł bardzo ładnie i klimatycznie. Niech Cię nastraja optymistycznie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Teraz będzie już tylko lepiej. Ja też mam takie przeświadczenie :-)
    Uściski Kochana

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj, pięknie wyszło! Bardzo podoba mi się sposób, w jaki pobieliłaś drewno, z wyczuciem i umiarem.
    Pozdrawiam serdecznie:)
    Agnieszka
    www.ekspresjesagaski.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Przypomniałaś o dwóch postaciach muzycznej sceny, niezwykle mi bliskich.. Bardzo Ci dziękuję. Po odejściu Grzegorza Ciechowskiego nadal nie pogodziłam się z tym. Wiem, ze miał jeszcze tyle do stworzenia i nie zdążył. Tej pustki w muzyce na razie nikt po nim nie wypełnił. Dziękuję też za przypomnienie Davida Bowiego..uwielbiam go..a już film "Zagadka nieśmiertelności" z jego udziałem, to ciągle jeden z moich ulubionych filmów. Scena kiedy gra na wiolonczeli...ech...
    A serducho... powstało samo.. tak wynika.. Mira...co tam taki smutek u Ciebie..? może jakoś mogę pomóc?... daj znać..a tymczasem ... uśmiechaj się każdego dnia bo w końcu po coś tak się stało, że serce powstało...Ściskam Cię z całych sił:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wszystkiego co dobre ,ciepłe-co sprawi że rano nogi same poniosą w nowy dzień -buziaki !!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Też słyszałam w Trójce i też mi się podoba, choć dawniej raził mnie ten jego ekspresyjny śpiew i w ogóle całokształt;) A Ciechowskiego lubiłam bardziej w późniejszym okresie, jako Obywatela GC, teraz doceniam czasy Republiki i tamte piosenki...
    Amulet na zamknięcie czasu smutku - dobry pomysł. Muszę pomyśleć. Twój jest świetny, bardzo mi się podoba, jest całkowicie w moim stylu
    Trzymaj się, kobieto...:)

    OdpowiedzUsuń
  11. No ja też słuchałam Bowie , ale jak go zobaczyłam teraz w telewizji ! a mówią ,że mamuty wymarły hi hi , Ciechowskiego nie słuchałam , chociaż niektóre piosenki republiki mi się podobały , pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja im jestem starsza tym chętniej słucham i oglądam te "mamuty" :))) Pozdrawiam Cię Luno.

      Usuń
  12. Mireczko, zawieszka magiczna, a historia jej powstania - to właśnie jest ta magia, tak rodzą się rzeczy niezwykłe:) D.B. nigdy nie lubiłam, jak dla mnie miał w sobie coś złego (choć może go krzywdzę). Ale ta piosenka i on w niej - bardzo mi się podoba. Niestety lub stety;) to przemijanie staje mi się bliskie. Co do mowy pożegnalnej J.Wołka, to rzeczywiście bardzo wzruszająca, widać w niej wrażliwość poety. Ale mamy jego jedną płytę i muszę przyznać, że nie jestem w stanie jej słuchać, tak jest dołująca.
    Ściskam mocno:)
    PS. A wiesz, że w marcu w Kongresowej będzie Mick Hucknall? Wybierzesz się może?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow! Nie wiedziałam. Czyżby to trasa promująca jego "amerykańską" płytę solową? Musze koniecznie sprawdzić daty, szczegóły i możliwości, bardzo bym chciała pójść na ten koncert.Gdybyś też szła mogłybyśmy się SPOTKAĆ!!!!

      Usuń
    2. Mireczko - 26 marca, to właśnie ta amerykańska płyta. Idę:) Dostałam bilety w prezencie urodzinowym. Byłoby cudownie, gdybyśmy się spotkały:)))

      Usuń
    3. Bardzo, bardzo bym chciała. Tylko dlaczego ten koncert jest we wtorek? Muszę to jakoś logistycznie przemyśleć, wiesz, praca, dzieci itp.

      Usuń
  13. mój tata -człowiek który nie potrafi odpoczywać nic nie robiąc, twierdzi ,że tylko praca zarobkowa w niedzielę jest grzechem :)
    Mirko kochana ten amulet ,a raczej praca nad nim jest przełomem,cieszę się,że powstał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że moi sąsiedzi też myślą tak jak Twój tata, bo moja szlifierka wyła jak smok :))) Ale nawet jeśli nie, to trudno, nic nie poradzi człowiek, gdy dopada go MUS. Buziaki.

      Usuń
  14. Miruś masz swój amulet uśmiechasz się jak go widzisz - to fajnie!!!!A swoją drogą jakieś moce twórcze cię dopadły...Bowiego nie za bardzo lubię ale z ciekawościa posłucham jego nowego utworu...a Ciechowskiego słucham do tej pory od czasu do czasu w czasach młodości to na jego koncerty latałem i na czarno sie ubierałam...:)Buziaki Kochana!

    OdpowiedzUsuń
  15. Swietna zawieszke wyczarowalas. Wykonana z sercem, przy akompaniamencie nucacej duszy - jest jak juz stwierdzono wczesniej - amuletem przywolujacym dobro.
    Takie chwile jak mowa na pogrzebie Wojciecha C. nalezy zatrzymywac, wlasnie z tych powodow, o ktorych wspomnialas. I dobrze, ze sa na swiecie jeszcze Ludzie, ktorzy mowia dobrze, po prostu CIEPLO i DOBRZE o Innych, nawet - a moze przede wszystkim - o nieobecnych...
    Tez mam teraz jakas faze szarosci....
    Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  16. przepiękny obrazek ma coś w sobie:)pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
  17. ;) bardzo dobrze zrobiłaś, że wstałaś z tego fotela :) efekt bardzo miły dla oka!



    P.S. :) stosy ubrań bywają średnio malownicze... ;D racja, szczególnie kiedy nie są to ubrania niepoukładane... a pewnie u młodzieży tak to właśnie wygląda ;p

    OdpowiedzUsuń
  18. bardzo podoba mi sie ta nowa piosenka D.B...pierwszy raz ja słyszę-dziekuję.....a serducho jest cudowne....Mirus,,,pogody ducha i pozytywnych myśli ci zyczę...nie zawsze rózowych...bo szaretez moga byc poyztywne:)))

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz jest dla mnie wyróżnieniem...