Jak ja lubię to uczucie!!! Jak mi się od wczoraj buziol cieszy!!! Biegam po domu, podskakuję i w ręce klaszczę? Każdemu, kto w zasięg szczebiotliwych ochów i achów wpadnie, pokazuję to cudo i każę głośno podziwiać. Ja wiem, że dla wielu z Was to nic takiego, że Wy to jedną ręką i z zawiązanymi oczami. Ale dla mnie to debiut absolutny, dlatego pozwólcie mi się nieskromnie pochwalić i pozachwycać i poopowiadać jak to się stało, że machnęłam sobie boa.
A było to tak.
W piątkowy wieczór przechadzałam się niespiesznie po Waszych blogach (ach ten piątkowy wieczór w towarzystwie trójkowej Listy Przebojów), rozkoszowałam się pięknym słowem i obrazkami przecudnych wytworków ( głos Marka Niedźwieckiego był tego "spaceru" idealnym dopełnieniem ). Trafiłam między innymi do Lacrimy, której mistrzostwo w posługiwaniu się szydełkiem wszyscy dobrze znamy. Tym razem moją uwagę przykuły nie serwetki i nie firanki misterne, ale cudowne i oryginalne szaliczki. Zakochałam się od pierwszego wejrzenia w tym energetycznym multikolorowym boa. I pewnie skończyło by się na tęsknych westchnieniach i marudzeniu pod nosem na własne łapy niezgrabne i brak umiejętności, gdybym nie włączyła filmiku z YT, który Lacrima wrzuciła pod zdjęciami. Nawet mój marny angielski nie przeszkadzał, by zrozumieć co i jak, bo wszystko jest pokazane na palcach (i drutach). A jak już zrozumiałam to dalej poszło sprintem - w sobotę rano pognałam do Galerii K., tam niestety moja euforia i radość lekko oklapły, bo niestety włóczki w wymarzonym jesiennym miksie kolorów nie było. Pasmanteria w Galerii K to jedyny znany mi sklep z włóczkami, w którym wybór Pań Ekspedientek bywa większy niż wybór włóczek, ale czasem nie mam wyjścia i zamiast jechać do lepiej zaopatrzonego sklepu, choćby na Karmelickiej jadę do GK. Oczywiście nie zamierzałam wychodzić z niczym i zmodyfikowawszy lekko wizję mojego pierwszego boa nabyłam motek fioletowo-brązowo-szarej fantazyjnej niemieckiej Frilly (w domu okazało się, że ona niemiecka ale made in China) . Od razu też wzięłam się do roboty. Okazało się, że to rzeczywiście łatwizna, że robótki przybywa dość szybko i że zgodnie z obietnicą utalentowanej Pani z YT i niemieckich producentów włóczki na jeden szalik wystarcza jeden motek. W niedzielę po południu głośnym tadam! obwieściłam domownikom mój powrót do rzeczywistości otulona w cieplutki szaliczek. Nie jest to oczywiście to samo, co u Lacrimy, bo Ona robiła swój szal (piękny!!!!!) z trochę innej włóczki. Widziałam w necie, że gatunków fantazyjnej włóczki, którą można w magiczny sposób zamieniać w szale jest cała masa i zamierzam jeszcze wypróbować kilka innych. No bo nie odpuszczę i muszę sobie zrobić taki w kolorach jesiennych liści. I może jeszcze jakiś pastelowy... Tymczasem napawam się moim włóczkowym sukcesem i bezwstydnie spieszę pokazać Wam mój boa-debiut. Lacrimo, jesteś jego matką chrzestną :)) dziękuję Ci za inspirację!
Boa prezentuje półgolec, którego wycyganiłam od mojej Mamy. Może urodą nie powala, ale ciało ma niezłe. Na razie straszy zadziorami plastikowych szwów i nijakim kolorkiem, ale mam już na niego pomysł i mam nadzieje szybko się tym zająć.
Tymczasem jednak zmykam do łóżka, bo adrenalina adrenaliną, ale spać też czasem trzeba. Spokojnej nocy i kolorowych snów!
No boSSSSSSSSki ten boa Twój:)))
OdpowiedzUsuńSpróbuj coś kiedyś pomarudzić na swoje "łapy"
(Etykietę powinnaś nazwać szydełko-szaŁ - ja w każdym razie, tak przeczytałam :)))
No, ja tez już sssspadam:))))
Uwielbiam, kiedy Ktoś potrafi sie chwalić i cieszyć. O to chodzi, to nas buduje i daje energię !
OdpowiedzUsuńA masz powód prawdziwy - boa jest super, bardzo mi się podoba, ba ... też spróbuję :-)
Pozdrawiam ciepło! i tez pędzę spać
SUPER! Ja tez podziwialam ten szaliczek u Lacrimy I obejrzalam filmik I tez mam ochote taki wlasnie sobie strzelic, ale po wloczke musze skoczyc. Twoj naprawde wyszedl cudnie, piekne kolorki:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPiękne to boa!:)
OdpowiedzUsuńGenialne boa, genialne wykonanie, genialny manekin, genialne zdjecie!!!
OdpowiedzUsuńJesssstes genialna!!!
Zdolna bestia, nie ma co:) Popatrzy, usiądzie na chwilkę i ma:)Super:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńna Długiej była pasmanteria "wszystkomająca" aż sprawdzę, czy jeszcze jest
OdpowiedzUsuńBoa jest cudne! aż nie wierzę, ze powstało w tak krótkim czasie! Wielkie gratulacje!
OdpowiedzUsuńzdolniacha:)))
OdpowiedzUsuńOj tak tak adrenalina potrafi wybić i ze snu i z pantałyku a Twoje pierwsze boa jest niezwykłe takie pokiereszowane a jednocześnie atrakcyjne. Ja się boję nawet stać obok takich narzędzi jak szydełko, druty a nawet igła. Gratulacje toć to fach w ręku!
OdpowiedzUsuńten szaliczek jest super! podejrzewam że wzór pobije rekord popularności!!!
OdpowiedzUsuńRewelacja Miruś. Gratuluję zdolności. Podziwiałam już ten szal u Lacrimy. To dzieło sztuki.
OdpowiedzUsuńBuziaki
jak byc damą to tylko w boa :)
OdpowiedzUsuńOj ja też tak mam ,że jak się na coś uprę to muszę to od razu zrobić:))Takie boa widziałam na blogu Sylwii Gramani(nie wiem czy dobrze napisałam to nazwisko)nawet włóczkę zakupiłam..ale na tym się skończyło:)))brakło czasu na realizację:)))Jesteś wielka:))że podołałaś:)))pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu tylu miłych słów aż zaczerwieniłam się na twarzy:)
OdpowiedzUsuńKochana kolorki Twojego boa są prześłiczne takie moje. Ja też nie miałam wyboru to był jedyny kolor na wysprzedaży a że przy okazji pasował do moich ciuchów to co innego.
Jeszcze raz gratuluję ślicznego boa.
Pozdrawiam Lacrima
Boa może być i z chińskiej włóczki, ale i tak mi się spodobało. :) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńjakie fa -jo- we boa . Nie dziwię się ,że adrenalina skoczyła :D Są trzy rzeczy,które wywołują u mnie to miłe uczucie,niestety o jednym
OdpowiedzUsuńmogę już w tym sezonie zapomnieć .buziaki Miruś,pozdrawiam Ciebie z Zakopca :)
No no no :) gratuluje debiutu! Nie wygląda bynajmniej na prosty w wykonaniu... nie dziwię się, że taka dumna jesteś!
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci powodzenia w tworzeniu świecznika!! :)
ja tez,ja tez takie chcem:))))..i ten kolorek:))
OdpowiedzUsuńNo Baaaaaaardzo urocze boa Ci wyszlo! Gratuluje:)
OdpowiedzUsuńno kochana ja tu widze szał ciał, cudo jakieś a nie szaliczek. Jesteś wielka :):):):)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam wszystkim Kochane Kobiety za ciepłe słowa. Dziś idę do nowootwartego sklepu z włóczkami, który odkryłam przypadkiem całkiem blisko mojego domu. Mam nadzieję się obłowić :)))), więc się strzeżcie szalo-szał mnie nie opuścił! Buziaki i jeszcze raz wielkie dzięki za komentarze.
OdpowiedzUsuńTeż chcę mieć poukładany świat. Znalazłam tego bloga wpisując w wyszukiwarce właśnie te słowa. Tak się zastanawiam co robić, żeby mieć właśnie taki mój świat.... Żeby było ciepło, miło, przytulnie, posprzątane, poukładane pod kreskę, nie nabrudzone błotem, i dosłownie i metaforycznie... Jak się uporać z przeciwnościami, tak by nie burzyć całości, jeśli tylko część się chwieje... Jak mieć to na zawsze..... Poukładany świat, cudnie brzmi :) może założę podobnego bloga i nazwę go jakąś nazwą stałą, która podbuduje mnie i dla niej samej będę sobie pokazywać, że jest dobrze, że potrafię i że mój świat jest piękny.
OdpowiedzUsuńPoukładany czy nie, zawsze dobrze jest mieć swój świat i swoje miejsce. Dlatego trzymam kciuki za Twój pomysł. Może własny blog nie sprawi, że Twój świat stanie się poukładany pod kreskę i w kancik, ale na pewno wniesie w Twoją codzienność wiele emocji i wrażeń. Daj znać, czy Ci się udało. Pozdrawiam.
Usuń