No i mamy piątek! Nie ma w tym niczego ani dziwnego ani oryginalnego. Od kiedy pamiętam piątki przytrafiają mi się średnio raz na siedem dni bez względu na porę roku i aktualne miejsce pobytu. No może czasem stan ducha i ciała powodował niespodziewane zgubienie dnia, ale już nazajutrz okazywało się, że piątek był na miejscu tylko ja byłam obecna jakoś tak nie całkiem.
Wracając jednak do sprawy. Mamy piątek a dopiero co było niedzielne popołudnie. Wigilia Walentynek, o czym wspominam, bo właśnie z powodu owego Święta Miłości wybraliśmy się z Małżem i zaprzyjaźnionymi sąsiadami do kina. To znaczy na film. ;)) Żadne tam walentynkowe filmowe landrynki, żadne "okarole", żadne "celulity". Jakoś mi szkoda pieniędzy na taką kinową konfekcję, zwłaszcza, że nawet nie zauważę kiedy owe cuda będą lecieć co tydzień na wszystkich kanałach abonamentowej i płatnej telewizji. Oczywiście mam świadomość, że moje poglądy ocierają się o niszowość, zważywszy wyniki sprzedaży biletów. Niech więc będzie, że ja się nie znam, ale nawet mi z tym dobrze, bo przynajmniej w kinie jest luźniej. No a co wybrałam?
Otóż zmusiłam towarzystwo do obejrzenia "Prawdziwego męstwa" braci Coen . Wcale nie dlatego, że główną rolę męską gra tam Jeff Bridges, którego biorę w ciemno od czasów "Fisher Kinga", albo i wcześniej. No może troszkę dlatego, bo mimo 60-tki na karku i charakteryzacji, która odebrała mu 90% urody i charme'u facet wygląda w tym filmie NIESAMOWICIE. Oczywiście to moje "niesamowicie" w żadnym wypadku nie oznacza śliczniutko, bo szeryf Cogburn jak i cała reszta mężczyzn w tym westernie (bez względu czy są to stróże prawa czy pospolite rzezimieszki) są delikatnie mówiąc ... odpychający. Ale jak może wyglądać gość, który nie trzeźwieje od lat, sypia w graciarni na tyłach sklepiku jakiegoś "chińczyka" o ile akurat nie goni gdzieś przez prerie za jakimś rabusiem. To film o brzydkich ludziach (świetna charakteryzacja) i niepięknych czasach, które malowniczo wyglądały jedynie w starych westernach. Pełen obrazów, na widok których nawet taka twardzielka, weteranka horrorów i thrillerów musiała odwrócić głowę , ale też chwil, gdy śmiałam się z dowcipu sytuacyjnego, który nie wymagał wspomagania chichotem z offu (tak to się chyba nazywa). Oczywiście jak to ja nie ostrzegę Was w którym momencie należy zasłonić oczy a przed którym przełknąć popcorn żeby się nie zakrztusić. Urzekła mnie surowa sceneria "Dzikiego Zachodu", chociaż film był kolorowy, ja wciąż mam wrażenie że malowany był jedynie sepią. Wiele Wam też o nim nie opowiem, bo musiałabym zdradzić fabułę a frajda jest wtedy, gdy się to wszystko odkrywa samemu i po kolei. Kto potrzebuje szczegółów niech zerknie sobie na fragmencik w Youtube albo wklika pierwszą lepszą fachową recenzję na filmwebach czy innych stopklatkach. Dla mnie to film jest o tym, że prawdziwe męstwo widać w drobiazgach i w małych decyzjach. I o tym, że nie trzeba mieć wielkich "cojones" żeby być prawdziwym facetem. Świetna jest rola dziewczynki ruszającej w pościg za zabójcą ojca. Jej sztukę biznesowych negocjacji powinni zobaczyć wszyscy adepci ekonomii :)) Według mnie zasłużona nominacja do Oscara i dla niej i dla filmu. Jeśli chodzi o klimat i nastrój, to umieściłabym "Prawdziwe męstwo" pomiędzy Coenowskim "To nie jest kraj dla starych ludzi"a "Tajemnicą Brokeback Mountain" Anga Lee. Komu podobały się tamte dwa nie powinien wyjść z kina zawiedziony.
Wracając jednak do sprawy. Mamy piątek a dopiero co było niedzielne popołudnie. Wigilia Walentynek, o czym wspominam, bo właśnie z powodu owego Święta Miłości wybraliśmy się z Małżem i zaprzyjaźnionymi sąsiadami do kina. To znaczy na film. ;)) Żadne tam walentynkowe filmowe landrynki, żadne "okarole", żadne "celulity". Jakoś mi szkoda pieniędzy na taką kinową konfekcję, zwłaszcza, że nawet nie zauważę kiedy owe cuda będą lecieć co tydzień na wszystkich kanałach abonamentowej i płatnej telewizji. Oczywiście mam świadomość, że moje poglądy ocierają się o niszowość, zważywszy wyniki sprzedaży biletów. Niech więc będzie, że ja się nie znam, ale nawet mi z tym dobrze, bo przynajmniej w kinie jest luźniej. No a co wybrałam?
Otóż zmusiłam towarzystwo do obejrzenia "Prawdziwego męstwa" braci Coen . Wcale nie dlatego, że główną rolę męską gra tam Jeff Bridges, którego biorę w ciemno od czasów "Fisher Kinga", albo i wcześniej. No może troszkę dlatego, bo mimo 60-tki na karku i charakteryzacji, która odebrała mu 90% urody i charme'u facet wygląda w tym filmie NIESAMOWICIE. Oczywiście to moje "niesamowicie" w żadnym wypadku nie oznacza śliczniutko, bo szeryf Cogburn jak i cała reszta mężczyzn w tym westernie (bez względu czy są to stróże prawa czy pospolite rzezimieszki) są delikatnie mówiąc ... odpychający. Ale jak może wyglądać gość, który nie trzeźwieje od lat, sypia w graciarni na tyłach sklepiku jakiegoś "chińczyka" o ile akurat nie goni gdzieś przez prerie za jakimś rabusiem. To film o brzydkich ludziach (świetna charakteryzacja) i niepięknych czasach, które malowniczo wyglądały jedynie w starych westernach. Pełen obrazów, na widok których nawet taka twardzielka, weteranka horrorów i thrillerów musiała odwrócić głowę , ale też chwil, gdy śmiałam się z dowcipu sytuacyjnego, który nie wymagał wspomagania chichotem z offu (tak to się chyba nazywa). Oczywiście jak to ja nie ostrzegę Was w którym momencie należy zasłonić oczy a przed którym przełknąć popcorn żeby się nie zakrztusić. Urzekła mnie surowa sceneria "Dzikiego Zachodu", chociaż film był kolorowy, ja wciąż mam wrażenie że malowany był jedynie sepią. Wiele Wam też o nim nie opowiem, bo musiałabym zdradzić fabułę a frajda jest wtedy, gdy się to wszystko odkrywa samemu i po kolei. Kto potrzebuje szczegółów niech zerknie sobie na fragmencik w Youtube albo wklika pierwszą lepszą fachową recenzję na filmwebach czy innych stopklatkach. Dla mnie to film jest o tym, że prawdziwe męstwo widać w drobiazgach i w małych decyzjach. I o tym, że nie trzeba mieć wielkich "cojones" żeby być prawdziwym facetem. Świetna jest rola dziewczynki ruszającej w pościg za zabójcą ojca. Jej sztukę biznesowych negocjacji powinni zobaczyć wszyscy adepci ekonomii :)) Według mnie zasłużona nominacja do Oscara i dla niej i dla filmu. Jeśli chodzi o klimat i nastrój, to umieściłabym "Prawdziwe męstwo" pomiędzy Coenowskim "To nie jest kraj dla starych ludzi"a "Tajemnicą Brokeback Mountain" Anga Lee. Komu podobały się tamte dwa nie powinien wyjść z kina zawiedziony.
Żeby tradycji dekorowania tekstu obrazkiem stało się zadość wrzuciłam fotkę, zrobioną przypadkiem podczas "przymierzania" wygranego w candy u Lambi okna. Oparłam ramę o ścianę... wyszło na moment słońce ... zrobiło się ślicznie. I bardzo na temat.
Miłego weekendu Wam życzę
Kocham stylistykę braci Coen! :) I Jeffa Bridgesa za "Big Lebowski" szczególnie! - fuzja musiała wypalić. :)))
OdpowiedzUsuńMiro, ja uwielbiam "Tajemnicę Brokeback Mountain" :) a tego pierwszego nie widziałam... ale nadrobię, może nawet w ten weekend :)
OdpowiedzUsuńA co do "Prawdziwego męstwa" cieszę się, że nie napisała nic więcej bo szykuję się na ten film!!! :)))
U mnie dziś też prawie filmowo :) się chyba wyczułyśmy ;) Wieczorkiem zasiadam przed TV i puszczam sobie "Once" :) a wczoraj oglądałam "Zapaśnika" i jestem oczarowana Mickey'm Rourke'iem :) nie tylko z tego filmu i może nie z jego pięknej młodości ;) ale coś jest w tym facecie takiego co mi się strasznie podoba! :)
W każdym razie po raz kolejny nie jestem zawiedziona i film polecam, choć bywały momenty gdy ciężko było patrzeć jak się panowie okładali! I nie wyobrażam sobie nikogo innego niż Rourke'a w tej tytułowej roli :)
No i znów się u Ciebie rozpisałam... wybacz po stokroć!
Dobrego weekendu Ci życzę i pozdrawiam cieplutko! :)
Mariola
dzisiaj dzień recenzji i kolejny film dopisuję do listy! dzięki:)
OdpowiedzUsuńAnya.es - lubię braci Coen za tę nienachalność w pokazywaniu świata, bez nadmiaru kolorów i dźwięków, za niesamowitego nosa do aktorów i za całokształt. :))
OdpowiedzUsuńArsDecoria - a co za wybacz, jakie wybacz? Kochana, toż Ty niemal bliźniaczka moja jesteś filmowa. "Once" znam na razie jedynie z muzyki i wielu pochlebnych recenzji, już czas na obejrzenie filmu. "Rurka"...cóż tu dużo gadać. Facet ma wypisane na każdym centymetrze twarzy co wyprawiał od czasu "9 i pół tygodnia" a ja i tak go uwielbiam i szanuję za odwagę. Nie jest łatwo podnieść się po latach. Ten film jest o nim i bardzo, bardzo żałuję, że Oscar przeszedł mu koło nosa. Widziałam kiedyś wywiad z MR dla słuchaczy Actors Studio. Prosto mówił, bo to prosty facet, którego branża wymaga strojenia się w kolorowe piórka, ale ja byłam wzruszona.
"Tajemnica..." wzrusza mnie do tego stopnia, że muszę sobie dozować ten film. Dzięki że zajrzałaś. Ściskam.
OLQA - pozdrawiam cieplutko
Miro, powinnaś recenzje pisać:) Widzę, że okienko się zadomowiło;) Śliczne zdjęcie!
OdpowiedzUsuńRównież życzę miłego weekendu:)
Swietna recenzja! Bylam w kinie, widzialam i tez polecam. Naprawde warto.
OdpowiedzUsuńWybieramy się na ten film. Oglądałam pozostałe, wymienione przez Ciebie i podobało mi się w nich wiele: aktorstwo, realizm obrazu i poruszana (bolesna i trudna) tematyka. Myślę, że i ten spodoba mi się. Jestem kinomanką i oglądam większość filmów. Lubię mieć własne zdanie na ich temat.
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu i gratuluję wygranej!
Tomaszowa
Tak ciekawie napisałaś że mam ochotę go zobaczyć. Wygrane okienko jest godne pozazdroszczenia :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
o masz mnoja kochana rywalke, ja tez Pana ciacho Jeffa B, pożadam od wielu wielu lat. Obydwa filmy znam, na męstwo poczekam. Kot zamontował w salonie projektor i mam kino we wsi. A co do komedyjek, to też -nie dziękuję.
OdpowiedzUsuńBuziolki w noch
Dzieki Mireczko za kolejna interesujaca recenzje przekazana przez Wrazliwego Czlowieka!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cie, gratuluje Wygranej i zycze Ci magia otulonego weekendu:-)
Miro, wyjęłaś mi to z ust o tym Oskarze dla Rurka :) oglądając ten film myślałam dokładnie o tym samym!
OdpowiedzUsuńA jak już jesteśmy przy temacie dobrego kina, to chciałam Ci jeszcze coś polecić :) Może już widziałaś, a jak nie to koniecznie oglądnij! "Samotny mężczyzna" z Colinem Firth'em w reż. Toma Forda! :))) Piękne obrazy niesamowitego estety jakim jest, o czym można się przekonać oglądając jego kolekcje, a ten film jest jego debiutem reżyserskim! Po prostu z ogromna przyjemnością się to ogląda! :)
lambi - i piszę :)) To taki nowy, nieznany szerzej gatunek recenzji z gatunku "obejrzyjcie, bo mi się podobało". Obawiam się, że nie bardzo mieszczę się w formule recenzji, ale u mnie mi wolno :)))) A zdjęcie śliczne, bo okienko fotogeniczne. Ściskam.
OdpowiedzUsuńKamarek - miło, że wpadłaś :)))
OdpowiedzUsuńTomaszowa Chato, Jolanno - może to co napisałam, to raczej opis wrażeń niż recenzja, ale polecam. To nie będzie zmarnowany czas!
Hannah - kino dla dwojga - Ty szczęściaro! Tylko przytul się mocno do Kota gdzieś tak w połowie filmu ;)
Margott - jak zwykle mnie przeceniasz i jak zwykle pozdrawiam cieplutko :)))
Ars Decorio - oglądałam o jakiejś nieludzkiej porze transmisję z tamtych Oscarów i pamiętam ten wyraz zawodu na twarzy MR. Ja chyba jestem nienormalna, ale siedzę po nocy i oglądam Oscary nie dla tych kreacji i uśmiechów na czerwonym dywanie, ale żeby patrzeć na nich gdy dowiadują się, że kartka z podziękowaniami, którą mają w kieszeni okazuje się niepotrzebna. A z "Samotnym mężczyzną" mam niefajne skojarzenie. Wybierałam się na ten film (bo Colin Firth...), wybierałam i w końcu nie poszłam. Za to znalazłam w księgarni książkę - podstawę scenariusza, przeczytałam w kilka godzin i ... zawiodłam się :((( Teraz tym bardziej muszę zobaczyć film.
Po Twoich recenzjach Miro, czy książkowych czy filmowych - mogę iść w to jak w dym - na pewno się nie rozczaruję. Braci Coenów znam raczej z wcześniejszych produkcji - Fargo, Big Lebowski, Bracie gdzie jesteś. Mam trochę zaległości, ale nadrobię i na tego z "Rurką" tez sie musze wybrać. A Jeffa B. też ogromnie lubię.
OdpowiedzUsuń...z tego wszystkiego zapomniałam napisać, że okienko się fajnie wpisało w klimat i to sloneczk0...super!
OdpowiedzUsuńdawno nie bylam w kinie,jakos ciagle ten czas poswiecam na co innego to po pierwsze a po drugie zima mnie strasznie paralizuje do jakiego kolwiek wyjscia poza praca , ale zaraz sobie wejde na you tube :) i zobacze o czym piszesz :) dzieki za odwiedziny :) :) :)
OdpowiedzUsuńBardzo dawno nie byłam w kinie. Właśnie się wybieram i teraz już wiem na co mam iść. Tak opisałas film że ja tez musze go zobaczyć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ojjjj, mam wielkie zaległości filmowe :(
OdpowiedzUsuńW kinie nie byłam wielki temu, a w domu po prostu nie mam czasu, bo wiecznie coś sobie wymyślam ! Czas się wziąć za siebie !!!
Dzięki za recenzję :)
Pozdrawiam ciepło :)
Bracia Coen? Cymesik :) Zaraz zajrzę na youtube, bo Twoje pisanie narobiło mi smaka ;) Ciepło pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPS. Czy mail doszedł?
Film opisałaś bardzo ciekawie, ale do końca nie jestem pewna czy mam ochotę oglądać w kinie brzydkich ludzi nawet świetnie granych i bardzo męskich. Sporo się naoglądam w drodze do pracy w autobusach. Bardzo realistycznych, bardzo brzydkich z tym, że mało w nich męstwa, a dużo nieprzetrawionych procentów;)Celulitów i ochkarolów też nie używam i ogólnie stanęłam ostatnio przed kinowym reperturem poczytałam i odeszłam zdegustowana. Ot , kapryśnica:)
OdpowiedzUsuńRamki zazdraszczam:)
Gratuluję. A czego? Bo o filmie (treści) nie napisałaś nic, a bardzo mnie zaciekawiłaś! Ze znajomymi palanujemy wybrać sę do kina i mam nadzieję, że ten film będą nadawać, no i że uda mi się towarzystwo namówić.
OdpowiedzUsuńJeffa B. zawsze i wszędzie :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam weekendowo i gratuluję super wygranej.
jestem totalną fanką twórczości filmowej Coenów.. Fargo, Big Lebowski, Człowiek, którego nie było, Barton Fink, Tajne przez poufne,To nie jest kraj dla starych ludzi .. to tylko kilka ich filmów, które uwielbiam.. dlatego w ciemno szłam na film Prawdziwe męstwo..i niestety wyszłam oszukana.. kompletny constans jeżeli chodzi o dramaturgię..gdybym miała zobrazować film wykresem..byłaby to jedna linia przez środek ekranu.. no może poza jednym wahnięciem - kiedy biegnie z dziewczynką na rękach w poszukiwaniu pomocy dla niej..Nawet mój Mąż, który jest wielbicielem westernów, był rozczarowany. Oczywiście nie jest to dzieło poniżej krytyki ale jak to my sobie określamy: film, który d... nie urywa.. Jednak zdecydowanie wolimy jego pierwotną wersję z 1969 r w reżyserii Henrego Hathawaya z taką samą - praktycznie jota w jotę, fabułą. Jak wiadomo film Coenów to remake wspomnianego przeze mnie oryginału z absolutnie rewelacyjną kreacją Johna Wayna.
OdpowiedzUsuńChyba po raz pierwszy różnimy się Miro w recenzji filmu.. to i dobrze bo tym samym film wywołuje skrajne opinie..a to dobrze. Bardzo jestem ciekawa jak mu pójdzie na Oskarach... może faktycznie nie rozumiem jego idei.. może nie dostrzegłam przesłania.. ale naprawdę kompletnie nie wiedziałam czy to ma być komedia, dramat a może pastisz na ten zapomniany już klimat westernowskich czasów.. no strasznie jestem ciekawa dalszych losów tego obrazu...Pozdrawiam i przepraszam, jeżeli w jakiś sposób uraziłam.. :)
Tabu - absolutnie mnie nie uraziłaś, bo i czym? Mamy wszyscy prawo do własnych odczuć i refleksji po obejrzeniu filmu, przeczytaniu książki czy posłuchaniu koncertu. Opinia kogoś innego pozwala nam dostrzec coś, co nam być może umknęło, bo skupialiśmy się na czymś innym. A jest jeszcze nastrój, w jakim szliśmy do kina, nasze osobiste doświadczenia i skojarzenia, przez które przepuszczamy film, nasze preferencje i nasze sympatie...
OdpowiedzUsuńNie widziałam oryginału, więc trudno mi jest porównać z nim wersję braci Coen. A ona podobała mi się może właśnie dlatego, że była i komedią i dramatem i pastiszem chwilami. Bo to mi się wydało właśnie prawdziwe. D... może rzeczywiście nie urwało ;))), ale dostarczyło kilku wzruszeń. Pozdrawiam Cię cieplutko.
:) no i super.. tym bardziej jestem strasznie ciekawa jak pójdzie temu filmowi na Oskarach.. może coś obstawimy..? (żart)Pozdrawiam ciepło..acha... jeszcze jedno..ale "Zapaśnik" - tu się obie zgadzamy ;)
OdpowiedzUsuńGracias por tu comentario, vuelve cuando quieras.
OdpowiedzUsuńBesitos desde España
Fajny ten Twój poukładany świat... zostanę tu na dłużej -
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Uwielbiam Jeffa Bridgesa. Nie znam na tyle całej jego filmografii, ale z jego głosem powinien częściej grywać czarne charaktery.
OdpowiedzUsuńNawet największe dzieła mają swoich zwolenników i nie zwolenników, więc różnimy się pięknie.
Pozdrawiam
Grażyna
A ja nie należę do fanek westernów, braci C. oczywiście nie wypada nie cenić za twórczość, ale...mam do nich całkiem chłodny stosunek i ok:))
OdpowiedzUsuńChcąc odpowiedzieć na Twój komentarz u mnie...
Wiesz, ja myślę, że MY !!Kobiety renesansu(!!) , potrafiące WSZYSTKO (!!)po prostu byle lateksem nie możemy się zadowolić!!Nam trzeba żelaza, stali!!!:D I dlatego to te młotki i wiertarki sprawiają nam tak wielką przyjemność;):D
Pozdrowienia:)
Marta - Gracias!!
OdpowiedzUsuńGhia - zapraszam serdecznie :)))
kraszynko - oj ma on głos, ma. nawet jako zapijaczony, jednooki szeryf czaruje tym głosiskiem :)))
Lejdiku - jasne, że OK, jak by nam było nudno, gdyby nam się to samo podobało. A ciągnąc watek z Twojego postu - toż to pachnie socrealizmem cholerka, nie renesansem ;)))
Miro! Mimo wszystko całość brzmi zachęcająco, choć ja właśnie z tych wrażliwych.
OdpowiedzUsuńWybiorę się, jak tylko u nas "puszcza".
A co do cojones, to akurat mam u siebie coś dla pań, które lubią typy mocne, taniec ognisty i dużo energetycznych widoków :)))
Buenas noches :)))