niedziela, 25 marca 2012

Kobieta z taką aparycją ...

Mieszkałam z Nią przez dziesięć miesięcy na ledwie dziesięciu metrach kwadratowych. Dwadzieścia pięć lat temu, może więc dlatego z trudem przypomniałam sobie jak miała na imię. Co ja piszę... nie z trudem... w ogóle nie mogłam sobie przypomnieć. Na szczęście mam swój pamiętnik z tamtego czasu...
Miała na imię Dorota. Nie była ani specjalnie ładna, ani dość zgrabna. Szczerze mówiąc była nieładna i miała spora nadwagę, miała jednak cechę, której Jej bardzo zazdrościłam, wiarę w siebie i wielkie pokłady samoakceptacji. Dbała o swoje okrąglutkie ciało fundując mu masaże, najlepsze balsamy, olejki i kremy . A były to czasy, gdy szczytem marzeń był dezodorant Bac i sprowadzany z Węgier żółciutki jak jajeczko i obłędnie pachnący balsam do ciała, którego nazwy nie pamiętam, ale który czasami po kryjomu otwierałam i wąchałam namiętnie...co to był za zapach! Codziennie obserwowałam jak pod wpływem kosmetyków Dorota z wersji sote przeistacza się w Dorotę gotową pokazać się światu. Po kilkudziesięciu minutach smarowania, wklepywania, wcierania i szczotkowanie stawała przed lustrem z miną zdobywcy i mówiła ni to do siebie, ni to do mnie " no! kobieta z taką aparycją nie może nie zdać egzaminu", albo "kobieta z taką aparycją musi dostać zaliczenie".

Kobieta z taką aparycją ...

Mimo dzielenia "stołu i łoża" nigdy się nie polubiłyśmy i żadnej z nas nie przyszło do głowy, by kolejny rok akademikowego życia spędzić w tym samym składzie. Nasze drogi rozeszły się i całkiem szybko zapomniałam o mojej pierwszej "współspaczce". Szufladka z jej imieniem, przysłonięta innymi szufladkami, zakurzona i pozbawiona karteczki z opisem leżała bardzo głęboko pod stosami podobnych szufladek w najdalszym kąciku mojej pamięci. I pewnie leżałaby tam dłużej gdyby nie On...

Człowiek mniejszego formatu...

Jeden z bohaterów powieści Deana Koontza, czarny charakter, zawodowy zabójca Krait tak właśnie zwykł myśleć .. "człowiek mniejszego formatu zrobiłby to inaczej, ale ja..." "człowiek mniejszego formatu ..." . On był kimś innym, lepszym, godniejszym. Był Księciem, przybyszem z lepszego świata po drugiej stronie lustra. On nie zabijał, on porządkował i upiększał świat, likwidując razem ze swoimi ofiarami brzydotę, bezguście i kicz, jakim się charakteryzowały w codziennym życiu. Przepełniony wiarą w ważność swojej misji i przeświadczony o swojej wyjątkowości... zabawne, że słuchając jego wynurzeń przywołałam z zakamarków wspomnień Dorotę. Niezwykle się plączą ścieżki skojarzeń....

Dean Koontz. Nie czytałam dotąd niczego, co wyszło spod pióra tego pisarza. "Dobry zabójca" trafił do mojego odtwarzacza zupełnie przypadkiem, dzięki Kasi i to był bardzo trafiony prezent. To wciągająca już od pierwszych minut/stron historia murarza, który przez zbieg okoliczności stanął na drodze profesjonalisty wynajętego do zlikwidowania kobiety i postanowił nie dopuścić do realizacji zlecenia. Misiowaty Tim nie tylko ostrzega potencjalną ofiarę, że grozi jej poważne niebezpieczeństwo, ale pomaga jej uciec przed zabójcą. I podczas tej ucieczki radzi sobie zaskakująco sprawnie jak na małomiasteczkowego budowlańca...

Zawsze mam problem z klasyfikowaniem książki czy filmu. Trudno mi powiedzieć, czy "Dobry zabójca" to kryminał, czy powieść sensacyjna, czy może thriller. Może po prostu całkiem sprawna, pełna nienaciąganych postaci, dowcipnych, inteligentnych dialogów opowieść, idealna jako książka do podróży czy audiobook towarzyszący prasowaniu (bywały dni, że miałam ochotę skoczyć do sąsiadów po dodatkową porcję pościeli do prasowania). Dla tych, którzy lubią ten typ literatury, może niekoniecznie skomplikowany intelektualnie, ale też nie prymitywnie naiwny i prostacki. Gdy będę szukać solidnej książki na wakacyjne polegiwanie pod gruszą albo na długie oczekiwanie w poczekalni u ortodonty to poszukam czegoś podpisanego nazwiskiem Koontz.

Zupełnie bez związku z powyższym, za to z wielką radością, że wreszcie znalazłam chwilkę na decou- pochwalę się moim tegorocznym urobkiem. Mniejsza o to, że te dwie skrzyneczki robiłam przez ponad dwa miesiące (!!!), ważne, że są i że trzecia już prawie prawie skończona a czwarta zaplanowana i wymyślona ...

Komplet marynistyczny z nutką nostalgii...











A kolejna skrzyneczka na klucze już schnie...


Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim postem. To takie miłe, że tyle osób o mnie pamięta. Pewnie nie uda mi się wrócić do blogowania z taką częstotliwością jak bym chciała, nie zdołam też nadrobić nieobecności na Waszych blogach, ale postaram się. Dopiero dzisiaj mój blogger zaczął działać normalnie, bo jak na złość oprócz braku czasu na pisanie na przeszkodzie stanął mi jakiś program hakerski, który przyczepił się do mojego bloga. Mam dobre zabezpieczenia, więc szkód nie narobił, ale niestety zawieszał mi net, więc nie tylko nie mogłam niczego napisać, ale nawet nie mogłam otworzyć żadnego bloga z bocznego paska. Udało mi się odnaleźć źródło problemu (niestety był to jeden z ostatnio dodanych linków) i mam nadzieję, że już będę mogła normalnie funkcjonować w blogosferze. Plan na jutro - zajrzeć na wszystkie zaprzyjaźnione blogi.

A dziś już czas do łóżka... dobranoc.









22 komentarze:

  1. kochana Miro....piekne te skrzyneczki...ta ciemna to moja faworytka...ciekawe czy jego książki sa w mojej bibliotece....nabrałam apetytu...no i obok bac był jeszcze 8x4...ale czasy....a swoją drogą ciekawe co teraz porabia Dorotka..bardzo mnie to zaciekawiło...no i poproszę już bez takich przerw:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Lol!Skrzyneczki super!A o ksiazkach niestety musze zapomniec do czasu az moj maly pochlaniacz czasu nie znajdzie sobie zony ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubię czytać książki, każdego dnia chociaż godzinę muszę znależć na czytanie.Czasami budzę się o 6 rano i czytam do porannej kawy..hi hi.Takie poranne leniuchowanie.
    Pudełka wyszły super, lubię te papiery, są delikatne i świetnie się z nimi pracuje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jestem osobą podatną na sugestie. Nie działają na mnie reklamy ani polecenia znajomych a jednak...Tym razem wiem, że MUSZĘ spotkać się z "Dobrym zabójcą".

    A szafki na klucze cudne :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Miruś, fantastyczne prace. Piękna kolorystyka.
    I fajnie, że jesteś :-)
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna recenzja, w taki sposób napisana że nie sposób oprzeć się pokusie przeczytania bądź wysłuchania, z pewnością trafi do oczekujących pozycji, jeśli zaś chodzi o skrzyneczki to nie ma znaczenia jak długo je robisz istotny jest efekt końcowy a ten jest wspaniały. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Książki nie znam, ale zaciekawiła mnie bardzo, a szafeczki przepiękne, ten motyw wygląda cudnie!

    OdpowiedzUsuń
  8. piękne skrzyneczki... ja też jakoś do tej pory nie miałam styczności z tym autorem, trzeba będzie kiedyś to naprawić :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Zanim przeczytam Twój post muszę Ci szybciutko napisać,że strasznie tęskniłam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mireczko, a to nie była Kaloderma , ten krem? Coś tak mi się tłucze w zakamarkach pamięci;)Książkę zanotowałam i cieszę się bardzo,że znowu jesteś:) Uściski:)

    OdpowiedzUsuń
  11. zapomniałam o skrzyneczkach. Śliczne:) A motyw z żaglowcem to serwetki, czy papier?

    OdpowiedzUsuń
  12. Miruś fajnie że jesteś a skrzyneczki to żeś śliczne zrobiła!A książka hym wydaje się ciekawa...ja teraz przerabiam "Kobiety dyktatorów" - bardzo zaskakująca...polecam!Buziaki wiosenne!:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Dobrze, że jesteś.
    Książki poszukam na pewno, taka rekomendacja nie może pójść na marne.
    Podobają mi się skrzyneczki, fajny ten malarski morski motyw.
    Uściski:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak Cię nie ma, to w zupełnej ciszy, ale jak już się zjawiasz, to z wielkim BUM! :) Dziękuję za ten post, za tę karmę dla mego permanentnego, literackiego głodu i za Twój styl, który wielce sobie upodobałam. :)
    Uściski serdeczne :)
    PS. Efekt marynistyczny wspaniały. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Miro, jak fajnie, że jesteś! :)
    a nawiązując do Twojego posta to chciałabym mieć taką pewność siebie co Twoja koleżanka i bohater książki, choć takie mianowanie siebie pępkiem świata jest niezdrowe ;)
    Kluczniki poczynilaś cudne,zwłaszcza ten z niezapominajkami :)
    Życzę zwolnienia tempa i dużo, duuużo sił :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Mireczko, no wreszcie! Choć ja Cię doskonale rozumiem z tym czasem. Czas na blogowanie kurczy mi się niemiłosiernie, ale to chyba tak z wiosną. Chciałabym podglądnąć i tu i tam i cos jeszcze skomentować, ale niestety:((( Szafeczki na klucze podobają mi się baaaardzo i nie wiem nawet która ładniejsza:) A gdy zaczęłam czytać Twojego posta, to wróciłam do swoich czasów studenckich:)) Ach BAC. Moja Mamcia czasami mi go kupowała:) Dawne dzieje; i 8x4 też, Qrka ma rację:)
    Kusisz tymi książkami, choć ja zdecydowanie lubię książki z epoki:) Co ja zrobię:( Ostatnio czytałam "Północ południe" E.Gaskell. Super! Coś podobnego do J Austen, ale środowisko Anglii pokazane szerzej; akcja rozgrywa się na pn Anglii, tam gdzie zaczął się przemysł angielski. A film pod tym tytułem to jeden z tych, co to mogę nawet kilkanaście razy oglądać:) Polecam i pozdrówki e

    OdpowiedzUsuń
  17. Miro bywaj częściej kochana :))
    Miałam też podobną Dorotkę, która szła przebojem przez życiem, a taka jakaś przeciętna była ....
    Ta szafeczka w ciemniejszej tonacji, to mój faworyt !! buziole wiosenne :***

    OdpowiedzUsuń
  18. Pięknie to wszystko napisałaś..przeczytałam jednym tchem. I też jestem bardzo ciekawa co u Doroty, jak jej się życie potoczyło, czy wiara w siebie samego jest recepta na szczęśliwe życie?

    Skrzyneczki niesamowite, pięknie wykonane, motywy bardzo interesujące - super pod każdym względem :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Mirenko czyta sie Ciebie tak ..inaczej ale ja tak wlasnie lubie. Ow temat "Doroty" przerobilam w swoim zyciu ...Swoja droga wiesz na pewno ze "takim" Ludziom, silnym pewnym swojej wyjatkowosci zyje sie lepiej w nieco wygodniejszym sensie, rzeklabym.....
    Skojarzenia...coz, pamiec, serce, swiadomosc i...podswiadomosc rzadza sie wlasna autonomia praw;-)
    Ja patrzac na swoje TFory sprzed lat przypominam sobie takie rzeczy, ze....skora cierpnie;-)))
    Buziaki Kochana sle:))

    OdpowiedzUsuń
  20. Uwielbiam Cię czytać i dlatego cieszę się, że znalazłaś chwilkę na napisanie posta:) Skrzyneczki rewelacyjne..pełne nostalgii. uwielbiam takie.. Dbaj o siebie, myśl o sobie i zaglądaj i pisz.. bo co ja będę czytać jak przestaniesz?.... Ściskam ciepło:)))))

    OdpowiedzUsuń
  21. Ale wciągająca opowieść, myslę, że każdy ma gdzieś taką Dorotę - niby nie bardzo ważną, ale w pewnym momencie do nas wraca, za sprawa jakiś pozornie nie związanych emocji. Skrzyneczki piękne!
    pozdrawiam bardzo ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  22. Oh te malowane skrzyneczki zrobiły na mnie najwieksze wrazenie.

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz jest dla mnie wyróżnieniem...