... z mojego bloga a ten wita mnie "niespodzianką". Pisze do mnie bezduszna maszyna, że to, co widzę po zalogowaniu się przypomnianym nie bez trudu hasłem to jest "lepszy, szybszy i bardziej elegancki interfejs". Rozumiem, że szybszy, ale czy lepszy i bardziej elegancki to już chyba sama powinnam ocenić. Nie mam jednak siły na analizę estetyczną tego, co widzę, bo kwadrans zajmuje mi doszukanie się gdzie jest to, co zwykle było tam a teraz jest gdzie indziej... Znowu ktoś wiedział lepiej ode mnie czego mi potrzeba. Kolejny kwadrans na przyzwyczajenie się do nowego okienka edycji postów...i znowu zgrzytanie zębami i coraz bardziej nerwowe przesuwanie myszką. Okropne uczucie, że choć jestem u siebie, to nie jest to całkiem moje miejsce. Nie takim je zostawiłam. To tak, jakby sąsiedzi, którym przed wyjazdem na wakacje zostawiłam klucze, żeby podlali kwiatki i nakarmili rybki postanowili mi zrobić niespodziankę i poprzestawiali meble, posegregowali i wyrzucili pół zawartości szaf i regałów, rybki zamienili na kanarka bo wydawało im się, że tak będzie lepiej i estetyczniej. Nie zostawiłam Bloggerowi kluczy. Miał swój zapasowy komplet, z którego skorzystał żeby mnie "uszczęśliwić".
Nie lubię, gdy się mnie uszczęśliwia na siłę. Wściekam się na zmiany wprowadzane poza moimi plecami i udogodnienia wrzucane z rozdzielnika. Lubię mieć wybór i prawo do decyzji czy zostać przy starej wersji czy korzystać z nowej. Bo może ja nie chcę szybciej, lepiej i bardziej elegancko. Bo może ponad elegancję stawiam wygodę wymoszczonego przez kilka lat grajdołka, w którym mogłam się poruszać nawet z zamkniętymi oczami. Teraz nawet w pełnym świetle błądzę i potykam się o wystające kanty. Co z tego, że eleganckie, skoro nabijają siniaki i zmuszają do rzucania mięsem.
Wiem, wiem...nie jestem tak całkiem u siebie. Blog jest jak wynajęte mieszkanie. Niby moje, bo płacę rachunki, ale jednak nie wszystko mi wolno. Bo jest właściciel, który określa zasady tej wolności. Mogę wstawić swoje meble ale to on zdecyduje na jaki kolor mam malować ściany. I jeśli będzie miał ochotę zrobić remont łazienki to zrobi go wtedy, gdy znaleziony po znajomości tani fachowiec będzie miał wolny czas, nie zważając na to, że właśnie wróciłam ze szpitala z kilkudniowym dzieckiem. I że kucie kafelków, wymiana pieca i wanny to nie jest to, o czym myśli świeżo upieczona matka. Nawet jeśli te nowe kafelki i wanna będą hitem designu a stary piec często się przycinał.
Przyzwyczaję się. Jasne, że się przyzwyczaję. Przecież to tylko nowy układ bloga... Kto wie, może niedługo, gdy przeczytam ponownie ten tekst zdziwię się, że tak się wkurzałam na ten świetny, szybki i niezwykle elegancki interfejs. A bo kto za kobietą nadąży...
...
...
...
A poza tym, to wciąż... i nieustannie ... JEST CUDNIE!!!!
Na szczęście do tekstu i obrazków "właściciel mieszkania" się nie wtrąca.
Podobne myśli i u mnie buzowały niedawno, kiedy tak, jak Ty, zalogowawszy się, ujrzałam "nowy, wspaniały świat" bloggera;) Na dodatek co chwila wyskakiwał mi komunikat, że wystąpił jakiś tam błąd i nie mogę czegoś tam zrobić, a ja uparcie to okno zamykałam i robiłam swoje, ale trwało to dużo dłużej, niż wcześniej.
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle, to dobrze, że wpadłaś poodkurzać stare kąty, i że... JEST CUDNIE:)
Buziaki:)
Kobieto z ustów mi to wyjęłaś! ;)
OdpowiedzUsuńtotalnie nie wiem po co te zmiany skoro stary wygląd bardzo mi odpowiadał i był przejrzysty!!!
ech, niestety na to nie mamy wpływu :)
uściski ślę kochana :)
A ja mam na szczęście starą wersję ;)
OdpowiedzUsuńI cieszę się ogromnie :)
Śliczny świecznik
Pozdrawiam!
Też nie lubię tej nowej wersji za to Twoje posty lubię i to bardzo!:)
OdpowiedzUsuńJa kocham moja stara wersje i zaden komunikat nie wyprowadzi mnie w pole a jakby co to jest srobka , przy pomocy ktorej zawsze moge wrocic na stara wersje..pozdrawia Cie milo odwieczny podczytywacz i podgladacz.)
OdpowiedzUsuńMiro kochana...a ja jakoś powoli go ogarnęłam...i powiedziałam sobie,że nie będę sobie takim badziewiem jak blogger emocji zaśmiecała...zwłaszcza,że świnia jest i kazał mi zapłacić za wstawianie zdjęć...no może nie on tylko Google...ale dla mnie na jedno wychodzi:)))..Zapłaciłam,do układu już prawie się przyzwyczaiłam...i czkam na to wszystko..hihihi-ściskam mocno:))))
OdpowiedzUsuńMam podobną reakcję alergiczną na uszczęśliwianie mnie na siłę. :) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńmnie też nachodzą podobne refleksje...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie i słonecznie :)
To prawda, nie lubię jak mi się odbiera wolność wyboru i to dotyczy każdej sprawy. W tym wypadku jednak nie można postąpić według własnej woli i to wkurza!
OdpowiedzUsuńNinka.
Mir, jak zwykle wprawiłaś mnie w świetny nastrój:))) Nie no, odczucia po włączeniu blogera pewnego dnia miałam dokądnie takie same i nawet napisałam swój komentarz i wysłałam do tych, co wiedzą lepiej. Ale oczywiście oni mają to gdzieś:( Zaskoczył mnie komentarz Qrki.... Ja nic nigdy nie płaciłam....
OdpowiedzUsuńDobrze, że w końcu coś skrobnęłaś, tak dobrze mi się Ciebie czyta:) Miłej majówki:)
Mireczko-jak trafnie opisałas to , co i mnie po głowie chodzi!!!!!
OdpowiedzUsuńBuziaczki
Troche mi to "tamte" czasy przypomina.Niby czlek wolny byl ale ciagle go ktos za morde trzymal.Milego majowkowania zycze!
OdpowiedzUsuńFajnie, że jesteś Mirko !
OdpowiedzUsuńMiłego leniuchowania
Cieszę się, Mireczko, że znów jesteś:) Chyba nikt nie lubi uszczęśliwiania na siłę, ale pewnie i nam się to zdarza wobec naszych bliskich:( Mój blog gdzie indziej i tam na razie po staremu;)
OdpowiedzUsuńŚwiecznik piękny, bardzo klimatyczny. Też mam taki od dawna i zupełnie nie wiem, co z nim zrobić:))
Pozdrawiam cieplutko:*
W pełni się z Tobą zgadzam, ja tez nie lubie takich niezaplanowanych, nieproszonych zmian, a że jestem mało techniczna, to potem długo rozgryzam co gdzie jest, i np. dalej mam problem z pisaniem postów, bo zdjęć nie widze i tekst mi różnie wychodzi.
OdpowiedzUsuńŚwiecznik piękny, myslałam o podobnym.
Miłej majówki!
Ale sie stęęęęskniłam. Buziole
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą w 200% :). Nie mogę zrozumieć po co przerabiać coś co jest dobre i sprawdzone. Tak samo dzieje się w Allegro, a ostatnio musiałam zainstalować nową wersję GG bo nie mogłam rozmawiać z koleżanka, która dopiero co zainstalowała sobie komunikator i miała wysoki numer. Teraz co chwilę wyskakują mi reklamy. Jak ja nie cierpię reklam! Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńMiałam podobne odczucia:(
OdpowiedzUsuńNa początku była możliwość wyboru, bo ja powróciłam do starego ,,pulpitu,, teraz niestety juz nie. Do tego u mnie również wyskakują niechciane reklamy:((((
Pozdrawiam cieplutko
Mam podobnie, co do nowego wspaniałego świata i też puściłam pod nosem uroczą litanię i byłaby większa gdyby nie fakt, że zdecydowanie czytelniejszy jest dla mnie układ pisania nowych postów. Generalnie nie lubimy zamian a zwłaszcza gdy nie widzimy sensu a "właściciel" jak piszesz działa i musi się wykazywać. Oby tylko nie za często a świecznik bardzo, bardzo w klimacie.
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że ja jestem nieco zagubiona po tych zmianach, które miały mi ułatwić:))) no ale cóż...chyba "To nie jest kraj dla starych ludzi"...;) pozdrawiam Cię ciepło i dobrze, że jesteś?
OdpowiedzUsuńPoprzez nowe interfejsy, nowoczesne image, etcetera, dokopałam się nareszcie i do Ciebie:)Kapryśnik również sporo czasu zarastał kurzem, a nowe śliczne czekające na mnie ustawienia bloggera skomentowałam pod nosem jednym, najbardziej zresztą popularnym i uniwersalnym polskim słowem na k(jak człowiek pracuje z młodzieżą, to okropnie chamieje), a następnie chcąc nie chcąc poczęłam się przez rzeczone interfejsy przebijać. Cóż, siła wyższa i szkoda "nerw". Niniejszym apeluję byś nie rezygnowała zrażona i wkurzona, bo smutno bez Ciebie wiosną:) Uściski:)
OdpowiedzUsuńKochane moje! Znowu zbiorowo i hurtem odpowiadam... Dziękuję, że wciąż tutaj zaglądacie. Dziękuję, że choć ścieżka do Poukładanego świata zarasta jak zamek Śpiącej Królewny chaszczami gęstymi, to Wy jak ten odważny Książę przedzieracie się przez te zarośla i zostawiacie u mnie dobre słowa i ciepło z nich bijące. Wciąż trudno mi zebrać kilka słów w jakąś sensowną całość, wciąż blogowy chochlik w nieprzewidzianych momentach blog mi przywiesza a z blogiem cały internet, ale ja uparta jestem i w końcu zmogę gadzinę. Całuję, pozdrawiam, dziękuję.
OdpowiedzUsuń