Jest taki czas w życiu córki, że trzyma Mamę kurczowo za rękę. Jej mała łapka chowa się w bezpiecznym zagłębieniu dużej dłoni. Idzie za Mamą krok w krok, czując się bezpiecznie tylko wtedy, gdy ma ją w zasięgu wzroku. Naśladuje jej gesty, powtarza słowa. Chce być taka jak Mama. Dlatego z koniuszkiem języka wystawionym zabawnie na zewnątrz, paćka po stole czerwoną emalią usiłując trafić pędzelkiem w swoje małe, obgryzione paznokcie. Potem maluje szminką usta... i sporą część twarzy przy okazji... i oczy, na niebiesko koniecznie. Wreszcie staje przed lustrem w wyciągniętych z szafy za dużych o kilkanaście numerów butach na szpilkach. I uśmiecha się do swojego odbicia w lustrze, bo już wygląda jak Ona, jak Mama...
Jest taki czas w życiu córki, że śmieje się z rzewnych, ckliwych piosenek nuconych przez Mamę, bo sama słucha (zbyt głośno) zupełnie innej muzyki. Coraz częściej używa słowa nie. Robi wszystko, by pokazać, że jest inna, że ma własne zdanie, własny styl. Zamyka się w swoim pokoju, trzaśnięciem drzwi obwieszczając swoje niezadowolenie. Gotowa jest nawet odmrozić sobie uszy, aby tylko postawić na swoim. Słowa "ty nic nie rozumiesz" powtarza jak mantrę. Ma -naście lat ...
Jest taki czas w życiu córki, gdy wyjeżdża daleko od domu i zaczyna samodzielne życie. Rzucona na głęboką wodę poznaje czym jest naprawdę decydowanie o sobie. Uczy się na własnych błędach, dostaje lekcję za lekcją. Choć często rozciera posiniaczony od kopniaków tyłek, to przyjeżdżając od czasu do czasu do Mamy uśmiecha się, podnosi wysoko głowę i powtarza, że jest super... Przecież sama tego chciała...
Jest taki czas w życiu córki, że sama zostaje Matką. I wtedy otwierają się wszystkie klapki, spadają zasłony. Wtedy dopiero rozumie, że zakazy, które brała za ograniczenie wolności były wyrazem troski kogoś, kto wie o życiu więcej, kto zna zagrożenia i kto chciał nas przed nimi uchronić. Że nakazy, normy i zasady miały jakiś sens, że były fundamentem, na którym potem sama miała budować swoje życie. A dobry i trwały fundament powstaje skropiony potem i łzami. Teraz już to wie ...
To piękne i bardzo prawdziwe, ja też mogłabym tak napisać o sobie, bo jak większość z nas przeszłam tą drogę. Dziś sama jestem matką, młodą stażem, i tak bardzo mocno to czuję, że wszystko zrozumiałam, podziwiam moją mamę i wiem, że z moją córeczką przejdziemy tą samą drogę :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, bo ja w całym zabieganiu, nie znalazłam czasu na takie refleksje.
Pozdrawiam ciepło!
Bardzo piękna i mądra notka. dziękuję. Pozdrawiam MysteriousKatinka
OdpowiedzUsuńŚwietny post i piękne zdjęcie :)
OdpowiedzUsuńMiro jak Ty pięknie i mądrze piszesz!
OdpowiedzUsuńJestes bardzo madara kobieta.Wzruszylas mnie do lez tym co napisalas.Tak pieknie piszesz.Dziekuje Ci za to:)
OdpowiedzUsuńPiękne. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńPięknie napisałaś Mireczko. Łezka mi się zakręciła. Ściskam Cię najserdeczniej:)
OdpowiedzUsuńPięknie i mądrze napisane. Czysta prawda.
OdpowiedzUsuńBuziaki kochana
cała prawda...Miruś!!!Buziaki dla Ciebie i Twojej rodzinki!
OdpowiedzUsuńdoskonały tekst!
OdpowiedzUsuńusmiechnelam sie...i potem pomyslalam,ze moze u nas sie to inaczej ulozy :)
OdpowiedzUsuńbo pierwsza czesc sie nie zgadza :)
nie nosze szpilek i prawie nie uzywam makijazu :)
wiec sciskam palce,zeby nastoletni bunt ominal nas wielkim lukiem
pozdrawiam wszystkie mamy!
Aska
Ja miałam nietypowe realcje z moją mamą, nie przechodziłam też specjalnie okresu buntu,za to wcześnie jak na wspólczesne kobiety miałam dziecko i moje relacje z córkami też trochę odbiegają od tego opisu.
OdpowiedzUsuńMoje Lila-młodsza jest trochę jak ta nastolatka,no może poza tekstmi "Ty nic nie rozumiesz",
za to Mania chce robić to co ja i wyglądać jak ja..:D Śmieszne to trochę :)
pięknie i mądrze napisane...
OdpowiedzUsuńNikt nikogo do końca nie zrozumie dopóki sam tego nie przejdzie. Historia zatacza koło i role się zamieniają. Piękny wpis. Pozdrawiam Mireczko.
OdpowiedzUsuńMirruś - celnie to ujęłaś, wzrusza mnie to, co napisałaś...
OdpowiedzUsuńPiękny i mądry post:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Jagoda.
Nic dodać nic ująć... to piękne i ąż niesamowite..nie powinnam..ale bywa tak że nie chce się być taką jak Mama.. mimo szacunku i miłości...myślałaś o tym? czy tylko ja tak mam?
OdpowiedzUsuńTabu droga - nie tylko Ty tak masz :))) Łapie się jednak na tym, że im bardziej nie chciałam być taka jak Mama w wielu kwestiach, ważniejszych lub tych całkiem malutkich, im bardziej się broniłam, walczyłam, tym szybciej ulegałam. Nie umiem pojąć dlaczego tak jest, ale pomimo wszelkich starań łapię się na tym, że wiele powielam. Z wiekiem coraz więcej. Dużo by opowiadać ...
OdpowiedzUsuńDrogie Moje i Bliskie. Dziękuję Wam za wszystkie komentarze. Przytulam!
OdpowiedzUsuń