niedziela, 18 listopada 2012

Motywatorki ... czyli jak nie piszę, to nie piszę, ale jak już zacznę to nie mogę przestać

Kiedy praca zawodowa wiąże się bardzo ściśle z siedzeniem przy komputerze i kiedy jest to wielogodzinne siedzenie od bladego świtu do ciemnej nocy, powiązane z ogromną dawką stresu, to co tu dużo gadać, relaksu w komputerze już się raczej nie szuka. Aby odpocząć uciekam od niego, chociaż pokusa jest ogromna, bo blogi, bo inspiracje... Jednak nie mam siły na kolejne godziny z oczami wpatrzonymi w ekran. Oczy zresztą też powoli nie dają rady. Zwłaszcza przy tabelkach, maleńkich rubryczkach w których coraz częściej duże S wygląda jak 5 a 1 jak I...

Nie tylko oczy uświadamiają mi, że nie mam już 20 lat. Niestety...patrzę ostatnio w lustro z coraz większym przerażeniem. Strasznie się posypałam. To niewiarygodne jak bardzo widać na twarzy zmęczenie, brak snu, nieregularne posiłki, a często morze kawy zamiast nich. Włosy, paznokcie, cera... łykanie tabletek dostępnych bez recepty, niesystematyczne łykanie, nie daje widocznych efektów. Moja fryzjerka regularnie opieprza mnie za tę moją niesystematyczność, kiedy przy myciu włosów zgarnia z umywalki  całe ich garście. Załatwia mi jakieś extra tabletki do łykania, jakieś fiolki z miksturami do wcierania a mi zapału i "karności" wystarcza na tydzień. Ech! Szkoda gadać. Widzę, że znowu marudzę a ja tak bardzo nie lubię i nie chcę marudzić "publicznie".

Dobra, robimy błłłłłłł i zamazujemy jak Madzia Karwowska. Ktoś pamięta?

Motywatorki. O nich być miało i będzie. To one wyrwały mnie z mocy "demotów" i zmobilizowały do napisania znowu kilku słów. One, czyli Pantera i Shabby Shop postanowiły obdarować mnie tym oto wyróżnieniem. 



Chociaż za łańcuszkami wyróżnień, podobnie, jak wiele blogerek nie przepadam i nawet przez czas jakiś miałam na bocznym pasku banerek z informacją, że się w to nie bawię, to jednak miło mi się zrobiło, że choć blog mój powoli "rzęsą zarasta" (że skorzystam z powiedzonka Pani Michaliny Wisłockiej), że tyle mnie tu, co kot napłakał, to odnajdują mnie nowe osoby i nie dość, że chce im się rzucić okiem na moje wpisy, to jeszcze deklarują się jako obserwatorki i na dzień dobry obdarowują  komplementem. I to nie byle jakim... zagranicznym ;))) Dziękuję Wam moje drogie za to wyróżnienie, przyjmuję je z wielką radością i traktuję jak porządny,  pozytywny kopniak - motywator. Przede wszystkim jednak dziękuję Wam i pozostałym nowym obserwatorkom za to, że tutaj zajrzałyście, że przysiadłyście na moim wirtualnym niebieskim krzesełku i porozmawiałyście ze mną chwilkę, bo czymże jest każdy komentarz jak nie rozmową właśnie.

Wyróżnienie Libster Blog to nie tylko obrazek do wklejenia, ale też, a może przede wszystkim pytania, na które wyróżniony powinien odpowiedzieć. Potem należy komplet tych samych, lub własnych pytań puścić dalej w świat, co na końcu tego posta uczynię.

Jakie pytania zadały mi dziewczyny? Zacznę może chronologicznie od Pantery.

1. Jaką porę roku najbardziej lubisz?
Drogą eliminacji bez zastanowienia odrzucam zimę. Przy wielu okazjach pisałam, że jej nie cierpię. Mogłabym bez żalu obejść się bez śniegu, lodu i mrozu. A dom w ciepłym kraju, do którego mogłabym wyjeżdżać na tych kilka miesięcy w połowie października to jedno z moich marzeń. Ponieważ nie lubię skrajności, to także lato z upałami i miejskim kurzem nie jest moim ulubionym okresem. Zostają dwie pory roku o umiarkowanym klimacie. Obie lubię, jednak swoje naj- oddaję wiośnie. Za zapach powietrza w dzień marcowej odwilży, za pierwszą zieleń, która już nigdy potem nie jest taka czysta, za wspomnienie pierwszych fiołków zbieranych w rowie przy starym żydowskim cmentarzu i czapki zdejmowanej po kryjomu, gdy tylko znikałam z zasięgu wzroku mamy, za to uczucie lekkości, gdy pierwszy raz zamieniam kozaki na lekkie czółenka...

2. Czy mając nadmiar pieniędzy poprawiłabyś coś chirurgicznie w urodzie?
 No cóż...czas zrobił swoje. Są dni, gdy macham na to ręką, bo taka jest kolej rzeczy. Kiedy indziej użalam się nad sobą i mam ochotę tłuc lustra. Wtedy też powraca pokusa, by sobie coś, gdzieś wstrzyknąć. Na szczęście w totolotka nie wygrywam, majątku po dalekiej bezdzietnej ciotce nie dziedziczę, więc nadmiarem pieniędzy nie grzeszę, za to mam przy sobie kogoś, kto kocha mnie razem z moimi zmarszczkami i bruzdami. mam też internet i czasem oglądam zdjęcia tych, które sobie urodę "poprawiły". Ponieważ jednak kobieta zmienną i nieprzewidywalną jest, nawet dla samej siebie, to nie wiem co mi strzeli do starej, siwej głowy za rok czy za pięć lat...

3. Cel podroży marzeń.
I tu znowu mam problem, bo ja w sumie nie mam jakichś specjalnych pragnień związanych z podróżami. Przejść się po  skąpanym we mgle irlandzkim wrzosowisku, albo przejechać kompletnie pustą drogą, gdzieś na południu Stanów, z jak toczą się po niej niesione wiatrem kule nieznanej  mi z nazwy rośliny. I może jeszcze Paryż...tak... Paryż wiosną.

4. Osoba (może być już nieżyjąca), z którą chciałabym porozmawiać.
I znowu powrót do przeszłości... ludzie spotkani kiedyś...znajomi bliżsi czy dalsi. Jednym chciałabym powiedzieć 'przepraszam", innych znowu zapytać "dlaczego?".

5. Film stulecia to:
Niezmiennie "Pożegnanie z Afryką". Z wielu powodów.

6. Wschód, czy zachód słońca?
Nie ma dla mnie nic piękniejszego n niebo tuż przed wschodem słońca. Niesamowita cisza w powietrzu i niemal wyczuwalne przez skórę delikatne drżenie powietrza, w chwili gdy pojawia się światło... Wschód, zdecydowanie.

7. Morze, czy jeziora?
Jeziora. Mają w sobie magię i spokój. Morza się boję, bo nie lubię nie widzieć brzegu. Nie mam w sobie nic z odkrywcy, więc nie inspiruje mnie tajemnicze "coś" za horyzontem. I nie ma znaczenia, czy to zimny Bałtyk, czy gorąca plaża nad Morzem Śródziemnym. A jeziora, to masa fajnych wspomnień, to pływanie kajakiem, to piwo ciągnięte za łódką na sznurku i ryba ze smażalni, to ognisko i spanie w namiocie, to wędrówki wzdłuż brzegu i łowienie raków (sto lat temu w Nidzkim jeszcze były)

8. Jaki poeta przemawia do Ciebie najlepiej?
Leśmian. Zawsze mnie niesamowicie wzruszał i rozczulał. W liceum nauczyłam się kilku wierszy na pamięć. "Dwoje ludzieńków" pamiętam do dziś.

9. Co chciałabyś koniecznie zobaczyć, zanim odejdziesz w zaświaty?
Jedyna odpowiedź jaka przychodzi mi do głowy, jest zbyt osobista, by ją tutaj ujawniać.

10. Czy chciałabyś wystąpić w filmie/na scenie?
Nie! Nie! Nie! Peszę się nawet wtedy, gdy zbyt długo przygląda mi się jeden człowiek a co dopiero wiele osób na raz. Przed kamerą, tak jak przed obiektywem aparatu spinam się i przestaję być sobą. 


A teraz pytania Ewy

1. Kot czy pies? - zdecydowanie kot

2. Chcieć czy móc? - chociaz przy każdej okazji powtarzam za Wojciechem Mannem "gdy czegoś nie wolno a bardzo się chce, to można" to jednak na co dzień  moje "chcieć" zbyt często kapituluje przed "móc", a raczej "nie móc"

3. Żółty czy zielony? - zielony, w niemal wszystkich odcieniach

4. Róża czy mak? - zawsze mnie ciągnie ku temu, co nietrwałe, delikatniejsze i słabsze. Dlatego mak.

5. Transfer czy decoupage? - nie próbowałam transferu, więc póki co decoupage

6. Romans czy kryminał? - najchętniej dobre połączenie jednego z drugim.

7. Miasto czy wieś? - tak szczęśliwie los mnie "umościł", że mam dwa w jednym.

8. Sok czy woda? - woda

9. Spódnica czy spodnie? - sukienka :)) kocham sukienki, chociaż w sytuacjach pospieszno-ekspresowych zazwyczaj wskakuję w dżinsy.

10. Szatyn czy blondyn? - im bardziej usiłuję sklasyfikować tak zwany "mój typ", tym mocniej jestem przekonana, że go po prostu nie mam. Sam Elliot jest siwy jak gołąbek a jest całkiem wysoko na mojej TOP10 ;))) Bo nie w kolorze włosów tkwi przecież to COŚ.

 

11 Narty czy łyżwy? - łyżwy


Jak zwykle mnie poniosło i niektóre pytania potraktowałam jako okazję do napisania czegoś więcej o sobie. Taki malutki zawoalowany ekshibicjonizm ;))) 

Pora na moje pytania...

1. Rumba czy walc?
2. Lot balonem czy skok na bungee?
3. Jakiej cechy charakteru nie lubisz u siebie najbardziej?
4. Przygoda z dzieciństwa, na wspomnienie której zaśmiewasz się lub płaczesz do dzisiaj.
5. Przełamać słabość, wygrać z nałogiem. Osobiste zwycięstwo, z którego jesteś najbardziej dumna.

A teraz mam wielką nadzieję na długie, pełne opisów i dygresji odpowiedzi od:



Jeśli ktoś z wymienionych nie ma ochoty na zabawę, to uszanuję brak odzewu, jeśli jednak zechcecie poświęcić kilka chwil na odpowiedź, to z wielką radością będę jej wypatrywać na Waszych blogach.

A już zupełnie na koniec, pochwalę się  biżuterią, którą popełniłam dla znajomej mojej znajomej. Miały być maki i na tym skończyła się podpowiedź, więc zrobiłam dwie wersje do wyboru. Mimo, że motyw jest letni, to wydaje mi się, że taka drewniana biżuteria świetnie pasuje do zimowych ciepłych swetrów. Mam nadzieję, że nowa właścicielka też tak uważa i że nie ciepnęła tych biżutków w ciemny kąt.









Tymczasem spokojnej końcówki weekendu Wam życzę. 
Odpoczywajcie tak, jak lubicie najbardziej.


P.S. Żadnego posta nie pisałam tyle czasu... ten powstawał ponad tydzień, więc wybaczcie mi jego długość.





15 komentarzy:

  1. Witaj Miro, z ogromną przyjemnością przeczytała Twój ( jak dla mnie wcale niedługi)post.
    I wiesz pocieszyłam się tym ( trochę to wredne), że nie tylko ja mam problem z dbaniem o wygląd skóry, włosów, perfekcyjny wygląd, stałą optymalną dietę i wypoczynek. Ech też połowa włosów opuściła moją głowę poprzez zaniedbanie...i nad tą stratą strasznie ubolewam.Pochwalę Ci się jednak tym ,że już 3 tydzień regularnie cwiczę w domku, do tego pół godzinki kręce hula-hopem i czuję się po takim zabiegu :-) 10 lat młodsza.
    serdecznie Cię pozdrawiam i życzę Ci przyjemnego, niedzielnego relaksu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hula-hop nigdy mnie nie słuchał, nawet gdy miałam lat naście i talię :))) Żeby całkiem nie zwariować wyrywam się raz w tygodniu na squasha a ostatnio zapisałam się na kurs tańca, dziś zaczynam trzeci stopień :))) Półtorej godziny dwa razy w tygodniu, pot się leje z czoła,nogi bolą ale wracam totalnie zregenerowana psychicznie. Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  2. Kochana, dziękuję za zaproszenie do zabawy.
    Z chęcią wezmę w niej udział i mam nadzieję, że sumiennie się z niej wywiążę.
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekam z wielką ciekawością na Twoje odpowiedzi. Buziaczki!

      Usuń
  3. Miro, mam jakis niedosyt Ciebie, a raczej Twojego pisania. Zmobilizuj sie choc troche!
    Makowa bizuteria szczerze mnie zachwycila, jest piekna i niezwykle oryginalna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pantero, Pantero, jakżeś Ty dla mnie łaskawa! Nazbyt, zdecydowanie. Dzięki za komplement dla biżutków, niestety wciąż nie wiem co nowa właścicielka o nich myśli. Pozdrawiam cieplutko i dzięki jeszcze raz za motywujący impuls do blogowania.

      Usuń
  4. Miruś, jesteś trzecia, która mnie zaszczyciła tym wyróżnieniem:) Jak to mówią do trzech razy sztuka, więc dłużej zwlekać nie będę i przyłączę się do zabawy:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No kochana, teraz nie ma zmiłuj. Potrójne wyróżnienie to nie byle co. Czekam z niecierpliwością na dłuuuuuuugi post. Buziaki!

      Usuń
  5. Jak miło, że znów nadajesz. :) Faktycznie mało Cię tu ostatnio, więc tym bardziej Twój aktualny post cieszy oczy. Biżuteria fajna i moim zdaniem zagra z jesiennymi swetrami. :) Uściski serdeczne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. J-23 znowu nadaje :))) Dzięki Kasiu Droga za wszystko. Pozdrawiam najcieplej.

      Usuń
  6. Miło Cię znowu poczytać:) Ja zupełnie nie mogę się zmóc,żeby napisać wyróżnieniowego posta, a powinnam, powinnam..Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wzajemnie Kaprysiu, też Cię ostatnio mniej jakby. Gdybyż tak były kropelki na "chcenie" :)))

      Usuń
  7. Mireczko, dobrze, że jesteś:) Martwi mnie tylko to Twoje zapracowanie, ale tak właśnie teraz jest z ludziskami:((( Mam podobne problemy do Twoich, wypadają mi włosy (została mi chyba 1/3 tego co miałam..., paznokcie coraz gorsze, ale inaczej niż Ty- ja łykam wszystko co mogę. wkrótce zostanę bez włosów!!! To jakiś koszmar! A z lustrem się już oswoiłam:( No co mam niby z nim zrobić, no co! Ale wiesz co, ja lubię patrzeć na piękne starsze panie, takie zadbane, siwiuteńkie, ale piękne. Chciałabym kiedyś.... W każdym razie grunt to starzeć się z godnością, bo taka jest kolej rzeczy. Nie da się tego zmienic.
    Sam Elliot... no, no! A ja kocham się w Clincie. Od czasów, gdy zobaczyłam go z Meryl Streep w "Mostach w Medison County".
    Gratuluje Ci wyróżnienia! pozdrowienia cieplutkie ślę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masakra jakaś z tymi włosami, ale masz rację trzeba to znosić z godnością. :))) A Clint w "Madison..." był cudowny, ale to chyba zasługa Meryl i całej magii tego filmu. Uwielbiam go, jak większość filmów z Meryl. Buziaki!

      Usuń
  8. Miro podejmuję wyzwanie - pięć pytań.. Dziękuje Ci za to wyróżnienie..Podziwiam za cierpliwość do mnie.. i obiecuję odpowiedzi w kolejnym poście... Pozdrawiam Cie cieplutko.. miło mi, że o mnie pamiętasz:)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz jest dla mnie wyróżnieniem...