Październik. Brr! na sam dźwięk nazwy tego miesiąca robi się jakoś smutno. A świadomość, że to dopiero początek półrocznego, lekko licząc, okresu szarości i zimna nie nastraja zbyt optymistycznie. Oj, przespać tych kilka miesięcy w ciepłej pościeli, przeczekać najgorsze i obudzić się z pierwszymi przebiśniegami gdzieś w połowie marca ... marzenie! Niestety ani na to, ani tym bardziej na przeprowadzkę gdzieś do cieplejszej strefy klimatycznej szans najmniejszych nie mam. Co robić wobec tego? Można poddać się spleenowi (niekoniecznie krakowskiemu) bez walki, uznać dyktaturę szarości i zimna, zastygnąć w monochromatycznej wegetacji i czekać aż samo minie. Przyznam, że są dni, gdy tak właśnie robię. Wstaję wówczas zupełnie bez sił, po niespokojnej nocy pełnej nieciekawych, smutnych snów. Za oknem wciąż mroczno, w domu jeszcze zimno. Jak zombie przemieszczam się w kierunku kuchni, ale nawet kubek gorącej kawy nie jest w stanie wprowadzić mnie w stan pełnej aktywności. Potykam się nie tylko o kota, ale nawet o własne nogi. Bezwiednie wyjmuję z szafy tylko czarne i szare ubrania. Chcę zniknąć w nich, skulić się, przetrwać dzień tracąc jak najmniej energii. Makijaż? Żaden nie pomoże szarej twarzy z opuchniętymi oczami. Włosy? Jeszcze są...
Na szczęście nie zawsze tak jest. Na szczęście wciąż więcej jest takich poranków, gdy otrząsam się szybko z pierwszego wrażenia na widok ciemności za oknem i myślę sobie, nie!, dziś się nie poddam, nie dam się wciągnąć w te szarobure klimaty, dzisiaj zawalczę o energię, o chęci, o ciepło koło siebie i w sobie. Zakładam kolorowe ciuchy, podkreślam oko, układam włosy, wskakuję na obcasy. Chce mi się! Na przekór!
W przypływie takiego bojowego nastroju wpadłam na pomysł, żeby zrobić sobie pled. Pomysł iście szalony zważywszy na moje szydełkowe doświadczenie a raczej jego brak. Pomysł desperacki, bo nie posiadam żadnych włóczkowych zapasów ani szydełka w odpowiednim rozmiarze. Ale co tam! Naszło mnie, trzymało, to nie było zmiłuj. Znacie to uczucie? Jestem pewna że tak ;))
Szczęśliwym trafem e-dziewiarka przysłała mi mail z ofertą promocyjną na włóczki, jakby stworzone dla mojego pomysłu. Piękna mieszanka alpaki, wełny i lnu w bardzo jesiennych kolorach - wrzosowy fiolet, zieleń mchu, pomarańczowy i czerwony w odcieniu opadających liści winobluszczu. W amoku wybrałam po motku w każdym dostępnym kolorze i dwa motki czarnej na "ramkę".
Szczęśliwym trafem e-dziewiarka przysłała mi mail z ofertą promocyjną na włóczki, jakby stworzone dla mojego pomysłu. Piękna mieszanka alpaki, wełny i lnu w bardzo jesiennych kolorach - wrzosowy fiolet, zieleń mchu, pomarańczowy i czerwony w odcieniu opadających liści winobluszczu. W amoku wybrałam po motku w każdym dostępnym kolorze i dwa motki czarnej na "ramkę".
Już po rozpakowaniu paczki wiedziałam, że zamówiona porcja to zdecydowanie za mało.. Zwłaszcza, że moteczki maleńkie, nitka dość gruba, więc raczej mało wydajna. Tu niestety potwierdziło się to, co przecież wiem od dawna, ale o czym zapominam, gdy mnie amok zakupowy dopada, czyli, że internet przekłamuje rozmiar... niby oczywista oczywistość, ale za każdym razem mnie zaskakuje. Po każdych zakupach "ze skuchą" powtarzam sobie, że to już ostatni raz, że koniec z zakupami w sieci, że będę kupować tylko to, co pomacam, powącham i przymierzę ... a potem ... wiadomo.
A le nic to! Szybko przebolałam, że motki małe i że szydełko (jedyne jakie miałam !!!) też za małe do tak grubej nitki. Zapał nie zgasł, przeciwnie, nie mogłam się doczekać pierwszego łańcuszka, pierwszego słupka. Znowu skorzystałam z fantastycznie przejrzystego instruktażu znalezionego na blogu kotburykot, (polecam nawet szydełkowym debiutantom!!). Niestety niekompatybilność na linii włóczka-szydełko sprawiła, że musiałam nieco zmodyfikować schemat podany w tutorialu. Kółka wychodziły zbyt "pełne" i zbyt sztywne, więc w drugim okrążeniu robiłam słupki na przemian 2-1-2-1 a w trzecim 3-3-2, to nadało im lekkości, oddechu. Kto próbował "granny squares" ten wie, że największą radochą jest komponowanie kolorów. Ja postawiłam na kolorowy mix, kupiłam włóczkę w dziewięciu kolorach i mieszam te kolory na tyle sposobów, na ile się da. Na razie zrobiłam 27 kółeczek i to jest oczywiście kropla w morzu. Chciałabym, żeby pled miał przyzwoicie "dorosłe" wymiary, ale zobaczymy na ile wystarczy włóczki. Więcej nie dokupię, bo już i tak się zrujnowałam na ta fanaberię. W razie czego przyszedł mi do głowy plan B, kto wie, czy nie ciekawszy... ale na razie sza!
Póki co cieszę się jak głupia z nowej umiejętności, raz po raz rozkładam już zrobione kółeczka na blacie w barwną kompozycje albo ustawiam z nich kolorową wieżę i w takich momentach kompletnie zapominam, że za oknem kolorów coraz mniej i stopni na termometrze też. Pod kolorowym pledem, przy kominku trzaskającym ogniem i z kubkiem grzanego wina w dłoni jakoś inaczej będę patrzeć na zimę. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Tymczasem zarzucam Was zdjęciami, szkoda, że kolory na nich nieprawdziwe, rozmyte. Musicie uwierzyć mi na słowo, że są piękne...
I jeszcze spora porcja energii zaklęta w nutkach. Chociaż obrazek też pełen kolorów. No i ten tytuł! Nie mogłam przejść obok tego klipu obojętnie.
Czeka Cie wielkie i pewnie dlugotrwale wyzwanie, obys zdazyla przed zima :))
OdpowiedzUsuńTaki mam zamiar i chociaż w tygodniu trudno mi podgonić robótkę, bo czasu mało i oczy zmęczone, to nadrabiam w weekendy. Dam radę!
Usuńmirus cudny post, teraz spiesze sie do pracy, wiec tak na krotko...ale wieczorkiem lub jutro na pewno cos dopisze (po pracy jedziemy z kolerzankami do ikei , wiec nie wiem czy wieczorkiem zdarze jeszcze wpasc na bloga)buziaczek.:)
OdpowiedzUsuńDzięki Kochana! Mam nadzieję, że zakupy w Ikei będą udane i pochwalisz się, co fajnego kupiłaś. Czekam na kolejny kolorowy wpis.
Usuńwitaj Mirus, no, wczoraj jednak bylo juz troche za pozno (14-sto godzinny dzien pracy wykancza incl zakupy w ikei:)), poza swieczkami, i materialem, oraz posciela dla Natki, nie mialam okazji by kupic cos dla siebie, oficjalnym celem naszej "wizyty"w ikei, byly zakupy dla naszej gupy w przedszkolu...oczywiscie wlasnym samochodem i we wlasnych godzinach, czyli moje przedszkole nie pokrywa zadnych kosztow...z wyjatkiem tych zakupow:)takie to juz czasy....recesja...(bleh)
Usuńale wracajac do Twojego postu...umiesz w cudowny sposob przelac swoje mysli na "klawiature" , potrafisz dotknac "czytelnika"... tak...jakbym obok ciebie siedziala i ...np. dotykala tych wloczek (ktore sa naprawde cuda:))...a wogle to super je(kolory) ze soba skomponowalas...herbata, ten cudowny pledzik, dobra ksiazka i juz nie straszne jesienne szarosci:) buziaczek
Aguś, dziękuję Ci za dobre słowa na temat mojego pisania ... zbyt łaskawe. Piszę jak czuję, bez zastanowienia, ot, mam potrzebę wylania z siebie myśli, to wylewam, czasem tylko zerknę powtórnie, czy zrobiłam to po polsku. Ściskam mocno!
UsuńOd ilości kolorów aż kręci się w głowie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Lacrima
Dziękuję i pozdrawiam cieplutko.
UsuńToż to iście "kolorowy zawrót głowy". ;) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńCzy to kolory zawróciły mi w głowie, czy moja głowa zawróciła w kierunku kolorów? Mniejsza o to, ważne, że nie poddaję się depresyjnym nastrojom. Ściskam!!
UsuńGdzieś mi ktoś pokazywał że nadchodzi "piździernik" - oby nie ;-)) A jeżeli już to tylko w otuleniu takim wspaniałym, energetycznym pledem. Będę kibicować do ukończenia całości, zapowiada się wspaniale. Pozdrawiam cieplutko znad kubka kawy!
OdpowiedzUsuńCudowne określenie - piździernik! W zależności jak je wypowiem nabiera innego znaczenia. Już go wpisałam do swojego słowniczka :)))
UsuńDzięki za trzymanie kciuków.
Też miałam taki stan zniechęcenia jesienią, przyszła trochę za szybko, ale tez przyszła mobilizacja i juz powoli mi mija :-)
OdpowiedzUsuńPled zanosi się piękny, czekam na finał :-)
Miałabym ochotę spróbować ale przeraża mnie ogrom pracy, tak myślę :-)
Uściski! Trzymaj się ciepło!
Na poduszce przetestowałam że etap robienia kółeczek to najprzyjemniejsza część tej "produkcji". Najgorsze jest obcinanie i chowanie nitek...przy takim rozmiarze to dopiero będzie upierdliwe. Ale co tam! Dla efektu końcowego warto. Ściskam!
Usuńświetna muzyczka, słucham non stop, kobietka ma fantastyczny głos :)
OdpowiedzUsuńpodziwiam za robienie kółek, a jak je później połączysz??pozdrawiam
podczytywaczka
Witaj Podczytywaczko (szkoda, że anonimowa) :))
UsuńA jeśli chodzi o kółka, to zamierzam je łączyć zgodnie z instruktażem (oczywiście kotaburego) z tej strony http://kotburykot.blogspot.com/2012/09/granny-square-cd.html
Pozdrawiam.
Bardzo dobrą strategię obmyśliłaś żeby nie dać się ponuremu nastrojowi ;-). Pled zapowiada się pięknie i wesoło.
OdpowiedzUsuńI ciepło! Wełna troszkę gryzie i troszkę obłazi, ale będzie grzała jak piecyk.
UsuńNiech zyja kolory-jesienia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplo.
A i film o Jasmine, tez mnie urzekl!
Tak...film był urzekający. Mam wielką ochotę na powtórkę.
UsuńBardzo energetyczne kolory - w sam raz na zimę :)
OdpowiedzUsuńZimę zamierzam powitać otulona w te kolory. :)
UsuńTyle radości w tych kolorowych kółkach, w sam raz na szarą jesień,
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
m.
Pozdrawiam radośnie :))
UsuńPiosenka doskonale adekwatna do pledu :))) Pozdrawiam (Bardzo lubię Melody, a Twoje imię z hiszpańskiego znaczy - popatrz:)
OdpowiedzUsuńI ja lubię M.G. ale przyznam, że gdyby nie tytuł nie zatrzymałabym się na dłużej przy tej akurat piosence. Wolę te bardziej nastrojowe. Do tego wpisu, myślę, pasuje jednak jak ulał. Pozdrawiam cieplutko!
Usuńpięknie się zapowiada:) Uściski!
OdpowiedzUsuńDzięki Olu! Odwzajemniam !
UsuńCiepło, ciepluuuutko;) Ja wczoraj zakupiłam czapkę w kolorze turkusu, też cieplutka:) Akurat na "piździernik";))))
OdpowiedzUsuńZnam doskonale ten "mus" - kiedy zaświta jakiś pomysł w głowie - nie ma rady, trzeba się temu poddać i oddać;) A o zasypianiu na zimę myślę co roku o tej porze;)
Co do poranków, to marne są jesienno - zimową porą. Wsiadam do zimnego autobusu (poczatek trasy), słuchawki do uszu, włączam Trójkę i przysypiam czasami troszkę, zanim dojadę do miasta. Kiedy wstaję o tej 5 to rezygnuję ze śniadania, wolę dłużej pod kołdrą zostać, łóżko ma jakąś magiczną moc przyciągania! Pozdrawiam i ściskam!
No niestety... nadchodzi czapek czas. Dziś pierwszy raz skrobaliśmy szyby w aucie, paradoksalnie, że w pełnym słońcu. Jedna noc i już nie mam dylematów co sprzątnąć w ogródku. Wszystko klapło, winobluszcz, nasturcje, pomidory...koniec! Taka ta jesień podstępnie z zimą skumana. Trzymaj się cieplutko Aguś!
Usuńi ja miałam chęć na te włóczki....ale jak zobaczyłam ich wagę i metry....zrezygnowałam:))..cóź nauczyłam sie na błędach:))...ale kolorki piękna:))i jaki będzie cieplutki:))
OdpowiedzUsuńNo właśnie.Ja nie wpadłam na to, żeby "obadać" grubość włóczki na podstawie ilości metrów na motek. Teraz jestem bogatsza o to jedno doświadczenie. A kolorki na żywo dużo ładniejsze niż na stronie, jakby zasnute jesienną mgłą... Buziaczki.
UsuńWielkie, pięknie kolorowe przedsięwzięcie na te szarobure dni:) Właśnie 2 dni temu wyciągnęłam swoje włóczki i szydełka (jak ja kocham te zabawki!:D) i zaczęłam dziergać poduszkę z kwadratów (nie ukrywam, że pod Twoim wpływem:) na moją nową sofę do mojego nowego pokoju. Córka się wyprowadza, będę mieć swoją pracownię:)) Pled też mi się marzy, ale chyba nie wytrwam. Na razie muszę połączyć elementy, czego najbardziej nie lubię. Ściskam!
OdpowiedzUsuńTo musi być duże przeżycie taka wyprowadzka dziecka z domu. Podejrzewam, że mnie to też niedługo czeka, choć nasz maturzysta póki co wspomina o studiowaniu tutaj, w Krakowie. No ale własna pracownia to miła pociecha :)). Będziesz miał więcej przestrzeni dla tworzenia swoich dekupażowych cudeniek. Ściskam mocno.
UsuńKolory włóczek fantastyczne, pled zapowiada bardzo ciekawy.
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się efektu końcowego.
Trzymam kciuki
pozdrawiam A.
Dzięki za trzymanie kciuków. Mam nadzieję, że dotrwam do końca i że nie będzie wstydu, gdy gotowy pled pokażę na blogu. Na razie - 36 kółek, czyli na moje oko wciąż mniej niż połowa, jutro na szczęście dzień wolny nie tylko od pracy, ale też od domowej krzątaniny, więc jest szansa na powiększenie "urobku" . Pozdrawiam.
UsuńA mnie się te kolory nie wydają rozmyte ;) piękne wręcz :) powodzenia i konsekwencji i zapału życzę :)
OdpowiedzUsuńP.S. :) dziękuję Ci za miłe słowa! I za konkstruktywną krytykę też! ;) masz rację, zupełnie nie pomyślałam o świetle... tak się zachwyciłam tym wnętrzem...
Dziękuję! A jeśli chodzi o mój komentarz na temat biurka, to nie była absolutnie krytyka. Gdy widzę gdziekolwiek zdjęcia kącików pracy od razy przypomina mi się moje kombinowanie,żeby "umościć" sobie biurowe gniazdko nie tylko ładnie dla OKA, ale też przyjaźnie dla OCZU. A nie było łatwo :))
UsuńI wszystko jasne! Grunt to doświadczenie :) ja jeszcze nie mościłam swojego domowego biura... :) ale już jedną wskazówkę mam! Ha!
UsuńPiękny kolorowy post. Włóczka cudna, muszę spróbować takich kółeczek.
OdpowiedzUsuńSpróbuj koniecznie, to niesamowita przyjemność i niewątpliwy relaks. Pozdrawiam.
UsuńZachciało mi się takiego kocyka dzierganego z kółek...:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
To dokładnie tak jak mi kilka tygodni temu :)))) Nivejko, chwytaj za szydełko!
Usuń