ostatni rzut oka na "całość" i można wychodzić ... ;))) (taki żarcik)
nie dalej niż dwadzieścia kilometrów od domu ...
wrzucamy na luz ...
i już jest magicznie ...
są nawet grzyby ...
spokojnie ... tych nie zbieramy
ale te już tak ...
choć ilość nie jest imponująca ...
należy nam się kilka chwila odpoczynku podczas którego bułka z serem smakuje jak nigdy
A teraz siedzę z lampką wina przed tv i po raz kolejny daję się porwać historii mieszkańców "Domu nad jeziorem".
Pozdrawiam Was najcieplej.
oj też oglądałam i ryczałam jak bóbr ;) i choć oglądałam już enty raz to i tak nie wiem jak to się stało, że na końcu oni się spotkali ;/ ale może o to chodzi? że spotkanie miłości tej prawdziwej i jedynej jest niewytłumaczalne?...
OdpowiedzUsuńświetny wypad na grzybki :)
pozdrawiam!
"Dom nad jeziorem" to jeden z tych filmów, których się nie zapomina.
OdpowiedzUsuńMmm... zapachniało grzybami. :) Lubię ten zapach, podobnie jak lubię zapach leśnego poszycia jesienią. I choć prędzej grzyba rozdepczę, niż zauważę, to na pytanie "jedziemy na grzyby?" zawsze odpowiadam "natentychmiast!". :) Przecież człowiek do noszenia pustego kosza też przydać się może. ;)))
Pozdrawiam serdecznie :)
Tez lubię,kiedy jest magicznie...
OdpowiedzUsuńA tak mało takich chwil w życiu, trzeba je samemu organizować, łapać te chwile,
nasycać sie nimi...
Pozdrawiam najcieplej
M.Arta
Ojej, magicznie i cudnie - łącznie z finałem :-)
OdpowiedzUsuńTakie dni zapadają na długo w pamięci.
OdpowiedzUsuńOby było ich więcej :)
A bułkę z serem lubię nawet przy kuchennym stole ;)
Zdawałoby się że to lato emanuje pięknem a oto jesień odkryła co pierwsze skrzętnie ukrywało
OdpowiedzUsuń