niedziela, 22 lutego 2015

To nawet jeszcze nie połowa ...

Nie minęła nawet połowa czasu, w jakim nasza ekipa remontowa obiecała się zmieścić a ja już widzę niedalekie światełko końcowej stacji. Tyle się naczekałam, najpierw na decyzję o tym, żeby przestać gadać a zacząć robić, potem, żeby przestać się oszukiwać, że sami damy radę i oddać remont w ręce fachowców, że teraz, gdy jeszcze więcej nie widać niż widać widzieć więcej i cieszyć się tym jak dziecko.  Po trzech dniach kucia, gładzenia, skrobania mamy wreszcie wymalowany salon. I choć to nadal puste cztery ściany i kurz na kominku i kilka rzeczy do zrobienia, to jednak jest to już mój wymarzony czekoladowobrązowy salon. Kolor jest idealny. Trochę dzięki temu, że chyba po raz pierwszy nie wybierałam go pochopnie. Przez dwa miesiące, każdego dnia przy dziennym świetle i każdego wieczora przy zapalonych lampach patrzyłam na pomalowane pięcioma wybranymi próbkami miejsca na ścianach. Każdego, kto w tym czasie wpadał do nas zmuszałam do odpowiedzi na jakże ważne pytanie - jak myślisz, który będzie najlepszy? Wybrałam w końcu ten jeden, nie bez obaw jednak, jak będzie wyglądał nie na plamie niewielkiej a na całej powierzchni ściany. Kiedy jednak w piątkowe popołudnie zobaczyłam wszystkie cztery ściany już nieodwracalnie czekoladowe odetchnęłam. To był TEN kolor. Wbrew obawom salon nie zmniejszył się, nie zamienił w ponurą jaskinię, przeciwnie, nabrał cudownego klimatu i nawet taki pusty, bez mebli, bez tkanin, bez miliona pierdółek, którymi go obstawię już jest taki ciepły, przytulny i taki ... mój po prostu.
Teraz przed nami kolejne dylematy ... meble - przemalować stare, czy szarpnąć się na nowe, co powiesić w oknach, zasłony, firanki - wieszać, nie wieszać, jak wieszać... jak ozdobić ściany ... wbicie każdego gwoździa w świeżo pomalowaną ścianę rozważa się godzinami... uwielbiam mieć takie "problemy" :))) 

A panowie fachowcy od jutra wkraczają do kuchni i przedpokoju. Znowu będzie się kurzyło i znowu będzie bałagan i hałas, ale co tam! Remont trwa i to jest cudowne. Trzymajcie tylko kciuki, bo niestety kolor, jaki wybrałam do tych pomieszczeń (o jakże oryginalnej nazwie "ogon iguany"), przepiękny na opakowaniu, maźnięty na kawałeczku ściany okazał się za ciemny i dziwnie metaliczny. Patrząc na próbnik koloru w sklepie byłam nim tak zachwycona, że nie pomyślałam o alternatywie dlatego niestety jutro po pracy czeka mnie szaleńczy tour po sklepach w poszukiwaniu idealnego odcienia zieleni. Na szczęście mam w pobliżu aż trzy centra budowlane, więc jestem dobrej myśli. Zieleń, której szukam musi być ciemna ... oliwkowa, może butelkowa, w żadnym wypadku "wiosenna", "radosna" , itp. , bo w przeciwieństwie do wszechobecnej skandynawskiej bieli, albo wiosennej inwazji pasteli u mnie w domu musi być ciemno.

Kiedy już zetrę ostatnią warstwę białego, poremontowego kurzu, kiedy umyję okna, ustawię meble, powieszę firanki i obrazki, kiedy już z remontowego chaosu wydobędę DOM pokażę Wam go na zdjęciach.

Póki co w domu nie ma co fotografować, więc posyłam Wam zdjęcie które zrobiłam zeszłej niedzieli. Kilkanaście minut niespiesznym spacerkiem od domu mam takie urokliwe zakątki.  
 


Niby wciąż luty a pogoda już prawdziwie wiosenna. I niech już tak zostanie ...


P.S .
Post ten powstał z wielkiej, nieopanowanej potrzeby podzielenia się ze "światem"  (mam pełną świadomość, że średnio albo nawet zerowo zainteresowanym) moją radością, że słowo chociaż odrobinkę, ale jednak stało się ciałem. Kto choć raz przeżywał mękę remontu, ten, mam wielka nadzieję zrozumie i wybaczy mi ten wpis.

23 komentarze:

  1. to przeżycie,radość nowego i obawa a w sumie dobra zabawa.ale trzeba przeżyć samemu ...powodzenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeżycie - na pewno! Radość nowego - z każdym dniem coraz większa. Obawa - o tak, zwłaszcza o to w jakim stopniu wizja z mojej głowy przeniesie się do rzeczywistości, o to jak reszta domowników przyjmie owe wizje. Dobra zabawa - chyba dopiero po uprzątnięciu tego remontowego chaosu. Wtedy to rzeczywiście będzie zabawa w dopieszczanie. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Świetnie cię rozumiem. Wszechobecna biel i pastele wychodzi mi już bokiem; tak jakby wszyscy ludzie mieszkali w identycznych domach wypełnionych tymi samymi bibelotami,ba, nawet jadali w identycznej zastawie.
    Czekoladowy brąz z pewnością wygląda ładnie. Sama mam swoje "biuro" w ciemnym tabakowym odcieniu i bardzo go lubię właśnie za kolor. A co do zieleni, to znasz moje zdanie. Zieleń od zawsze króluje w moim domu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem jak lubisz zieleń i inne mocne kolory. Trochę szkoda, że tak mało ich na blogach, czy w magazynach wnętrzarskich. Oglądając je mam wrażenie, że wszyscy mieszkają w białych wnętrzach a tylko ja jestem takim dziwadłem ciemnolubnym. A wiem, że tak nie jest i że miłośniczek innego niż skandynawski stylu jest więcej. Może też się ujawnią :))) Uściski!

      Korzystając z okazji muszę Cię przeprosić za tak marne komentowanie Twoich postów. Nie wiem, czy to moja ślepota, czy coś nie tak z rozdzielczością mojego laptopa, ale nie jestem w stanie walczyć z tą obrazkową weryfikacją. Przy dużej dawce szczęścia udaje mi się za czwartym-piątym razem utrafić we właściwy układ liter, czasem jednak nie ma we mnie tej wytrwałości, by próbować tyle razy i przyznam szczerze dezerteruję po drugim nieudanym podejściu. Ale wiedz, że wszystko czytam i komentuję w myślach.

      Usuń
  3. ale zazdroszczę....Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że remont nabrał tempa i trzymam kciuki za bezproblemowe jego ukończenie. :) Uściski serdeczne Miro Miła

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, Kasieńko, Ty najlepiej wiesz jak długo się do tego zabierałam, ile było planów i wizji. Mam nadzieję, że już niedługo będę miała o czym opowiadać i co pokazywać. Buziaki ślę!

      Usuń
    2. Wiem Miro Miła i dlatego dopinguję Ci z całego serca. Korespondencyjnie przesyłam Ci również dużą paczkę z cierpliwością. ;) Mam nadzieję, że nie zużyjesz jej całej na fachowców. :) Uściski
      PS. Mam nadzieję, że email dotarł. Ja tylko dodam, że aktualnie większość nieproszonych zwierząt pełzających poszło w siną dal. :)

      Usuń
    3. Cierpliwość i optymizm biorę w każdej ilości, bo już mi moich nie staje, co moje chłopaki domowe zdążyły zauważyć i skomentować. Trochę to bezsensu, bo gdy wszystko było w fazie rozgrzebania, to jakoś tak ze stoickim spokojem na to patrzyłam. Teraz, kiedy praca wre i wszystko furczy, i fachowcy śmigają jak w ukropie to ja już mam dość i już bym sprzątała i ogarniała. Mieszkać mi się już chce!!!!
      PS Mail dotarł, ale jak to u mnie... zbieram się do odpowiedzi mozolnie. Za to z naszym łączem GG chyba coś jest nie tak. Dopisałam Twój numer do kontaktów, ale nie widzę ani Ciebie ani tego zaproszenia, które mi wysłałaś... ktoś/coś sabotuje nasze kanapowe plany :((((. Cieszę się, że Twoje pełzaki odpełzły. Czas był najwyższy! Niech znikają razem z zimą i nie wracają.

      Usuń
    4. Wysłałam zaproszenie ponownie - tym razem z www. Może problem tkwił w tym, że używam innego klienta komunikacyjnego. :) Uściski

      Usuń
  5. No wiesz co??? Wybaczy? To jest Twój Blog!!! Sobie pisz o czym dusza zapragnie. A my i tak poczytamy:)))) ( No i rozumiem, rozumiem, sami wciąż coś remontujemy dzieliemy, burzymy i wciąż końca nie widać, ale ... LUBIMY TO:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Kochana za wyrozumiałość. I za to, że chcesz wpadać i czytać także takie posty pisane bardziej dla mnie samej "ku pamięci". Remont to jednak spore przeżycie, kupa emocji przeróżnych, którym czasem trzeba dać upust...choćby na blogu.

      Usuń
  6. Wiem i rozumiem, bo sama nie dawno przezywałam podobne dylematy i emocje;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może też je opiszesz. Uwielbiam czytać relacje "z placu boju" :)))

      Usuń
  7. wiem co czujesz....przechodzilam to na wlasnej skorze- niejednokrotnie...remont potrafi wycienczyc...a jednoczesnie naladowac niesamowita energia...euforia zmian!!! ciesz sie kochana, a ja jestem ogromnie ciekawa efektow koncowych!!!buziaczki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agusiu kochana, Ty jesteś mistrzynią metamorfoz. Jedno ze zdjęć Twojego pokoju w trakcie malowania niedawno pokazywałam Małżowi jako wzór bezbolesnego i bezbałaganowego remontu. Nie wiem jak Ty to zrobiłaś, ale podziwiam. U nas jest totalny chaos i kompletna dezorganizacja. Ale ogarniamy się jakoś wierząc w rychłe nadejście upragnionego finału. Pozdrawiam!

      Usuń
  8. mam nadzieje na dokładne obfocenie PO!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne! Chwalipięta ze mnie, więc nic mnie nie powstrzyma:)))

      Usuń
  9. No co Ty ja uwielbiam zmiany, a jak się dzieje to w domu to uwielbiam jeszcze bardziej...ciekawa jestem końcowego efektu...
    Buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak ja jestem ciekawa! He, he, he. Milion wizji zmieniających się jak w kalejdoskopie, ciągłe żonglowanie koncepcjami i wielka nadzieja, że będzie SUPER!!!! Oby! Ściskam!

      Usuń
  10. ja od zawsze mieszkałam w mocnych kolorach.i dopiero od niedawna wpadłam w biele i szarości...a razie mi z nii cudnie i po drodze...ale wiem ,że może nadejść czas powrotu...do zieleni mych ukochanych:))..no ale kawałek tej czekolady to mogłaś nam pokazać:)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak ten czas leci. A tu zmiany, zmiany, zmiany:) Śliczne masz tytułowe- nowe zdjęcie:) A remontu nie zazdroszczę, oj nie lubię, nie lubię. Po remoncie to pewnie bym lubiła, ale bez tego w czasie;) Uściski:)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz jest dla mnie wyróżnieniem...