Poznałam Go przypadkiem. Można powiedzieć, że przez Janusza Wiśniewskiego. Janusza EL Wiśniewskiego, chociaż On nie ma bladego pojęcia że nas ze sobą zetknął. Jakoś nie jestem do końca przekonana do prozy Wiśniewskiego i nie ukrywam, lekko zawiodła mnie (dawno temu) "Samotność w sieci" , jednak skusiłam się na audiobook z tą właśnie powieścią. Pomyślałam, że może wrażenia po wysłuchaniu będą inne niż po przeczytaniu. Nie były :))) , ale z rozpędu kupiłam jeszcze kilka audiobooków z tej samej serii ( no bo my, poukładane, to lubimy mieć komplety). W zestawie była też książka nieznanego mi wcześniej szwedzkiego pisarza Henninga Mankella "Człowiek, który się uśmiechał". Włączyłam i ... utonęłam. Historia komisarza Wallandera z posterunku w Ystad to nie tylko rozwiązywanie zagadki kryminałlnej to także psychologiczne niuanse i mroczny klimat zimnej i ponurej szwedzkiej prowincji. Oczywiście poszukałam też innych książek o komisarzu W., bo jest ich cała seria. A kiedy okazało się, że w tv akurat zaczęli emisję szwedzkiego serialu na motywach powieści Mankella, to już była pełnia szczęścia. Daleko tym ekranizacjom do typowej kryminalnej sieczki jaką dostajemy na co dzień. Nie ma tam szaleńczych pościgów, strzelaniny, wybuchów. I dobrze! Komisarz Wallander to nie przystojny James Bond ani elegancki Kojak. To zwykły, zmęczony gliniarz, który spieprzył sobie życie prywatne, który czasami ma dość i myśli o emeryturze. Do tego jeszcze niesamowite zdjęcia nadbałtyckich plenerów i dość oszczędna, ale niesamowita muzyka. Gdybym musiała opisać książki i filmy o Kurcie Wallanderze jednym słowem, to by było słowo NIESPIESZNIE. Jeśli lubicie takie właśnie niespieszne klimaty, to zachęcam. Jest jeszcze angielska seria z Kennethem Branagh'em w roli głównej (teraz na ale kino! zaczyna się druga seria), wcale niezła i też zachowująca klimat, ale ja zdecydowanie wolę Wallandera o twarzy nieznanego szerzej szwedzkiego aktora Kristera Henrikssona.
Ponieważ ostatnie dni nie sprzyjały hulankom ani wycieczkom, spędziłam więcej czasu przy moim decou-warsztacie. W ramach ćwiczenia bezbąblowego nakładania dużych kawałków serwetek powstały nowe obrazki. Tulipany w naszym ogródku jeszcze nie pokazały pąków, za to te na obrazkach w pełnym rozkwicie.
Ponieważ ostatnie dni nie sprzyjały hulankom ani wycieczkom, spędziłam więcej czasu przy moim decou-warsztacie. W ramach ćwiczenia bezbąblowego nakładania dużych kawałków serwetek powstały nowe obrazki. Tulipany w naszym ogródku jeszcze nie pokazały pąków, za to te na obrazkach w pełnym rozkwicie.
Patchworkowa komódka doczekała się towarzystwa (ta moja słabość do kompletów!) , bo zrobiłam sobie tackę na ołówki w tym samym stylu.
A teraz zabieram się za ozdabianie bransoletek. Wszak wiosna w pełni, czas wyciągać z szaf kolorowe, zwiewne ciuszki i obwieszać się biżuterią wszelaką. Niedługo pochwalę się, co wymodziłam.
Ja też oglądam Wallandera :) a teraz może jeszcze książkę zażyczę sobie na urodziny, bo nie wiedziałam, że takowe istnieją... A oprócz tego zaczytana jestem i zaoglądana w Midsomer Murders, według mnie to współczesne odpowiedniki Agaty Christi :) pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńŚwietne prace, zarówno obrazki, jak i tacka :)) Ja wprawdzie nie znam tego serialu o Wallanderze, ale przeczytać oczywiście koniecznie muszę, bo widzę, że to coś co polubię. :)) Co do Wiśniewskiego to "Samotności w sieci" też nie strawiłam, ale bardzo polecam "Bikini", wbrew pozorom (mylący tytuł) to książka, która potrafi wstrząsnąć.
OdpowiedzUsuńOglądam Wallandera ! Pierwszy raz zetknęłam się z tą postacią wypożyczając film w Beverly Hills.
OdpowiedzUsuńMi zawsze wychodzą bąble. Pewnie coś robię niefachowo.
Pozdrawiam serdecznie
Ta skrzyneczka z szufladkami... boska. Na biżuterię, albo na toaletkę:)
OdpowiedzUsuńWallandera tzn. Mankella ;-) całego już "przerobiłam" i żałuję, że nie ma kolejnej książki (chociaż czeka na mnie na półce "Chińczyk", ale już nie z Wallanderem w roli głównej). Kilka odcinków serialu też widziałam - szwedzką wersję dawali swojego czasu w TV4, do angielskiej dostępu nie mam :-( a szkoda bo K.Branagh'a b. lubię. Polecam też trylogię Larssona, inny klimat ale świetny też szwedzki pisarz.
OdpowiedzUsuńZ tego wszystkiego zapomniałam pochwalić "produkcję" - śliczne obrazki i świetna, stylowa tacka!
OdpowiedzUsuńZachęcająco piszesz o nieznanej mi postaci Wallandera.
OdpowiedzUsuńCwiczenia dużoserwetkowe wyszły idealnie.Piękne motywy.
Pozdrawiam serdecznie.
Piękny komplecik zrobiłaś.
OdpowiedzUsuńJa też na to cierpię...na słabość do kompletowania :)
Będę wypatrywać wiosennych cacek.
Serdecznie pozdrawiam :)
Mankella - uwielbiam :)) Też odkryłam go zupełnie nie dawno przez przypadek :)
OdpowiedzUsuńSamotność w sieci - zarówno książka jak i film ,dla mnie porażka .
Miro komódka i taca rewelacyjne :)))
ja mam zamiar właśnie dzisiejszy wieczór odpocząć od igły i siadam do decu i do moich podkładek - będę nakładać całe serwetki zobaczymy ile bąbli będzie :))))
Całuje :**
O!!A ja zdaje się właśnie coś tego autora mam Bestyjeczki jako wygrana w candy (bo tak się umówiłyśmy, że książkę wyśle mi inną, ale zakładkę i Bestię zgodną z fotografią, hehehe). no to po takiej zachęcie to chyba od razu sie na książkę rzucę!
OdpowiedzUsuńA wytwory cudne, zwłąszcza pierwszy zestaw obrazków mi się "zapodobał":) Chyba będę musiała skrobnąć mailka do Ciebie z prośbą o 'jak sie takie cudeńka robi':):):)
Buziolki przesyłam:)
Tacka do kompletu cudna, bardzo mi się podoba. Obrazki śliczne, klimatyczne; piękne te serwetki, też je mam, ale jeszcze nie zagospodarowałam :). A w moim ogródku tulipany kwitną jak szalone, nawet nie wiedziałam, że aż tyle ich mam ;). Co do bezbąblowego klejenia, właśnie testowałam medium do klejenia na gorąco (Hot Gloss Rayhera) - rewelacja, nawet najmniejszej zmarszczki! Polecam, choć u Ciebie żadnych bąbli nie widać :)
OdpowiedzUsuńCiekawy adres książkowo serialowy:) Skorzysta się:)Obrazki ślicznościowe, pozdrawiam:)))
OdpowiedzUsuńAleksandro - Midsomer Murders nie widziałam, czasem z premedytacją nie zaczynam jakiegoś serialu, żeby się nie wciągnąć i nie przywiązać. Często jednak (tak było z Housem) serial dopada mnie przypadkiem i wtedy nie ma zmiłuj, nadrabiam hurtowo :)
OdpowiedzUsuńAnnaszo - ostatnio w bibliotece nawet przejrzałam "Bikini", ale jednak nie zdecydowałam się pożyczyć. Ostatnio czytam po kolei wszystko M.Szwai - lekkie, zabawne historie w sam raz do czytania o 4 nad ranem :))
MarioPar - na szczęście jest papier ścierny :))
Bestyjeczko - chodzi za mną ten Larsson już od jakiegoś czasu, bo zewsząd słyszę zachwyty. Tylko, cholercia czemu wydano go w takich cegłach? Nie lubię walczyć z książką, żeby się nie zamykała pod własnym ciężarem.
Penelopo - skuś się na książkę lub film, naprawdę warto
Nivejko - i "nic" też w niej fajnie wygląda. A jak się mieści!!
OdpowiedzUsuńALEXO - bo Ty też jesteś "poukładana" :))
Artambrozjo - widziałam Twój decou-debiut, jestem pewna, że podkładki wyjdą Ci bez bąbli.
A Wiśniewski ... przereklamowany ;)
deZeal - Szczęściaro! Nie dość, że wygrywasz takie super candy, to jeszcze sobie fajne książki wybierasz. A emalię pisz, nie tylko z prośbą, może być bez powodu ;)
Hanutko - Twoje porady biorę w ciemno :))
Kaprysiu - książka adresowa poleca się na przyszłość ;)
Ahoj, obrázky jsou nádherné, taky by se mi takové líbily. Iva
OdpowiedzUsuńKiedyś póznym wieczorem natknęłam się na Wallendera, obejrzałam i nie żałuję :)wiem że to był serial, ale kolejnych odcinków nie wyłapałam:)
OdpowiedzUsuń~~Twoje obrazki są śliczne, również komplecik wyjątkowy-pięknie wyszedł i na pewno bardzo przydatny:)-POZDRAWIAM
Komódka, taca i obrazki są fantastyczne. Bardzo w moim klimacie :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mireczko, ciężaru cegły Larssona nie odczujesz a zapewniam Ci że będziesz żałować, że TAK MAŁO!!!!!!!!!!! skuś się skuś hihihihi
OdpowiedzUsuńNo to tulipany powaliły mnie na kolana. Idealne, cholercia nie wiedziałam, zę można sobie takie cudeńka zrobić, musze się w końcu zmobilizować. Im więcej ogladam tym bardziej mnie oczarowujesz :) buziaki
OdpowiedzUsuńIvo - Moc dekuji!Hezky den! :)))
OdpowiedzUsuńIwciu - Wallander, kolejna seria jest znowu w niedzielne wieczory na "ale kino!".
Zielicho - bardzo Ci dziękuje, zwłaszcza, że Twoje klimaty to moje klimaty ;)
Bestyjeczko - kusisz, kusisz, kto wie, czy z dzisiejszych zakupów nie wrócę z pierwszym tomem. A co tam siniaki na nosie! ;)
Mirelko - buziak wielki za takie miłe słowa.
Wallander- wstyd przyznać dla pierwsze słyszę!!!A komplecik super, Miruś czy to jest taka serwetka czy Ty tworzyłaś "collage"?I tulipanki wyszły bez bąbli...?super!Buziaki
OdpowiedzUsuńAguś - to taka patchworkowa serwetka. Nie wiem, czy starczyłoby mi cierpliwości do wycinania wzoru po kawałku. A o Wallanderze mogłaś nie słyszeć, bo to "facet" z tych nie nachalnych :)
OdpowiedzUsuńTus trabajos son maravillosos, me gustan muchísimo, un saludo desde España
OdpowiedzUsuńChelo
Hi!
OdpowiedzUsuńWelcome as follower on my blog Werannalla.
Lovely day to you!
Warm greetings, Lennu
Chelo - Muchas gracias :)) Saludos desde Polonia.
OdpowiedzUsuńLennu - Blogisi on hurmaava ja täynnä inspiraatiota. Ystävällisin terveisin.
:)))))))))
Ja też ostatnimi czasy polubiłam urok prozy z północy. Najbardziej zaczarowała mnie islandzka pisarka Yrsa Sigurdardottir - świetnie napisane kryminały /na polskim rynku już 3/ osadzone w klimacie surowej Islandii /a wulkan w tle:)) - polecam. Niestety Wallandera nie obejrzę /a szkoda/ bo Ale Kino! nie posiadam, na razie zadowolę się książkami:)
OdpowiedzUsuńPiękne rzeczy tu masz:)))
Piękny komplecik-komódka z tacą.
OdpowiedzUsuń