piątek, 28 października 2011

Księżyc w naszym domu...

Czy można zważyć szczęście? Można! Moje szczęście waży jakieś trzydzieści deko. A czy szczęście może mieć realny kształt? Pewnie że tak! Może mieć ciałko, dość rachityczne póki co, ale jednak wyczuwalne pod dotykiem dłoni. I głosik... mizerny i piskliwy, ale skutecznie przywołujący TYCH DUŻYCH, jeśli nieprzyzwyczajeni zamkną drzwi nie sprawdzając, kto za nimi został. Szczęście ma mnóstwo energii, którą zużywa na firankach zmienionych w "ścianki wspinaczkowe " albo w pogoni za chrupką kukurydzianą zakończonych najczęściej efektownym lotem ślizgowym pod kanapy i fotele. Szczęście najeża się widząc swoje odbicie w lustrze, spada z parapetów, których jeszcze do końca nie wymierzyło swoim "małym geodetą", wisi na kablach, daje nura pod narzuty kradnie spinacze i podgryza kwiatki doniczkowe. Pomimo swojego młodego wieku wie od początku gdzie jest spanie, gdzie miseczki i przede wszystkim gdzie stoi kuweta. Nie jest ideałem, przydarzyło mu się na początku to i owo, ale to były incydenty.

Szczęście ma na imię Luna i adoptowaliśmy ją (podpisałam bardzo oficjalny dokument adopcyjny) 15 października. Razem z innymi kocimi znajdami szukała domu w jednej z krakowskich galerii handlowych. Wystarczyło jedno spojrzenie smutnych oczu, żebyśmy wiedzieli, że nie zostawimy jej samej w tej wielkiej klatce. Pojechała z nami i została już nie na przychodne i nie na spółkę z sąsiadami jak Czarek (ten od raperskiego łańcucha na szyi), ale całkiem na stałe i na zawsze. Luna jest spełnieniem moich marzeń o kocie, który wskoczy mi na kolana, gdy przysiądę na kanapie i zaśnie na nich mrucząc swoje kocie kołysanki. O kocie, który będzie siedział w oknie i w zadumie kontemplował widoki, gdy będę pracować i o kocie, który będzie w amoku gonił za zabawką, gdy przyjdzie czas na zabawę.
I Luna jest właśnie taka.



Jeszcze wprawdzie nie wskakuje na kolana, ale posadzona na nich nie ucieka, tylko mości się wygodnie i zasypia. W ciągu dnia śpi sobie na biurku w strasznie niewygodnej skrzynce na długopisy, temperówki i papiery. Zabawne, że gdy próbowałam postawić w tym miejscu wiklinowy koszyczek wymoszczony chustą, to zignorowała mnie i poszła spać na fotel. Gdy kanciaste pudełko wróciło na swoje miejsce kot także powrócił i położył się tam znowu. Widać nie to wygodne, co się TYM DUŻYM wygodnym wydaje :))).




Oczywiście, gdy tylko schodzę z mojego fotela Luna zaraz ląduje na nim. Szkoda, że nie widzisz jej miny, gdy wracam i zganiam ją stamtąd. Ma coś diabelskiego w spojrzeniu, ale co się dziwić, kiedy jest czarna jak noc. I te oczy, brązowe, nic a nic nie kocie... Nawet na zdjęciach to widać, choć zdjęcia słabe. Tak trudno sfotografować czarnego kota.

Pewnie jeszcze nie raz pojawi się na blogu. Zwłaszcza, że już nieśmiało próbuje ingerować w jego treść :)))





"Wiem, o czym będzie twój następny post", powiedział Małż dwa tygodnie temu widząc mnie rozanieloną z Luną w objęciach. I pewnie by zgadł, gdyby nie te zdjęcia, a raczej ich brak w pierwszych dniach aklimatyzacji. Ale co się odwlokło, to nie uciecze.

Miłego weekendu.

33 komentarze:

  1. Luna to prawdziwa Czarna Perła. To prawdziwe szczęście :-)
    Buziaki weekendowe

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluje małej kociej przyjaciółki:-)
    Jak miło czytać, że jest taka grzeczna i ułożona. U mnie takim miluchem jest Julian ( jest starszy od Luny), a dziweczyny niestety nadal nie do opanowania - niszczycielki torebek, maskotek i wszytskiego co da się przesunąć łapom:-)
    serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooooooooo mamuniu!!! Jakie słodkie kociątko!!! Śliczna jest Miruś, wcale sie nie dziwie, że zwariowałaś:) W niewygodnym pojemniku na długopisy wygląda cudownie i zazdroszczę Ci ogromnie że zasypia na kolanach, bo ja też marzyłam o kocie na moich kolanach a panna Puszkin ma to totalnie w poważaniu... i śpi koło vonZeala (ale też nie na kolanach).
    Buziole:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna decyzja. Ja zawsze byłam psiarą do kiedy zostaliśmy zmuszeni wziąć małego kotka z lasu (nie Romana). Od tamtej pory wiem, że są to najbardziej niezależne zwierzęta świata i tylko się uczyć jeśli ktoś jest trochę "przepraszam, że żyję". Twoja Luna jest piękna i bardzo dostojna jak na swój wiek a w pudełku to tylko ją schrupać. Czeka Cię dużo niezwykłych i bardzo różnorodnych wrażeń, bo kot to trochę psa, kota, człowieka i wielkiej niespodzianki w jednym a mój Roman oczywiście mi tu przeszkadza ile, więc muszę kończyć, ale tak musi być. Z pewnością cała Twoja rodzina "wpadnie" po uszy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj. Cudna ta Twoja Luna. Miałam kiedyś kotkę bardzo mądrą, ale niestety rodzice ni pozwolili mi jej zachować. Będę podziwiać Twoją. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. O matuniu! długo nie kazałaś mi czekać na pokazanie kota ;) Lunka jest przekochana i jaka piękna! czarna jak noc a oczy ma jak gwiazdy, ale gdzie jest księżyc?? ;))
    Wytarmoś Lunke ode mnie :))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. łał jaki słodziak!!!no cudowniutka...za uszkiem ją podrap od mnie!:)Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniałe ma oczka:)
    A jeśli chodzi o miejsce na biurku to z kotami tak już jest...to są indywidualiści, chodzą własnymi drogami:)Niektórzy moi znajomi, którzy maja koty twierdza nawet, że kot wychowuje sobie swojego Pana;)
    Pozdrawiam cieplutko Ciebie i sliczną LUNĘ

    OdpowiedzUsuń
  9. ale sliczny przytulasny dziubutek.masz szczescie ze jest taka jak wymarzylas bo moj krol toleruje jedynie "tatusia" mi pozwala sie podziwiac ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. cudna jest!!!!gratulacje!:)pozdrowienia od nakolankowej Truśki:)

    OdpowiedzUsuń
  11. ŁOJOJ.......TAK NA PEWNO WYGLĄDAŁ MALUSIEŃKI KOKSIK:))PIĘKNA JEST....I CHARAKTERNA:)))CUDO:)))) PROSZĘ WYGŁASZCZ JĄ OD QRKI-POZDRAWIAM:))

    OdpowiedzUsuń
  12. Księżycowa Panna... Cudna jest, jak wszystkie małe kociaki... Piszę te słowa z moją panną na kolanach - od dawna sama wskakuje i zeskakuje, kiedy tylko sama chce;)
    Pozdrawiamy Was Obie:)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Prawdziwy słodziak z Twojej Luny :) A kto nadał jej imię? :) Uściski serdeczne

    OdpowiedzUsuń
  14. Piękna kocica... prawie tak ładna jak moja;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ojej, jaka piękna!!!nie mogę się napatrzeć!pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  16. Ależ śliczna! Ma wielkie szczęście, że znalazła taki dom:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jest słodziutka w tym pudełku! Mój psiak Benek też jest adoptowany. Takie zwierzaki to najlepsi przyjaciele :-)
    Pozdrawiam cieplutko!
    Iwona

    OdpowiedzUsuń
  18. witaj w gronie nieuleczalnie zakochanych w kotach! ta mała jest cudna, nie dziwię się, że Cię zawojowała od pierwszego wejrzenia.

    OdpowiedzUsuń
  19. o oooooooo jaka słodycz :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Moja dawna znajoma miała czarną kotkę o imieniu Blondyna Przypomniałam sobie o niej oglądając zdjęcia Luny. Przeurocze stworzonko, czarne koty mają w sobie to coś...
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  21. O matko jaka ona jedst piekna , taki mój Kuba I, kocham koty musze tylko poczekac az Raszko lekko podrosnie.
    Buziole

    OdpowiedzUsuń
  22. Cudna kocia:))Doczekasz się że sama będzie Ci mruczec do ucha:))i mościc się na kolanach:)))mizianko dla kici:)))pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Mruczenie kota na kolanach... bezcenne :). Wiem coś o tym mam 2 :).
    Świetne imię jej wybrałaś!
    Serdeczności przesyłam :)

    OdpowiedzUsuń
  24. kochana! cos niesamowitego,ile nas laczy,mysli,odczucia,pytania,wady(a to w ramach mojego ostatniego postu) hahaah no i kota tez masz! moj podobnego widze wieku,wiec znam to wszystko o czym piszesz z autopsji;)
    sliczny ten kociak,oczy ma faktycznie brazowe,a nie zielone:)
    czekam na kolejne opowiesci o Lunie;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Najpierw przeczytałam o słodziaku-kociaku u Magody teraz u Ciebie. Jakaś plaga czy cóś?! ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  26. Miro, mam podobne szczęście, z tą małą różnicą ,że moje szczeka ;)))

    OdpowiedzUsuń
  27. Que bella Luna :)
    pozdrowienia od szczekającej Luny-księżycowego psa :)

    OdpowiedzUsuń
  28. zakocilo sie na blogach,oj,zakocilo :)
    a ja chetnie patrze na coraz to nowe kocieta:) mimo,ze u nas tez hasaja..... firanki,moje ukochone stare koronkowe firanki zmienily sie w jakies eleganckie bandaze :)
    czas na rolety rzymskie :)))))
    pozdrawiam
    Aska

    OdpowiedzUsuń
  29. Cudowny kocio. Też mam czarną Pumę, ale moja już duża i taka wyniosła ;-)
    A małe to słodziakowo zawsze jest.

    OdpowiedzUsuń
  30. Miro Kochana gratuluję Wam i ciesze się jak głupia Twoją radością:) Luna jest identyczna jak nasz Czarny.. i doskonale rozumiem, ze trudno uchwycić urok takiego ubarwienia.. ale to tak nieistotne w obliczu tego wzruszenia, którego dostarczyłaś tym postem pełnym miłości do osieroconego kociaka:) Luna lepiej trafić nie mogła:)

    OdpowiedzUsuń
  31. Przecudnaa! i jaki charakterek juz... będziecie mieć z nia duzo radosci!
    całuski

    OdpowiedzUsuń
  32. Kociak skojarzył mi się z Luną z Czarodziejki z Księżyca. Tamta kotka też była czarnej barwy i miała właśnie tak na imię. Super, że zwierzę znalazło dom i nie podzieliło kiepskiego losu gdzieś na ulicy w dziczy.

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz jest dla mnie wyróżnieniem...