sobota, 3 sierpnia 2013

Namieszałam ...

No nie wyszło! 
A już się cieszyłam. Pozostały wszystkie posty z komentarzami, tło, lista Obserwatorów, szablon. Nie było tylko zakładek z ulubionymi blogami, ale na to byłam przygotowana i z tym sobie poradziłam. Potem odkryłam, że stary blog, choć pousuwany i pozamieniany we wszystkich możliwych miejscach nie chce ustąpić pola nowemu. Nowy post nie pojawił się na Waszych paskach, gdy do wyszukiwarki wpisywałam stary adres pojawiała się informacja, że już nie istnieje, ale nowego nie było widać. Wciąż spokojnie czekałam, bo przecież nazwa nowa, więc może trzeba jej trochę poużywać, wtedy i googlowe wyszukiwarki ją wynajdą. Zaczęłam do Was zaglądać pod nowym nickiem, podawałam ścieżkę dostępu. Praca mozolna, bo sporo już Was Kochane do mnie zaglądało, ale myślałam, nie ma sprawy, warto, intencja jest słuszna, więc krok po kroczku, jedną po drugiej przywołam... Wczoraj wieczorem jednak załamałam się zupełnie. Okazało się bowiem, że nie tylko Wy nie widzicie mojego nowego bloga, ale nawet ja sama nie jestem w stanie otworzyć żadnego starego wpisu przez skrót tytułu. Pojawiała się ta durna informacja, że blog nie istnieje. Wkurzona postanowiłam skorzystać z podpowiedzi Jerzy_nki i najpierw wyeksportować stary blog na dysk twardy a potem zaimportować go pod nowy adres. Oczywiście od razu to zrobiłam, przywróciłam stary blog, kliknęła Eksportuj, blog się pięknie wyeksportował do mojego komputera, tylko niestety za diabła nie wiedziałam gdzie dokładnie. Nie było go na pulpicie, nie było go na żadnym dysku lokalnym (choć oczywiście ścieżka dostępu wskazywała dysk lokalny), a żeby zaimportować blog w nowe miejsce trzeba było skopiować go z tego właśnie miejsca. Próbowałam, szukałam, klęłam na siebie, że mi się zachciało zmian, na Bloggera, że taki durny, na moją komputerową indolencję i na moje popyrtanie, żeby wszystko robić już, zaraz, natychmiast. W końcu zaczęłam ryczeć i zaćmiona już swoją bezradnością i przerażona, że teraz to już całkiem straciłam blog zdesperowana poszłam do sypialni ,budzić Małża, żeby ratował durną żonę. A było już sporo po północy i Małż spał sobie od godziny przynajmniej. Całe szczęście, że sypialnię mamy na poddaszu i że w połowie drogi zaćma mnie opuściła. Przecież nie obudzę go z powodu takiej bzdury, spróbuję jeszcze raz, a jak się nie uda zostawię ten cały rozgrzebany majdan i rano spróbujemy razem. Wróciłam, ochłonęłam i chyba rozum mi zaskoczył na miejsce bo odnalazłam tą kopię na dysku.
Niestety radość trwał tylko kilka minut. Stary blog zaimportował się do nowego, ale oprócz postów i komentarzy nie przeniosło się nic więcej. NIC!!!! Miałam dwa blogi - stary Poukładany Świat w wersji kompletnej sprzed tej całej akcji i nowy, niemal pusty, beznadziejnie nijaki - i dwie opcje. Zostawić stary, pod starą nazwą i wrócić do blogowania na nim biorąc na klatę wszystkie anonimowe komentarze, albo brnąć w nowy odtwarzając w nim wszystko od zera nie mając wcale pewności, że się uda.  Przyznam, że o pierwszej w nocy decyzja była prosta. Z moją wiedzą techniczną szanse na sukces z nowym blogiem były marne, więc ...

Witajcie Kochane na moim starym blogu!!!!


Nadal jestem "poukładana", nadal jestem nieanonimowa, wracam na tarczy, ale wracam.
Przepraszam te wszystkie dziewczyny, które pozmieniały sobie ustawienia, żeby widzieć mój nowy blog. Dziękuję Wam za szybką reakcję i mam nadzieję, że wybaczycie mi ten bałagan i przywrócicie Poukładanego do swoich "ulubionych".
Wszystko, co robimy, wszystko, co nas spotyka jest dla nas jakąś lekcją. Ja też się kilku rzeczy dzięki tym zawirowaniom nauczyłam. O sobie też :))
I wiecie co? Przeraża mnie to, jak bardzo jesteśmy uzależnieni od technologii, których używamy i jak bardzo w starciu z nimi bezradni...Niedługo trzeba będzie kończyć studia informatyczne tylko po to, by normalnie funkcjonować w codziennej rzeczywistości.

A podsumowaniem tego całego zamieszania niech będzie piosenka, która dziś rozpoczęła mój dzień. Przypadek, a jaki trafiony...


Zapowiada się bardzo upalny weekend, my spędzimy go w drodze. Po dwóch tygodniach "wolności" przywozimy dzieciaki z wakacji. Znowu w domu będzie głośno :))))

Trzymajcie się cieplutko! 


27 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Oj Klarko, nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cie widzę. Właśnie Twój blog (i inne z zakładki, w której sobie u mnie "siedziałyście") padł ofiarą czystki. Ale już Cię "odzyskałam", wkleiłam link gdzie trzeba i wracam do podczytywania. Buziaki.

      Usuń
  2. Kochana Miro,
    bloger ostatnio u wielu osób szwankuje. Być może robiłaś wszystko ok, tylko on miał problem z ustawieniami.Ja np. od kilku dni nie mogę u siebie napisać posta, bo cały czas wyświetla mi się informacja"wystąpił błąd, spróbuj ponownie później". Próbowałam kilka razy później i odpuściłam. Szkoda nerwów. Za jakiś czas pewnie problem zniknie:)
    Jeśli chodzi chodzi o Twój problem, to jedyne, co mogę doradzić to oddać sprawę w ręce dobrego informatyka, który zrobi wszystko tak, jakbyś chciała i będziesz mogła bez stresu blogować i nie myśleć o tym, że niepożądane osoby odnajdują Cię w wyszukiwarkach po nazwie firmy. Nie wiem ile taka usługa może kosztować, myślę że około 100 zł. To sporo, ale może dla własnego spokoju warto zapłacić i mieć problem z głowy.
    Szczęśliwej podróży i radości z ponownego gwaru dzieciaczków w domku :))
    Całuję mocno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Malanko za pomysł z informatykiem. Mam w najbliższym otoczeniu dwóch, którzy potrafiliby uporać się z tym za dobrą kolację, ale niestety nie mają czasu na moje fanaberie :((( Na razie mam dość eksperymentów i zmian i pozostanę przy tym, co mam. Dziewczyny mają rację, trzeba ignorować nieżyczliwych podczytywaczy i robić swoje. Buziaki!

      Usuń
  3. Witam każdemu to się zdarza tylko mało kto ma odwagę się przyznać do błędu tak jak ty to zrobiłaś = ja osobiście jeszcze jako anonimowa podglądaczka bardzo się zasmuciłam widząc taką zardzewiałą kłódkę - dobrze że zostajesz przy starym blogu będzie mi wygodniej zaglądać do ciebie pozdrawiam i zapraszam Maria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Mario za zaproszenie. Byłam i od razu zamarłam na widok zdjęcia nagłówkowego. Piękne!!!. Dziękuję, że zaglądasz.

      Usuń
  4. Miruniu, jak cudnie ze jestes:) Buziak!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Buziak kochana! Jestem i mam zamiar bywać częściej.

      Usuń
  5. o ŻEsz, teraz widze Twoje wszytskie posty hurtem ;-)
    buziolam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hurtem!!!!???? Nie przerażaj mnie Hanku. Już miałam nadzieję, że nic mnie w tym ch... Bloggerze nie zaskoczy. Ściskam.

      Usuń
  6. Witaj wczesnym porankiem niedzielnym :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czas umyka pospiesznie, ja Cię witam w sobotni, mokry po nocnej burzy poranek. Jak miło odetchnąć wolnym weekendem i świeżym powietrzem. Uściski dla całej Gromadki!

      Usuń
  7. Dobrze, że wróciłaś, pozdrawiam Monika

    OdpowiedzUsuń
  8. :):):):):):):):):):) pozostawiam tylko multum usmieszków, ze jesteś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mirelko kochana, jak miło to czytać. Ściskam!

      Usuń
  9. no i niech tak zostanie :)
    piosenka faktycznie bardzo adekwatna a zdjęcie w peletonie bloga cudniaste!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcie piękne, ale niestety nie moje. Niebawem będzie trzeba je zmienić. Miłego urlopu Ikuś!

      Usuń
  10. No jestem z Ciebie dumna,że wreszcie pojęłaś ,że przed anonimem nie uciekniesz,że trzeba go ignorować,być sobą,bo jesteś bardzo pozytywną postacią:)masz z czego być dumna:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow!!! Aż się spłoniłam. Dzięki za wsparcie.

      Usuń
  11. Witaj ponownie, pamiętam,że lubiłam zaglądać do Ciebie...
    Pozdrawim serdecznie
    M.Arta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odwzajemniam pozdrowienia M.Arto. Ja wciąż lubię do Ciebie zaglądać :)))

      Usuń
  12. Cierpliwość jest najlepszym nauczycielem. :) Bożenas napisała coś bardzo prawdziwego - jeśli nie da się uciec od złośliwych anonimów, to faktycznie najlepiej ich zignorować. :) Uściski serdeczne Poukładana Miro :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu Droga, Tobie najbardziej dziękuję za to, że brniesz ze (za) mną. Mam nadzieję, że teraz już "widzisz" wszystko jak dawniej. Ściskam!

      Usuń

Twój komentarz jest dla mnie wyróżnieniem...