No i mamy marzec! Stwierdzenie mało odkrywcze, ale za to jakie radosne. Przyznam, że pierwszy raz od lat zima minęła mi tak szybko i tak bezboleśnie. Co roku, u schyłku października przytłacza mnie perspektywa niemal sześciu miesięcy zimna i mroku . Pobudki w ciemności i powroty z pracy "w nocy" przyprawiają mnie o depresję a na widok schnącego i zamierającego ogrodu sama szarzeję. Zima mi się dłuży, mam wrażenie, że o tej porze roku czas spowalnia swój upływ. A w tym roku niespodzianka! Zima przyszła późno, nie doskwierała aż tak bardzo, śnieg dozowała z rozsądkiem (przynajmniej tu u nas) i bardzo szybko zaczęła ustępować miejsca przedwiośniu. W połowie lutego już mieliśmy zieloną trawę spod której wystawały języczki tulipanów i szafirków. Dziś piękna, wiosenna pogoda wygoniła mnie do ogródka. Zaprosiłam do współpracy grabie, miotłę i solidny wór na śmieci i uprzątnęłam trawnik z resztek jesiennych liści, odsłoniłam rabatki. Każdej jesieni zakopuję kilkanaście nowych cebul, zapominam co i gdzie wkopałam, więc każdej wiosny ze zdziwieniem witam nowe kwiatki, z dziecinnym zaskoczeniem, że miałam tak dużo cebulek pod ziemią. Teraz zielenią się ślicznie na tle świeżo poruszonej ziemi. W taki dzień jak dziś mam ochotę góry przenosić, a wobec braku takowych w pobliżu przynajmniej posprzątać garaż, czy upiec drożdżowe bułeczki.
A'propos pieczenia. W tym tygodniu spotkała mnie wielka niespodzianka. Moja blogowa Przyjaciółka Hania obdarowała mnie znienacka paczuszką, w której były upieczone przez nią ciasteczka. Był problem ze zrobieniem pamiątkowej fotografii, bo chętnych do spałaszowania prezentu było wielu. W paczuszce były również inne cudeńka, bo Hania jest prawdziwą mistrzynią dekupażu, co możecie zobaczyć na jej blogu pocomito Dostałam uroczą, drewnianą szczotkę do włosów i serduszko z moim ukochanym motywem różyczek w sepii. Wszystko tak dopieszczone, wygładzone, prawdziwie perfekcyjne. Serduszko pokryte jest z jednej strony czymś, czego nie znam a co daje niesamowitą, aksamitną wręcz gładkość, nie można przestać go głaskać. Haniu, bardzo Ci dziękuję, wiesz już, że sprawiłaś mi tym ogromną radość.
Zdjęcie szczotki dość marne, ale próbowałam uchwycić maleńkie logo Hanutki . Widać?
Moja kwiatkowa robótka powoli się rozrasta. W ciągu ostatniego tygodnia nie przybyło zbyt wiele kwiatków, ale przez weekend nadgonię. Wykrystalizowała się już ostateczna koncepcja kolorystyczna. Szaroniebieskie kwiatki okolę czarną ramką. Przez to całość będzie może troszkę smutniejsza, ale za to bardziej "moja". Jednak pastele to nie są moje klimaty i zawsze jakość ciągnie mnie ku czerni. Dlatego będzie mniej więcej tak:
Stan na dziś - 55 kwiatków, dziesięć już ma ramki. Myślę, że to połowa, żeby całość miała konkretne wymiary potrzebna mi będzie jakaś setka elementów.
A na zakończenie zdjęcie z cyklu "Nie istnieje tak małe pudełko, w które nie mógłbym się wcisnąć. Nasza Luna uwielbia kartonowe pudełka, "zaprzyjaźnia" się z każdym, które przynosimy do domu przy okazji zakupów. Wciśnięcie się do niewielkiego przecież pudełka po mieszance krakowskiej udało jej się dopiero za trzecim podejściem. Szkoda, że nie nakręciłam tych kombinacji przodem, tyłem ...
Miłego weekendu kochani! Cieszmy się nim!
Kwiatki piękne , ale Luna wymiata!:)
OdpowiedzUsuńOj wymiata! Zwłaszcza z miski ;))
UsuńNadal czytanie Twoich refleksji jest chwilą przyjemności;-) Dziękuję, że jesteś;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję Katinko, miło Cię znowu spotkać.
UsuńJaka ta Twoja Luna dostojna! No cudowna jest:) Kwiatki też oczywiście:) No i prezenty....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam mocno
Dostojna? Raczej zmęczona moszczeniem się w tym pudełku. Wytrwałości mogę jej pozazdrościć :) Buziaki Anulko.
UsuńA co ja mam powiedziec jak u mnie zima trwa 9 miesiecy? :D
OdpowiedzUsuńWracaj Kochana :)))), zawsze to trzy miesiące ciepła więcej.
UsuńMireczko, cieszę się, że niespodzianka mi się udała:) Dziękuję Ci za Twoją i za "przyjaciółkę" - bardzo mnie to wzruszyło:*
OdpowiedzUsuńU nas pogoda jeszcze "nieogrodowa", ale marzec niesie nadzieję:) Kwiatków sporo przybyło, a łączenie takiej liczby na pewno żmudne, ale jaka radość potem:)
A co do miłej powierzchni serduszka, to lakier "Touch me" firmy To Do, musisz przyznać, że nazwa trafna:)
Buziaczki i miłego tygodnia:*
Haniu, tyle nas łączy, że pozwoliłam sobie na takie określenie. Czasem tak jest, że się kogoś nie zna a zarazem jakby znało od lat.
UsuńA o tym lakierze pisałaś mi kiedyś. Wydawało mi się, że miałam go i używałam, ale takiego niesamowitego, aksamitnego efektu nie pamiętam. Cudowny!
Luna niesamowita. A prezenty piękne podobnie jak Twoje robótki.
OdpowiedzUsuńDziękuję :))) Luna też.
Usuńtaaak, najbardziej mi się podoba ta "mieszanka krakowska". Mniam! ;-) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńIście diabelska mieszanka :)) i całkowicie krakowska. Buziaki!
UsuńMireczko, kwiatkowa robótka (co by to nie było!) i tak będzie piękne. To także moje kolorki :)
OdpowiedzUsuńŚliczności od Hani dostałaś.
W temacie zimy mam całkiem odwrotnie... Kocham zimę, to moja ulubiona pora roku i strasznie ubolewam nad tym, że w tym roku praktycznie jej nie było :(
Kicia niesamowicie wygląda jako ciasteczko do schrupania ;)
Pozdrawiam serdecznie :)
Aluniu, tak dawno Cię nie widziałam! Jak miło, że do mnie zajrzałaś. Ściskam mocno!
Usuń