sobota, 8 marca 2014

Pierwszy i ostatni ...

Nie jestem typem rodzica, który przenosi swoje ambicje na dzieci. Nie wymagam, by były najlepsze i przynosiły ze szkoły same piątki i szóstki. Od początku tłumaczę im, że uczą się dla siebie i że wolę samodzielnie zdobytą czwórkę czy nawet trójkę od piątki "zerżniętej" z pracy kogoś innego. Nie pisałam i nie piszę za nich wypracowań, nie rozwiązuję zadań z matematyki. Oczywiście pomagam, ale raczej tłumacząc i naprowadzając, czasem w bólach, nerwach, i z zaciśniętymi pięściami bo talentu pedagogicznego niestety po Mamie nie odziedziczyłam. Gdy pewnego niedzielnego popołudnia Młoda ze łzami w oczach i z licem bladym ze strachu powiedziała, że MUSZĘ jej pomóc zrobić zadanie z plastyki złamałam się i ULEGŁAM. Bo "ona nie umie i nic jej nie wychodzi a musi dostać szóstkę, bo z rysunków Pani jej nigdy nie stawia więcej niż pięć, bo wszyscy ładniej rysują, bo Pani jej nie lubi, bo ... bo ... bo ..."
A zadanie polegało na zrobieniu swojej własnej, indywidualnej okładki na zeszyt.
I miało być oczywiście na jutro !!! 

Oczywiście Pani od plastyki nie była tak perfidna, żeby zadać to z dnia na dzień, ale dzieciątko po prostu przyszło z tym do mnie w ostatniej chwili. Jakoś zapomniało wspomnieć o tym wcześniej. Normalka.

Chociaż moja "przydasiowa" komódka pęka w szwach, głównie są to półprodukty do dekupażu. Dlatego musiałam improwizować. Styl vintage został wymuszony przez materiały, którymi dysponowałam, tektura, szary pakowy papier, serwetki papierowe, sznurki, koronki i drobne metalowe elementy, których spory zapas zrobiłam kiedyś z myślą o robieniu biżuterii. Przyciętą do rozmiaru troszkę większego niż zeszyt tekturkę okleiłam "patchworkową" serwetką z motywem zasuszonych róż, odręcznego pisma i koronek. na to etykieta z szarego papieru do której przypięłam ramkę-etykietę. Samoprzylepna bawełniana koronka z rolki kupiona kiedyś w Nanu-Nana (bo ładna i na pewno się przyda) wysubtelniła brzeg okładki. Przypominając sobie cudowne okładki notesów i przepiśników pokazywane na scrapbookingowych blogach uznałam, że moja okładka jest trochę za spokojna, zbyt pusta, zrobiłam więc dwa otworki przez które przewlokłam łańcuszek a na nim zawiesiłam małe serduszko. Jeszcze tylko stempelek "with love" i  ... jakoś mi się to nie spodobało :((



Wyrzuciłam łańcuszek a w jego miejsce wstawiłam "ozdóbkę" z wyciętych papierów i guzika ze sznurkową kokardką. I ta wersja spodobała mi się bardziej.




Nie jest to żadna rewelacja, wykonanie też pozostawia wiele do życzenia (niech Wasz wzrok ominie te okropne pomarszczenia i wypukłości widoczne na papierze - nawet żelazko nie dało im rady), ale jak na mój debiut i na pośpiech w jakim to robiłam, to i tak wyszło nie najgorzej. No i przy okazji przekonałam się, że scrapbooking, jak każde rękodzieło wymaga nie tylko skupienia, precyzji, wiedzy o właściwościach użytych materiałów no i sporego zapasu przeróżnych "pierdółek", dzięki którym można uzyskać zadowalający efekt końcowy - nitów, stempli, brokatów, wyciętych wzorów, koronek, sznureczków, maszyny do szycia ...mogłabym wymieniać i wymieniać. Ale przede wszystkim wymaga niesamowitej kreatywności i wyobraźni. I tylko ktoś, kto nigdy nie spróbował sam tego zrobić może powiedzieć z nonszalancją " a cóż to za sztuka powycinać trochę papierków i poprzyczepiać do nich jakieś kwiateczki ?! Każdy to potrafi !"  Wystarczy spróbować, by wiedzieć, że profesjonalny scrap to naprawdę sztuka i że nie każdy potrafi. Ja spróbowałam i wiem, że bardzo długo musiałabym praktykować, żeby chociaż otrzeć się o przyzwoity poziom.

 Żeby nie było, że matka pracowała a dziecię sobie siedziało. Młoda wymyśliła, że zrobi serducho do kompletu. Odrysowała z drewnianej zawieszki kształt serca na tekturce i okleiła ją ścinkami serwetki, którą kleiłam na okładce notesu. Do tego zwykły, lniany sznurek i mała, metalowa zawieszka.  

 

 Druga strona zawieszki to już był prawdziwy eksperyment. Nie chciałyśmy żeby była pusta ani żeby powtarzała motyw z pierwszej.  Jednak nie miałam nic, co by można było nakleić nie wychodząc poza założoną kolorystykę. Odpuściłyśmy więc i praca miała pozostać jednostronna do powieszenia na ścianie.  Jednak tuż przed północą przyszedł mi do głowy pomysł nałożenia gruboziarnistej masy strukturalnej, która wprowadziła delikatne wrażenie trójwymiaru. Na to czerwona bejca. Obie warstwy nałożyłam nierówno, nonszalancko niestarannie. I tak miało zostać, ale rano, w zasadzie tuż przed samym wyjściem do szkoły pomyślałam, że fajnie by było pociągnąć dalej pomysł z 3D i rzutem na taśmę wycięłam z serwetki motylki, usztywniłam je tekturką, z cienkiego drucika zrobiłam im czułki i klejem na gorąco posadziłam na serduchu. Jeszcze tylko mgiełka lakieru i poszło ...






Dostałam dwie szóstki :)))) Więcej tego nie powtórzę.


12 komentarzy:

  1. Czasami coś wydaje się łatwe, choć wcale takim nie jest. Ale jako kochająca Mama spisałaś się nie tylko na dwie, ale wręcz na trzy szóstki. :) Dziękuję za miłe życzenia. Nieważne, że spóźnione. Ważne, że szczere, bo o to chodzi przede wszystkim. :) A okoliczności do świętowania? Trzynastkowe imieniny. ;) Uściski serdeczne

    OdpowiedzUsuń
  2. A ode mnie Mirciu trzecia "6" :)
    I przyznam się, że pierwsza wersja z łańcuszkiem i kluczykiem BARDZO wpadła mi w oko. Serducho do kompletu cudne.
    Miłej niedzieli :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne! A coreczka spryciula, wiedziala, ze gdyby powiedziala o tym wczesniej, pewnie musialaby w robotkach bardziej uczestniczyc. :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Domyślam się że nie powtórzysz ale odnoszę wrażenie że fajnie się obie bawiłyście i to nie był zmarnowany czas. W końcu razem coś robiłyście:))))

    OdpowiedzUsuń
  5. i czwarta czy piąta szóstka ode mnie :D Córka na pewno będzie długo wspominać "ręczne robótki" z mamą. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  6. No proszę ;) ale za to jak rodzinnie musiało być :) gratuluję ocen! A takie lniane sznurki.. och szaleję za nimi. Bransoletki sobie robię z takich ;)
    Jeśli zaś chodzi o nonszalancję, to samo myślę sobie kiedy ktoś mi mówi, że joga to sport dla leniwych ;D

    P.S. Ależ nie ma za co dziękować :) sama przyjemność w pisaniu takich tekstów jak ten na dzień Kobiet :)

    OdpowiedzUsuń
  7. pięknie wyszło- ode mnie szóstka wykrzyknikiem!:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wyszło pięknie i klimatycznie, tak właśnie "po Twojemu":) A serduszko i te motylki po prostu cudne! Absolutnie zasłużone szóstki:) Scrapbooking to dla mnie kosmos, ale dzięki Tobie też mam te śliczne, stylowe serwetki:) Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  9. W odpowiedzi na Twój komentarz u mnie:

    Miro :) ani o starość, ani tym bardziej o ograniczenie bym Cię nie podejrzewała! O brak fantazji również :) mamy po prostu odmienny gust w sprawie kolczykowania :) ot i tyle! Komentarzy się troszkę posypało, także może będą jakieś za i przeciw, które mi pomogą :) wciąż myślę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli się zdecyduję na pewno o tym opowiem ;D zdecydowanie! :)

      Cieszę się, że napisałaś mi o tym, że podoba Ci się mój system odpowiadania. Czasem nie jestem tego pewna, a nie każdy potrafi zwrócić otwarcie uwagę :) {choć i takie przypadki mi się zdarzały}

      Usuń
  10. Zdolna z Ciebie bestia :) Ja mam jeszcze parę lat żeby się wprawić, nim dziecię pójdzie do szkoły :)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz jest dla mnie wyróżnieniem...