sobota, 2 sierpnia 2014

A czy Ty zjadłeś już dzisiaj jabłko?

Kto tu zagląda regularnie pewnie zauważył, że rzadko zdarzają mi się wpisy okolicznościowe. Niewiele u mnie postów "z okazji". Zgodnie z ujawnioną na początku mojej blogowej przygody wizją bloga nie przyjmuję zaproszeń, nie ulegam propozycjom wpisów reklamowych, czy sponsorowanych. Jak mi się coś podoba to piszę o tym bezinteresownie, jeśli coś mnie mocno zawiedzie równie bezinteresownie wyżalę się Wam na blogu cały czas mając świadomość, że są to moje własne, mocno subiektywne oceny. Staram się też nie komentować tutaj za bardzo aktualnych wydarzeń. Ani tych błahych z krainy pudelka i ostatnich stron pisemek kobiecymi zwanych, ani tych poważnych. Nie włączam się (blogiem oczywiście) w akcje przeróżne, nie kultywuję rocznic państwowych ani prywatnych, Co mam robić i świętować, robię w realnym świecie, nie zawracając Wam głowy relacjami. Mój blog to mój pamiętnik, chaotyczny, niesystematyczny, wbrew nazwie coraz mniej poukładany. I taki pewnie pozostanie, bo jak zdążyłam zauważyć próby usystematyzowania go, nadania mu jakiejś konkretnej linii, przypisania do konkretnej, nazwanej i opisanej szufladki a przede wszystkim systematycznego uzupełniania spełzają na niczym. Mój blog jest taki jak ja - nieprzewidywalny, zmienny, czasem nudnawy, z przebłyskami (niewielkimi) szaleństwa.  

Po cóż ten wstęp "od autora" spytacie?

Ano z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że dzięki czteroletnim staraniom mojej licealnej nauczycielki polskiego wszystko, co piszę musi mieć wstęp, rozwinięcie i zakończenie. To może być denerwujące, bo w epoce szybkiego przekazywania skróconych komunikatów zabiera jakże cenny czas słuchacza i czytelnika, ale nic na to nie poradzę. Tak już mam. Dziękuję Pani Profesor!
Drugi powód jest taki, że zamierzam złamać moje zasady i tym razem całkiem świadomie, choć nadal bezinteresownie zachęcić Was do udziału w akcji, o której usłyszałam ostatnio. Nazywa się ona  "Postaw się Putinowi, jedz jabłka i pij cydr". O co w niej chodzi? Szczegóły są dostępne w sieci, ale mówiąc najprościej jedzmy polskie jabłka! Z danych wyczytanych w GW wynika, że my, Polacy zjadamy jedną czwartą tego, co produkują nasi sadownicy, dwie czwarte przetwarza się na koncentraty, kolejną ćwiartkę wysyłaliśmy do Rosji.  Żeby "uratować" tę ćwiarteczkę wystarczy, że każdy z nas zje tylko dwa razy więcej niż do tej pory. Jadłeś jedno jabłko dziennie - zjedz dwa, jadłeś kilogram w tydzień - kup i zjedz dwa. To niewielka różnica dla jednej osoby ale gdy jest nas kilka milionów....
Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy udowodniła, że nie trzeba przelewów z kilkoma zerami ani wielkich zbiurokratyzowanych organizacji, żeby "bezboleśnie" dla jednostki zebrać ogromne pieniądze. Z najmniejszych grosików wrzucanych przez dzieciaki budowały się niewiarygodne sumy.
Kilogram jabłek kosztuje jakieś dwa złote. To nie majątek. Dorzućmy do koszyka w supermarkecie dodatkowych kilka jabłek. Schrupmy je w drodze do domu. Z pozostałych upieczmy szarlotkę, usmażmy mus... 

Przyznam się Wam, że nie przepadam za jabłkami. Jem rzadko a lubię jedynie Lobo, odmianę miękką, nietrwałą i pogardzaną przez wielbicieli chrupiącego miąższu. Ale dla tej sprawy postanowiłam się przemóc i przywrócić jabłkom miejsce w moim codziennym menu. Rodziny nie muszę namawiać, to sami jabłkożercy. Dziś z zakupów, oprócz standardowej porcji przynieśliśmy dodatkowy kilogram antonówek na szarlotkę. I jeszcze cydr, wino z jabłek, idealny napój na upalne dni, wspaniała alternatywa dla kalorycznego piwa. Wieczorem wzniesiemy nim toast w modnej ostatnio sienkiewiczowskiej konwencji ;))) ... na pohybel!



A czy Ty zjadłeś już dzisiaj jabłko?

26 komentarzy:

  1. kupiliśmy cydr choć wolę czerwone wino

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja wolę czerwone, ale dla sprawy się poświęcę i spróbuję dać radę obu trunkom ;)))

      Usuń
  2. Popieram jak najbardziej. I choć jabłek jako takich surowych nie lubię, to wszelkie przetworzone już tak. W tym roku jabłonie obrodziły, nawet moja jabłonka, która służy raczej jako parasol od słońca, bo jabłek zwykle nie miała :). Jabłek pewnie kupować nie będę, ale na cydr się skuszę. Poza tym na swoim blogu dałam przepis na słodką przekąskę właśnie z jabłek, więc tym samy mogę się dopisać na listę popierających akcję :). W jednej przekąsce jest co najmniej pół jabłka! A że to przekąska na jednej się nie kończy.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ważne, czy surowe, czy przetworzone, ważne, że kupione i zjedzone w słusznej ( w co wierzę) sprawie. Z przepisu na przekąskę na pewno skorzystam. Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Jabłka uwielbiam - u mnie dzisiaj szarlotka:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne takie akcje - szkoda że nie pamiętamy o tym na co dzień i nie popieramy polskich producentów z różnych branż. Chodzimy do zagranicznych marketów po spożywkę do sieciówek po chińskie ciuchy i buty itd... sądzę że taka akcja to chwilowa zabawa na fejsie , instagramie. Za parę dni nikt nie będzie o niej pamiętał . A świadomym trzeba być codziennie.
    Patti

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, że ta akcja może nie przetrwać do jesiennych zbiorów jabłek, ale to przecież tylko od nas zależy. Rzeczywiście nie tylko o te jabłka chodzi, jest mnóstwo spraw, o które warto zadbać ze swojego lokalnego poziomu. Sieciówki i chińszczyzna, to dla wielu nie jest kwestia wyboru ale po prostu czysta ekonomia. Gdy trzeba liczyć każda złotówkę to sieciówka jest jedynym wyjściem.
      Jak by jednak nie patrzeć, lepiej jest zrobić odrobinę niż nic. Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Miruś, jabłuszka to jedne z moich ulubionych owoców.
    Lubię te twarde jak skała, soczyste, chrupiące i niekoniecznie słodkie.
    Cel szczytny, więc "pałaszujmy" polskie jabłuszka ;)
    Miłej niedzieli :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Miłej niedzieli Aluniu. Zapowiada się upalnie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też nie przepadam za jabłkami. A raczej mam fazy - bywa, że jem przez 2 tygodnie, a potem na parę miesięcy mnie odrzuca;) Za to lubię sok z jabłek - ten tłoczony, kupuję 3 lub 5 litrowy karton z kranikiem - fajna sprawa, tylko i tak za słodki dla mnie, więc wody dolewam. To chyba się liczy jako włączenie do akcji?;) Bo to sok z polskich jabłek:) Lubiłam jabłka z jabłoni u mojej babci - malinówki. Nie ma ich już. I jeszcze jabłka, które zbieraliśmy po drodze do (lub z;) szkoły - droga przecinała sad pewnego pana, a jabłka były ogromne, podłużne w kształcie, soczyste i o niespotykanym smaku. Nie wiem, co to była za odmiana. Zjadłabym teraz... Pozdrawiam gorąco;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tłoczony to nasze ostatnie odkrycie. Zachęciła mnie nasza instruktorka z zajęć fitness, nawet nam przywiozła na zajęcia dwa smaki do spróbowania. Wsiąkłam, chociaż wciąż szukamy idealnego smaku. Bo samo jabłko, choć w 100% naturalne i bez dodatków jest jak dla mnie zbyt słodkie. Znowu jabłko z marchewką zbyt "piachowe" jak mówią moje dzieci. Nie odważyłam się jeszcze na miks jabłka i buraczka, bardzo polecany właśnie dla ćwiczących. Śmiejemy się, gdy nasza instruktorka zbytnio nas ciśnie, że przedawkowała buraczki. Podobno dodają wigoru.
      A jabłka z przeszłości ... no cóż, coraz trudniej je znaleźć, ale skoro wracamy do dawnych smaków i przepisów, to może i te jabłka powrócą do polskich sadów. Oby!

      Usuń
  8. Popieram i kupuje kilogramami ! Cały rok są spożywane w sporych ilościach. Pozdrawiam serdecznie -Beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż się boję ile to będzie jeśli podwoisz swoje zakupy. Pozdrawiam.

      Usuń
  9. Jeśli już sięgamy do sienkiewiczowskiej konwencji to zauważmy że zawołanie owo brzmiało "Na pohybel Lachom" i było używane w znaczeniu antypolskim, a chyba nie oto chodziło autorce. Pozostańmy więc może raczej w dotychczasowej konwencji pisania żeby nie ulec takiemu jakiemuś propagandowemu akcyjnemu zniesmaczeniu. Jedzmy jabłka, jeśli lubimy, ale nie dorabiajmy do tego ideologii, nie ulegajmy praniu szarych komórek, bo na przykład okazać się może, że uczestniczymy mimo woli również w akcji promocyjnej komputerów z nadgryzionym jabłuszkiem ;) PS Najzdrowsze jabłka to te z robakami,bo nigdy nie widziały pestycydów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autorce chodziło dokładnie o to, co napisała. Całe szczęście z literatury można czerpać i cytować jedynie tyle, ile się chce. Autorka nie ma poczucia, że ulega jakiejś propagandzie, stara się nie dorabiać ideologii, podoba jej się idea i chce się przyłączyć. Tylko tyle i aż tyle. Autorka nie ukryła w swoim tekście żadnych podtekstów, żadnych przekazów podprogowych, nie została opłacona przez producenta jabłkowych komputerów, nie pomyślała też o Biblii i grzechu pierwszych ludzi, nie wspiera żadnego lobby, nie jest też przez żadne manipulowana. Na wszelki wypadek wspomnę, że w tekście nie ma też ukrytej "opcji niemieckiej" i niczego, co mogłoby komukolwiek doszukującemu się drugiego dna przyjść do głowy.
      P.S. a jabłka z robalami ponoć rzeczywiście najzdrowsze ;)))
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. i chyba nawet bardziej syca, bo proteiny :)))))))))) (mam na mysli jablka z robalami)...ja...i moja ideologia wola jednak jesc jablka bez "zyjacych dodatkow". buziaki

      Usuń
    3. No wiesz Aguś, można tymi robakami pluć w tamta stronę, To oczywiście wersja bardziej hardcorowa, dla radykałów .
      P.S. a dla tych co czytają zbyt dosłownie lub doszukują się drugiego (trzeciego) dna wyjaśniam powyższe dwa zdania - to był żart. Może głupi, ale żart.

      Usuń
  10. Szarlotka, kompot, marmolada, a na kolację jabłka przypiekane w ognisku!!!
    jestem za!!!
    Buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz! Przypomniało mi się, że jeszcze można je upiec w piekarniku, lekko wydrążone, zasypane cukrem lub zalane miodem... pychota!!!

      Usuń
  11. Też słyszałam o tej akcji. Myślę sobie, że jakby wytoczyć truciznę z pozostałych po narodowej konsumpcji pestek jabłczynych to dopiero Putina byśmy powalili ;)
    Wprawdzie kupuję jabłek sporo (dla dzieci to wspaniała przegryzka) ale sama ich nie lubię ;((( Bardzo nad tym ubolewam bo to zdrowe, niskokaloryczne i teraz jeszcze patriotyczne zajęcie.
    Dawno temu moja ciocia z Australii nie mogła się nadziwić dlaczego jemy tak mało tych rajskich owoców. U nich jest to luksusowy towar, wszyscy za nim przepadają, takie egzotik-jabłko. Pewnie gdyby u nas nie rosło, tylko zagranicą Polacy też by je wcinali.
    Właśnie miałam w planach podusić mojej Nelkusi bananka, a będzie JABZO :)))))
    Pozdrawiam bardzo serdecznie
    P.S. Pisz kochana eseje pisz, uwielbiam Twoje wstępy, rozwinięcia i niebanalne zakończenia :) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początek podziękuję za PS, to Ci komplement! Dziękuję, dziękuję. A wracając do jabłka, no właśnie...czemuż ach czemuż wolimy to, co nie nasze, zagraniczne, egzotyczne? I nie tylko owoce mam teraz na myśli. Taki nasz kompleksik mały, tylko polski czy taka już ludzka natura?
      Ściskam!

      Usuń
  12. hihihi..ja też lubię tylko miękkie i słodkie:) wczoraj wtarkowałam jedno do buraczków...ale to mało....lubię je w cieście...ale koniecznie muszę spróbować winko:))...może tak podratuje nasz rynek..hihihih

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak Qrko! Ratowanie gospodarki winkiem najlepiej mi wychodzi. I jakoś tak przez przypadek wybieram ewidentnie potrzebujące wsparcia kraje. Chile, Argentyna, teraz Polska ... Oby tylko było komu mnie ratować, gdy się za bardzo w tej "misji" zapamiętam :))))

      Usuń

Twój komentarz jest dla mnie wyróżnieniem...