czwartek, 20 maja 2010

Lubię Azjatów ...

Tak mi jakoś wyszło, przy okazji rozmyślań nad moimi fascynacjami przeróżnymi. Sama byłam zaskoczona, że tylu ich się "uzbierało".
Pierwszym chronologicznie i pod względem "siły rażenia" był i jest chyba Bruce Lee ( OK, można się śmiać) . Kiedy zobaczyłam Go po raz pierwszy miałam jakieś 13-14 lat, było lato, obóz wędrowny po malowniczej Jurze krakowsko-częstochowskiej. Przypadkowe kino i przypadkowy film, bo to nie były czasy, gdy się przebierało w repertuarze. Nic nie mówiący tytuł "Wejście smoka", obco brzmiące nazwiska na afiszu, ot film karate dla chłopaków. Wyszłam z kina oczarowana, oszołomiona i zakochana (dopiero kilka lat później dowiedziałam się, że obiekt moich westchnień nie żył już długo przed wprowadzeniem filmu do polskich kin), a drobny, ale umięśniony Chińczyk z cudownie skośnymi oczami i nieśmiałym uśmiechem stał się dla mnie na całe lata ideałem męskiej urody. I choć tych lat minęło już prawie trzydzieści, to wciąż jakaś siła każe mi włączyć telewizor gdy widzę w programie "Wejście smoka". Nie jest ważne, że znam go na pamięć, nie jest ważne, że mam na go płytce, po prostu muszę i już :))) Rodzina przywykła a Małż z cudowną wyrozumiałością toleruje to moje skrzywienie.

Jeśli chodzi o muzykę, to tutaj też rządzą Azjaci, chociaż to dużo młodsza fascynacja. Shigeru Umebayashi i Tan Dun. Obu panów poznałam bliżej dzięki fantastycznej stacji, czyli rmf classic. Oczywiście filmy, do których napisali muzykę znałam już wcześniej, ale ani dźwięki w tle ani tym bardziej nazwiska nie zostały mi w pamięci na dłużej. Dopiero, gdy usłyszałam te melodie w radiu, w pełnej wersji, zawładnęły mną do tego stopnia, że chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o ludziach, którzy potrafią tak magicznie składać nuty w przepiękną całość. Nie będę się tu rozpisywać na ich temat, bo to wszystko można znaleźć w necie, na zachętę tylko wrzucę Wam dwa fragmenty.

Na początek fragment muzyki Tan Duna do filmu "Hero"



i króciutki, ale niesamowity (może dzięki głosowi Kathleen Battle) fragment muzyki Shigeru Umebayashi z "Domu latających sztyletów"




Ponieważ wciąż leje i jest zimno, to dla rozgrzewki dłubię sobie moje decou-. Nadal tkwię w klimatach karmelowo-cynamonowych. Zrobiłam trzy szkatułki. Są tak maleńkie, że można w nich ukryć tylko małe sekrety. Jeśli ktoś takowych nie ma, to może ewentualnie wrzucić jakieś spinacze, guziki, albo koraliki. Ot taki bibelocik-kurzołapek na biurko.












Ciepła Wam życzę i słońca.

15 komentarzy:

  1. Bardzo ładne szkatułki. A "Wejście smoka" w owym czasie, obejrzałam w kinie 3 razy, a trudno było o bilety !
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mam nic przeciwko azjatom, ani innym nacjom, ale Wejście smoka to nie moja bajka...
    Byłam raz. Nie żałuję, ale i nie mam ochoty na powtórkę z rozrywki.
    Szkatułki - miodzio:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne takie maleńkie szkatułeczki-kurzołapki ;) Chyba sobie machnę takie na biurko, bo wstyd, spinacze i inne takie w papierowych pudełeczkach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mireczko, wprowadziłaś mnie w nieznane klimaty muzyczne, ale muszę przyznać, że przemiłe dla ucha :)...
    Film "Wejście smoka" przeżywałam chyba przez pół roku, później mi przeszło, ale fajnie przypomnieć go sobie w TV...
    Mini szkatułeczki cudne - malusie -urokliwe - skarbnice sekretów !!!
    Jak tam u Ciebie z wielką wodą?
    Pozdrawiam dziś już z prawdziwym słońcem :))

    OdpowiedzUsuń
  5. pudełeczka w sam raz na buziaki. Śliczne.

    OdpowiedzUsuń
  6. Śliczne pudełeczka :), mam jedno takie, ale jeszcze surowe, brakowało mi pomysłu - Twoje rewelacyjne. Azjatów może za bardzo nie kocham, ale RMF Classic uwielbiam, to jedyne radio, którego słucham :). "Hero" to jeden z ulubionych filmów mojego Pana Męża, mnie też zachwyca ta muzyka (mam płytę z całą ścieżką dźwiękową), jak i piękne, niezwykłe obrazy w filmie (też mam płytę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale mi się podoba to małe czekoladowe z miłością na wieczku!:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękne szkatułki :)))
    Wejście smoka widziałam co najmniej 3 razy - i to jako dziecko( od razu pisze , że w pobliżu nie było rodziców ) :))))
    A pod poprzednim postem zapomniałam oczywiście Cię pochwalić - śliczne te obrazki - zdolniacha jesteś :*
    buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  9. Wejście smoka to film prawie kultowy ;-))) dla pewnego (!) pokolenia. Mojego tak :D
    Szkatułeczki-puzdereczka śliczne. Moim zdaniem nie powinno się ich rozdzielać-są jak trojaczki :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. mini pudełeczka bardzo ładne i przy nich nie tak mini pracy!!!!jak tam Miruś Twoje zalewanie juz dobrze? Trzymam kciuki i pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Szkatułki rumienią się jak pensjonarki i przekazują Wam cichutkie "dziękuję". A ja? Ja mam świadomość, że z nastoletnich fascynacji powinno się z czasem wyrastać, ale... no właśnie, bywa tak, że przywierają one tak silnie do serca, że żaden zdrowy rozsądek tego nie wyrwie. Mnie z tym dobrze, są gorsze dziwactwa.

    Hanutko - cieszę się, że przebywamy wśród tych samych dźwięków.
    Ivciu, Aguś - woda powoli opada, z sufitu też już nie kapie, ale niestety, czeka mnie mały remont :(((. Co jest oczywiście niczym wobec ogromu strat, jaki spowodowała woda w tylu miejscowościach.

    OdpowiedzUsuń
  12. cześć słońce:)
    Oj nie powiem ale Ci panowie mają w sobie to coś, mówię jednak o typie jaki pokazałaś na zdjęciu :) A co do szkatułeczek... kochana poczyniłaś takie postępy że aż mnie wsrząsneło :) Piękne te wszystkie rzeczy. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj mają, mają ...;)
    A co do postępów, to coś w tym jest. Kiedy teraz patrzę na moje pierwsze lusterka, to mam ochotę zedrzeć je do gołej dechy. Nie mówiąc już o tych dwóch "obrazkach", nawet nie wiesz Mirelko jak mi teraz wstyd za nie. O, nawet teraz oblałam się rumieńcem.
    Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  14. Piękne szkatułki na skarby! A B.Lee też mnie fascynował swego czasu ;-)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz jest dla mnie wyróżnieniem...