Wczorajszy wieczór zakończyłam seansem tv. Po raz kolejny już obejrzałam "Dom latających sztyletów" i choć znam go już niemal na pamięć z przyjemnością przeniosłam się do tego bajkowego niemal świata. O muzyce skomponowanej przez Shigeru Umebayashi pisałam całkiem niedawno. Jej magiczna siła współgra niesamowicie z prawdziwie malarską warstwą wizualną filmu. Mam wrażenie, że gdyby wciskać stop-klatkę w dowolnie wybranym momencie, to każdy uchwycony w ten sposób kadr stanowiłby perfekcyjnie dopracowany obraz. Czy to sceny tańca z zabawy w echo, czy walka w bambusowym lesie, czy wreszcie niesamowita finałowa walka w zimowym krajobrazie - każda przyciągała wzrok hipnotyzując barwami. Przypomniałam sobie jak pierwszy raz zobaczyłam ten film. Wtedy jeszcze mieliśmy telewizor w sypialni i zdarzało nam się kończyć jakiś film już na leżąco. Oczywiście najczęściej zasypiałam już po kilku minutach, by obudzić się w środku nocy, gdy na ekranie królowały już konkursy dla nocnych marków prowadzone przez uroczo nieubrane panienki. Raz jednak nie było "inteligentnych" zagadek w stylu "podaj nazwę stolicy Polski, dla ułatwienia dodam, że zaczyna się ona na W.", tylko coś, co moja nie całkiem jeszcze obudzona świadomość potraktowała jak kontynuację snu. I to był tak piękny sen, że musiałam dotrwać do końca, choć już prawie świtało. Rano sprawdziłam co to był za film i już wiedziałam, że muszę obejrzeć go od początku i jeszcze raz i jeszcze.
Kontynuując wątek "czasami człowiek musi..." pokażę Wam coś jeszcze.
Od dawna już chciałam ją mieć. "Zaczepiała" mnie, zwłaszcza podczas spacerów po skandynawskich blogach, ale nie tylko. Musiałam sobie znaleźć swoją i koniecznie ozdobić własnoręcznie. I choć zazwyczaj potrafię sobie wielu rzeczy odmówić, to chęć zdobycia... drewnianej budki dla ptaszka była tak silna, że niemal ocierała się o natręctwo. I to dość precyzyjnie dopracowane w szczegółach, bo budka musiała być fioletowa i tak wzorzysta jak to tylko możliwe. Mus to mus. Pomijam, że fioletowy gadżet nie pasuje mi do niczego, ale przecież nie chodziło o to by "złapać króliczka". Maleńki drewniany domeczek z uroczym wejściem w kształcie serduszka znalazłam dość szybko w Empiku. Gorzej było z serwetkami, bo musiałam się naszukać różnych wzorów w jednej tonacji kolorystycznej. Udało mi się w tym tygodniu upolować słodkie serwetki w kropeczki i w jeden wieczór machnęłam sobie przesłodki, cukierkowy, zupełnie niepraktyczny domek dla elfów. Nie moje kolory, nie moja stylistyka, ale jak widać... czasami człowiek musi.
A teraz w oczekiwaniu na kolejny atak natręctwa mogę zająć się moim normalnym decou-.
Miłego weekendu!
Miłego weekendu!
MILA HI MIRA, budki dla ptaków przyszłości są piękne, kocham ją.
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu
Iva
Mira, ta budka jest cudna, cudna, cuuudna! Urocze niepotrzebne, trochę absurdalne cudeńko:)
OdpowiedzUsuńDlaczego u mnie nie ma takich fajnych empików, gdzie by takie rzeczy sprzedawali...?
Pozdrawiam serdecznie!
Wczoraj G.oglądał film, a ja czytając książkę w sąsiednim pokoju, wsłuchiwałam się w muzykę-
OdpowiedzUsuńfenomenalna!
Ptasie domek -słodki i wdzięczny przedmiocik.
Słodka, cukierkaskowa, wspaniała całkiem niepotrzebnie- nieużyteczna , słowem- Super !!!Ma się ochotę zjeść ten Twój domek, ale nim zacznę konsumpcję- czy możesz mi powiedzieć gdzie kupiłaś serwetkę ze ściany frontowej;)domku???PoCzebna mi taka;/
OdpowiedzUsuńmoje kolory, moja ornamentyka! CUD!
OdpowiedzUsuńO ranyyyyyy ale CUDOOOO!!!!! Śliczny absolutnie fantastyczny!!!!To się nazywa wena twórcza a nie natręctwo. Nie odganiaj jej tylko rób jak Ci dobrze podpowiada - rezultaty powalają :-)
OdpowiedzUsuńTen domek dla elfów jest prześliczny, Mireczko...może Tobie nie pasuje, ale ja uważam, ze to cudeńko - idealne barwy do mojej sypialni :)))
OdpowiedzUsuńProszę o więcej - Pozdrawiam
Niech Ci się częściej tak chce !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Domek jest przepiękny!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ivo - o tej porze, to już tylko mogę życzyć Ci miłej niedzieli :)))
OdpowiedzUsuńJasnobłękitna - u mnie jest przynajmniej pięć Empików, ale decou-zaopatrzenie w nich jest dość marne. Ty masz za to profesjonalny sklep dla hobbystów i koniki przecudnej gładkości ;)
Kamilo - zgadzam się, muzyka jest fenomenalna nawet bez filmu.
Lejdik - serwetkę kupiłam w "szalonej serwetkowni" pod adresem http://www.serwetki.xip.pl/. Sposób zamawiania mają lekko hardcorowy, ale za to duży wybór motywów. Te fioletowe kwiatki i koronki są, jeśli dobrze pamiętam w dziale Kwiaty polne.
Aga B. - dzięki!
Bestyjeczko - spłonęłam dziewiczym rumieńcem ;)
Ivciu - buziak wielki, cały czas coś oklejam, ale fiolet to raczej jednorazowy wybryk, chociaż ...kto wie.
MarioPar - raz człowieka dręczy leń, raz natręctwo, najważniejsze, by nie było monotonii.
aagaa - dziękuję, jak to miło, że nie tylko mi się podoba.
OdpowiedzUsuńsuper! też mi się marzą takie przedmioty; konewki, budki, wiaderka, ale nie mogę upolować odpowiednich:)
OdpowiedzUsuńMiro, filmu nie widziałam, ale tak ładnie go zareklamowałaś, że zpewnością obejrzę :)
OdpowiedzUsuńBudla dla elfów cudna! Troche się przestraszyłam, jak przeczytałam, że ma być fioletowa i wzorzysta, ale jak zobaczyłam uspokoiłam się, wyszła przepięknie i jest tak jak chciałaś. Zdolniacha! ;)
Pozdrawiam o poranku
Super, dziękuje za info:)
OdpowiedzUsuńUroczy domek! :)
OdpowiedzUsuńTeż tak czasem mam, że zauroczy mnie coś, co nie jest w moim kolorystycznym guście. Dopada mnie takie zjawisko w przypadku pasteli.
Dosłownie czasami wymiękam... ;))
Ściskam serdecznie :*
Czarujesz przedmiotami. Tak lubię. PIĘKNY DOMEK! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńdecou-galeryjko - zaglądam wszędzie w poszukiwaniu ciekawych i nietypowych "golasków" do pomalowania, niestety u nas nie ma tak fajnych przedmiotów jakie widzę na hiszpańskich albo rosyjskich blogach.
OdpowiedzUsuńIko - żebyś wiedziała jak ja się przestraszyłam, kiedy ten fiolet nie chciał się odczepić ;)
Lejdik - nie ma sprawy :))
Alexo - ale musisz przyznać, że to ciekawe zjawisko psychologiczne ten "musizm"
Bea - dziekuję!
Cukierkowy Ci wyszedł ten domeczek. Słodki i śliczny:) A filmu nie znam niestety. Coś ostatnio znowu mam za mało czasu na życie;)
OdpowiedzUsuńBudka jest prześliczna :-)
OdpowiedzUsuńAbsolutnie bajkowa dla zaczarowanego ptaszka.
A filmu nie znam. Może dlatego że tytuł wydaje mi się być ...egzaltowany ;-) Ale zachęciłaś to chętnie zobaczę.
Cóż mogę dodać przedziwne te Twoje domkowe cudo - moja Kosiaczka oszalałaby z radości...jak myślisz zrobić jej taki?Miruś fajnie, że takie natręctwa Cię napadają a Ty nie stajesz do nich okoniem tylko śmiało je realizujesz...super:)Jest na co popatrzeć!!!!Buziaki
OdpowiedzUsuńCud i miód! :)))
OdpowiedzUsuńPrześliczna ta budka jest! taka cukierkowa :)
czasem i takiej słodyczy potrzeba i to wcale nie jest natręctwo ;)))
Kaprysiu - tak sobie filozofując na własny użytek doszłam do wniosku, że im jesteśmy starsi tym mniej mamy czasu dla siebie i TYLKO siebie zajęci wszystkim i wszystkimi wokół - dziećmi, rodzicami, znajomymi ... Dziś jest dobry czas, żeby odnaleźć w sobie małe, egoistycznie zajęte tylko sobą dziecko.
OdpowiedzUsuńCyrylla - to prawda, że filmy chińskie, japońskie a już chyba najbardziej indyjskie mają takie wydumane tytuły. Treść i sposób gry też często ociera się o egzaltację. Jeśli się jednak siądzie przed ekranem z założeniem, że będzie bajka, to wszystko przestaje razić. tak jak z tym landrynkowym domkiem ;)
Aguś - zauważyłam, że jak walczyłam z moimi natręctwami, to wracały ze zdwojona siłą (moja lodówka i szafka ze słodyczami wiedza coś o tym najlepiej ;))). Dlatego teraz daję się ponieść i jest super!
Moira - dzięki, że wpadłaś. A co do słodyczy (także w decou-)...mam nadzieję, że jednak zachowam umiar. Bo co będzie, jak mnie dopadnie landrynkowy RÓŻ !! ;))
Ojej piękny domek. ŚLICZNY
OdpowiedzUsuńŚliczny ten domek - tyle wzorów, a wszystkie pięknie się komponują. Rzadko komu się to udaje, to duża umiejętność:).
OdpowiedzUsuńFilmu nie widziałam, bo w ogóle mało co ostatnio oglądam, ale domyślam się, że jest podobny w klimacie do "Hero"...
jerzy_nko - dziękuję:))) Moje natręctwo wzmogło nieustanne zaglądanie na Twój blog i oglądanie białego domku z aranżacji na stoliczku ...
OdpowiedzUsuńhanutko - rzeczywiście, oba filmy łączy ten sam rodzaj magii i ogromna "malarskość" kadrów. Nie mówiąc już o muzyce :)
Coś wiem na temat tego 'musi'.
OdpowiedzUsuńJa muszę często, muszę długo i nieraz w wielkich bólach- musi wyjść idealnie, inaczej nie idę spać:)
Pozdrawiam!
Magda
Magda-lenko - widziałam Twoje mebelki, prawdziwe cuda dopieszczone w każdym fragmencie. I nie widać na nich "bólu tworzenia", raczej wielką radość z pracy. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOki
OdpowiedzUsuńPonieważ ja też z tych co to muszą jak coś najdzie, nie wiem czy to jakas tajemnica a jux łazi to za mną od kilku miesięcy a ze wgledu na odległośc itd jest trudiejsze do zrealizowania, czy ja Cie moge tak po babsku prosić o jakies wskazówki jak się zabrac za decoupage? Pan Kot co chwila jest w kraju tylko że jako typowy samiec musi mieć zakupy spisane na kartce i gdzie to kupic. Poradx jesli to nie tajemnica jak zacząc i w co sie zaopatrzyc i mogę prosić abyś mi odpowiedziała na moim blogu. Dziekuje i buziole w nocha. Czytam czytam
Zakochałam się :) piękny domek
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ha Art
haart.com.pl
Tak bardziej sobie niż "muzom", raczej z dziennikarskiego obowiązku zostawiam ten komentarz w dniu, gdy fioletowy domek dla bajkowego ptaszka znalazł wreszcie właściciela. Dziewięć miesięcy ... donoszona ciąża :)))... dowód na to, że na wszystko jest czas, miejsce i amator.
OdpowiedzUsuń