No i pojechała!
Pociąg z Przemyśla wjechał na peron z niewielkim jak na PKP opóźnieniem i po krótkim niestety postoju (wszak spóźnienie trzeba zredukować) odjechał z naszą Malutką w siną dal, znaczy do Kołobrzegu. Oczywiście w tym chaosie wciskania dzieci i bagaży do zarezerwowanych (na szczęście!!!!) przedziałów nie zdążyłam jej wystarczająco wycałować i wyprzytulać. Oczywiście poryczałam się jak mi już zniknęła za zakrętem i oczywiście zaraz zaczęłam zadręczać Małża wątpliwościami i czarnymi wizjami. Czy aby na pewno wzięła komórkę, czy ona wie, która to jej walizka, czy da sobie radę, bo przecież ona jest taka malutka...
Cholerka, myślałam, że będzie łatwiej. Przecież "trenowałam" już na Syniu, powinnam mieć wprawę.
Przez całą drogę do domu miałam przed oczami małego dziubalka, lekko oszołomionego sytuacją, trochę już sennego i zmęczonego. Pocieszałam się, że przecież jedzie z przyjaciółkami, wychowawczynią i księdzem, który ją uczy, że zna wszystkich, bo nasza szkoła jest maleńka, raptem sześć klas po kilkanaście osób. Tylko ta odległość ogromna i ta koszmarnie długa podróż. Dwanaście godzin w pociągu, potem jeszcze autokar do Sianożęt.
Uspokoił mnie pierwszy telefon, jakoś tak po godzinie jazdy. Nasza córcia "uchachana" od ucha do ucha usiłowała przekrzyczeć rozwrzeszczane koleżanki, wszystko było OK, humorek wrócił na miejsce. Poranny telefon był już mniej radosny, bo "nudno, bo wszyscy spali a ona nie mogła zasnąć, bo jadą i jadą...", ale przed chwilą już znowu nawrót euforii, bo wreszcie dojechali !!!
I ja też już mogę odetchnąć. Pierwszą podróż mojej Malutkiej pociągiem mamy za sobą :)))
Teraz mogę spokojnie wypić kolejną kawę i przypomnieć sobie fragment cudownego filmu "Mamma Mia". Ta piosenka była ze mną gdy Ola szła do pierwszej klasy i ostatnio, gdy pakowałam jej walizkę przed wyjazdem. Obie uwielbiamy ten film, chociaż to nie jest jakieś wielkie dzieło, to porusza i taką starą babę jak ja i 8-latkę. Mamy swoje ulubione piosenki i fragmenty, które możemy oglądać i oglądać w kółko. Ten jest mój. Youtubowa jakość kiepska niestety, ale chciałam, żeby to był właśnie wycinek z filmu.
Pociąg z Przemyśla wjechał na peron z niewielkim jak na PKP opóźnieniem i po krótkim niestety postoju (wszak spóźnienie trzeba zredukować) odjechał z naszą Malutką w siną dal, znaczy do Kołobrzegu. Oczywiście w tym chaosie wciskania dzieci i bagaży do zarezerwowanych (na szczęście!!!!) przedziałów nie zdążyłam jej wystarczająco wycałować i wyprzytulać. Oczywiście poryczałam się jak mi już zniknęła za zakrętem i oczywiście zaraz zaczęłam zadręczać Małża wątpliwościami i czarnymi wizjami. Czy aby na pewno wzięła komórkę, czy ona wie, która to jej walizka, czy da sobie radę, bo przecież ona jest taka malutka...
Cholerka, myślałam, że będzie łatwiej. Przecież "trenowałam" już na Syniu, powinnam mieć wprawę.
Przez całą drogę do domu miałam przed oczami małego dziubalka, lekko oszołomionego sytuacją, trochę już sennego i zmęczonego. Pocieszałam się, że przecież jedzie z przyjaciółkami, wychowawczynią i księdzem, który ją uczy, że zna wszystkich, bo nasza szkoła jest maleńka, raptem sześć klas po kilkanaście osób. Tylko ta odległość ogromna i ta koszmarnie długa podróż. Dwanaście godzin w pociągu, potem jeszcze autokar do Sianożęt.
Uspokoił mnie pierwszy telefon, jakoś tak po godzinie jazdy. Nasza córcia "uchachana" od ucha do ucha usiłowała przekrzyczeć rozwrzeszczane koleżanki, wszystko było OK, humorek wrócił na miejsce. Poranny telefon był już mniej radosny, bo "nudno, bo wszyscy spali a ona nie mogła zasnąć, bo jadą i jadą...", ale przed chwilą już znowu nawrót euforii, bo wreszcie dojechali !!!
I ja też już mogę odetchnąć. Pierwszą podróż mojej Malutkiej pociągiem mamy za sobą :)))
Teraz mogę spokojnie wypić kolejną kawę i przypomnieć sobie fragment cudownego filmu "Mamma Mia". Ta piosenka była ze mną gdy Ola szła do pierwszej klasy i ostatnio, gdy pakowałam jej walizkę przed wyjazdem. Obie uwielbiamy ten film, chociaż to nie jest jakieś wielkie dzieło, to porusza i taką starą babę jak ja i 8-latkę. Mamy swoje ulubione piosenki i fragmenty, które możemy oglądać i oglądać w kółko. Ten jest mój. Youtubowa jakość kiepska niestety, ale chciałam, żeby to był właśnie wycinek z filmu.
Dawno nie pokazywałam moich decou-wytworków. A wciąż powstaje coś nowego. Tym razem pokażę Wam coś, co też pasuje do dzisiejszej opowieści. No bo jak pożegnanie, to łzy i chusteczki, jak chusteczki, to pudełko. Kilka zdjęć chustecznika, który zrobiłam jeszcze przed wyjazdem do Trójmiasta. Powstawał na zamówienie, bardzo szybko, ale tak mi się spodobał, że robię kolejny, podobny a z rozpędu kilka innych drobiazgów w przetartym błękicie do kompletu.
Miłego dnia, zapowiada się słoneczny tydzień!
Śliczny chustecznik:-)
OdpowiedzUsuńTobie również pięknego, słonecznego dnia!
Pozdrawiam.
bardzo ładny chustecznik i śliczne przetarcia.
OdpowiedzUsuńCórcia bardzo dzielna!
Wyjazd dziecka to zawsze stres i pełna gama złych myśli. Znam to również jak i każda z nas:)Film "Mamma Mia" też uwielbiam. Świetnie śpiewają. Meryl Streep jest świetną aktorką, filmy z jej udziałem bardzo lubię i jeszcze się nie zawiodłam. Chustecznik wyszedł prześliczny. Moja ulubiona kolorystyka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mój syn w tym roku pierwszy raz wyjeżdżał na wycieczkę sam.Tzn z klasa i nauczycielkami. Też przezywałam.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się.
Pozdrawiam
piękny chustecznik. rozumiem uczucia mamusiowe bo doświadczam ich wielokrotnie jak postronny obserwator a jeszcze pamiętam jak beczałam po wyjeździe moich słodkich , dziś dwumetrowych dzieciaczków. Ten film i WSZYSTKIE piosenki mogłabym oglądać wielokrotnie, choć moja ulubiona to Dancing Queen:)
OdpowiedzUsuńdla mnie takie odczucia są jeszcze 'obce', ale doskonale potrafię sobie wyobrazić co czujesz :) ot, taka matczyna intuicja(?) :)))
OdpowiedzUsuńChustecznik jest śliczny!!!
Przyznam, że w planach mam biało-niebieskie pudełko (po butach) na moje drobiazgi :) Miałam zrobić gładkie, ale bardzo się zainspirowałam tymi Twoimi prztarciami! I chyba tego spróbuję :)
I zazdroszczę słoneczka i cudnej pogody. U nas w kratkę od jakiś 2-3 tygodni, z przewagą deszczu... Buuuu :(
Czyli jednym słowem dałaś radę!!!film tez bardzo lubię wpływa na mnie bardzo radośnie i pobudzająco a chustecznik super!ostatnio tez mam fazę na błękity!Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńŚliczny chustecznik! Film "Mamma mia" też lubię, fajnie się go ogląda w babskim gronie;) ale piosenki Abby wolę chyba jednak w oryginalnych wykonaniach. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńBravo Mira, very nice and beautiful:)
OdpowiedzUsuńHugs, Biljana
W razie jakby co, to ja tu jestem. W Kołobrzegu znaczy, a ściślej we Wsi Nadmorskiej. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOj, nie rycz, mała, nie rycz! Jestem na 200 % pewna, że córa sobie poradzi i będzie chciała jeszcze!:)
OdpowiedzUsuńChustecznik cudownie holenderski, bardzo mi się podoba:)
Pozdrawiam serdecznie!
dzielna matulko :)
OdpowiedzUsuńja mam te troski jeszcze przed sobą, ale podejrzewam, ze łatwo nie będzie.
A co do Tworków... rozwalasz mnie, skąd ty bierzesz te wzorki??????? cudne
Wszystko będzie dobrze! pamiętam swoje pierwsze kolonie, w przeciwieństwie do swoich rodziców, niczym się nie martwiłam ;) i tak pewnie jest u Twojej córci :)
OdpowiedzUsuńŚciskam Mireczko!
Fajny efekt przejścia z niebieskiego na biały.
OdpowiedzUsuńTak, pępowina odcięta ;-) Śmieję się, bo może za rok moja pojedzie sama i wtedy nie będzie mi do śmiechu...
Dzięki Wam dziewczynki kochane! Zgodnie z przewidywaniami większości Młoda ma się tam świetnie, dwudziestostosekundowe rozmowy telefoniczne kończy radosnym "no to pa" rzuconym w pół zdania ( MOJEGO) i pędzi do zajęć. Największą atrakcją sądząc po długości opowieści był pociągowy kibelek " w którym robiła się dziura po naciśnięciu pedału".
OdpowiedzUsuńNivejko - dzięki za propozycję, mam nadzieję, że nie będę musiała skorzystać :)))
Buziole dla wszystkich !!!
Dzieci odkąd pojawią się na tym świecie zawsze będą oczkiem w głowie mamy :))
OdpowiedzUsuńPiękny wycinek z filmu, ja go niestety nie widziałam i muszę koniecznie zobaczyć!
Chustecznik bardzo wytworny :))
Pozdrawiam ciepło.
Trzymaj się :) i wierz mi mała sobie poradzi...gorzej z nami (pierwsza kolonia Wiktorii ...jak się potem dowiedziałam w pracy mieli plan awaryjny na moje dyżury i zakłady, że najdalej 3 dnia wyjadę na Pomorze: z Kielc) byłam dzielna:) seria z różyczkami śliczna ...blog ...majstersztyk czerpe z niego wzór :)a o Czaczu marze od dawna...
OdpowiedzUsuńTen film muszę koniecznie obejrzeć jeszcze raz. Fajniusi, że tak powiem, ale bond rozłożył mnie na łopatki swoim śpiewem ;P
OdpowiedzUsuńO córeczkę się nie bój. Gdy miałam 6 lat pojechałam na swoją pierwszą oklonię w góry, na tydzień. Gdy miałam osiem lat pojechałam z koleżanką z klasy na trzy tygodznie nad morze. Czyli moi rodzice mieli gorzej :). Mała na pewno będzie się świetnie bawić.
OdpowiedzUsuńA pudełko na chusteczki piękne.
takie rozstania z naszymi Dzieciakami są bardzo trudne..otrzyj łzy Mamo i wykorzystaj ten czas dla siebie najlepiej jak potrafisz.. a chustecznik z bardzo dobrze znanym mi wzorem..to ten sam co na moich podkładach, które wystawiłam na swoje pierwsze candy.. Pudełko jest śliczne.. to teraz coś na wesoło wyczaruj.. pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię doskonale Mireczko, ja też należę to tych mam, które bardzo wszystko przeżywają.
OdpowiedzUsuńMoje dzieci jak wiesz są starsze, ale każdy ich wyjazd czy samodzielne wyjście - to dla mnie nadal stres.
Teraz pokonaj tylko tęsknotę za córcią, a będzie dobrze.
Chustecznik uroczy!!!
Mamma Mia - cudowny film , mam i często oglądam a piosenka w sam raz na tę okazję. - POZDRAWIAM
Jolanno - to prawda z tym "oczkiem w głowie", choć czasem mam ochotę na chwilę ciszy, to nie wyobrażam sobie naszego domu bez dzieci. A film obejrzyj koniecznie. Nie wiem, co w nim takiego jest, ale mnie i Olę tak uzależnił, że co najmniej raz w tygodniu musimy sobie zrobić babski seans. A jak razem jedziemy autem, to musi być włączona płyta z piosenkami. :))
OdpowiedzUsuńKonstancjo - dziękuję, że zajrzałaś do mnie i zostawiłaś ślad, dzięki temu odkryłam Twój cudowny blog. Dziewczyny!!! Zajrzyjcie do Konstancji, bo bardzo warto!
Jerzy_nko - męskie wokale w tym filmie rozczulają nieporadnością, ale jest w tym pewien urok. Taki muzyczny shabby shic ;))
Febe - witaj w moim świecie :))) Ja też pamiętam moje wyjazdy wakacyjne i euforię "samodzielności". Teraz mam wspaniałe wspomnienia z tamtych czasów ale też świadomość, co przeżywała moja Mama :)))
Tabu - tak, tak, ten sam. Kiedy zobaczyłam te serwetki w hurtowni aż mi się oczy zaświeciły i od razu kupiłam całą paczkę. Wzór jest śliczny i uniwersalny. Nie umiem uzyskać takiej przecierki jak na Twoich podkładkach, ale ćwiczę nieustannie.
Ivciu - nie jestem szczególnie nadopiekuńczą i przewrażliwioną matką, ale gdy nie ma obiecanego sms-a albo telefonu, to już zaczynam dreptać nerwowo po domu. Nie wyobrażam sobie jak to było w czasach, gdy rozmowę zamiejscową zamawiało się kilka godzin a pocztówki z wakacji dochodziły już po powrocie dziecka do domu.
OdpowiedzUsuń