czwartek, 23 września 2010

Ignorując jesień ...

Oczywiście mam świadomość bezskuteczności moich poczynań, bo czy Ją będę ignorować, czy nie będę to Ona i tak nadejdzie. Może nawet już nadeszła ... nie sprawdzałam w źródłach o której dokładnie godzinie, minucie i sekundzie oficjalnie da latu kuksańca i rozsiądzie się na włościach. Zresztą to moje ignorowanie też takie bardziej niechcący, bo pewnie gdybym mogła to i na grzyby bym wyskoczyła, a gdybym umiała to bym zamknęła to i owo w słoikach. Ale niestety grzyby oglądam jedynie na Waszych blogach (wyjątkowo chyba w tym roku "wysypały") a do przetwórstwa owocowo-warzywnego jakoś się wciąż nie mogę zmusić. W bliższej lub dalszej rodzinie mam prawdziwe mistrzynie a to ogóreczków kiszonych a to grzybków marynowanych, gdzież mi tam do nich, więc poddaję się bez walki :)))
Nie oparłam się jednak pokusie nabycia kilku wrzosów i ustawienia ich na kuchennym parapecie, ale póki co, tylko symbolicznie, po północnej stronie domu, bo pelargonie rosnące od południa chyba też ignorują wskazania kalendarza i ani myślą więdnąć czy przemarzać. Póki więc cieszą oczy swoją świeżą czerwienią i fuksją nie będę im niczego sugerować ;)).

Data datą, ale póki co mamy w Krakowie lato i nie mam nic przeciwko temu, żeby taka pogoda utrzymała się do wiosny :))) Niestety słyszałam, że nadchodząca zima ma być jeszcze mroźniejsza i bardziej dotkliwa od poprzedniej. Brrrr! Trzeba się porządnie ogacić. Dlatego postanowiłam, że tej jesieni odkurzę mocno zapomnianą (ostatni raz "działam" coś gdy mój nastolatek miał się urodzić) umiejętność i pobawię się drutami i szydełkiem. W przaśnych PRL-owskich czasach umiejętność posługiwania się tymi narzędziami dawała wspaniałe możliwości ubierania się kolorowo i oryginalnie. Ciekawe, że gdy w sklepach brakowało niemal wszystkiego włóczka, lepsza lub gorsza, zawsze była. W ostateczności pruło się stare swetry i przerabiało na getry, kominy czy większe formy. Potem przyszły "lepsze czasy" i rękodzieło poszło w kąt, bo zachłysnęliśmy się wszyscy dzianiną maszynową. Teraz na fali eko- wracamy ku zapomnianym umiejętnościom, przeciwstawiając się azjatyckiej masówce. Mam nadzieje, że nie zapomniałam jeszcze jak to się robi, chociaż pewnie na początku nie wychylę się poza bezpieczny układ "rządek prawych, rządek lewych" :)

Zanim jednak będę mogła pochwalić się efektami mojego "dziania" wrzucę kilka zdjęć prac w decou-. Jakiś czas temu Ivcia pokazała na swoim blogu zestaw obrazków "Paryskie kawiarenki". Zmobilizowała mnie tym samym do pracy, bo tę uroczą serwetkę miałam już od jakiegoś czasu, brakowało mi tylko deseczek. Szybko jednak wybrałam się do stolarza po nowy zapas i poczyniłam swoją wariację na temat Paryża. Wybrałam tylko dwa motywy i by nie popełnić plagiatu ;)) przykleiłam je na mocno przetartym kremowobiałym tle. Daleko mi do mistrzostwa Ivci, ale jestem zadowolona z końcowego efektu.









A teraz, życząc Wam słońca i pogody ducha biegnę zobaczyć tę jesień z bliska.
Miłego dnia!

18 komentarzy:

  1. Paryskie kawiarenki w Twoim wydaniu są naprawdę bardzo klimatyczne! Kiedyś sobie je zgapię;))
    Zimnej zimy aż się boję jak pomyślę o rachunkach za ogrzewanie....;/Chałupa już ogacona styropianem od 2 sezonów, ale grzać i tak niestety trzeba;/
    Aby do wiosny Miruś:))A póki co u mnie słońce wrześniowe razi w oczy:)Czego i Tobie życzę

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ubolewam z powodu, iż nie potrafię sztrykować... ani druty ani szydełko! Choć kiedyś jakieś tam łańcuszki szydełkowe robiłam, długości wręcz nieskończonej, to z biegiem lat zupełnie o tym zapomniałam... A chciałabym samej coś udziergać, choćby takiego maleńkiego dla synka :)

    Obrazki sa prześliczne Miro! Klimatyczne takie i bardzo mi się podobają! :)

    Pozdrawiam Cię serdecznie i głośno sprzeciwiam się mroźniejszej zimie niż poprzednia!!!
    Słońca i ciepła również życzę dużo, Tobie i sobie i wszystkim innym :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Zatęskniłam za zapachem kawy wypitej w malutkiej paryskiej kawiarence...Piękne poczyniłaś ozdoby. Czuć aromat dobrej kawy...
    Pozdrawiam równie słonecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesień jaka jest każdy widzi. Pozory kolorów mylą. Po nimi zimno i wieje. Niemniej nie warto poganiać czasu. Niech biegnie wolniej:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie strasz tą jeszcze mroźniejszą zimą, bo na samą myśl tyłek mi się marszczy. Jesień na razie złocista - w weekend jedziemy się jej nawąchać do lasu. A na drutach nie potrafię i potrafić nie będę :-( próbowałam - wiem co mówię.
    Paryskie kawiarenki ech, znam tylko z opowieści, zdjęć, filmów...kiedyś pojadę, jak życia wystarczy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana Ty Moja, kawiarenki wyszły cudownie i bardzo ciekawie z tym tłem.
    Ja osobiście dość długo przekonywałam siebie, co do wyboru tła i cały czas korciło mnie właśnie takie jasne, przecierkowe...tylko z rozsądku wybrałam olchowe pod kolor szafki.
    Dlaczego nie zrobiłaś 4 obrazków :((???
    Dodam iż, wybrałaś te dwa najładniejsze motywy :)
    -Przetworów owocowo-warzywnych też nie robię, bo nie umiem, jedynie grzyby potrafię zamarynować :)
    a na drutach to chyba ze "100" lat nie robiłam, ale pamiętam, że kiedyś szalik sobie "nadrutowałam"- Pozdrawiam z gorącej Warszawy :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Ach, te paryskie klimaty:) zaczęłam tęsknić za tym miastem...super Ci to wyszło:)

    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Mireczko! KAwiarenki prawdziwe, paryskie...Popieram Ivcię : tło super!!
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  9. Obrazki z kawiarenkami są śliczne! To moje klimaty, uwielbiam takie widoczki:) A jesieni nie uwielbiam, powiem więcej, nie cierpię jej, chyba - że byłaby cała taka jak dzisiejszy dzień... Bo dziś bardziej czułam lato, niż przez ostatnie parę tygodni;)
    Pozdrawiam słonecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  10. francuskie kawiarenki ...kto nie kocha ich klimatu ...obrazki sliczne a co do jesieni to faktycznie przyszła nie pytając nikogo o zgodę dzis o 5 chyba rano ...i przyniosła piekny dzień ...to jej to wybaczymy ... a teraz moja zmora ...drutowanie jak nazywam tę sztukę ...drutować umiem i drutowac lubię ale mam z tym mały problem ...szalik ...beret czapka to dzieła kończone jak zacznę sweterek to klapa ...aktualnie mam jeden w stylu reglan bez rękawów i zabij mnie nie wiem jak je zrobic ...gazeta zaginęła a sweterek leży ...wkleje go kiedyś może ktoś coś podpowie ...a kolorki ma jesienne :) trzymam kciuki i życzę miłego drutowania w promieniach jesiennego słoneczka ...pozdrawiam z energią swiezych kasztanków :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Miruś też nie potrafie cieszyc się z przemijającego lata. Odżywam dopiero na wiosne, na pierwsze pędy i młode liście. Zima teraz przezemnie wyczekiwana, bo do belgowa wprowadze sie prawdopodobnie dopiero na poczatku grudnia. A w belgowie dzióra w dachu straszy, ale co ta, co tam. jutro jade szukac kotka

    OdpowiedzUsuń
  12. U mnie też dzisiaj powróciło lato...i wspaniała impreza w przedszkolu dzień pieczonego kartofelka!!!Twoje obrazki Miruś takie paryskie i urocze...kawkę w dzisiejsza pogodę spijać w takim miejscu...marzenie!Pozdrawiam jesiennie ...bo wiesz co JESIEŃ PRZYSZŁA!!!p.s moje pelargonie i begonie też ciągle czuja lato :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Śliczne obrazki, uwielbiam takie serwetki i strasznie tęsknię za Paryżem, choć za tydzień Barcelona;D. Jesień lubię, bo jesienna jestem - lubię szelest liści i ciepłe swetry:). Wytrwałości w dzierganiu życzę, moja córka też zamówiła sobie sweter i muszę się wreszcie za niego zabrać.
    Słoneczne uściski przesyłam:)

    OdpowiedzUsuń
  14. obrazki sa piekne. lubie takie klimaty. Szkoda ze nie mam wolnego miejsca na scianach , bo juz bym zamowila takie u Ciebie.:( Ale bede miala na uwadze.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Kawiarenki nęcą i zapraszają :-) Oj pojechałoby się do Paryża ...
    Wracam na ziemię ;-)
    Co Ty tak o zimie ? Nie strasz bo mam wrażenie że tamta się jeszcze nie skończyła a tu już mowa o następnej.
    Na razie cieszmy się ciepłą jesienią-oby do wiosny ;-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Sądząc po tym jakie grube "sierścisko" zapuściła moja kotka, zima faktycznie może być sroga.
    Jak dla mnie, to byle Gwiazdka była biała:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  17. Obrazki świetne! Ubóstwiam takie klimaty...

    OdpowiedzUsuń
  18. Stare miasto przywitało mnie chmurami, zapadający zmierzch uniemozliwił eskapadę rowerową ale świadomoscx że jest sie kilaset metrów zamiast kilaset kilometrów od jak zwykle wprawia w magiczny nastrój , wszak te kilaset metrów to jakby obok

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz jest dla mnie wyróżnieniem...