niedziela, 21 listopada 2010

Żenada nad rozlewiskiem ...

Zdaję sobie sprawę, że to może być kij w mrowisko (no dobra, kijek, bo temat nie jest aż tak drażliwy). Mam świadomość, że może mi się dostać w komentarzach, ale ... no cóż. Słowo Wam daję, że wstrzymuję się z tym wpisem już od dobrych paru tygodni. Ciągle z nadzieją, że może dziś, może teraz twórcy przeboju, o którym mówię wytrącą mi z ręki argumenty i przyznając przed samą sobą, że przesadziłam odpuszczę sobie komentowanie owego ZJAWISKA. Niestety z odcinka na odcinek moja frustracja rośnie.

I pewnie sama sobie jestem winna, bo może ja po prostu oczekuję zbyt wiele. Bo może właśnie ma być ładnie, sielankowo i słodko nawet wtedy gdy bohaterów toczy smutek i rozpacz. Ma być jak z obrazka, bo my widzowie (podobno) tego chcemy, zwłaszcza w niedzielny wieczór kiedy powoli nastrajamy się do nowego tygodnia. Jutro wyjdziemy na szare i zimne ulice, pełne sfrustrowanych, gburowatych przechodniów, wpadniemy w kierat nielubianej pracy i nudnych codziennych zajęć. To sobie chcemy jeszcze przed snem popatrzeć na malownicze klimaty, pięknych młodych i zgrabnych ludzi, którzy się uroczo uśmiechają a kiedy płaczą to też malowniczo...

Trylogia Małgorzaty Kalicińskiej to nie jest jakieś wielkie dzieło. Ale to ciepła i niosąca w sobie dużą porcję pozytywnej energii proza. Ja natrafiłam na nią dość późno, bo dopiero w zeszłym roku, ale w takim momencie mojego życia, że mogłam się jakoś tam identyfikować z bohaterką.
No bo wreszcie w roli głównej wystąpiła nie trzydziestoparoletnia singielka z wielkiego miasta, ale kobieta czterdzieścimocnoplus, zaplątana w całą masę wątpliwości i niepokojów. Ot taka babka w najtrudniejszym okresie życia, zwłaszcza na zaczynanie go od nowa. "Za młodzi na sen, za starzy na grzech" chciałoby się zanucić za Ryszardem R. Historia Małgosi to taki pozytywny kop dla wszystkich kobiet, żeby uwierzyć, że "nie jest za późno".

Śmiać mi się chce jaką euforię przezywałyśmy w naszym małym fan-clubie rozlewiska na wieść o planowanej ekranizacji. Przecieki na temat obsady komentowałyśmy na gorąco i niestety najczęściej były to rzucane do słuchawki jęki zawodu... no nie! Brodzik! ?... przecież ona jest za młoda... dlaczego nie Stenka?... Kasprzykowski? w życiu! Janusz tak nie może wyglądać!!!. Jedynie postać Basi w wykonaniu Małgorzaty Braunek nasze profesjonalne forum krytyczek /krytykantek ;) / filmowych zaklepało bez zastrzeżeń...

A potem już podczas trwania pierwszego odcinka siedziałyśmy z telefonami przy uszach jęcząc, krzycząc i odgrażając się, że jak tak dalej będzie to my na pewno tego nie będziemy oglądać... No i co? Oczywiście oglądałyśmy i oglądamy nadal z jakąś masochistyczną konsekwencją tropiąc mieszanie faktów, dodawanie cudacznych wątków, ale przede wszystkim coraz gorsze dialogi (polecam rozmowy Marysi z Kubą - mistrzostwo świata w zabijaniu czasu NICZYM), dłuuuuuugie najazdy kamery na bezludne (choć malownicze) krajobrazy, abstrakcyjnie wyjaśniane "dramatyczne" epizody i przede wszystkim koszmarna gra aktorska rodem z wenezuelskiej telenoweli.
Zapomniałabym o ulubionym motywie muzycznym twórców (tani był, czy co???) czyli pojawiającym się przynajmniej w co drugim odcinku przeboju "Cicho sza..." Choć podobają mi się te klimaty, to po n-tym odsłuchaniu mam mdłości jak po zjedzeniu trzech porcji bitej śmietany.

No i te natrętnie pchające się w ekran oleje, kremy i inne sponsorskie gadżety ... ja wiem, że serial kosztuje, ale czy koniecznie trzeba tak nachalnie!?

Dziś niedziela, więc za kilka godzin miliony Polaków zasiądą przed tv w oczekiwaniu na kolejny odcinek "Miłości nad rozlewiskiem". I ja siądę, chociaż nadal nie wiem dlaczego? No bo przecież nie po to, żeby Wam tu teraz ponarzekać... Może po prostu wciąż mam nadzieję, że w tej słodkiej papce jaką ukręcono "na podstawie" książki odnajdę choć przez chwilę to, co mnie podczas lektury zaczarowało...



Miłego wieczoru.

41 komentarzy:

  1. podpisuję się rękami i nogami pod tym postem-zgadzam się w 100%a od siebie dorzucę jeszcze kilka równie rozczarowujących ekranizacji "Nigdy w życiu"( chociaż Stenkę uwielbiam w każdej postaci), "Pod słońcem Toskanii"-oprócz tytułów i imion bohaterów nie zgadza się prawie nic. ( Wieczorem tez zasiądę i będę dalej krytykować)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja trylogię Kalicińskiej przeczytałam, mam w głowie to co chcę sobie o tej książce wyobrazić, mam żywo zarysowane postaci i absoKurdeLutnie żadna Brodzik mi po ekranie śmigać nie będzie;))Nie oglądam!
    ps Nigdy w życiu nie było złe!!!Stenka zrobiła z tego filmu prawdziwe cacuszko, gorzej z Ja wam pokażę...no, pokazali...masakrę jakąś:((( Generalnie nie lubię oglądać filmów opartych na jakiejkolwiek prozie, bo zwykle nie jestem zadowolona z ekranizacji.
    ps. a przepraszam, podobali mi się Krzyżacy !:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest gorzej niż myślisz ... bo ja nie tylko nie uległam czarowi serialu (a siedzę przed ekranem w każda niedziele tylko i wyłącznie w nadzieji na to, że akcja jakaś zaistnieje ... coś sie ruszy ... albo lubię patrzec na wode bo to chyba najlepsze ujęcia w filmie :) ) ... ja także nie uległam powieści ... niestety na mojej szafce nocnej "Noce i Dnie" mają stały azyl i wobec tej prozy wątek Małgosi i jej poszukiwanie siebie na tle społeczności małego miasteczka został potraktowany ... przepraszam ale dla mnie powierzchownie ... np. tragiczna śmierć dziecka z patologicznej rodziny ... za mało jak dla mnie wejścia w ten wątek ... zapytać chciałam dlaczego nie opisano co czuła matka na długo przed tymi wydarzeniami gdy żyła gnębiona i poniżana ... dlaczego pił ojciec ... gdzie stracili siebie i dlaczego ... przeciez takie porażki mają swój początek ... nie wiem czy film nie pokazał tego lepiej ... może zbyt wiele oczekuję ale współczesne powieści zbyt często są jak te kremy i oleje z parciem na szkło ... kasę ... coraz częściej odnoszę wrażenie przewracając kartki, że ktoś mnie nabija w butelkę ... a poracając "nad rozlewisko" to no cóż wyjątkowo mdła ekranizacja ... pensjonat bez gości ... tradycja bez twarzy bo czy widziałyśmy tam jakieś święto ... wekowanie ... cos poza siedzeniem przed stołem czy jazdą wypasionym autem ... spokojne rozmowy w wiekszości bez głębszego sensu i malownicza okolica do jakiej chciałoby się przenieśc ... i przenosimy się w każdy niedzielny wieczór przymrużając oko na jałową treść aby popatrzec na piekny krajobraz i odjechac choć w ten sposób nad rozlewisko :) ...

    OdpowiedzUsuń
  4. I własnie dlatego odpuściłam sobie oglądanie tego serialu. Nie ma on nic wspólnego z książką M. Kalicińskiej
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. To nie kij tylko patyczek:) Bardzoś wyrozumiała:)Serial jest do niczego, ale ja nie przeżyłam rozczarowania, ponieważ książka mnie nie urzekła. Nawet nie umiem powiedzieć dlaczego. Jest coś w tej prozie co mi nie odpowiada, trudno. Może wolę sagi pisane przez mężczyzn, nie wiem , ale te babskie do mnie nie przemawiają:)Miłego wieczoru dla Ciebie również:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, nowe babskie sagi, stare uwielbiam:)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Ty późno!!! Ja własnie odkrylam pierwszy tom i zaczełam go czytać 4 dni temu i dawkuje jako lekarstwo na ten mój czas wyciszenia i cieszenia każda chwila. I choć bohaterka ksiazki jest troszke starsza odemnie to czytam i rozpamietuje sie w każdym dialogu.
    A serialu nigdy nie chcialam obejrzec i nie obejrzałam ani jednego odcinka-bo z góry wiedziałam ze spieprza sprawe.
    Buziolki w nocha

    OdpowiedzUsuń
  8. W 100% zgadzam się z tym co napisałaś. Na dodatek mój Mąż również tak myśli. O 3 tygodni nie oglądam tego serialu, dosłownie przytłacza mnie on i stwierdziłam że szkoda tak miłego wieczoru dla tak beznadziejnego serialu.
    Dziękuje Ci za tego posta:)

    OdpowiedzUsuń
  9. to ja jestem ignorantka straszna, bo ani filmu nie oglądam, ani trylogii nie czytałam :((
    wybacz Miro, ja zupełnie nie w temacie.
    Buziaki posyłam na nadchodzący tydzień i może a nóż dzisiaj będzie lepszy odcinek :**

    OdpowiedzUsuń
  10. Widzę,że nie jestem odosobniona w krytyce.Ja też czekałam i...jak zwykle po wielkiej reklamie okazało się,że wielka klapa.Może dla kogoś kto nie czytał to się może spodobać.Janusz-nie podoba mi się.Basia-wcale mi nie pasuję,Kaśka-szkoda gadać itd,itd.
    Podobno Kalicińska wycofała swoje nazwisko i nie firmuje już sobą tej produkcji.
    Z Rozlewiska została tylko nazwa.Szkoda

    OdpowiedzUsuń
  11. To ja jeszcze powiem, że według mnie książka też nie jest dobra. Przede wszystkim kiepski jest język! Temat przyjemny i można by naprawdę zrobić z tego coś fajnego, ale według mnie, ani film,ani książka nie zasługują na uwagę...

    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Hi, hi, z usmiechem przeczytałam caly wpis bo napisałaś dokładnie to co ja bym chciała napisać! ale masz racje mimo tych , delikatnie nazwijmy "niedociągnięć" gapie się w ekran jak sroka w gnot i własnie teraz idę sobie zrobić herbatki i zasiądę przed ekranem, może znów sobie posłucham "cicho, sza" ;)...
    To coś na ostatnim zdjęciu badzo fajne :))

    OdpowiedzUsuń
  13. Książka tak! Film - porażka.Obsada do d......, nijak się ma do rzeczywistości książkowj. Pani Braunek - odstraszyła mi męża od telewizora, stwierdził, że Jej fryzura uwłacza wszystkim kobietom. Nie lubię ulizanych lal, ale tu muszę przyznać Mu rację. Pani Brodzik - Boże, za co !!???? Wspólczuję Pani Kalicińskiej, bo gdyby mnie tak zepsuto powieść, popełniłabym sepuku, conajmniej....
    Tak więc podsumowując, moje zdanie na temat tego serialu jest zgodne w 95% z Twoim.
    Serdecznie pozdrawiam
    ewa

    OdpowiedzUsuń
  14. Ano właśnie, ano właśnie, siedzę akurat w tej chwili i się katuję... z nadzieją nie wiem na co...? Matko, jakie to wszystko "drewniane" - dialogi, aktorzy, wydumane sytuacje... To jest jeszcze gorsze niż ekranizacja Ogniem i mieczem. Ech...

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak,niestety muszę się z Tobą zgodzić.Większą przyjemność sprawia patrzenie na krajobrazy bo to jedyna spójność z powieścią niż gra aktorska.Ja oglądałam ten serial bo miałam nadzieję ,że np.: wydawało mi się to szmirą ale niestety rzeczywistość jest inna.

    Też mam takie serweteczki ale nie wykorzystałam ich jeszcze!

    Pozdrawiam!
    J:O)

    OdpowiedzUsuń
  16. właśnie skończyłam oglądać aaaaaaleeeeedłuuuuużyzny i dialogi a la "brasiliana"- wydziergałam kawał szala, bo nie musiałam śledzić akcji:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Zgadzam się z Tobą w 100% ,ale też jak ty oglądam ten serial co niedziele. Książki nie czytałam, ale podobno jest super. Za to film tragedia;-((. Ale i tak oglądam hi hi hi
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. Trylogię Kalicińskiej przeczytałam jednym tchem i tak bardzo cieszyłam się z filmu...A tu masakra jakaś..Zgadzam się z Toba co do Kuby i Marysi...A Janusz.....Luuuudzie....
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Ani książka ani film mnie nie zachwyciły, więc nie powinnam się wypowiadać. Niemniej chyba jest coś na rzeczy bo najbardziej niezadowolona z telewizyjnej adaptacji jest autorka trylogii mazurskiej;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Powiem tak: po pierwszym odcinku pierwszej serii powiedziałam, że takiej chały nie będę oglądać - i nie oglądałam. A trylogię też skończyłam na pierwszej części - miłe czytadło ale 3 porcji bym nie "wciągnęła".
    Widzę, że Krajewskiego masz na tapecie - polecam "Głowę Minotaura" - mocna rzecz z Lwowem w tle.
    Przytulam!

    OdpowiedzUsuń
  21. Ha, właśnie wczoraj rozmawiałam z mamą o tej pożal się Boże produkcji - zapytałam czy ja mam aż tak wielkie problemy z pamiecią czy ten serial na prawdę tylko w tytule jest podobny do powieści Kalicińskiej? Skad te dziwaczne watki? A kujawski i perfecta brylują w towarzystwie...ŻENADA!!Jestem zażenowana i potwornie rozczarowana - i zastanawiam się czy autorka zgodziła się na coś takiego? Przeciez gdybym najpierw oglądnęła film to w życiu nie sięgnęłabym po książkę...ja tez przeczytałam ją "na wydechu" w bardzo trudnym dla mnie czasie i była dla mnie jak balsam...odpoczywałam przy niej...przy filmie męczę się nie mniej od fatalnych aktorów (Brodzik to totalne nieporozumienie)...

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja mam podobnie.
    Przeczytałam 1. tom. Miałam dość.
    Ale gusta są różne, więc nie podważam potrzeby czytania takich babskich sag. czasem i mnie weźmie. Jednak serial spowodował,że powiększył mi się arsenał złośliwych i uszczypliwych określeń, o które bym się nie podejrzewała.
    Jedynie p. Braunek i jej dom mnie przekonuje. Postać Marysi odtwarzana przez Fryczównę doprowadza mnie do szału. Jej nieruchoma pozbawiona jakichkolwiek emocji twarz i głos bez cienia modulacji, emocji.
    O MAMUSIU!
    Ileż kasy utopiono w tym telewizyjnym bublu!
    Wściekam się, jak tylko zapomnę,ze przecież nie oglądam!!!
    I tylko te Mazury memu sercu drogie nieco łagodzą złość :(

    OdpowiedzUsuń
  23. Dzięki dziewczyny za wspólne "wsadzanie kija" ;))) Gdybym pisała ten post nie przed, ale po wczorajszym odcinku to chyba bym już się nie opanowała przed wrzuceniem kilku mocniejszych epitetów. Żenada do kwadratu, albo nawet do trzeciej potęgi! Okazuje się, że spieprzyć można nawet takiego "gotowca", no bo to był porządny materiał na takie niedzielne rodzinne kino. U nas nadal jest familijnie (Synio tylko nie zdzierżył i ostentacyjnie nas opuścił) tylko reakcje jak na horrorze. Okrzyki zgrozy i zasłanianie oczu. Scenarzyści chyba mają marne pojęcie o kobietach skoro zafundowali nam taką metamorfozę głównej bohaterki. Ktoś im powiedział, że z kobietami to nigdy nie wiadomo i że nawet te najrozsądniejsze wybuchają z byle powodu nie zapomniawszy jednakowoż wystylizować się na bóstwo (łojezu!!!) przed powrotem do Stolycy. Kto czytał książkę oglada i oczom nie wierzy, kto nie czytał w życiu po takiej "reklamie" po nią nie sięgnie. To do zobaczenia za tydzień... przed telewizorami ;)))

    OdpowiedzUsuń
  24. Generalnie nie mam czasu oglądać TV, ale na wieść o TYM serialu zasiadłam na kanapie i... jęk zawodu. Zgasiłam ustrojstwo w trakcie. Nigdy więcej nie oglądałam tego serialu. Z tego co słyszę głosy, to FAJNY ten serial. Ale osoby nigdy w życiu nie sięgnęły po książkę- nie tylko po tą zresztą... Nawet mój osobisty Małż się oburuszył-pochłonął książkę z namiętnością dorównujacą mojej ;-) I na widok pierwszego odcinka stwierdził, że chała w tej TV...

    OdpowiedzUsuń
  25. Ja to zawsze mówię:
    -KAŻDA KSIĄŻKA JEST SKARBEM, EKRANIZACJA TYLKO NAMIASTKĄ, często rozczarowuje :(
    Oglądać - oglądam, bo bardzo lubię Joasię B. i dodatkowo to zabicie niedzielnego wieczoru
    -*Buziaki*
    Ps. Czy to świąteczna zakładka na fotce?

    OdpowiedzUsuń
  26. Witaj Mireczko:)
    Powiem-napisze to tak:
    Nie ogladam "Rozlewiska", poniewaz dwa, czy trzy pierwsze odcinki mnie tak gleboko rozczarowaly, ze uznalam dalsze ich ogladanie za niepowetowana strate czasu:(((
    Natomist "Nigdy w zyciu" ze Stenka w roli glownej mam na DVD...darze te ekranizacje z kolei tak ogromnym sentymentem, ze ogladam od czasu do czasu, znam kazdy szczegol....muzyke "Wilkow"...poza tym....wlasnie bylam na "zakrecie", identycznym, jak Bohaterka i dlatego wlasnie....byc moze film i ksiazka "Nigdy w zyciu" plasuje sie u mnie na dosc wysokiej pozycji "moich osobistych hitow"....
    Pozdrawiam Cie Mireczko i POPIERAM!

    OdpowiedzUsuń
  27. Co prawda tw u siebie nie mam, ale widziałam owego gniota raz jeden u mamy....No cóż. GNIOT o za mało powiedziane w tym przypadku. Pani Brodzik mnie rozczarowała nie do opisania. Nie wiem co ona robi - krzywiąc buzię i udając bardzo nieudolnie emocje, ale na pewno nie można tego nazwać grą aktorską. Janusz -mdły jak źle przy prawione flaki....słowem: ekranizacja ta OBRAŻA czytelników. A scenarzyści winni dostać manto na dupę, najzwyczajniej w świecie.
    :)Pani Gosia musi być chyba wściekła, że z tak dobrej sagi zrobiono taki szmelc.

    OdpowiedzUsuń
  28. A ja książkę czytałam już jakiś czas temu.Miła lektura na wakacje...
    Pierwszy odcinek widziałam,obsada kompletnie nie pasowała mi do mojego wyobrażenia, więc zaprzestałam bo nie lubię się torturować.Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  29. Mirrencjo miła, cieszę się, że się cieszysz. Bałdzo, bałdzo się cieszę! :)
    I cmokam Cię w zdegustowane Rozlewiskiem czółko :). Rację masz, Kobieto, oj, masz. Mnie najbardziej wkrewia Kasprzykowski Januszek Miękki Flaczek, fuj! Łączę się w bólu i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  30. Książka TAK- serial ZDECYDOWANIE NIE!!!

    OdpowiedzUsuń
  31. Nie jestem ani miłośniczką książki- ot historia kobiety na zakręcie na cukierkowym tle z happy endem- a tym bardziej filmidła.
    Źle dobrana obsada-ckliwość bijąca z ekranu-koszmarne dłużyzny...nie podoba mi się i już.
    Tylko Małgorzatę Braunek widzę w roli Basi.
    Nuży mnie ten serial i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  32. Och jak mi dobrze, och jak mi cudownie :P. Nie oglądam ŻADNYCH seriali i teraz wiem, ze dobrze robię.

    OdpowiedzUsuń
  33. To i ja wrzucę kamyczek :)))Książkę połknęłam 3 tomy w trzy dni....ale serial:(masakra ....ale że ja chyba masochistka oglądam co tydzień:))..i nie znajduję żadnego mojego wyobrażenia o postaciach.Mazury piękne i chyba to dla nich "masochizuję"się co tydzień.Joasia jak wszystkim wydaje się za młoda,ja Małgosię właśnie tak sobie wyobrażałam jak p.Kalicińska wygląda naprawdę.:)podpisuję się obiema rękoma pod tym co napisałaś i wcale nie uważam że włożyłaś kij w mrowisko tylko wyraziłaś to co wszystkie czujemy:))

    OdpowiedzUsuń
  34. Ksiazki nie czytalam , serial moze ze 2 odcinki obejrzalam i na tym koniec. podpisuje sie pod wszystkimi postami wyzej.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  35. O!!! A ja w ogóle nie wiem o co chodzi:) Serialu nie znam - ale tu akurat jestem usprawiedliwona, myślę. Książki natomiast również nie znam i to z kolei trzeba będzie naprawić...
    Buziolki ślę:)

    OdpowiedzUsuń
  36. A ja nie znam ani książki a serialu to oglądałam jeden odcinek. Z tego ci wiem, książka opowiada o kobiecie po 40tce...ciężko mi tu zrozumieć Joanne Brodzić, a szkoda bo to bardzo sympatyczna aktorka. Może zabiorę się za książke:)

    OdpowiedzUsuń
  37. He he, Mirko, hehee;) Oglądałam parę fragmentów i to wystarczyło, więcej się nie katuję, z resztą... jedynka bardzo słabo mi odbiera;)))
    Książki przeczytałam z zainteresowaniem i stoją na półce "do powtórki", Kalicińska ma swój styl pisania, który może drażnić, mnie akurat nie przeszkadza.
    Natomiast film "Nigdy w życiu", o którym wspominano parę postów wcześniej, zaliczam do swoich ulubionych poprawiaczy nastroju;), czego nie mogę powiedzieć o pozostałych adaptacjach książek Grocholi...
    Często bywa tak, że produkcja szumnie nazwana adaptacją jakiejś powieści, osnuta jest na niej bardzo luźno, niewiele mając wspólnego z treścią - tak jak wspomniany film "Pod słońcem Toskanii".
    Adaptacje ksiażek na szczeście nie zawsze mnie zawodzą... Uwielbiam "Nad Niemnem" (dziwne, ale tylko mój tato mnie tu rozumie;)), kocham ekranizacje powieści Jane Austen, a szczególnie serial "Duma i uprzedzenia", który oglądałam chyba z 20 razy, jeśli nie więcej;)
    Pozdrawiam Cię Miruś serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  38. Zapraszam na moje candy :)

    www.kooci-swiat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  39. podpisuję się rękoma i nogami pod tym co napisałaś. Nic, ale to kompletnie nic nie jest dla mnie w tym filmie jak trzeba, może książka to nie ósmy cud świata ale przeczytałam dwa razy i to z przyjemnością a serial w niczym nie przypomina tego, co widziałam w swojej głowie podczas lektury...

    OdpowiedzUsuń
  40. Ten wpis ma już sporo komentarzy, ale ja po przeczytaniu tego co napisałaś musiałam napisać swoje. Zgadzam się z tym co napisałaś i dlatego po obejrzeniu 3, a może 4 odcinków przestałam oglądać.Jestem w wieku głównej bohaterki, czyli dzisiaj już po 50-tce i pewne rzeczy w tym pudełku zwanym laptopem są dla mnie czarną magią. Trafiłam na blogi (Twój i inne) całkiem przypadkowo, ponieważ złamałam nogę, unieruchomiona w domu postanowiłam znaleźć w internecie coś ciekawego co natchnęło by mnie do zrobienia czegoś nowego, a robię dużo robótek haftowanych, szydełkowanych, czy na drutach. Ostatnio zabrałam się za robienie kartek pocztowych i jak tak patrzę na te Wasze piękne rzeczy w decu to mam ochotę też spróbować obawiam się jednak, że nie starczy mi czasu na to wszystko. Twój blog jest ciekawy, a prace nie do opisania zwłaszcza te różane, bo bardzo lubię róże w hafcie krzyżykowym.Pozdrawiam. Nie mam strony internetowej, więc podaję swój e-mail Julitag13@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  41. No, to niech będzie komentarz:)).
    Muszę powiedzieć, że ja z tych, co to książki i ani filmu ani ani.
    Gdzieś, kiedyś, przypadkiem u mamy podejrzałam któryś z wcześniejszych odcinków. Jakoś nie wciągnęło mnie, może dlatego, że ja taka mało telewizyjna jestem.

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz jest dla mnie wyróżnieniem...