Dziwny to czas, tych kilka dni pomiędzy Bożym Narodzeniem a Sylwestrem. Niby normalny "czarny" tydzień, ale nawet ci, którzy muszą wstawać rano i gonić do pracy czują różnicę. Kto ma dzieci w wieku szkolnym, ma je teraz w domu przez 24 godziny na dobę z całym wachlarzem humorków, nastrojów i zachcianek. Oj, docenia się w takie dni znaczenie szkolnej świetlicy... i stołówki. Chociaż kwestia jedzenia nie jest po świętach problemem, bo przeciętna polska rodzina, kultywująca tradycje świąteczne ma w lodówce zapasy wystarczające na przeżycie bez wizyty w sklepie co najmniej do Trzech Króli :))) Co oczywiście nie oznacza, że przed Sylwestrem nie przypuścimy kolejnego szturmu na supermarkety, bo przecież szampan, bo śledzik, bo fajerwerki, bo "nie mam co na siebie włożyć" ... kolejny element tradycji. Ale na razie lekko ociężali, lekko zmęczeni fizycznie i psychicznie pozwalamy czasowi przelać się przez palce... powoli...niespiesznie... nabiegałyśmy się już wystarczająco przykręcając obroty od połowy grudnia...teraz wrzucamy na luz i toczymy się pomalutku ku końcówce roku. Czas na podsumowania, plany, postanowienia noworoczne... ale to jeszcze nie dziś... dziś rozkoszujemy się spokojnie wypita kawą...przeglądamy czasopisma... zaglądamy do blogowych koleżanek ( mam takie zaległości w czytaniu i komentowaniu, taka jestem złakniona kontaktu z Waszymi blogami, że chyba zrezygnuję całkiem ze spania, żeby Was wszystkie odwiedzić).
No właśnie... bardzo, bardzo Wam dziękuję za pamięć, za życzenia, kartki i prezenty. Nie ukrywam, że wzruszyły mnie one, bo chociaż w blogowym świecie jestem już ponad rok, wciąż nie mogę się nadziwić tej bezinteresownej życzliwości, pozytywnej energii i ciepłym gestom z jakimi spotykam się na każdym kroku. Oczywiście mam ogromne wyrzuty sumienia i wstyd mi bardzo, że nie pamiętałam o Was w tym przedświątecznym amoku. Nie, wróć! Oczywiście że myślałam o Was nieustannie, zabrakło tylko tego namacalnego dowodu mojej pamięci. Ocknęłam się zbyt późno, wysyłanie kartek w Wigilię nie miało już sensu, więc teraz biję się w piersi i przyznaję że beznadziejna ze mnie koleżanka.
No właśnie... bardzo, bardzo Wam dziękuję za pamięć, za życzenia, kartki i prezenty. Nie ukrywam, że wzruszyły mnie one, bo chociaż w blogowym świecie jestem już ponad rok, wciąż nie mogę się nadziwić tej bezinteresownej życzliwości, pozytywnej energii i ciepłym gestom z jakimi spotykam się na każdym kroku. Oczywiście mam ogromne wyrzuty sumienia i wstyd mi bardzo, że nie pamiętałam o Was w tym przedświątecznym amoku. Nie, wróć! Oczywiście że myślałam o Was nieustannie, zabrakło tylko tego namacalnego dowodu mojej pamięci. Ocknęłam się zbyt późno, wysyłanie kartek w Wigilię nie miało już sensu, więc teraz biję się w piersi i przyznaję że beznadziejna ze mnie koleżanka.
I nie zasłużyłam na te wszystkie cudowności:
... piękne serducho z motywem retro od Agusi ...
... aniołek wiszący od OLQI, wcale nie wsiowy ;))) idealnie wkomponował się w klimat naszej sypialni i zostanie tam nawet po sezonie ...
Od Małgosi dostałam przed świętami coś jeszcze, coś niesamowicie ważnego, pięknego i potrzebnego, nie do sfotografowania i nie do opisania. Małgosiu, Ty nawet nie wiesz jak potrzebne mi były Twoje słowa.
Jak Wam powiem, że ryczałam za każdym razem gdy listonosz przynosił pocztę, to nie uwierzycie... sama siebie nie poznawałam, bo ja przecież twardzielka jestem, tylko czasem jakoś tak wymięknę....
No to żeby zmienić nastrój, to pokażę Wam coś, co mnie dziś kompletnie rozłożyło. Też się poryczałam, tyle że ze śmiechu. O tym, że mamy kota chyba już wspominałam. Kot nie jest do końca nasz, mamy go, jak wiele innych przed nim na spółkę z sąsiadami. Historia tej spółki sięga naszych początków na tym osiedlu i pewnie kiedyś o niej opowiem. W każdym razie Czarek stołuje się i sypia w dzień tam gdzie ma ochotę, noce zaś spędza u sąsiadów. Od pewnego czasu sąsiedzi zaczęli stroić kota. Na początku delikatnie... obróżka, potem na obróżce zawisł dzwoneczek. Podobno po to żeby kot nie łapał i nie znosił do domu myszy. Z czasem okazało się jednak, że dźwięk kotu w skutecznym polowaniu wcale nie przeszkadzał. Mnie zaś doprowadzał do szału, ale podobnie jak kot i myszy z czasem przywykłam. Dziś, gdy po dłuższej świątecznej nieobecności Czarek zastukał w kuchenne okno (innego sposobu wchodzenia do nas nie uznaje) zbaraniałam. Zamiast skromnej parcianej obróżki miał na szyi prawdziwy naszyjnik, łańcuch bijący po oczach srebrzystym blaskiem obwieszony doczepionymi zawieszkami. No prawdziwy "charms" w wersji na kocią szyję. Nie jestem na bieżąco jeśli chodzi o kocią modę, ale to musiał być model z najwyższej półki sklepu zoologicznego. Domyśliłam się, że to prezent gwiazdkowy, dopiero co założony, bo kocisko wyglądał na lekko wkurzonego i próbował owo cudo z siebie zdjąć. Znaczy chłopak skromny, źle się czuł w stylizacji na "Maxi Kinga".
Pamiętacie tę reklamę?
No to teraz patrzcie (oczywiście kto ma kota ten wie jak trudno mu zrobić zdjęcie na zawołanie)
Futro jest? Jest! Łańcuch jest? Jest? Laski w bikini są?... ... ... No cóż... tu jest mały problem i lekki dysonans w porównaniu z filmikiem, bo nawet jeśli sprezentuję sobie skąpe bikini...
... ale jest szansa na poprawę wizerunku, bo na liście swoich postanowień noworocznych dopisałam (jak co roku :)))) ...he, he, he) odchudzanie, wyraźnie zaznaczając jednak, że tym razem nie ma zmiłuj, bo pomijając już wakacje i bikini, to w maju jest komunia a jak komunia to kamera i trzeba jakoś dla potomności wyglądać. Dlatego moje drogie, po raz kolejny, ale tym razem już z batem nad głową rozpoczynam dietę, więc trzymajcie za mnie kciuki...
ale to dopiero po Nowym Roku :))))))
Miruś, ja się poryczałam ze śmiechu przy tych karteczkach:D:D:D Bossskie!!!
OdpowiedzUsuńStylizacja maxiKinga KOTA również:)))
Idę do Ciebie na pocztę, poszukam listonosza i już wysyłam @.
Pozdrowienia:))
Piękne stylizacja!:) a ta w zielonym to cała ja!-autor powinien podzielić się tantiemami z modelką:)
OdpowiedzUsuńOj prawdziwie Pani prawisz o tym tygodniu poświątecznym, dokładnie tak u mnie jest.
OdpowiedzUsuńDobra z Ciebie kobieta, że ulitowałaś się nad kotem,ja rozumię, że święta, ale żeby z kota robić choinkę...
Laski w bikini są boskie. Z tym Twoim odchudzaniem, to aby nie przesadzasz? Ale jak chcesz to będę Ci kibicować. Na pewno nie trzeba się odchudzać aby założyć wisiorek. Jest coś do zdobycia na moim blogu, zapraszam.
Kocurek słodki, nawet w "łańcuchach" :-)
OdpowiedzUsuńKartki i prezenty są urocze i potrafią wzruszyć do łez.
Pozdrawiam
Taki to jest nasz blogowy światek i wzrusza i rozśmiesza...Miruś prezenty dostałaś cudne!A opowieść o kocie rozbawiła mnie do łez!!!Ja mam teraz wolne tak więc znoszę humory i kaprysy 4 latki!!!Więc jest wesoło!!!Buziaki:)
OdpowiedzUsuńPiękne prezenty dostałaś! kotek uroczy!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Kiedy czytałam twój wpis banan na mojej twarzy robił się coraz większy. Ubawiłam się setnie. Kot buty zamienił na błyskotki, trzeba być na czasie,prawda:)) A panie pełne kobiecego sexapilu przypominają mi osobę, którą widuję codziennie w lustrze. Ja poszłam dalej i kupiłam sobie jednoczęściowe okrycie, w którym...moje ciało stało się bardziej opływowe, tnę fale jak łódź podwodna:D Tak więc mówię wszystkim, że nie lubię plaży, chyba że o zachodzie słońca:)) A tak naprawdę to mam w nosie wszelkie diety i odchudzanie. Patrząc na zdjęcie Tobie również nie jest to potrzebne, moja droga koleżanko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z uśmiechem
TCH
Biedny kot, ale ludzie mają koszmarne pomysły:( Powinni sobie kupić pluszowego i go sobie obwieszać, albo sobie na szyi dzwoneczki powiesić i tak pochodzić, przecież oszaleć można od takiego dyń dyń non stop.A jesli bierzesz sie za odchudzanie to bardzo proszę jeszcze za mnie się odchudź, bo ja ni diabła nie mogę;) Pozdrawiam znad poświątecznych resztek różnych dobrych rzeczy:)
OdpowiedzUsuńPanu Kotu serdecznie współczuję;) Prezenty piękne dostałaś, szczególnie aniołek "Olqowy" - rozzbrajający ma uśmiech!;) A karteczki z laskami to już mnie rozbawiły do łez normalnie;)))
OdpowiedzUsuńMiruś, wszystkiego dobrego Ci życzę na ten Nowy Rok - już teraz, bo ze świątecznymi życzeniami nie udało mi się osobiście i indywidualnie na ulubione blogi wskoczyć...
Buziaki:)))
dobre...;) a przemyślenia co do tygodnia poświątecznego u mnie identyczne, łażę właśnie po blogach, czytam, czekam kiedy młody zaziewa żeby iść go wykąpąć i może jakiś film dobry obejrzeć....albo też pójdę spać...pozdrawiam! a wygrane u Ciebie candy dalej codziennie noszę :0 ależ mi się trafiło!
OdpowiedzUsuńNo ja doprawdy nie wiem dlaczego Mireczko tak się czepiasz tego łańcuszka, przecież on kotkowi lekkości i uroku dodaje, a jak pięknie się komponuje z jego czarnym futerkiem!?? ;)
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki za diete bo ja też z tych co to się odchudzać zamierzają :)
Uściski
lejdik - dzięki za dobrą radę przyniesiona przez list@nosza. Nie marudzimy, nie zazdrościmy - DZIAŁAMY :)))
OdpowiedzUsuńOLQA - co tam kasa, sława się liczy, nakład był podejrzewam spory ;)))))
Rubinela - piękna ta Twoją biżuteria, już dawno chciałam stanąć do boju. A zdanie "Nie trzeba się odchudzać aby założyć wisiorek" to piękny aforyzm, który będę sobie powtarzała jak i kolejny raz dieta nie wyjdzie (tfu, tfu, tfu) ;)))
MarioPar - słodki, ale bez biżuterii jakby bardziej :))
Aguś - dziękuję jeszcze raz i ... byle do poniedziałku :)
Ola83 - dziękuje i buziaki
Tomaszowa Chata - ja to już nawet przestałam "ciąć fale". Baseny i plaże na razie wyrzuciłam z grafiku. Zdjęcie w profilu niestety z zeszłego lata. W tym roku nawet nie próbowałam wyjmować tej sukienki z szafy :((( Ale nie zmieniam fotki, nie z próżności, ale żeby się zmobilizować na przyszłe lato. Buziaki
Kaprysiu - kot już nie dzwoni. Wczoraj Synio podjął męska decyzję i go oswobodził. Dzwoneczki zdejmowane wracały na kocią szyję, ale może tej biżuterii sąsiedzi nie kupili na zapas. A poświąteczne resztki mają zniknąć do Nowego roku, potem nie ma zmiłuj...
Sunsette - Olqowy aniołek ma takie same właściwości jak Olqowe pisanie - rozwiewa każde smutki. Buziaki końcoworoczne przesyłam.
MARIKO - cieszmy się tymi dniami, smakujmy je powolutku. Nawet nie wiesz jak mi miło, że trafiłam zamotem w Twój gust. :)))
Ikuś - to co? Wespół w zespół?
Miro Kochana dziękuje Ci za te miłe słowa i za te wspaniałą historię z kotem. Masz Czarny jakby dostał coś takiego to wyszedłby z domu i już więcej do nas nie wrócił.. On ledwo pogodził się z noszeniem obróżki z nr telefonu do nas.. na wszelki wypadek gdyby się coś mu przytrafiło bo łazęga straszna.. ale obróżka jest ledwo widoczna bo czarna jak on i wąziutka..I tak mieliśmy wyrzuty sumienia, że jakiegoś Kena z niego robimy..
OdpowiedzUsuńno ale cóż ludzie chyba i na zwierzętach realizują swoje wyobrażenia i niespełnienia :)jak widziałam jaka moda jest na fryzjerstwo psie w Japonii i co oni tym futrzakom tam robią to aż się przeraziłam dokąd ten świat zmierza..
A ten Wasz Czarek to nie może po prostu zgubić tego łańcucha?.. sprawdź..może można go jakoś nie dopiąć..
Mirus, jaki wypasiony kot WAM sie tarfił, juz się bałam że mu ubranko kupili hihihi.
OdpowiedzUsuńI wogóle, prosze mnie nie torturowac kawą, mi jak wyczytałam nie mozna i cierpie, cierpie straszliwie.
Buziolki w nos i odchudzaj sie tez za mnie
Tabu - kot już uwolniony, łańcuch w sejfie ;)) sąsiadów od wczoraj nie widziałam, więc nie muszę "stawiać czoła" :))) a kot... wreszcie przestał się wiercić i śpi przy kominku jak na kota przystało.
OdpowiedzUsuńHannah - zamieniamy się - ile Tobie przybędzie mi niech ubywa. Może być? A wiesz po czym ja poznawałam, że jestem w ciąży? Po tym, że nie mogłam patrzeć na kawę, sam zapach mnie odrzucał. Mnie, nałogowa kawoszkę? Po porodzie jak ręka odjął. Sprawdzone dwukrotnie, trzeci raz już się nie odważę ;))) Buziol i dbaj o siebie.
Świetna opowieść o kocie, chyba u każdego wywołała uśmiech na twarzy :D:D Pozdrawiam - Jomo
OdpowiedzUsuńCudowny ten koci Maxi King! - a jego opis jeszcze bardziej udany :) Pięknie pozdrawiam w Sylwestra (choć - tak w temacie zawieszenia w czasowej próżni - 11 w Sylwestra to jakby jeszcze nie Sylwester, prawda?)
OdpowiedzUsuń