sobota, 4 grudnia 2010

Wiśniewski ... rehabilitacja ?

Nie przepadam za prozą Janusza L. Wiśniewskiego. Już pierwsze z nią zetknięcie przy okazji głośnej (zbyt głośnej) "Samotności w sieci" wywołało zamiast spodziewanych zachwytów i olśnień zniechęcenie i lekką irytację. Może się za dużo spodziewałam naczytawszy i nasłuchawszy się peanów w recenzjach i wywiadach. Wszystkie pełne ochów i achów, że taka prawdziwa historia, że współczesne realia, że kobieca dusza i wrażliwość uchwycona jak rzadko kiedy ... ble, ble ble. A tu schemat jak z Harlequina, ona piękna i bogata, on mądry i bogaty, przypadkowe spotkanie, w sieci, no bo mamy przecież XXI wiek. A potem już schemacik okraszony hojnie "naukowymi" wstawkami i teoriami. Wytrzymałam do końca, bo ja z tych, co to do ostatniej strony, do ostatniego odcinka (tu delikatna aluzja do niezwykle popularnego serialu, który HURAAA!!! kończy się wreszcie), ale z ulgą ten koniec przywitałam. Wiem, że odbiór książki może się zmienić w zależności od czasu czy etapu naszego życia w którym ja czytamy. Dlatego mam ją ciągle na półce, co więcej, mam też wersje audio- kupioną w ramach jakiejś serii, kto wie może dam "Samotności ... " jeszcze jedną szansę. Dlatego też "próbowałam" też innych książek Janusza Wiśniewskiego. Próbowałam, bo ani "Molekuły emocji" ani "Zespoły napięć" nie zmieniły mojej opinii o tej prozie. Nie byłam w stanie wciągnąć się w lekturę, bo wciąż rozpraszało mnie wrażenie, że autor nie opowiada mi historii, tylko używa ich jako pretekstu, by pochwalić się swoją wiedzą i erudycją. Nie mam więc bladego pojęcia, dlaczego wybierając wczoraj kolejne książki w naszej wiejskiej bibliotece znowu zajrzałam pod W. i tym razem po przeczytaniu opisu na okładce do stosiku na najbliższe bezsenne noce dołożyłam "Sceny z życia za ścianą".


I dzisiejszej nocy, jednym haustem, że tak powiem ją przeczytałam. I nie żałuję. W tych króciutkich opowiadaniach, wrażenie, że ludzkie historie są tylko ramą "ubierającą" jakąś socjologiczną czy psychologiczną teorię autora o człowieku i związkach międzyludzkich nie drażni. Na kilku stronach dostałam jakby migawki, wycinki losów, które jak przebłyski światła w ciemnym pokoju pokazują nam znane nam przecież przedmioty w inny sposób, wyraźniej, czasem inaczej niż widzimy je na co dzień. Czy to jest inny Wiśniewski czy może ja dzisiejszej nocy odbierałam Go inaczej, nie wiem. Ale wiem, że warto dawać, także sobie kolejną szansę.

Miłego weekendu.

19 komentarzy:

  1. Спасибо за открытие новой книги Вышневского.
    В отличии от Вас "Одиночество в сети" прочла с большим удовольствием. Может она чем-то мне напомнила мою жизнь?
    В любом случае Вам спасибо

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejna szansa - ja zawsze ją daję...często tego żałuję :(...ale cóż mam taki charakter.
    Zazdroszczę Ci tego czasu na czytanie...wiem, czasami zarywasz noce, choćby jak teraz przy tej książce :)...ja ostatnio padam a zawdzięczam to odśnieżaniu.
    Ja czytam zawsze kiedy tylko mogę, bo lubię to robić...ale Ciebie nie przegonię :)
    "Samotność w sieci" w owym czasie przeczytałam, i tylko to Pana Wiśniewskiego znam.
    Może kiedyś wpadnie mi jeszcze do ręki jakaś jego książka.
    Pozdrawiam, posyłam całuski i również Ci życzę Miłego Weekendu***

    OdpowiedzUsuń
  3. Samotność w sieci-po raz pierwszy jak ja przeczytałam zrobiło się wokół mnie jakoś szaro i smutnie.I tak jest zawsze jak ją czytam.Natomiast film to była jedna wielka porażka.Gdybym nie czytała książki to nie wiedziałabym o co chodzi.A szkoda bo bardzo lubię Cielecką.
    Innych Wiśniewskiego nie czytałam-może warto po nie sięgnąć.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasami tak jest, że odnajduje nas cos w odpowiedniej chwili zycia. Na mnie samotność zrobiła takie wrażenie bo trafił właśnie w tak czas. Ale niogdy już do niej nie wróce, bo ksiązki które kiedys mocno mnie dotknęły nigdy nie sa przeze mnie czytane powtórnie. To tak jak z horrorem, jakim rozczarowniem po latach była dla mnie Mucha, albo Duch.

    OdpowiedzUsuń
  5. nie czytałam nic, bo gdy media pieją to mnie automatycznie odrzuca ale mam "samotność w sieci" w domowej bibliotecze-może kiedyś... ale po Twojej recenzji chyba zacznę od opowiadań.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie lubię Wiśniewskiego, ale skoro tak piszesz, to spojrzę przy okazji w księgarni, z tym jak mi nie odpowiada czyjś sposób pisania, to mi nie odpowiada, kropka. Ale spojrzę;)

    OdpowiedzUsuń
  7. "że" zjadłam, uuu. Adres na maila poproszę:)

    OdpowiedzUsuń
  8. "Sceny z życia za ścianą" połknęłam równie szybko jak Ty Miro :) Prawda, że świetnie się ją czyta?? :)
    Proponuję Ci również "Arytmie" Wiśniewskiego. Co prawda czytałam to już dawno, ale miło wspominam :) Jest równie wciągająca, warto! :)
    Ja właśnie skończyłam Tokarczuk "Prowadź swój pług przez kości umarłych". Mimo, że trochę mnie zmęczyła, to przyznaję, jest tego warta! A w ramach odpoczynku wczytuję się obecnie w "Czuła jest noc" Francisa Scotta Fitzgeralda :)

    Pozdrawiam Cię Miro cieplutko i miłego weekendu życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mireczko............
    Wiesz? Czesto czytajac Twoje posty odnoszace sie do przeczytanych pozycji...mysle sobie,ze powinnas byc recenzentem, krytykiem literatury polskiej i obcej i...pewna jestem, ze bylabys w tym dobra...Uwielbiam Cie czytac, chce, zebys to wiedziala....Wbrew pozorom, jakie stworzylam- nie w sposob zamierzony zreszta - na swoim blogu (poswieconemu glownie "popelnieniom manualnym"), kocham czytac i...czytam tylko w nocy...jednak nie moge pochwalic sie ambitna literatura, czy modnymi tytulami...Ja raczej klasyke...nosze w sercu i pod poduszka....czytam Balzac`a, V.Hugo, G.Marcel`a, Flauberta, Stendhala, Dostojewskiego, Tolstoja...i wielu innych, z polskich wymieniac juz nie bede, bo lista bylaby niepotrzeb nie dluga... do czego zmierzam...:
    Nie potrafilabym - z tak zwinna lekkoscia piora opisywac tresci (nie odslaniajac jej przy tym wszystkim zbytnio) w sposob tak przystepny i obrazowy...Chyle nisko czola kochana Mireczko, cieszy mnie fakt, iz mimo, ze na obczyznie mam jednak nadal niewatpliwy zaszczyt poznawac tak wyjatkowe Osoby jak np. TY.. Pelne ciepla, kreatywnosci i...CZLOWIECZENSTWA........
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  10. Wolę Wiśniewskiego w felietonach niż w książkach. Chociaż "Arytmię" wciągnęłam za jednym podejściem.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja z jakichś powodów komplenie nie znam pana Wiśniewskiego... Może warto spróbować... tylko coś mi się zdaje, że w naszej lokalnej bibliotece nie znajde, hehehe:)
    Pozdrawiam Cię Miruś cieplutko;
    PS. Kleju nie mam, ale mam za to totalny rozpiernicz w kuchni i przedpokoju - podłoga się kładzie\:)

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja "Samotność w sieci" czytałam z wypiekami na twarzy i wracałam do niej dwa razy, trafił Wiśniewski w moją czułą nutę ;) Polecam Ci jeszcze "Los powtorzony" powinien Ci się spodobać bo konczy się niesamowicie i nie ma w nim nic z harlekina :)
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  13. Zazdroszczę samozaparcia,żeby dobrnąć do końca książki. Ja nie zawsze daje radę, choć nie wiem jak bardzo bym chciała:))A Wiśniewskiego nie czytałam.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Sakyra - Спасибо. :)))

    Ivcia - jeśli czasem odłożę książkę po kilku rozdziałach, bo czytanie jej zamiast przyjemności jest zwykłą strata czasu, to nie skreślam od razu autora. Każdy przecież ma momenty lepsze lub gorsze, autor też człowiek, też szuka ... Fajnie, jeśli i on i ja odnajdujemy coś wspólnego.

    Aszka9 - ja do filmu już nawet nie podeszłam, chociaż chyba mam go nawet z jakiegoś gazetowego wydania. Słyszałam za to fragmenty ścieżki dźwiękowej i całkiem mi się podobała.

    HANNAH - to prawda, że nasz odbiór zależy od tego, co w danej chwili przeżywamy. Przybywa nam lat i doświadczeń, więc choćby z tego powodu zupełnie inaczej widzimy bohaterów i ich zachowania. A co do filmów... czas weryfikuje je bezlitośnie ;))

    OLQA - mam to samo, im większy szum w mediach i maglach tym później sięgam.

    Kaprysia - po tym jak utopiłam fortunę w całej masie "jednorazówek" przeprosiłam się z biblioteką publiczną. Nietrafiony wybór przynajmniej mniej bije po kieszeni :)))

    ArsDecoria - skoro polecasz, to przy najbliższej bytności w bibliotece wezmę "Arytmię". A "Pług" (tytuł ewidentnie nie ułatwia dyskusji :))))) mam swój własny i na pewno jeszcze nie raz do niego wrócę. Pozdrawiam cieplutko.

    Margo - zawstydziłaś mnie swoim komentarzem , bo marna ze mnie recenzentka. Jestem raczej bardzo subiektywnym "wrażeniowcem" niż krytykiem. A Ty jesteś w błędzie pisząc, że nie czytasz rzeczy ambitnych. Wymieniłaś całą listę klasyków, którym dzisiejsi pisarze nie dorastają do pięt. Minęło tyle lat a ich książki są ważne i aktualne, ilu współczesnych przetrwa tak długo? Większość tego co "modne" i "głośne" to takie jednorazówki do przeczytania i ... zapomnienia. Bez cienia refleksji, ot takie zabijacze czasu. Konfekcja. A u Dostojewskiego, Stendhala czy innych masz opowieści o sprawach uniwersalnych, o tym jacy jesteśmy, co robimy, co nas motywuje determinuje. Czy jestem czterdziestoletnią kobietą, emerytem na ławce w parku czy zagonionym studentem zawsze odnajdę w nich siebie, swoje rozterki, wątpliwości... "Wyznania zakupoholiczki" (pierwszy z brzegu tytuł jaki przyszedł mi do głowy) nie dadzą nam takiej szansy. Małgosiu, to ja jestem zaszczycona, że znam Ciebie.

    MariaPar - to już drugi pozytywny głos na temat "Arytmii", muszę koniecznie sprawdzić.

    deZeal - oj obawiam się, że czas na rewolucję w bibliotekach na zachód od Odry :))) A może jednak znajdzie się tam jakiś przekład :))) A klej nie zając, widać nasza zakładkowa współpraca musi nabrać mocy urzędowej.

    Ika - dopisuję "Los powtórzony" do listy :)))

    Izzy - i mnie się zdarzyło rzucić jakieś tomiszcze w kąt :)), choć rzeczywiście, nie za często.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jakoś do mnie również Wiśniewski nie przemawiał. Nie lubię w trakcie czytania "kłócić się" z autorem.
    Ale zgodzę się z Tobą,że w zależności od danej chwili, różnie odbieramy ...i literaturę.
    A i z Margott się zgadzam. Jesteś świetnym recenzentem. Dobrze się Ciebie czyta :)
    Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  16. a ja wręcz uwielbiam Wiśniewskiego i mam jego prawie wszystkie książki i poluję na te których nie mam :)
    ale fakt, żeby czytać Jego prozę, trza mieć odpowiedni nastrój, bo inaczej może wyjść nam chała jak sfilmowana "samotność.."
    pozdrawiam serdeczie

    OdpowiedzUsuń
  17. Wiśniewski to jednak mężczyzna,do tego naukowiec może dlatego jego prozę przyjmuje się trudniej. Jest bardzo analityczna, miejscami chropawa, boli i powoduje bunt.
    Ale dla mnie niesamowicie wciągająca, choć ciężka.
    Miałam możliwość posłuchać go na żywo. Lepiej rozumiem, dlaczego tak pisze.
    Samotność, przeczytana dłuuugo po tym, jak minął szał - zdecydowanie TAK. Zyskuje przy drugim czytaniu.
    Fakt, trzeba być nieco nieszczęśliwym przejściowo,żeby przyjęła się w nas niemal organicznie i wpasowała we własne uczucia.
    Film - ZDECYDOWANIE NIE po stokroć! I do tego całkiem zmienione zakończenie. Wszystko bym sobie popsuła, ale obejrzałam na szczęście nie angażując się emocjonalnie tylko początek i koniec. Wystarczy, by poczuć różnicę!
    Pozdrawiam
    lewkonia

    OdpowiedzUsuń
  18. Mira... chyba mnie przekonałaś bo ja do Wiśniewskiego miałam identyczne podejście jak Twoje.. nie dałam rady czytać go po tych komercyjnych opowiastkach co to jeszcze sfilmowano z pięknymi buziami.. Chyra i Cielecka.. ale skoro piszesz, że Sceny z życia za ścianą, to inny Wiśniewski i warto dać mu drugą szansę to z pewnością będę miała to na uwadze.. dzięki:)

    OdpowiedzUsuń
  19. matko kochana jak ja chciałabym mieć wieczorkiem czas i chęci na czytanie :) właśnie skończyłam szlifować ozdoby modelinkowe :) i jakoś tak... nie chce mi się już dzisiaj nieczego.
    A najbardziej boli to, ze stosik nieprzeczytanych rośnie, bo kocham ksiązki strasznie i nałogowo kupuję :) buziaki bo uwielbiam czytać cóż dzieje się u Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz jest dla mnie wyróżnieniem...