Marudna jakaś dziś chodzę, zrzędzę, fuczę, ciskam się. Na szczęście sama jestem i nie naprzykrzam się tym moim nastrojem domownikom. Trochę kotu nawrzucałam, ale on tylko popatrzył tymi swoimi bursztynowymi ślepiami i poszedł gdzieś zalec w cieple. Nie wiem skąd ten mój nastrój, bo i spałam dobrze i dzień spokojny i na odcisk nikt mi nie nadepnął. Wszystko powinno być OK, a drażni byle pierdoła.
Żwirek zgrzytnął pod nogami, bo kot zamaszyście po sobie posprzątał i teraz ja mam sprzątanie. Niby było ustalone, że kocią kuwetą zajmuje się Ola, ale ... kończy się na tym, że sama dwa, trzy razy dziennie wyciągam odkurzacz, bo nienawidzę jak mi coś zgrzyta pod skarpetką. Przeszkadza MI to SOBIE sprzątam. No to skąd to wkurzenie?
A może to przez kosz na śmieci w łazience. Zawsze pełny. Niby mogę udawać, że tego nie widzę, schować głębiej. Ale jakoś nie mogę. Bo MI przeszkadza widok plastikowych butelek po mydle i rolek po papierze. No to SOBIE sprzątam. A skoro już wdrapałam się na piętro z workiem na te śmieci, to od razu opróżnię też te w pokojach dzieci. Wiem, że nie muszę... Mogę przecież ich nie zauważać... Mogę? No nie mogę... Bo wiem jak pachnie nie dojedzona w szkole kanapka zostawiona w takim koszu na kilka dni... Nos mam wrażliwy, więc na samą myśl o tym robi mi się słabo. No, ale o co chodzi, przecież to MI i mojemu nosowi przeszkadza...
A może winny jest palec? Po jaką cholerę przejechał po biurku Synia? Nie mógł się oprzeć na czymś innym. A tak zostawił smugę. Czystą smugę zostawił, więc nie ma o co robić rabanu. Tylko, że ta czysta smuga krzyczy na tle reszty jak wyrzut sumienia. A przecież nie MOJE biurko, nie MÓJ pokój. O co mi chodzi? Co jest złego w kurzu? Roztoczy nie widać przecież. Trzeba sporej wyobraźni by "zobaczyć" te zębiska wgryzające się w alergiczne płuca...
Lustro w łazience... Kto chciał takie wielkie i tak blisko umywalek? No ja chciałam. No to dlaczego mam pretensję, że jakiś Nieja (każdy kogo pytam wskazuje na tego tajemniczego osobnika) ozdabia mi to lustro rano i wieczorem kroplami wody malowniczo rozpryśniętymi na całej tafli. Niestety nie udało mi się przyłapać nigdy Nieja na gorącym uczynku. No więc skoro jemu nie udowodnię a reszta się zarzeka...
A może winne jest coś innego? Może to ten dar, który mi się trafił, a którego inni nie mają. To trzecie oko, którym widzę rzeczy niewidzialne dla przeciętnych "dwuocznych". Możliwe, że tylko tym trzecim okiem można zobaczyć, że papier w łazience się kończy i trzeba dołożyć, że w koszu pod zlewem jest już menisk mocno wypukły i kolejne dorzucone śmieci zjeżdżają prosto na podłogę, że kupka bieżących gazet na kuchennym stole jest już zbyt wysoka by nazywać ją bieżącą i trzeba ją wynieść do pudła w garażu, że pranie już jest suche i trzeba je zanieść do prasowania...
Tak, to wszystko widać tylko trzecim okiem, które tylko ja mam.
Patrzę na nasz dom i na moją codzienność pełną drobnych czynności, którymi jak cegiełkami buduję w sobie Matkę Polkę. Ja wiem, że nie muszę tego wszystkiego robić sama, że można rozdzielić obowiązki... ale nie łudźmy się, że to wystarczy. Zamiast Matki Polki pojawi się Matka Zrzęda, która będzie się kojarzyć tylko z pytaniami... czy już zrobiłeś? dlaczego nie wytarłaś? czyja dzisiaj kolej? I będzie wysłuchiwała, że za chwilę, że potem, że po filmie, że jeszcze jeden poziom... albo, że to drugie ma lepiej, prościej, mniej do zrobienia... Bo zmywanie naczyń jest lepsze od wycierania i na odwrót... To co lepsze? Matka Polka czy Matka Zrzęda? A może jeszcze jakiś inny model?
Uff! ... wyrzuciłam to z siebie. Jakoś od razu mi lepiej.
A ilustracja muzyczna dla naprawdę wytrwałych, bo to ponad sześć minut muzyki idealnej na takie szare, zimowe popołudnie. Ten głos koi ...
Żwirek zgrzytnął pod nogami, bo kot zamaszyście po sobie posprzątał i teraz ja mam sprzątanie. Niby było ustalone, że kocią kuwetą zajmuje się Ola, ale ... kończy się na tym, że sama dwa, trzy razy dziennie wyciągam odkurzacz, bo nienawidzę jak mi coś zgrzyta pod skarpetką. Przeszkadza MI to SOBIE sprzątam. No to skąd to wkurzenie?
A może to przez kosz na śmieci w łazience. Zawsze pełny. Niby mogę udawać, że tego nie widzę, schować głębiej. Ale jakoś nie mogę. Bo MI przeszkadza widok plastikowych butelek po mydle i rolek po papierze. No to SOBIE sprzątam. A skoro już wdrapałam się na piętro z workiem na te śmieci, to od razu opróżnię też te w pokojach dzieci. Wiem, że nie muszę... Mogę przecież ich nie zauważać... Mogę? No nie mogę... Bo wiem jak pachnie nie dojedzona w szkole kanapka zostawiona w takim koszu na kilka dni... Nos mam wrażliwy, więc na samą myśl o tym robi mi się słabo. No, ale o co chodzi, przecież to MI i mojemu nosowi przeszkadza...
A może winny jest palec? Po jaką cholerę przejechał po biurku Synia? Nie mógł się oprzeć na czymś innym. A tak zostawił smugę. Czystą smugę zostawił, więc nie ma o co robić rabanu. Tylko, że ta czysta smuga krzyczy na tle reszty jak wyrzut sumienia. A przecież nie MOJE biurko, nie MÓJ pokój. O co mi chodzi? Co jest złego w kurzu? Roztoczy nie widać przecież. Trzeba sporej wyobraźni by "zobaczyć" te zębiska wgryzające się w alergiczne płuca...
Lustro w łazience... Kto chciał takie wielkie i tak blisko umywalek? No ja chciałam. No to dlaczego mam pretensję, że jakiś Nieja (każdy kogo pytam wskazuje na tego tajemniczego osobnika) ozdabia mi to lustro rano i wieczorem kroplami wody malowniczo rozpryśniętymi na całej tafli. Niestety nie udało mi się przyłapać nigdy Nieja na gorącym uczynku. No więc skoro jemu nie udowodnię a reszta się zarzeka...
A może winne jest coś innego? Może to ten dar, który mi się trafił, a którego inni nie mają. To trzecie oko, którym widzę rzeczy niewidzialne dla przeciętnych "dwuocznych". Możliwe, że tylko tym trzecim okiem można zobaczyć, że papier w łazience się kończy i trzeba dołożyć, że w koszu pod zlewem jest już menisk mocno wypukły i kolejne dorzucone śmieci zjeżdżają prosto na podłogę, że kupka bieżących gazet na kuchennym stole jest już zbyt wysoka by nazywać ją bieżącą i trzeba ją wynieść do pudła w garażu, że pranie już jest suche i trzeba je zanieść do prasowania...
Tak, to wszystko widać tylko trzecim okiem, które tylko ja mam.
Patrzę na nasz dom i na moją codzienność pełną drobnych czynności, którymi jak cegiełkami buduję w sobie Matkę Polkę. Ja wiem, że nie muszę tego wszystkiego robić sama, że można rozdzielić obowiązki... ale nie łudźmy się, że to wystarczy. Zamiast Matki Polki pojawi się Matka Zrzęda, która będzie się kojarzyć tylko z pytaniami... czy już zrobiłeś? dlaczego nie wytarłaś? czyja dzisiaj kolej? I będzie wysłuchiwała, że za chwilę, że potem, że po filmie, że jeszcze jeden poziom... albo, że to drugie ma lepiej, prościej, mniej do zrobienia... Bo zmywanie naczyń jest lepsze od wycierania i na odwrót... To co lepsze? Matka Polka czy Matka Zrzęda? A może jeszcze jakiś inny model?
Uff! ... wyrzuciłam to z siebie. Jakoś od razu mi lepiej.
A ilustracja muzyczna dla naprawdę wytrwałych, bo to ponad sześć minut muzyki idealnej na takie szare, zimowe popołudnie. Ten głos koi ...
Drodzy Mira, życzę pięknego dnia i dziękujemy za pisać, czytać wiersze.
OdpowiedzUsuńIva
Mira, to niemożliwe! Ty TEŻ tak masz?????
OdpowiedzUsuńNie możemy się załamywać , no nie?
POZDR
Ubrałaś w słowa to co i mnie męczy. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że Ty jakaś nie w sosie jesteś, jak mi od Brutusów nawrzucałaś dzisiaj:):) Ale ja też tak mam i to wcale nie tak rzadko... I wiesz co? U mnie też ten Nieja sie pojawia, hahaha:)
OdpowiedzUsuńEh... chodź Miruś, zrobimy sobie kawcie :)
Buziol!
To tak jak ja:))))
OdpowiedzUsuńteż widzę to czego nie widzą wszyscy......ale ja sobie sama na złość zrobiłam, bo oni czasami "TO" widzieli ale jak ich wyprzedzałam za nim oni pomyśleli że "TO" zrobią......
wydawało mi sie ze ja zrobię to najlepiej.........no i mam co chciałam........
Ale powiem Ci tak po cichutku , ze ja lubię "TE" wszystkie rzeczy robić.......tylko brakuje mi na nie czasu, sa pewnego rodzaju odpoczynkiem od mojej pracy zawodowej , którą jetem pochłonięta prze 24 h/dobę . Także najbardziej lubię jak nikogo nie ma w domu i mogę sprzątać, układać , przestawiać:))))
Pozdrowienia:))
napij się dziewczyno jakiejś naleweczki może:))), nóżki ułóż sobie wygodnie na podnóżku, zamknij trzecie oczko... i wrzuć na luz... nie poradzisz... za tydzień i za tydzień będzie tak samo...
OdpowiedzUsuńIvo - dziękuję Ci kochana i cieplutko pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMotylku - to tylko od czasu do czasu daje w kość, jak za dużo tych dupereli się nazbiera na raz.
Janeczko - kochana, jak miło, że się odezwałaś. Witaj w klubie!
deZeal - patrz jaki z tego Nieja międzynarodowy szkodnik. Masz rację idziemy na kawusię.
Patti - ja wiem, ze sama to sobie wyhodowałam, bo też "najlepiej to zrobię sama..." I też przeważnie lubię i nie narzekam. tylko czasem tak po prostu pęknę...
Bello - jeszcze tylko dwie godzinki pracy, potem się pokrzątam w domu a wieczorem ... winko, druty i nie ma mnie dla nikogo. I to oko też zamknę, przynajmniej do jutrzejszego poranka
Oś kurcze ja też tak mam. U mnie też mieszka nieja i zachwilkę.Podziwiam Twój dar pisania, troszku się uśmiałam. :)
OdpowiedzUsuńMysia - witaj u mnie :)) Ten Nieja jak widać rozmnożył się jak królik ;))
OdpowiedzUsuńHa:) O Mamo:) Pięknie to napisałaś:) Ja słyszę, że mam okruszki na okularach:))) a ostatnio nawet, że na soczewkach (w gałce ocznej):)) Ale Miruś, wiesz co? Nie poradzisz.. My NIE SPRZĄTAMY pokoi dzieci i nie ingerujemy w nic co w nich się dzieje od ładnych paru lat.. Jest demokracja:) Co do łazienek - jednak polecam dyżury:) A tak na doraźnie - jakaś naleweczkę smakowitą:) Pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńez dzisiaj mam w sobie zrzędę ale po przeczytaniu Twojego posta trochę się pocieszyłam i teraz wiem,że to wina POGODY, bo Ty zrzędą nie jesteś.Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńAz mi ulzylo!Sadzilam,ze tylko ja tak mam.Nawet myslalam o wizycie u terapeuty.Ciesze sie,ze jest nas spore grono! Pozdrawiam wszystkie upierdliwce:)
OdpowiedzUsuńo kurcze normalnie jakbym czytała o swoich codziennych perypetiach domowych :) Chyba większość z nas tak ma o ile posiada własną rodzinę.
OdpowiedzUsuńMyślę,że w powietrzu coś wisi stąd to zdenerwowanie u Ciebie.
Pozdrawiam Magda
nas jest dwójka w domu....czasem sie zastanawiem jak bym to ogarnęla gdyby doszły jeszcze dzieci,,,,nawet kty uwazają ,że są od brudzenia...hihihi...dlatego wieczorkiem mam babski wieczór....będziemy sobie jeść,pic śmiac sie i uskarżać się na naszych domowych brudasków....jeszcze 1,5 godzinki:))))) ściskam i dzięki za nastrojowa muzyczkę:))))
OdpowiedzUsuńkty.....czyli koty:))))
OdpowiedzUsuńAnex - no jest to sposób...zamknąć drzwi do dziecinnych pokoi i nie patrzeć, nie widzieć. Chociaż byłabym niesprawiedliwa, gdybym napisała, że tam jakiś straszliwy sajgon panuje, nie aż tak. Ale ciuchy na fotelach czy podłodze (po jakiego grzyba ludzie sobie utrudnili życie wymyślając szafy ?), czy ten nieszczęsny kurz...dobra, nie marudzę, jeszcze godzinka-dwie i wyciągam swój zestaw odstresowujacy.
OdpowiedzUsuńOLQA - tak, tak...to pogoda, na pewno to jej wina, przecież ja nie jestem zrzędą...dzięki Oluś, że mi to dałaś na piśmie ;))
Jaddis - od czasu do czasu zrobimy sobie u którejś na blogu taki zbiorowy seansik terapeutyczny i będzie dobrze.
Tworzymyinaczej - Magduś, coś w tym jest... w powietrzu znaczy, że mi się opcja "maruda" włączyła. Buziaki.
Qrko - buziak,że przebrnęłaś przez Yello. Zanurzam się w tych dźwiękach, szczególnie w takie dni jak dziś.
O kochana. Ja nie posiadam trzeciego oka. Jedynie jak już gruzowisko się przesypuje. I nie ma gdzie laptopa położyć na ławie ani co założyć rano na grzbiet. Wtedy wyhodzi ze mnie lew i ryczę na cały regulator- także na siebie: leniwcze ty, weź się w końcu do roboty! ;-))) I wszyscy rykoszetem dostają i wszyscy z "pałerem" zabierają się do roboty. Żeby być służącą w domu- niestety za leniwam. Ale podziwiam osoby " z trzecim okiem", że im się chce ;-)))))
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze nie wiedzialam o Twojej dzisiejszej aktywnosci wczesniej, bysmy sobie robily wspolne przerwy na kawe:) Jak dorastamy, modlimy sie, zeby tylko nie byc jak nasze matki, a pozniej z przerazeniem stwierdzamy, ze to juz sie stalo i inaczej nie da rady:)
OdpowiedzUsuńZrobilam ostatnio taki test cierpliwosci:na nocnym stoliku po stronie R. stala sobie pusta butelka po mineralnej i pusta szklanka. Korcilo, ale nie wynioslam. R. przyniosl z kuchni nastepna, pelna i NOWA szklanke i oczywiscie dostawil je do tych, co juz tam staly od kilku dni. Stolik maly, co chwile pusta butla ladowala na podlodze, ale nic, moj maz ma silny charakter i nie odniosl!Przesuwal je tylko i dostawial do siebie, a mnie szlag trafial coraz bardziej...Dzisiaj OSTATECZNIE mnie ponioslo i juz na sto, nie TYSIAC procent wiem, ze oni sa faktycznie z jakiegos Marsa! Zupelnie nie rozumial o co mi chodzi, bo przeciez obie by wyniosl, jak by sie ta druga skonczyla. Jasne, jasne, bo by juz miejsca nie bylo na nastepna flaszke i szklanke!
No a po tym dostalo sie szafkom,lodowce w kuchni, pralni, doniczkom, zwierzentom, a maz, coz? Mysli, ze sie czepiam i tyle...
A w sprawie naleweczki to podzielam zdanie poprzedniczek.
Pomaga!
no cóż, ja mam odwrotnie- mama mi powtarzała, że mąż mnie z domu wyrzuci za bałaganiarstwo... może teraz nie bałaganię , ale sprzątanie nie jest mi jakoś szczególnie bliskie...czasem się zbiorę... trudno, matką polką nie jestem na pewno...
OdpowiedzUsuńNieee, Miro, stanowczo jest to dla mnie zbyt uspokajająca muzyka. Na wkurzenie i trzecie oko zapodaję sobie coś z ostrym bitem, może i Ty spróbuj! Nic mnie nie koi tak dobrze, jak rock progresywny na full, oczywiście, jak sama jestem, do tego mogę się powydzierać w zagranicznym języku, który zdaniem mojego młodszego dorosłego dziecka, kaleczę psując Muzykę :))))
OdpowiedzUsuńTaaaak, matki przeważnie mają to cholerne trzecie oko, które zdecydowanie zwiększa ryzyko zawału i apopleksji, na szczęście jestem choleryczka, więc jak szybko w szał wpadam,wyrzucając z siebie gwałtownie i do dna całą złość, tak szybko znów łapię równowagę i lekko mi :) Zawsze powtarzam,że dom to fabryka brudów i śmieci i żadne prośby i groźby nic nie dadzą, gdy się kurcze tych nawyków i odruchów nie ma. Nie,że nie uczyłam. Uczyłam, jak i Ty, ale co zrobić, jak to wszystko jakieś takie na krótko zapamiętywalne jest dla moich panów, jakaś skaza czy co? Toteż odkąd synowie mają osobne pietro odwiedzam ich tam nader rzadko, i o tyle jestem zdrowsza psychicznie, bo jak już tam mam iść, to przygotowana i w dobrej formie emocjonalnej :))))
Buziaki! Mówiłam to ja, posiadaczka 12 nożnej rodziny, uwiązana do mopa dozgonnie:))))
Jeny! Zaraza jakaś czy co? Też mnie jakoś nerw skręca. I nawet nie wiadomo dlaczego...
OdpowiedzUsuńSzczęśliwie trzeciego oka nie posiadam, posiadam cztery...;))oczy, licząc moje okulary. Drżyjcie narody jeśli coś jest nie tak, jak powinno. Pokoju dziecka nie sprzątam w ogóle od jakiś 10 lat. Sam sprząta, ja łaskawie okna w nim myję, ale zawsze w zamian za coś, tzn ja okna u młodego,a on śmiga z dywanem z salonu;))Pozdrawiam Miruś serdecznie, życzę samych chętnych pomocników do sprzątania w domu:))
OdpowiedzUsuńja mam tylko dwa oka:) ale tez mnie tak czasem skreca:):) ponoc kobiety juz tak maja;)
OdpowiedzUsuńnooo muzyka jest idealna na wieczor,chociaz u mnie jeszcze dzien,ale takiego glosu moge sluchac i sluchac:)
No ubaw po pachy! :)
OdpowiedzUsuńWiesz co Mireczko, opisałaś dokładnie jeden z moich dni tygodnia.
A ja myślałam, że tylko "ja tak mam"... tak źle oczywiście! Że taka bidulka jestem, że taka pokrzywdzona tym "trzecim okiem"...
Trzymajmy się razem dzielne kobietki!!! :)
Uściski :)
ha, więc nie tylko ja tak mam :D.
OdpowiedzUsuńZawsze sobie obiecuję, że nie, tym razem mam wszystko w nosie, niech stoi i się kurzy, garnków brakuje itd... i w końcu pękam ><" i latam, i sprzątam, i klnę pod nosem, i jestem wkurzona ><" I oczywiście za każdym razem obiecuję sobie, że to ostatni raz, że następnym razem małża zagonię do roboty... i w koło Macieju ><".
Ale i czas ostatnio taki nerwowy jakiś ><".
Pozdrawiam :)
A ja kiedyś się oplakatowałam:)W całym mieszkaniu wywiesiłam postulaty i żądania wobec rodziny na kartkach formatu A4 przyklejonych taśmą przezroczystą i ogłosiłam strajk:) Usiadłam z książką i oświadczyłam,że póki moje postulaty nie zostaną uwzględnione, nie ma obiadków, sprzątania, prasowania koszul, wychodzenia z psem itd. (wtedy był jeszcze pies)Poskutkowało na jakiś czas, potem, to mnie zabrakło konsekwencji, ech..Z wiekiem mniej zrzędzę, od razu wrzeszczę, bo pan mąż jakby zrzędzenia nie słyszy, robaczek;)))Po lekarstwo zapraszam do siebie, jak tylko opublikuję posta. Uściski i trzymaj się:)
OdpowiedzUsuńO, jak dużo nas z tym "trzecim okiem":) I jak widać, nie jest to cecha dziedziczna:D Muszę powiedzieć Panu Mężowi, że nie jestem jedyną osobą na świecie, której przeszkadza zgrzytanie piasku na podłodze w przedpokoju. Ale pewnie to nic nie zmieni, nadal będę SOBIE sprzątać. I myć po każdym lustro w łazience, i polerować krany... Pod każdym zdaniem mogę się podpisać:)
OdpowiedzUsuń:))) ... oj Mira to nie Matka Polka tylko idealna pani domu w idealnym domu :) ... ten Nieja u mnie też bywa ... gość wszędobyski jak widzę ... i wiesz przy tym wszystkim czego oni nie widzą a mi w oczy włazi i tak zawsze rozwala mnie najbardziej "Kochanie wyrzuciłem CI śmieci ... " !!! ... i nigdy nie wiem dlaczego mi On te śmieci wyrzucił :)))) ... buziaczki :)
OdpowiedzUsuńOj Mireczko,jak Ty potrafisz łatwo ubrać myśli w słowa.... I tak trafnie...
OdpowiedzUsuńA ja natomiast, chciałabym, aby moi "Niejaje" byli ze mną częściej w domu.I już niech tam robią ten mały bałagan. Chociaż przyzwyczajona do ładu i porządku w weekend potrafię być upierdliwą do bólu Zrzędą.
OdpowiedzUsuńA, co tam, z tym też mi do twarzy :-)
Od połowy marca, będę miała nie bałagan, nie nieład tylko MEGASYF. Mówmy po imieniu; córka wraca do pracy, a ja będę miała przez 10h wyśmienite towarzystwo Emilki, he, he
Buziaki
I ja dołączam do Towarzystwa Trzyokich Gospodyń Domowych, choć z racji moich binokli, to i tak mam jedną parę patrzałek więcej... ;) Mam wrażenie, że te codzienne czynności wpisane są w Twoją naturę. :) Sama napisałaś, że inni tego nie widzą, że innym to nie przeszkadza. Lubisz porządek, a że nachodzić się dookoła niego trzeba, to już inna bajka. ;) Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i życzę, byś czasem miała dzień bez trzeciego oka. ;)
OdpowiedzUsuńo Przyjaciółko z trzecim okiem jak to dobrze, że tez tak masz bo juz myślalam, że to tylko ja taka chorobe w sobie pielegnuję :)))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńTo chyba wypisz wymaluj słowa każdej kobiety, której nieobojętny jest ład w domu. Bo jak jest ład, to i inne rzeczy przychodzą lepiej, energia lepiej przepływa :)
OdpowiedzUsuńA po za tym przeżywamy teraz najsmutniejsze (udowodnione naukowo)dni w roku - 20 i 21 stycznia...oby przetrwać ten czas :)
podobnie mam...ale lustro daleko od umywalki i zlew zdala od okna :)
OdpowiedzUsuńna pocieche napisze ci,ze mam 4 koty a dzieci znajomej zostawily kiedys latem skorki od arbuza w koszach na smieci :) w pokojach (na 2 tygodnie)
pozdrawiam
Aska
Skąd ja to znam:)) właśnie skończyłam sobotnie sprzątanie domu po całym tygodniu, a mój mąż był bardzo zdziwiony, że jest brudno...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Gdy przeczytałam o trzecim oku uśmiechnęłam się do siebie, bo... wychodzi na to, że ja też takie mam!!!!!!!!!! A może lepiej nie mieć takiego oka... a mówią "od nadmiaru głowa nie boli" i tu się nie zgodzę. Od tego trzeciego oka boli nie tylko głowa :) Dylemat zostaje Matka Polka czy Matka Zrzęda... Pozdrawiam Ps. Takie rozdrażnienie to nie nowość :D
OdpowiedzUsuńOć, Matko Polko, przytulę Cię do chudego łona, pomarudzim se razem, bo wiem, o czym mówisz :)
OdpowiedzUsuńno to jest nas widzę niezły tłumek...My matki polki i kobiety interesu...łączmy się !!!!Pięknie to opisałaś że nawet się uśmiałam... czy my takie w tym śmieszna jesteśmy?????Buziaki!
OdpowiedzUsuńWidzę, że jest nas wiele... Matek Polek, Matek Zrzędzących, Matek Odpuszczających, Matek Testujących. Aggie powiedziała bardzo prawdziwe, według mnie, zdanie. Gdy dorastamy obiecujemy sobie nie być takimi, jak nasze mamy, potem same zostajemy mamami i cóż... historia się powtarza. Ja też obiecywałam sobie wiele. Przede wszystkim obiecałam sobie nigdy nie używać zwrotów "ja w twoim wieku" i "za moich czasów" i co? No i gryzę się wiele razy w język a i tak mi się wymknie...
OdpowiedzUsuńNo cóż... fajnie, że możemy sobie przynajmniej w swoim gronie ponarzekać troszeczkę.
Niezwyczajnie napisane o zwyczajnych sprawach... ciekawie i w pięknym stylu :)
OdpowiedzUsuń