Skończyłam!
Poszło migiem, chociaż tempo rozłożone było mocno nierównomiernie. O ile w tygodniu przybywał jeden motyw, czasem dwa dziennie, to w weekendy zdarzyło się machnąć motek na jedno posiedzenie. Ale nie czas, nie tempo jest dla mnie powodem do dumy. Zdarzyło mi się w zamierzchłej druto-historii popełnić płaszcz z włóczki w trzy weekendowe dni, więc dziesięć dni na szalik, to żaden wyczyn. Wyczynem jest, oczywiście w moim mocno subiektywnym rankingu osiągnięć rękodzielniczych to, że wreszcie po latach dumania i miesiącach uprzedzeń postanowiłam wyjść poza bezpieczny schemat prawych i lewych oczek i zapodałam sobie ażur. Ażurek rzeczywiście jest dość prosty, bo po kilku powtórzeniach można go robić bez zaglądania do ściągawki. Ja jednak ściągę wydrukowaną ze strony dagi35 miałam cały czas pod ręką. Na wszelki wypadek też rozpisywałam sobie w bardzo prymitywny sposób kolejno przerabiane rzędy, co nie tylko porządkowało mi cały proces, ale też pozwalało wrócić do robótki po przerwie bez niepotrzebnego tropienia "a na czym to ja skończyłam". Na rozpisce, którą poczyniłam podczas robienia szalika pojawiły się również niezwykle istotne z punktu widzenia początkującej "ażureski" notatki. Doświadczone dziewiarki proszone są o powstrzymanie ataku śmiechu, ale dopisek "za nitką" powstał, gdy po dniu przerwy robiąc narzut "jak zwykle" nie zobaczyłam dziurek, które w tych miejscach pojawiać się miały. Szybkie korepetycje na TEJ stronce wyjaśniły, że sposób narzucania nitki jednak MA ZNACZENIE, ale na wszelki wypadek zapisałam sobie wołami te dwa bezcenne dla laika słowa.
Z mojego punktu widzenia takie łopatologiczne objaśnienia są dużo lepsze niż te profesjonalne czary-mary w opisach i schematach. Dlatego nawet schemat pobrany od dagi35 przepisałam sobie po swojemu.
Ku pamięci, bo a nuż za czas jakiś zapragnę poczynić podobny szal, zapisuje też parametry techniczne. Na szal, który po zdjęciu z drutów (czyli bez tego tajemniczego blokowania) ma wymiary 180 x 40 cm. zużyłam 4 motki włóczki (50 g/ 139 m) o uroczej nazwie Mohair i składzie jak na zdjęciu.
Używałam drutów nr 5 . Nabrałam 75 oczek zgodnie z opisem - 3 brzegowe, 7 x 10 oczek/motyw , 3 brzegowe. Nie ma tu pomyłki, po ostatnim motywie nie robimy ostatniego prawego oczka , które rozdziela poszczególne motywy od siebie (czyli ostatni motyw ma 9 oczek).
Po zużyciu dwóch motków szal miał już długość wystarczającą do otulenia pleców drobnej 10-latki, co widać na załączonym obrazku.
Na kobitkę w moim rozmiarze potrzeba jednak prawie drugie tyle, z ostatniego motka została dosłownie odrobinka.
Szal z tej mieszanki jest miękki i puszysty, i co ważne, nie gryzie, choć obłazi. Ale to już taka uroda wełnianych i moherowych nitek.
Wzór po prawej stronie wygląda tak...
po lewej natomiast tak...
i muszę przyznać, że lewa strona podoba mi się dużo bardziej. Gdybym nie przeglądała blogów dziewiarek i nie zobaczyła ich przepięknych chust i szali to pewnie bym poprzestała na poobcinaniu sterczących niteczek i rozprasowaniu podwiniętego lekko brzegu. Niestety istnienie czynności zwanej blokowaniem spowodowało, że na mój szal wciąż jeszcze patrzę jak na półprodukt. Bo wiem, że może być większy, może mieć pięknie naciągnięte ząbki na końcach i przede wszystkim wyraźniejszy ażur. Ogólne zasady znam, ale diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach a nieumiejętnie przeprowadzone blokowanie zamiast dodać szalowi uroku może go oszpecić lub nawet sfilcować. Dlatego oczywiście włączyła mi się opcja "i-chciałabym-i-boję-się" i póki nie będę na 100 % pewna jak potraktować tę konkretną mieszankę, to nie będę się bawić w blokowanie. Jeżeli przypadkiem trafi tu ktoś, kto zna się na rzeczy i ma praktykę w blokowaniu, to będę bardzo wdzięczna za wszelkie porady.
Tymczasem otulona szalem pozostaję w błogim poczuciu zwycięstwa nad samą sobą i swoim przywiązaniem do tego, co sprawdzone i oswojone. Mały to sukcesik, ale i tak jestem z siebie bardzo dumna.
Poszło migiem, chociaż tempo rozłożone było mocno nierównomiernie. O ile w tygodniu przybywał jeden motyw, czasem dwa dziennie, to w weekendy zdarzyło się machnąć motek na jedno posiedzenie. Ale nie czas, nie tempo jest dla mnie powodem do dumy. Zdarzyło mi się w zamierzchłej druto-historii popełnić płaszcz z włóczki w trzy weekendowe dni, więc dziesięć dni na szalik, to żaden wyczyn. Wyczynem jest, oczywiście w moim mocno subiektywnym rankingu osiągnięć rękodzielniczych to, że wreszcie po latach dumania i miesiącach uprzedzeń postanowiłam wyjść poza bezpieczny schemat prawych i lewych oczek i zapodałam sobie ażur. Ażurek rzeczywiście jest dość prosty, bo po kilku powtórzeniach można go robić bez zaglądania do ściągawki. Ja jednak ściągę wydrukowaną ze strony dagi35 miałam cały czas pod ręką. Na wszelki wypadek też rozpisywałam sobie w bardzo prymitywny sposób kolejno przerabiane rzędy, co nie tylko porządkowało mi cały proces, ale też pozwalało wrócić do robótki po przerwie bez niepotrzebnego tropienia "a na czym to ja skończyłam". Na rozpisce, którą poczyniłam podczas robienia szalika pojawiły się również niezwykle istotne z punktu widzenia początkującej "ażureski" notatki. Doświadczone dziewiarki proszone są o powstrzymanie ataku śmiechu, ale dopisek "za nitką" powstał, gdy po dniu przerwy robiąc narzut "jak zwykle" nie zobaczyłam dziurek, które w tych miejscach pojawiać się miały. Szybkie korepetycje na TEJ stronce wyjaśniły, że sposób narzucania nitki jednak MA ZNACZENIE, ale na wszelki wypadek zapisałam sobie wołami te dwa bezcenne dla laika słowa.
Z mojego punktu widzenia takie łopatologiczne objaśnienia są dużo lepsze niż te profesjonalne czary-mary w opisach i schematach. Dlatego nawet schemat pobrany od dagi35 przepisałam sobie po swojemu.
Ku pamięci, bo a nuż za czas jakiś zapragnę poczynić podobny szal, zapisuje też parametry techniczne. Na szal, który po zdjęciu z drutów (czyli bez tego tajemniczego blokowania) ma wymiary 180 x 40 cm. zużyłam 4 motki włóczki (50 g/ 139 m) o uroczej nazwie Mohair i składzie jak na zdjęciu.
Używałam drutów nr 5 . Nabrałam 75 oczek zgodnie z opisem - 3 brzegowe, 7 x 10 oczek/motyw , 3 brzegowe. Nie ma tu pomyłki, po ostatnim motywie nie robimy ostatniego prawego oczka , które rozdziela poszczególne motywy od siebie (czyli ostatni motyw ma 9 oczek).
Po zużyciu dwóch motków szal miał już długość wystarczającą do otulenia pleców drobnej 10-latki, co widać na załączonym obrazku.
Na kobitkę w moim rozmiarze potrzeba jednak prawie drugie tyle, z ostatniego motka została dosłownie odrobinka.
Szal z tej mieszanki jest miękki i puszysty, i co ważne, nie gryzie, choć obłazi. Ale to już taka uroda wełnianych i moherowych nitek.
Wzór po prawej stronie wygląda tak...
po lewej natomiast tak...
i muszę przyznać, że lewa strona podoba mi się dużo bardziej. Gdybym nie przeglądała blogów dziewiarek i nie zobaczyła ich przepięknych chust i szali to pewnie bym poprzestała na poobcinaniu sterczących niteczek i rozprasowaniu podwiniętego lekko brzegu. Niestety istnienie czynności zwanej blokowaniem spowodowało, że na mój szal wciąż jeszcze patrzę jak na półprodukt. Bo wiem, że może być większy, może mieć pięknie naciągnięte ząbki na końcach i przede wszystkim wyraźniejszy ażur. Ogólne zasady znam, ale diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach a nieumiejętnie przeprowadzone blokowanie zamiast dodać szalowi uroku może go oszpecić lub nawet sfilcować. Dlatego oczywiście włączyła mi się opcja "i-chciałabym-i-boję-się" i póki nie będę na 100 % pewna jak potraktować tę konkretną mieszankę, to nie będę się bawić w blokowanie. Jeżeli przypadkiem trafi tu ktoś, kto zna się na rzeczy i ma praktykę w blokowaniu, to będę bardzo wdzięczna za wszelkie porady.
Tymczasem otulona szalem pozostaję w błogim poczuciu zwycięstwa nad samą sobą i swoim przywiązaniem do tego, co sprawdzone i oswojone. Mały to sukcesik, ale i tak jestem z siebie bardzo dumna.
uwielbiam Twoje wpisy :)
OdpowiedzUsuńa co do Twojego szala to normalnie SZAŁ :)
Piekny... no piekny po prostu. I nic wiecej nie powiem, bo mnie przytkalo z "letka" :)
OdpowiedzUsuńZdolna jesteś niezwykle, bo moim skromnym zdaniem, nie ma czegoś takiego jak łatwy ażur. Zawsze dosyć nerwowo reaguję na spuszczone oczko, czyli dziurę w całości, nawet zamierzoną;)Pozostanę przy prawo - lewo, a mistrzynią tajemniczego blokowania jest Ata z "Moich różnych różności", może u niej coś podpatrzysz:)Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNooo Miro, jestem z Ciebie dumna!!! :)
OdpowiedzUsuńPiękny i kolor i wzór :))
pięknie ^^ w takich momentach żałuję, że ja i druty to dwa różne światy :)
OdpowiedzUsuńcudny!!też się biorę za ażury i będę podglądać o blokowaniu , bo tez się boję:)
OdpowiedzUsuńcudny!!też się biorę za ażury i będę podglądać o blokowaniu , bo tez się boję:)
OdpowiedzUsuńOj pieknie Ci wyszedl, ja tez przymierzam sie do azurowego szala, no imoze Twoja praca i wpis mnie do tego zmotywuja:) Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńświetnie ci poszło! szal jest cudny...a z blokowaneim nie pomogę, też bym chętnie sie dokładnie dowiedziała,więc jak juz będziesz pewna co i jak to pisz!
OdpowiedzUsuńMiro, szal jest piękny!
OdpowiedzUsuńwełenka super, kolor super, efekt końcowy BOMBA! :))
...uwielbiam Cię czytać!
uściski :)
M.
Mmm jaki śliczny przytulniaczek :) Akurat na obecną aurę... ale wiesz co Miro? Coś mi się wydaje, że będziesz musiała podzielić się nim z czworonogiem, bo kto jak kto, ale kocinki uwielbiają wszystko, co miękkie, puchate i w co można się opatulić. :) Uściski wieczorne
OdpowiedzUsuńMiro, jak jeszcze raz powiesz coś w stylu "nie umiem ", to Cię pobiję.
OdpowiedzUsuńTrzeba by zobaczyć moje marne 20 rzędów z czego 10 chyba zaraz spruję, bo mi się wzór mija :(
I o, dalej chcesz ze mną konkurować w dyscyplinie "jestem beznadziejną dziewiarką?".
Nie radzę, nie masz najmniejszych szans.
Buziaki! I spróbuj jeszcze tu coś marudzić!
O żesz, w życiu czegoś takiego bym nie zrobiła. fiufiufiu
OdpowiedzUsuńpatrzę i podziwiam!!ja też tak chcę!!!
OdpowiedzUsuńKochan :)))wszystko sobie zapisałam..porobiłam zakładki...i będę dziergać jak nic.....no to czekam tylko na to blokowanie....bom na razie psychicznie zblokowana:))))...ale piekny ten szal:))))))))
OdpowiedzUsuńJa pierdzielę Miruś, o jakim prymitywnym rozrysowaniu wzoru mówisz ? Dla mnie to istna chemia jądrowa czy fizyka kwantowa :-)
OdpowiedzUsuńSzal jest cudny !
Buziaki
Piękne, ale bardziej łopatologicznie to już chyba nie da się wyjasnic... jestem chyba jednak matołem instrukcyjnym. Popróbuję natchnięta Twoim wpisem:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Super! Mnie też bardziej podoba się lewa strona, a co do blokowania, to niestety jestem ciemna, jak przysłowiowa tabaka w rogu.
OdpowiedzUsuńNinka.
Kochana, to piękny sukcesik! Jestem zachwycona Twoim rękodziełem. Ja trochę robię ale prościznę, a to pełen artyzm.
OdpowiedzUsuńPozdrówka z Łąkowa!
Śliczny szal:)
OdpowiedzUsuńJa blokuję serwetki, szale i chusty tak.
Mokrą pracę ale za bardzo rozciągam na ręczniku ułożonym na tapczanie i w wypadku chusty upinam szpilkami. Szale jeśli nie mają wystających końcówek to przekładam na metalowe pręciki i dopiero je upinam szpilkami.
W razie pytań pisz:)
marzena@police.pl
Pozdrawiam Lacrima
Dziękuję Wam Moje Wy Niezawodne za słowa wsparcia, bo choć mocno na wyrost to jednak dodają sił i wiary, że dam radę i że mój kolejny włóczkowy wytworek może być jeszcze lepszy. Dziękuję za sugestie w sprawie blokowania. Marzenko, Tobie dziękuję za instrukcję, ale chyba jeszcze muszę dopytać o szczegóły mailowo. Palmette - kot niestrudzenie dobierał mi się do motków i wplątywał się w nitkę gdy tylko na chwilkę spuściłam go z oka. Ale on w ogóle mocno zainteresowany każdą formą handmade. Serwetkom do dekupażu też nie przepuści, szkodnik jeden :))) Pozdrawiam ciepło otulona "półproduktem" ;))
OdpowiedzUsuńMireczko!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNo jestem pelna podziwu dla Twojej pracy!!!!
Mam wprawdzie zaczety sweterek z moherku (kid-moher, bardzo mieciutki 100% moheru w mohrze ale...tez oblazi:-((( ) - nie wiem jednak kiedy i czy skoncze? :))))) Tym bardziej wiec chyle czola, bo azurek wyszedl slicznie, poza tym szal mozna bedzie nosic na prawej i lewj stronie, bo obie sa "czyste"
Buziaki KOCHANA!!!!!
wielki szacun!!!Pięknie wyszło i oczka i kolor....a opisałaś to rewelacyjnie!!!Buziaki:)
OdpowiedzUsuńGratulacje :) To ogromna satysfakcja nosić coś zrobionego samodzielnie. Też jestem ciekawa ciągu dalszego o blokowaniu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Margott - ponieważ znam Twój talent i kreatywność, to mogę się tylko domyślać, że moher w Twoich rękach nie zamieni się w byle sweterek. To będzie dzieło sztuki i tylko mam nadzieję, że nam je pokażesz
OdpowiedzUsuńŚliczny szal, po obu stronach równie piękny. Gratulacje!
OdpowiedzUsuńAguś, Hanutko - bardzo Wam dziękuje
OdpowiedzUsuńDoranmo - miło mi Cię gościć. Na pewno, gdy tylko poznam tajemnicę blokowania podzielę się nią z Wami na blogu.
Świetny ażur i kolorystyka.A moje druty to już chyba rdzewieją .;-)
OdpowiedzUsuńMireczko - masz maila z blokowaniem ;-) Może coś pomogłam?
OdpowiedzUsuńA Karysia jest szalona i kochana nazywając mnie mistrzynią w jakiejkolwiek dziedzinie :-DD
Jowi - bardzo ci dziękuję za miłe słowa
OdpowiedzUsuńAto - a tobie dziękuję za precyzyjny instruktaż. Kaprysia nie przesadzała. Buziak.
Bardzo proszę! Cieszę się, że mogłam pomóc :-)
OdpowiedzUsuń(pisze po ciężkiej bardzo nocy) Próbowałam i próbowałam, stąd ta ciężka noc, i odniosłam się do Twoich odnośników i utwierdziłam się, żem matoł kompletny:)Ale tak mi sie podoba twój szal, że nie odpuszczę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ato - wciąż nie mogę się przybrać do tego blokowania, ale szpilki już mam :))))
OdpowiedzUsuńDeilephila - wszystko przez ciężką noc. Nie odpuszczaj, to proste, a gdybyś potrzebowała jakiegoś objaśnienia pisz na maila.
oj podziwiam, podziwiam, tym bardziej, że na dziergankach się niestety nie znam zabardzo,a tak bym chciała...ale na wszystkie pasje czasu nie starcza ;(
OdpowiedzUsuńImpresjo - to niestety nie jest tak, że mam czas na wszystkie swoje pasje, to zawsze jest coś zamiast czegoś. Tym razem dekupaż leży odłogiem popakowany w pudła. Teraz jest czas na druty, pewnie przez ich uspokajającą moc, która jest mi ostatnio bardzo potrzebna. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBrawo!
OdpowiedzUsuńCudny:)
OdpowiedzUsuńJak Ci zazdroszcze tej zdolności do tworzenia takich splotów , widze tez w banerku moje ulubione ksiazki Tolkiena, coś nas łączy , pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń