poniedziałek, 8 lutego 2010

Poniedziałkowy dół *...

Nie, nie, nie jest jeszcze tak źle. Powiem więcej, jest całkiem dobrze, chociaż ten pierwszy dzień po weekendzie zawsze bywa trudny. Bo już zaczyna się nieciekawie. Budzik, a nawet trzy. Pierwszy w telefonie Małża, dziesięć minut przed pobudką. On tak lubi, obudzić się, ale mieć jeszcze tych kilka minut na balansowanie miedzy snem a jawą. Potem dzwoni mój telefon. I tak już nie śpię, bo przecież obudził mnie budzik Małża. A na końcu, na wypadek gdybyśmy zapomnieli po co ustawiamy te jazgotliwe melodyjki dzwonią dzwony pobliskiej wieży kościelnej.
To Pan Józef, nasz kościelny pomaga nam zacząć dzień bez spóźnienia. :)))


Kto ostatni z łóżka ten ścieli...

A potem to już jak w dobrze naoliwionym zegarku.
Pierwsze budzenie dzieci-woda na kawę-biegiem po świeży chleb - łyk kawy- drugie budzenie dzieci - szybki prysznic- ostatnie budzenie dzieci w wersji łagodnej łaskotki, w wersji bardziej nerwowej samolot z kołdry- łyk kawy- doprowadzanie się do stanu używalności- łyk kawy-kanapki dla wszystkich do szkoły-nieskończona ilość pytań, a spakowałaś?, a wziąłeś?, a umyłeś?, a masz?- łyk kawy - ubrałaś się?

-Mamo ja nie lubię tej spódnicy, jest głupia!
- Weź spodnie!
- Ale one mi nie pasują do tej bluzki!
- Weź inną!
- Chcę tą!
- Ubierz co chcesz, tylko się pospiesz!
- No to już wezmę te spódnicę!
- Przecież jest głupia!
- Nie tak bardzo!


10 minut w plecy :) z powodu nie takiej spódnicy, bluzki, rajstop, gumki do włosów (niepotrzebne skreślić) i znowu wskakujemy w trybiki.

Zjedz płatki-umyj zęby- łyk kawy, brr już zimna - pa chłopcy, buziaki na drogę, uważajcie na siebie-Ola, spakuj śniadaniówkę- buty-kurtka-szalik... IDZIEMY!

...
...
...

A potem ... potem jest już cicho, niespiesznie. Druga kawa jest gorąca, radio przestawione na moją stację... Można spokojnie pomyśleć co dalej zrobić z tak pięknie rozpoczętym tygodniem.


Dlaczego więc "poniedziałkowy dół"?

To nazwa jednej z ulic w Krakowie. Mieszkam w tym mieście już tyle lat i dopiero wczoraj, jadąc autem zobaczyłam tabliczkę z tą nazwą po raz pierwszy. Wydała mi się zabawna. Ktoś kto ją wymyślił musiał mieć spore poczucie humoru. Albo strasznego poweekendowego kaca. :))



Miłego dnia!

16 komentarzy:

  1. Klasyczny poranek Matki Polki...;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam te poranne zawirowania ! Teraz cisza, spokój i powoooolna poranna kawa ! Nieraz aż za cicho. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. A może tam po prostu w poniedziałki kopią jakiś dół?;)Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Iście sielankowo!!!!Co do sklepu z decu to z zaopatrzeniem różnie bywa, dzisiaj nie było tego co być powinno!!!I basta, następne zakupy już w necie!pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Nivejko, jeśli już to polka... polka galopka. to tylko rano. Potem zwalniam tempo do fokstrota, by wieczorem kołysać się leniwie w rytm nastrojowej rumby ;)
    MarioPar - to prawda, ten rejwach i galimatias męczy, ale kiedy go nie ma, to układanka nie jest kompletna.
    Kaprysiu - to musi być tam już w takim razie spory dół, tak co poniedziałek pogłębiany...
    Ago! fakt, że sklepy internetowe mają prawie wszystko, ale ja tak lubię przed zakupem podotykać, poprzewracać w rękach... dlatego mimo wszystko zazdroszczę sklepu za rogiem :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zimna kawa....lustrzany scenariusz napisałaś;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakbym swój poranek ujrzała:-)Tylko mi trudniej małżonka ze snu na jawę przestawić...więc to zawsze on ścieli ha:)
    A do "głupiej spódniczki" dochodzi jeszcze nastolatkowe "w tej jestem gruuuba" ech ,potem to już kawa jest lodowata:(
    Pozdrawiam poniedziałkowo.

    OdpowiedzUsuń
  8. Poniedziałek nie wysłał sms-a do wtorku, więc ten nadszedł jak gdyby nigdy nic :)) Już jest łatwiej, chociaż poranny scenariusz bez zmian.
    Małgoś, u mnie też już się pojawia "wyglądam w tym grubo" chociaż moja Ola ma dopiero 8 lat. Już się boję, jak będzie wyglądał poranek nastolatki ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hi, hi, fajnie się czyta o Twoim poranku, mój jeśli idę do pracy jest o tyle spokojniejszy, że nie muszę nikogo poganiać a kiedy mam wolne to już wogóle luzik i leniwy poranek przeciąga się niemal do południa ;)
    Ściskam...

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja nienawidzę poniedziałków!!! i jeszcze jeden !

    dlatego znalazłam "świetne" rozwiązanie: pracuję 7 dni w tygodniu i po pewnym czasie zatraca się poczucie dnia i tygodnia... czasem tylko sklep zamknięty... :)))))

    a swoją drogą... ciekawe czy macie w Krakowie ulicę Wtorkowa Euforia, albo Sobotni Kac?

    OdpowiedzUsuń
  11. Cała Ja ( aż się ciśnie użycie formy Cała Ty), sprawdzę specjalnie dla Ciebie, chociaż podejrzewam, że geneza nazwy poniedziałkowej jest raczej przyziemna. Ale kto wie... niezbadane są tory po których biega ludzka wyobraźnia.
    Witaj u mnie poetko :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziękuję za przywitanie :))
    Może być i Cała Ty i ty jedynie czy jak chcesz. Miałam zmienić ten nick ale leniwa jestem...
    U mnie dziś Wtorkowe Znudzenie...

    OdpowiedzUsuń
  13. U mnie poranki już ciche,spokojne

    OdpowiedzUsuń
  14. ...a ja po zaprawie "poniedziałkowych" poranków kilkanaście lat temu z duecikiem moich "starszaków", teraz z "jedynaczką" spoko ją wyprawiam do szkoły, nie przejmując się niezorganizowaniem i problemami egzystencjalnymi mojej 10-latki. Mój spokój zapewnia mi pewność, że oto zaraz zasiądę do gorącej kawusi i będę się cieszyć kilkoma godzinami tzw. świętego spokoju :) ...to się nazywa doświadczenie ;))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. A ja nie mam uprzedzeń do poniedziałków :)
    Za to od dłuższego czasu nie cierpię niedziel!
    Za to, że są takie... nijakie. Za to, że w tym dniu ludzie silą się na fałszywą uprzejmość...
    Za to, że niejeden facet po całym tygodniu kłótni z żoną, nagle idąc na poranną mszę udaje dobrego, zakochanego męża...
    I jeszcze jest wiele innych takich udawanych sytuacji, których nie znoszę!
    A moimi ulubionymi dniami są piątki i soboty :)
    Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Cała Ja - a co dzisiaj? Środowa Euforia? ;)

    Aszko, Penelopo - gdy porywa mnie taki poranny młyn marzę o tym, żeby dzieci już urosły na tyle, że same będą pamiętały o tych wszystkich drobiazgach, które nie dzieją się same, ani za sprawą krasnoludków. A ja będę mogła ot tak, z przekory zatęsknić za tym, na co teraz tak psioczę :)

    Alexo - witaj :)). O tak, piątkowy wieczór, to zdecydowanie MÓJ czas.

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz jest dla mnie wyróżnieniem...