wtorek, 17 sierpnia 2010

O strachu nie tylko w literaturze

Wczoraj po południu nad Krakowem rozszalała się burza. Jedna z większych, jakie przeżyłam. Zaczęło się klasycznie od gęstych, niemal granatowych chmur, które pchane wiatrem zbliżały się w szybkim tempie w nasza stronę. Podmuchy szarpały praniem, które w pośpiechu zdejmowałam ze sznurków, po ulicy fruwały gazetki reklamowe powsuwane w nasze furtki przed południem, liście lip, rosnących za moim płotem wpadały przez otwarte do tej pory, ale zamykane już w popłochu okna połaciowe. Zrobiło się szaro i ciemno. A po pół godzinie (oj zbierała się natura do ataku) lunęły z nieba strugi wody.
Patrzyłam przez okno na rosnące w szybkim tempie kałuże, na wodę przelewającą się przez rynnę i myślałam sobie "jak u Kinga...". Kto rzuca czasem okiem na prawy pasek mojego bloga, ten zauważył może, że w "trójce" czytanych lub przeczytanych właśnie książek zawsze jest przynajmniej jedna pozycja tego autora. Bo ja kocham Kinga miłością wierną od kiedy przeczytałam jego pierwszą książkę. To znaczy nie chronologicznie pierwszą, ale moją pierwszą. A był to "Sklepik z marzeniami", książka o nas, o tym jak nasze marzenia i pragnienia, nasza żądza posiadania niszczy nas i wszystko wokół. Bo chociaż Stephen King znany jest i przedstawiany jako mistrz horroru, to nie wilkołaki, żywe trupy i ociekające krwią wampiry straszą z kart jego powieści i opowiadać. Choć i one się zdarzają. Tak naprawdę w większości historii strach wywołują tak zwani "normalni ludzie" i to, co tkwi w ich umysłach. Dziwne, rzadkie zdolności, albo fantazje i rojenia, które opanowując człowieka zamieniają go w bestię. Nie będę Was zanudzać streszczeniami kolejnych książek, nie najlepiej mi też idzie recenzowanie ich. Sama nie raz zawiodłam się na "okładkowych recenzjach" kolejnych przebojów wydawniczych, które po przeczytaniu odstawiałam na półkę z adnotacja 'jednorazówka". Książki Kinga, ale też audiobooki, czy filmy nakręcone na ich podstawie to nie są jednorazówki. I chociaż w moim zachwycie potrafię przyczepić się do niektórych pozycji, które sprawiają wrażenie napisanych na szybko, jakby na zamówienie i przez to nie do końca "dopieszczonych", to jednak kilka książek mam w swojej bibliotece na stałe i wracam do nich co pewien czas. Ostatnio wpadło mi w ręce najnowsze wydanie opowiadań "Marzenia i koszmary", z którym zamierzam się zmierzyć w czasie naszego najbliższego wyjazdu na Węgry. Słowo "zmierzyć" pasuje tu idealnie, bo o ile fabuła (jak się domyślam) wciągnie mnie i moja wyobraźnię dość łatwo, o tyle format ( 4,5 cm grubości przy wymiarach 11 x 17 i do tego czcionka ok. 2 mm) nie sprzyja czytaniu, zwłaszcza do poduszki. Za co Wydawnictwu Albatros z przekąsem dziękuję ;))). Za to już prawdziwe "dziękuję" bez ironicznego uśmieszku należy się ode mnie marketowi "nie dla idiotów", który wpadł na świetny według mnie pomysł rozszerzenia swojej oferty o książki właśnie. Nie wiem, jak Wasi Panowie, ale moi obydwaj, mały i duży potrafią zniknąć w tym sklepie na długi czas kontemplując kolejne cuda techniki. Mnie to nudzi, dlatego zazwyczaj stosowaliśmy zasadę "panie na prawo, panowie na lewo", czyli panie do sklepów z ciuchami. Ale ileż można grzebać w ciuchach?! To znaczy, podobno można, ale ja i w tej dziedzinie taka jakoś mało kobieca jestem. Ale skoro MM sprzedaje też książki, to już niech sobie kontemplują chłopcy do woli, ja zaszywam się w "papierowej alejce".

Skoro o książkach było i czytaniu, to wrzucę kilka ostatnio zrobionych zakładek. Mała rzecz, a cieszy :)).

"Grupowe" przed nadaniem im ostatecznego szlifu. I kilka już w wersji ostatecznej.





A na koniec mam do Was małą prośbę. Iva, moja najwierniejsza zagraniczna czytelniczka poprosiła mnie, żebym zainstalowała na blogu translator. Nie robiłam tego do tej pory, bo to narzędzie bardzo ułomne i czasem, gdy czytam blogi skandynawskie "tłumaczone" na polski to ... no same wiecie jak wygląda taki tekst. :))) Ale skoro ma to ułatwić Ivie, a może i innym zrozumienie moich wpisów, to oczywiście chciałam spełnić prośbę. I tu zaczęły się schody. Próbowałam, kombinowałam, zaglądałam na blogi, które mają tę funkcję uruchomioną i ... kicha. No nie umiem i już! Dlatego proszę o prosty instruktaż tu w komentarzach albo na emalię. Bardzo będę wdzięczna.
Iko, dziękuję! Jesteś niezawodna!!!


A teraz zmykam do prasowania, bo czeka mnie kolejne pakowanie walizek. Jutro śmigamy ku ciepłym źródłom Egeru.

Miłego dnia!

22 komentarze:

  1. A Ja mam spore zaległości w czytaniu. Parę książek czeka tworząc średni stosik.
    Zakładeczki jak zawsze mniodzio.
    Pojechałam z cukrem :-)
    Wracaj wypoczęta i pełna wrażeń z wakacji.
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle interesujący post...o książkach można pisać bez końca :)
    a zakładki do nich prześliczne aż trudno wybrać najładniejszą.
    Ostatnio przeklęłam Budapeszt, więc Ty przyjaźnie pozdrów EGER - życzę cudownego wypoczynku i wracaj do Nas szybko, będziemy tęsknić :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze pamiętam jak wyglada książka ale to chyba tyle.
    Co do wpisu na moim blogu to zaimponowałaś mi Kobieto, Twoja wyobraźnia nie zna granic:):):)
    Zakładki zmałpuje jak ta świnka,
    a co trzeba było takich cudów nie pokazywać co za pomysł z tymi "dyndadełkami"
    Pozdrawiam z mokrego Oslo Lacrima

    OdpowiedzUsuń
  4. Zakładki śliczne, a o książkach też mogłabym godzinami rozmawiać i pisać, brak mi już w odm u miejsca na nie :)) Co do dodania translatora to wiem, że jak się wchodzi w "Projekt bloga" jest taka możliwość "Dodaj gadżet" i tam trzeba wejść w "Więcej gadżetów" i znaleźć "Translator", kliknąć w plusik (+) i powinien ci się dodać. Mam nadzieję, że zrozumiale napisałam, pozdrawiam, Ania :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mirciu, cieszę się, że mogłam pomóc :)
    baw sie dobrze i wypoczywaj :)
    Uściski...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja co prawda nie przepadam na Kingiem, ale Twój opis jego twórczości bardzo mnie zaciekawił.

    Zakładki piękne, mnie urzekły te w kwiaty!

    Miłego wypoczynku:)

    pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Miro :) ależ mnie tu dawno nie było :)))
    Widzę że translator już jest , bo bym pomogła :)
    zakładki cudne :)
    a ja wczoraj ( wracając z lasu ) pierwszy raz w życiu panicznie bałam się tego co nade mną - kotłujące się chmury i te głuche grzmoty :(((
    buziole :**

    OdpowiedzUsuń
  8. Mira drodzy, wiem, że tłumaczenia są dobre, ale przynajmniej coś. Dziękuję za. Dzisiaj będę czytać i czytać. Literatura to jest moje. I wiem, że mieszkasz w Krakowie.
    Piękne miasto. I jeszcze masz jeden wielki modlitwie, jak zakładki i notatki na skrzypcach. Bardzo chciałem grafiki. Jeśli jest to oryginalna i masz go tylko dla siebie, nie będzie sprawy.
    Dziękuję
    Iva

    OdpowiedzUsuń
  9. Miruś to jedź i wypoczywaj ale szybko wróć bo smutno tu będzie bez Ciebie!!!O książkach też mogę godzinami ...to może jakiś klubik założymy haha zakładeczki super te dyndasie to świetny pomysł!Uściski ślę!

    OdpowiedzUsuń
  10. Mireczko!
    I właśnie z powodu osób tak wyjątkowych jak TY, mam nadal wyrzuty sumienia z powodu milczenia:( -to było pierwsze, o czym pomyślałam po lekkturze Twojego posta. Przepięknie piszesz o pasjach, też kocham książki Kinga jednak zawsze "oglądałam" raczej niż czytałam...Zielonej mili " zawdzięczam dwudniową opuchliznę oczu...Kocham klasykę i rosyjską i francuską i angielską polską- ma się rozumieć..bo chyba przerzucono mnie stamtąd tu..czasy J.Austin są mi chyba najbliższe..
    Pozdrawiam Cię Mireczko najcieplej i z całego serca życzę cudownego urlopu!!!!
    Małgorzata

    OdpowiedzUsuń
  11. Uno más lindo que el otro!
    Besos,
    Sandra

    OdpowiedzUsuń
  12. W Krakowie są ostatnimi czasy same takie burze. Jakiś czas temu był grad z wielkimi kulami. Uwielbiam czytać książki, piękne zakładki.

    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  13. Mira, przecudne te twoje zakładki..ale co się dziwić skoro Twoja miłość do książek jest tak wielka...Życzę Ci udanego odpoczynku, odpoczywaj, rób zdjęcia, obserwuj a potem oczywiście napisz jak było...:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Miłego urlopu życzę!:))) A Kinga uwielbiam się bać już od dobrych 20 lat!:D:D Dla mnie to prawdziwy mistrz gatunku:))Pozdrowienia !
    ps. Zakładki oczywiście przeudane, miodzio!

    OdpowiedzUsuń
  15. O strachu przed tym co siedzi w zakamarkach zwykłego zdawałoby się człowieka i poza Kingiem wiele mozna powiedzieć ... przeczytałam i przyszła refleksja ...Kinga czytałam pare pozycji ale na niego trzeba mieć siłę ...tę psychiczną bo męczy bezpardonowo nazywając i pokazując to co chcemy widzieć inaczej ...zainspirowałaś i chyba sięgne po coś :)...wertuje gadżety blogowe i nie mogę trafić na to cudeńko które zatytuowałaś ..."onegdaj napisałam ..." jak znajdziesz chwilę ...poducz prosze ...:) obrazek na Candy śliczny ...:) mam nadzieję że węgierskie wakacje były udane ...pozdrawiam cieplutko ...lato wciąż trwa :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Dziękuje Wam wszystkim za odwiedziny i komentarze. Powoli wracam do codziennego rytmu dnia, ale na razie nadrabiam zaległości w czytaniu Waszych postów.

    Konstancjo - wysłałam instrukcję na maila.

    OdpowiedzUsuń
  17. O, jak ja lubię czytać, a najbardziej gdy "burza huczy wkoło nas" z kubkiem gorącej czekolady i w dresiku:) Kinga czytam rzadko, częściej w ręce wpada mi Tess Gerritsen, Robin Cook czy Michael Palmer, a ostatnio (dzięki Bestyjeczce i Tobie, droga Miro) Mankell:) A zakładki Towje są cudne. Wszystkie. Natomiast na widok tej z klawiaturą szczęka mi opadła na podłogę i leży tam do tej pory:):):) Jest PIĘKNA!!!!
    Buziaczki

    OdpowiedzUsuń
  18. Widze ze juz translator zamieszczony! Gratuluje sukcesu :)Ja tez uwielbiam czytac ksiazki ale przyznam szczerze, ze za Kinga sie jeszcze nie zabralam. Zawsze mi sie wlasnie z takimi ciezkimi trillerami kojarzyl. Lubie czytac dobre kryminaly ale trillery... oj nie wiem! Mimo wszystko chyba wole spac spokojnie ;) Ale moze do tego "Sklepiku z marzeniami" czas siegnac. Chyba ze masz cos jeszcze do polecenia - z polki spokojny King ;)A zakladeczki sa przesliczne! Juz od dluzszego czasu szukam pomyslu na takie male co nieco!CHyba mi cos podpowiedzialas ;) Dziekuje!
    Pozdrawiam serdecznie i zycze udanych wakacji!
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  19. Cudny post. Kraków/ Kraków uwielbiam za całokształt chyba więc nawet tej burzy Ci zazdroszczę.
    A zakładki. Czytam pasjami i nie mam zakładki, wciąż się gubię bo nie wiem gdzie skończyłam dlatego podglądając Ciebie, może i ja sobie zrobię taką zakładkę. Sliczne!!

    OdpowiedzUsuń
  20. Miałem wtedy czterdzieści cztery lata. Kiedy? Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem Zieloną Milę. To było wczoraj. Wiem teraz dlaczego myszom złapanym w moim domu daję wolność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja wczoraj, po raz n-ty obejrzałam "Śniadanie u Tiffany'ego" i po raz n-ty utwierdziłam się w przekonaniu, że w poprzednim życiu musiałam być kotem (niekoniecznie rudym). Pozdrawiam.

      Usuń
    2. ja również w tym samym czasie po raz n-ty ale niestety tylko we fragmentach i w rozproszeniu,a popprzedni bardzo dawno więc nie ogarnęłem wydźwięku całości, choć może wystarczy ostatnia scena.

      Usuń

Twój komentarz jest dla mnie wyróżnieniem...