Już tydzień nowego roku minął (swoja drogą nic się nie zmieniło, czas leci jak szalony) a ja jakoś nie mogłam się zebrać do napisania pierwszego tegorocznego posta. Tak już ze mną jest, że im dłuższy jest czas wolny, tym trudniej jest mi się potem pozbierać do kupy i wrócić do normalnego trybu dnia. Nigdy nie lubiłam powrotu do pracy po długim urlopie, bo stres związany z nadgonieniem wszystkiego, co się w tym czasie uskładało bardzo szybko wyczerpywał całą energię jaką sobie urlopując naładowałam. Teraz jest trochę inaczej. Nie ma rosnącej na biurku sterty papierów, zaległych zestawień czy rozliczeń, nie ma przebierających ze zniecierpliwieniem nogami ludzi, którzy chcą coś na już... Teraz nawet w dzień wolny od pracy zdarza nam się zasiąść do papierów firmowych, które przecież i tak trzeba zrobić. Praca w domu ma jednak ten plus, że nawet najnudniejsze tabelki można sprawdzać nie tylko z kubkiem ciepłej kawy, ale też lampką dobrego wina. Jak by jednak nie patrzeć czas świąteczny odbiega poważnie od codzienności a im dłużej trwa, tym gorzej wychodzi wygrzebywanie się z "przecież nic nie muszę".
Wygrzebałam się jednak i zasiadłam do laptopa z mocnym postanowieniem... piszę! Tym bardziej, że zbliżam się do końca kolejnej, wydanej ostatnio powieści Henninga Mankella "Niespokojny człowiek".
Tak, tak, ja znowu o nim... Wallander powraca. A powraca po kilkunastu latach, jako zmęczony policjant tuż przed emeryturą . Już w poprzednich powieściach, gdy szefował grupie policjantów niewielkiego posterunku w Ystad bywał znużony, czy zniechęcony. Po tragicznej akcji, podczas której zabił człowieka popadł w depresję i planował odejście z policji. Nie zrobił tego jednak, bo przecież praca była całym jego życiem. W najnowszej książce Wallander ma 60 lat, nadal niepoukładane życie osobiste i coraz silniejsze poczucie, że jego czas, nie tylko w policji, ale też w życiu się kończy. Ma kłopoty ze zdrowiem, przede wszystkim z pamięcią i kojarzeniem faktów. Sprawa zaginięcia rodziców chłopaka córki jest ostatnim dużym śledztwem w jego karierze. Wszystko, jak to u Mankella, osadzone jest w realiach szwedzkich, tym razem odnajdywane przez komisarza dokumenty i opowieści bohaterów przenoszą nas do czasów zimnej wojny czy niewyjaśnionego do dziś zabójstwa premiera Olofa Palme. Wątek kryminalny, choć ciekawy i świetnie napisany jest jednak dla mnie tylko tłem dla pokazania Wallandera prywatnie. Jako człowieka, któremu i tak już porwane na strzępy życie osobiste komplikuje się i kurczy. Do pokazania jego samotności i poczucia bezradności wobec upływu czasu i jego coraz bardziej widocznych skutków. Strasznie smutna to książka i chociaż jeszcze nie znam zakończenia, to zaczynam się go domyślać. I wtedy jest mi jeszcze bardziej smutno...
A nie mógłby tak Szwed jeden zapatrzeć się w Iana Fleminga? Nie mógłby swojego bohatera uczynić jak James Bond? Lata i epoki mijają, upadają mocarstwa, technologia zmienia świat w globalną wioskę a Agent 007 się nie starzeje. Mało tego, jest coraz przystojniejszy, jego muskulatura coraz piękniej wyrzeźbiona. Wciąż tak samo gibki i wysportowany, wciąż silny, zwarty i gotowy. I wciąż tak samo przyciągający ( spojrzeniem samem) coraz młodsze, coraz smuklejsze i coraz piękniejsze kobiety... Bohater! Bohater?
Jeszcze nie czytałam "nowego" Mankell-a i jestem bardzo ciekawa swoich odczuć. Smutna? trudno... i tak przeczytam, poza tym taka proza jest realna, wiarygodna, bardziej do mnie przemawia niż bajka pod tytułem James-B-super-star-007 ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Mireczko i dziękuję za recenzję.
Smutne książki również mają swoją wartość, ponieważ w czytaniu potrzebne są różne smaki - zarówno te słodkie, jaki i te gorzkie :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
to przynajmniej książka o prawdziwym człowieku a nie męskim Barbie.
OdpowiedzUsuńzaintrygowałaś mnie,lubię bohaterów z krwi i kości,choć to czasem "boli".pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMam to samo. Jak pracuję to na wszystko znajdę czas. Bo muszę. A jak wolne, to niestety... czas mi przelatuje między palcami. A książka intrygująca. Chyba poczytam;)
OdpowiedzUsuńJeszcze więcej czytać, to moje postanowienie. W tym roku bardzo zaniedbałam się w poświęcaniu czasu na ulubione lektury. Czuję się przez to uboższa. Koniecznie muszę nadrobić zaległości. A twoja recenzja jest bardzo zachęcająca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
...Gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy,
OdpowiedzUsuńmmm, orły, sokoły, herosy!?
Gdzie ci mężczyźni na miarę czasów,
gdzie te chłopy!? - Jeeeee!...
Moje noworoczne postanowienie -czytac więcej książek-:)
OdpowiedzUsuńOd 01.01.2011 przeczytałam już dwie i zaczęłam trzecią:)
Przeczytałam drugą częśc "Jedz,módl się,kochaj""I że cię nie opuszczę",ciężko się ją czytało,ale dobrnęłam.Dochodzę do wniosku że nie mogę się skupic na trudnych książkach,chyba wolę lekką literaturę,taką która odpręża a nie dołuje:)))
A ja komisarza Wallandera poznałam całkiem niedawno, książkę pożyczyła mi koleżanka, która jest fanką Mankella. Tamta powieść była dla mnie dość przygnębiająca, jakiś taki klimat w niej był... Choć muszę przyznać, że czytałam ją z ciekawością i obiecałam sobie wrócić do tego autora. Pewnie więc i do "Niespokojnego człowieka" kiedyś dotrę. Pozdrawiam ciepło:)
OdpowiedzUsuńJakoś nie mam apetytu na smędzących Szwedów;)Są jak lekarstwo na zbyt dobry humor;)
OdpowiedzUsuńŻartuję:)))Mankella nieźle się czyta, ale Bonda też bardzo lubię, bardzo. Z tym ,że raczej już w kinie. To taka czysta rozrywka i ożywcze łubu-dubu plus ładni i zgrabi ludzie w miłych wnętrzach, samochodach i krajobrazach:) Tylko Daniel Craig niestety przypomina mi agenta KGB, ale nie mozna miec niestety wszystkiego;) Serdeczności:)
Dziękuje bardzo za recenzje :*
OdpowiedzUsuńksiążki jeszcze w rękach nie miałam - postaram się nadrobić zaległości :)
Lubię smutne książki .
buziaki nocne , jak zwykle :**
Powtarzam sie, wiem ale...powinnas pisac recenzje zawodowo! Wspaniale opisalas istote powiesci, jej bohatera oraz wszystko to, co sklada sie na intrygujaca pozycje do przeczytania....
OdpowiedzUsuńZ wolnymi dniami mam to samo...moj prywatny len zapuscil we mnie korzenie i ani mysli wylezc;-))) A mam tyle roboty ...i tej zwyczajnej i...niezwyczajnej...
Pogoda za oknem - wiadomo jak u wszystkich, zatem malo motywujaca... Przydalby sie pozytywny kop.
Pozdrawiam Cie Kochana Mireczko i cudnie, ze moge Cie "czytac":-))
Witaj w Nowym Roku!
OdpowiedzUsuńOj,od takiej smutnej ksiazki zaczelas ten rok:) Tez wole niesmiertelnych Bondow;)
Ale tu cudenka u Ciebie i tyle!!! ksiazek:)Pieknie o nich piszesz.Pozdrawiam!
jestem tu pierwszy raz,bo zaintrygowala mnie okladka od mojej ukochanej serii...Wallandera uwielbiam,lubie skandynawskie kryminaly,ten klimat,wrecz zapach od portu w Ystad :))))))
OdpowiedzUsuńale ta czesc mnie rozczarowala! wrecz zezloscila. nie tak chcialabym sie rozstac z ulubionym bohaterem!
pozdrawiam
J.
ps.Bonda nie lubie...jest nierealny:)
A ja sobie myślę, że nie znam jeszcze tego pisarza, ale chętnie się z nim zapoznam, m.in. dzięki Twojej Miro recenzji:)) I jestem Ci za ten opis bardzo wdzięczna, bo wchodząc do księgarni czy biblioteki, czasami sama nie wiem za czym się rozglądać!!!:)))
OdpowiedzUsuńps. Bond z założenia MA BYĆ nierealny, chyba nie wyobrażacie sfabularyzowanej opowieści o prawdziwym agencie JKM :))):>:D