piątek, 14 stycznia 2011

Żółte kalendarze spal ...



Piękne prawda? Szczepanika kochałam jak miałam lat -naście i gdy miałam lat -dzieścia i teraz gdy mam -dzieści to też kocham. Bo ja lubię, żeby oprócz muzyki był też tekst. Nie słowa, ale tekst właśnie. Treść jakaś. Niekoniecznie od razu jakaś poezja głęboka, noblowska na przykład. Ja tam tolerancyjna jestem i rym z lekka częstochowski też lubię. Ale niech to będzie o czymś. Nawet, że "kochać, jak to łatwo powiedzieć". Nawet, że "kiedy sen nie chce przyjść naucz się na jawie śnić" i nawet "nikt nie zatrzyma biegu fal", że tak zostanę tylko przy cytatach z pana Piotra. Że one wszystkie naiwne? Pewnie tak. Ale ja lubię tę "naiwność" w tekstach z lat 50-tych i 60-tych. Tych chłopców, co czekali na dziewczyny z bukietem kwiatów, co to chcieli choć puste koperty dostawać... A gdy już byli razem z tą ukochaną, to patrzyli jak "noc się przebiera w czerń". Takie to było wdzięczne, takie romantyczne... I ten niespieszny czarno-biały świat, którego wspomnienie pielęgnuje w sobie i który wraca czasem... w snach.

No dobra, ale ja nie o tym chciałam. Bo te kalendarze to tak mi do głowy przyszły, kiedy zmniejszałam zdjęcia deseczek, które już przed świętami zmalowałam. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie taki ścienny kalendarz z wyrywanymi kartkami ma klimat tamtych czasów. Bo taki miała jedna i druga babcia, zawieszony na jakiejś tasiemce na zwykłym gwoździu wbitym w ścianę. Pamiętam jak lubiłam zrywać te kartki z samego rana i wyczytywać te wszystkie mądrości z drugiej strony... przepisy, fakty historyczne, przysłowia, czy ...najbardziej wyszukiwane... dowcipy :). Prawdę mówiąc myślałam że takie kalendarze wyszły już z użycia, ale nie, mają się dobrze, mimo, że takie niepozorne i szarobure. Tylko teraz nie wiszą na parcianym sznurku, ale zamocowane na kolorowej podkładce mogą być prawdziwą ozdobą kuchni czy przedpokoju . No to poczyniłam jeszcze w grudniu kilka takich deseczek. Wszystkie są dwustronne, bo pomyślałam, że fajnie będzie mieć wybór i zmieniać sobie tło w zależności od nastroju. Oto one:

Znany już wszystkim aniołek z miną diablątka...


... ma z drugiej strony wzór "arabeskowy" w tej samej tonacji...


Kolejna ozdobiona kwitnąca gałązką ...


na pleckach ma duży tulipanowy motyw...

Ta już bardziej kuchenna...

... ale nie bez odrobiny romantyzmu...

Kolejna w fioletach...

I ostatnia taka lekko nostalgiczna, zimowa ...



Pokazywanie ich o tej porze, to już "musztarda po obiedzie", bo kto miał zmienić chudzielca z 2010 na grubaska z cyferkami 2011 to już zmienił, ale z kronikarskiego obowiązku ku swojej głównie pamięci zamieszczam.

Miłego weekendu!!

29 komentarzy:

  1. Przepiękne te twoje podkładki i każda "z treścią".. jak lubisz.. udało Ci się> U nas taki kalendarz wisi już drugi rok.. powód? pierwsza moja praca decu to właśnie podkładka ze sztućcami w roli głównej.. i do tego zegar.. wiszą dumnie obok siebie w kuchni.. i muszę przyznać, ze to chyba moje najlepsze prace jakie udało mi się w decu popełnić..:))) Serca tam włożonego dużo:)
    Mira czy mi się wydaje czy zmieniłaś szatę graficzną bloga?

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne podkładeczki kalendarzowe...Ciekawe wzory...I lawendowa i lilakowa śliczna...Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Очень, очень красиво!!! И стильно.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne te deseczkowe tła do kalendarzy, każda inna, a wszystkie mają to "coś" - gdybym miała wybierać, która najbardziej mi się podoba, nie potrafiłabym zdecydować się na jedną!
    Szczepanika też lubię... Głos delikatny, a męski:) Natomiast pisenka "Żółte kalendarze" już na zawsze kojarzy mi się z pięknym (wg mnie) filmem "Nad rzeką, której nie ma" - takie nostalgiczne klimaty... i Marek Bukowski, przystojniak, że hmmm;)))
    BUziaki:)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, tam, ani musztarda, ani po obiedzie, bo na przykład i ja i moi rodzice kupiliśmy sobie po kalendarzu, ale deseczek nie mamy. I tak mój jest przypięty do tablicy korkowej, a rodziców... leży na półeczce. Dobra, śliczna deseczka może przydać się w każdym momencie roku, jak się okazuje:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  6. ąż nabrałam ochoty na kalendarz ze zrywanymi kartkami patrząc na te deseczki!:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Miruś ja właśnie zabieram się do zrobienia takiej deseczki i zakupiłam już wyrywany kalendarz bo tez tak jak Tobie kojarzy mi się z przeszłością...Twoje prace są urocze i każda niepowtarzalna!Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ta zimowa bardzo mi sie podoba, zreszta wszystkie sa piekne.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak patrzę na te cuda które same robicie to mam ochotę się tego nauczyć. Tylko że ja beztalencie jestem:(

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale piękne podkładeczki zrobiłaś.I żadna musztarda po obiedzie ja muszę się przyznać że kalendarza nie mam to znaczy jest jakiś malutki ale to nie to.
    Narobiłaś mi wielkiego smaka i koniecznie muszę zrobić sobie podobną podkładeczkę i kupić taki właśnie kalendarz co kartki zrywa się codziennie. Taki właśnie kalendarz przypomina mi czasy dzieciństwa;-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. osobiscie uwielbiam teksty Edyty Gepper...to nic,ze stare,niemodne itd,ale tak jak napisalas...tresc piekna:)
    milo bylo sobie przypomniec "zolte kalendarze":)

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam "Żółte Kalendarze".Dobrze,że przypomniałaś tę piosenkę!
    A podkładki? Wiesz kochana,że ja dopiero w tym tygodniu zamówiłam sobie podobną na Allegro? Jeszcze nie doszła.. Pospieszyłam się, teraz wybrałabym sobie jakąś u Ciebie!!!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Szczepanika jakoś nie lubię...A ten aniołek faktycznie ma w sobie jakąś diabelską nutę!!:)) Fajny jest, zawadiacki taki:)))
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wszystkie deseczki są absolutnie prześliczne :)
    Aż trudno wybrać jedną najładniejszą :)
    Podziwiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Taka deseczka w twoim wykonaniu jest ozdobą samą w sobie.
    Pozdrawiam weekendowo

    OdpowiedzUsuń
  16. Mireczko Kochana!
    "parisienne" - to moja faworyta, numer dwa to ta "kuchenna", nieco schabby:-) ta w roze w sumie tez sliczna.... no i ta wiosenna... a zreszta, juz nie wiem, ktora mi sie podoba, wszystkie sa sliczne!!!!
    Mireczko, masz subtelna lekkosc wykonczenia swoich prac....
    Jakis czas temu na tvp Historia byl program poswiecony Szczepanikowi....
    Pozdrawiam Cie weekendowo, czyli megapozytywnie, Kochana:-)

    OdpowiedzUsuń
  17. Wszystkie deseczki są świetne. Zreszta wszystko co zrobisz wyglada cudnie.
    Mi najbardziej podoba sie z motywem kuchennym, tulipanowa , z rózami i oczywiście Paris.
    Cudności.
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  18. Śliczne te zawieszki na kalendarz. Moi faworyci to aniołek retro i Paryż. I LOVE PARIS ;-))

    OdpowiedzUsuń
  19. Śliczne te deseczki, bardzo klimatyczne. A pomysł z dwustronnością świetny! Może zgapię, pozwolisz? Tak samo jak Ty lubię piosenki z "tekstem", a teraz mam wrażenie, że każdy może sobie sam coś napisać, bo sądzi, że ma coś do powiedzenia. Być może, ale trzeba wiedzieć, jak to powiedzieć... Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  20. Podkładki sliczne. Pomysł z ozdobieniem drugiej strony bardzo mi się spodobał. Pamiętałaś, że kobieta zmienną jest:D
    Dziękuję za pozostawione słowa otuchy.

    Tomaszowa:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Moje Niezawodne! Bardzo Wam dziękuję za odwiedziny i za te wszystkie ciepłe słowa. Dla kogoś, kto jak ja wciąż uczy się decou- każde słowo pochwały jest ważne i mobilizujące. Przyznaję, że czasem jakiś mój wytworek podoba mi się bardzo, ale zazwyczaj jestem średnio zadowolona. Ciekawe, że czasem mój gust nijak się nie ma do tego, co podoba się moim klientkom i bywa tak, że moi "faworyci" zostają ze mną :))). Tym razem jest podobnie. Deseczki "paryska", "kuchenna" i lawendowa już znalazły nowy dom. Dwie pozostałe, w tym mój faworyt - aniołek, czekają :))).

    Tabu - zmiana tła to chyba jedyna forma ingerencji w układ bloga, jakiej się nie boję stosować.

    Tamaravvo - красиво и тепло приветствовать вас на моем блоге!

    Sunsette - Marek Bukowski, dawno nie widziałam...a wzdychało się w swoim czasie, wzdychało...właśnie po tym filmie :)))

    Jasnobłękitna - jak Cię znam to w dwa wieczory machniesz obie podkładki :))

    Nivejko - nie grzesz... masz nie tylko talent, ale dar prawdziwy

    aagaa - a pochwalisz się zakupem?

    Hanutko - na razie to ja wciąż coś od Ciebie zgapiam :)))

    Tomaszowa Chata - bo potrzebę zmian wszelakich to ja mam we krwi :)))

    Całuski weekendowe dla wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
  22. Mirko,wszystkie deseczki cudne,muszę się przyznać ,że nie mam jeszcze kalendarza wydzieranego,a marzy mi się właśnie taki oldschoolowy.Dziękuję Ci za Twojego wczorajszego maila.To taki balsam dla duszy. :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Szczepanika lubię, a jakże. Toż jego piosenki to moje dzieciństwo:)A pomysł z podkładkami pod kalendarz bezczelnie zapożyczę, bo sama durna jakoś na niego nie wpadłam:) Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  24. tak... dla mnie takie kalendarze też mają wymiar sentymentalny:) z tego samego powodu co u Ciebie:) - zawsze wisiał i do tej pory taki wisi u babci:) jako dziecko nie mogłam każdego dnia doczekac się chwili zerwania kolejnej karteczki...

    OdpowiedzUsuń
  25. Wiesz Mireczko, ja dopiero wczoraj kupiłam zrywany...deseczka wisiała pusta i czekała :(
    W kuchni mam dwa kalendarze: jeden ścienny, na którym wszystko notuję np.urodziny a drugi to właśnie zrywany - koniecznie!!!...również lubię zerwać codziennie kartkę i poczytać nowinki :).
    Bardzo podobają mi się Twoje deseczki a co ciekawe (nie wpadłam na to)
    każda ma dwie różne strony...to ciekawe rozwiązanie.
    Najbardziej podoba mi się pierwsza anielska i ostatnia paryska.
    Piosenki Piotrusia Sz. uwielbiam, mogę ich ciągle słuchać :)
    *Buziaki*

    OdpowiedzUsuń
  26. Masz racje takie kalendarze mają to "coś". Mam i Ja:))

    OdpowiedzUsuń
  27. Mira Szczepanika b. lubię za nostalgiczny piękny głos i romantyczne piosenki :-)
    A deseczki są super. Wyobraź sobie że nie mam ani deseczki ..ani kalendarza na ten rok - chyba czekam na przeceny :D

    OdpowiedzUsuń
  28. Zamówie sobie taka dla mojej Mamci - na przyszły rok :))

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz jest dla mnie wyróżnieniem...