Niech nikogo nie zmyli tytuł. Nie będę pisać o Oscarach. W tym roku nie tylko nie widziałam transmisji, ale nawet nie zerknęłam na skróty. Gdzieś tam mi mignął w tv moment ogłaszania Colina Firtha najlepszym aktorem pierwszoplanowym i jego rozczulająco skromne podziękowanie i tyle. Z nominowanych filmów widziałam tylko trzy - "Incepcję", którą muszę jeszcze z pięć razy obejrzeć, żeby wiedzieć w końcu nie tyle kto jest kim, ale kto jest gdzie. "The Social network" który obejrzałam razem z szóstką fanów Facebooka nie pojmując ni w ząb cóż pasjonującego jest w tym, że ktoś wymyślił portal społecznościowy. No i w końcu "Prawdziwe męstwo", o którym kilka postów wcześniej napisałam kilka słów i któremu kibicowałam ze względu na Jeffa Bridgesa. Ale Colina Firth'a też cenię bardzo i darzę sympatią i Javiera Bardema i szczerze mówiąc cieszę się, że to nie ja decyduję o tym do kogo powędruję statuetka i kto przez moją taką czy inna decyzję będzie musiał zagrać dość niewdzięczną rolę tylko i wyłącznie nominowanego. Przez tych kilka sekund, jakie upływają od momentu wypowiedzenia magicznej (a może magnetyzującej) formułki "And the winner is ..." do chwili gdy pada nazwisko lub tytuł w nominowanej piątce buzują emocje. Twarze mogą zastygać w wystudiowanym wyrazie nonszalanckiego "wszystko mi jedno", uśmiech wręcz krzyczy "przecież to tylko zabawa" a oczy... oczy mówią wszystko. I gdy okazuje się, że to nie ja...tylko on, ona... zanim usta zabłysną w najpiękniejszym uśmiechu skierowanym ku zwycięzcy, zanim dłonie zgrzeją się od oklasków i gratulacji można zobaczyć maleńki grymas zawodu, cień niemalże... Dla tych kilku chwil zarywałam kiedyś noc czekając na transmisję. Nie po to, by karmić swą wredną naturę czyjąś porażką, ale żeby zobaczyć ich prawdziwych, ludzkich...
No dobrze, Oscary rozdane, czas teraz rozdać coś nie tak cennego i nie tak pięknego, ale wymyślonego i wykonanego z sympatii dla Was i z wdzięczności za to, że jesteście. Z maleńkim poślizgiem, ale wielką radością ogłaszam, że właścicielką bzowego obrazka została...
No dobrze, Oscary rozdane, czas teraz rozdać coś nie tak cennego i nie tak pięknego, ale wymyślonego i wykonanego z sympatii dla Was i z wdzięczności za to, że jesteście. Z maleńkim poślizgiem, ale wielką radością ogłaszam, że właścicielką bzowego obrazka została...
Olu, mam Twój adres, więc spodziewaj się listonosza lada dzień.
Wszystkim zaś, którzy przychylnym okiem spojrzeli na moje decou-popełnienie i nie zawahali się zostawić wpis pod candy-postem dziękuję za zabawę i bardzo, bardzo ciepło pozdrawiam.
A zdjęcie w czołówce ukradłam STĄD
Congratulations to the winner with a wonderful gift)))
OdpowiedzUsuńA ja oglądałam "Jak zostać królem" i jestem pod wrażeniem:) Kaprysie zdecydowanie wolą arystokratów (nawet z wadą wymowy) od facetów w siodle na prerii;)A film ujmuje perfekcyjną dokładnością kadru, scenariusza i gry aktorów. Dla mnie kawał solidnej filmowej roboty.
OdpowiedzUsuńDla zwyciężczyni candy gratulacje, a dla Ciebie Mireczko serdeczności:)
serce mi stanęło i ruszyło z kopyta z powrotem, cały czas czytając posta myślałam w kółko "żebym to była ja!"
OdpowiedzUsuńdzisiaj mój prezentowy dzień- baaaaaaaardzo dziękuję:)))))))
Kusi mnie juz od dłuzszego czasu Czarny Łabudek, oj kusi.
OdpowiedzUsuńGratuluję Zwyciężczyni i dziękuję za miłą zabawę :)
OdpowiedzUsuńGratulacje dla Oli!!
OdpowiedzUsuńGratulacje dla OLQI :)
OdpowiedzUsuńGratuluję Oli i dziękuję za miłą zabawę :)
OdpowiedzUsuńDziękuje za zabawe i gratuluje szczęściarze.
OdpowiedzUsuńbuziaki
Gratuluję Oli, a Tobie dziękuję za miłą zabawę
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Gratulacje dla Oli i rowniez dziekuje za mila zabawe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Aga
Dziękuję za fajną zabawę i zapraszam do mnie na moje pierwsza candy:) pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńhttp://orsynia.blogspot.com
Gratuluję Oli a Tobie Mireczko dziękuję za wspaniałe Candy
OdpowiedzUsuń*Posyłam ciepłe buziaki :*
Gratuluje Oli- Szczesciarze a Tobie Miereczko dziekuje za mila zabawe:-)
OdpowiedzUsuńColina Firth`a polubilam - po moze niezbyt ambitnej pozycji filmowej, jaka byla oslawiona Bridget Jones - za model faceta -debu, na ktorym to mozna zawsze polegac....Wtedy jeszcze nie znalam mojego obecnego Meza....Teraz mysle, ze tesknota za takim facetem...przywolalam go...Mam podobny "model" ;-))))))))))
Pozdrawiam cieplutko:-)
Dzięki za zabawę Miruś!!!:)
OdpowiedzUsuńech, a miało być tak pięknie, to ja miałam stanąć na podium i z uśmieszkiem chwały podnieść ręce w geście zwycięstwa. Tak... tak to miałam być ja :):):)
OdpowiedzUsuńAle Jest OLQA i też się ciesze :):):)
gratulacje dla farciary, a dla Ciebie podziękowania za trochę emocji :)
OdpowiedzUsuńВсегда приятно получать подарки. Поздравляю победителя конфетки! И еще есть время записаться на мою конфетку, буду рада видеть новые лица!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę zwyciężczyni:))
OdpowiedzUsuńja mam chyba poważną sklerozę, bo myślałam, że tu już byłam... a tu klops...
OdpowiedzUsuńtak więc spóźniona, ale jestem :) gratulując zwyciężczyni i dziękując Ci za wspaniałą zabawę :)
może kiedyś uda mi się wygrać Twoje cudo! :)
a tegoroczne Oskary, to były 'moje' Oskary :))) nie widziałam wszystkich filmów, ale intuicyjnie tak właśnie czuję :)
Ściskam Cię mocno Miro i pozdrawiam cieplutko! :)