sobota, 28 maja 2011

Nić ...

Zobaczyłam ją dziś rano, gdy leniwie przewracając się na drugi bok tkwiłam jeszcze pomiędzy snem a budząca się jawą. Cienka i srebrna jak włos z warkocza mojej babci i długa... niewiarygodnie długa, zważywszy, że była dziełem pajączka wielkości główki od szpilki. Głowę dam, że wczoraj jej jeszcze nie było, wczoraj rano na pewno. A dziś rozciągała się od połaciowego okna w suficie do brzegu nocnej szafki. Mały skubaniec przez noc utkał nić kilkaset razy dłuższą niż on sam. Utkał i zamocował tak, że prężyła się dumnie rozciągnięta i napięta jak struna. Do chwili gdy sięgając po komórkę, żeby sprawdzić która jest godzina zerwałam niechcący jej delikatne mocowanie. Nie urwała się całkiem, wisiała jeszcze miotana teraz powiewem wiatru wchodzącego przez uchylone okno. Zaraz też pojawił się pajączek, który jak się okazało siedział na innej niteczce, niewidocznej jeszcze dla moich oczu, dużo cieńszej, bocznej odnodze przyszłej pajęczyny. Miałam wrażenie, jakby ogarniał wzrokiem uszkodzoną bazę i zastanawiał się jak ratować swój dom. A przecież jego los był już przesądzony, bo przecież za chwilę miałam wstać z łóżka, zejść po szmatkę i zetrzeć z okna resztki pajęczyny. Jednym przypadkowym ruchem ręki zburzyłam coś, co jakaś mała istota budowała przez długie godziny, drugim, już bardzo świadomym ruchem miałam dopełnić dzieła zniszczenia.

Ale jeszcze leżałam, patrzyłam na ten ruszający się "łebek szpilki" i przyszło mi do głowy, że my też jesteśmy takimi pajączkami. Tkamy sobie swoje sieci, budujemy swój świat, marzymy, snujemy plany. Aż nagle jakaś niewidzialna ręka... los, Bóg, przeznaczenie , jednym ruchem burzy nam ten cały poukładany świat. Zawał, wylew, wypadek samochodowy zrywa nitkę z jednej strony. Czasem jeszcze jak ten pajączek miotamy się wierząc, że damy radę to uratować, że jakoś to będzie. I czasem się udaje. Wychodzimy z tego. Poturbowani, posklejani, połatani, ale wychodzimy. Ale czasami wraca ta wielka łapa ze ścierką i dopełnia dzieła zniszczenia. Nie zważa na to, że mieliśmy plany na wakacje, że nie skończyliśmy tej ciekawej książki, że nie powiedzieliśmy komuś czegoś ważnego, że zostają zdziwione i zagubione dzieci ... Zrywa nić naszego życia tak samo jak ja zrywam pajęczynę wiszącą w oknie.
Strasznie to wszystko kruche...


* - zdjęcie jest stąd

15 komentarzy:

  1. Miro, wspaniały, cudny post. Dziękuję Ci, bo mam teraz pewność, że te myśli nachodzą nie tylko mnie!
    Buziole :*
    Zdjęcie utkanej sieci przepiękne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Miro Kochana, dopóki nie zabijemy tego pająka on będzie budował od nowa... czyż to nie jest cudne? Wszyscy jesteś my podobni do siebie..pająki, mrówki, ptaki, ludzie...itp... całe to stworzenie świata... Przecież wiesz dobrze, że co nas nie zabije to nas wzmocni...
    Wstań Miro, zrób sobie kubek świeżej kawy, załóż nogi na stół i zatrzymaj się na chwilę.. jesteś zmęczona i stale w biegu..chyba trochę Cię to przeraża...? to jakby wbrew Tobie i Twojej duszy... no i najważniejsze...wiem po sobie... bo wiesz jako to jet: przygadał kocioł garnkowi:))))
    Miro mocno przytulam i wierz mi...tuż za rogiem jest coś nowego, cudnego a może ważnego..dla Ciebie, dla Twoich bliskich..dla mnie..dla świata...:) Jakoś tak stale sobie tłumaczę, ze wszystko ma swoja kolej rzeczy.. nie starajmy się być mądrzejsi od opatrzności.. od losu..od życia, w które wpisany jest od dawna każdy nasz następny krok... smakujmy nie przyspieszajmy... pochylajmy się nad dniem i wsłuchujmy w drugą osobę oraz w siebie samego, tak często na ile to możliwe.. Zresztą co tu dużo gadać... Pająk przyszedł, wziął się pod boki i pomyślał.. trudno... uciekam żeby ocalić siebie.. i gdzieś tam zacznę wszystko od nowa...:))))

    OdpowiedzUsuń
  3. jakoś chaotycznie to wszystko Ci napisałam..ale wiesz dlaczego... emocje..szczerość i to co w sercu to na języku.. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mireczko, pięknie napisałaś i mądrze jak zawsze. Jakoś oczy mi się zaszkliły. Dziś rano zobaczyłam małego pajączka w jadalni. Zniszczyłam mu dom, ale uratowałam życie - zapakowałam go do pudełeczka i wyniosłam do ogrodu. W sumie miał wielkie szczęście, że trafił na mnie, bo tylko ja (mimo że ich nie lubię) ocalam im życie. Tak zawsze robił mój Tato i między innymi to we mnie z niego zostało. Myślę, że się z tego cieszy. Mój świat (i nie tylko mój) runął 2 lata temu i choć teraz jest inny, to ciągle bardzo tęsknię do tamtego. Całuję. Hania

    OdpowiedzUsuń
  5. Piekny , refleksyjny post..masz racje..to wszystko jest bardzo kruche..)

    OdpowiedzUsuń
  6. pięknie, wzruszająco, refleksyjnie...
    pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  7. pajaki to dobre duchy domu :)
    wynosze je na zewnatrz-nie dlatego,ze mi przeszkadzaja! wcale! ale ze umra z glodu...
    tak,wszystko jest bardzo w zyciu kruche. samo zycie jest kruche!
    nie jest mi latwo dostosowac sie do zdania,ktore uslyszalam kiedys : "nie nalezy zyc przyszloscia,ani tym bardziej przeszloscia. trzeba zyc terazniejszoscia!"
    trudne to,ale sie staram....

    OdpowiedzUsuń
  8. Mireczko, Twoje przemyślenia są bardzo prawdziwe :) nie raz już miałam z taką niewidzialną ręką do czynienia, tylko, że ona sprowadza nas także na ziemie, dając do zrozumienia, że nie jesteśmy pępkiem świata i mamy cieszyć sie każdego dnia z tego co mamy :)
    Buziole

    OdpowiedzUsuń
  9. Najczęściej nić przerywa się w najmniej spodziewanym momencie i w sposób, którego byśmy nigdy nie przewidzieli, że tak się wydarzy. Potem jest smutek, szczęście lub satysfakcja a pająki też mają dzieci, matki, ciotki, braci...

    OdpowiedzUsuń
  10. Bije od Ciebie mądrość nieprawdopodobna !

    OdpowiedzUsuń
  11. Zgadzam się z tym co napisane powyżej...ze wszystkim:))

    OdpowiedzUsuń
  12. Zawsze zadziwiała mnie precyzje pajęczyny...

    OdpowiedzUsuń
  13. Prawdziwe życie...
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz jest dla mnie wyróżnieniem...