... nawet najdłuższa żmija.
To urocze powiedzonko powinnam sobie powtarzać w stresogennych sytuacjach. I powtarzam. Jak sobie przypomnę :))) A jak sobie nie przypomnę na czas, to łapię doła. Na szczęście moje doły to przeważnie jakieś rowki nieduże, łatwo je zasypać choćby dobrym słowem powiedzianym (napisanym) przez dobrych ludzi. Albo miłym gestem zupełnie niespodziewanym. Albo prezentem drobnym, ale jakże ważnym, bo zupełnie bezinteresownym.
Akcja "Malowanie" trwa i trwać będzie pewnie jeszcze czas jakiś. Ale w tej chwili dzieje się już ta jej część, na którą nie mam wpływu i za którą nie muszę czuć się odpowiedzialna. Przy okazji drugiej tury wyborów (głosowanie odbywa się akurat w naszej szkole) zakradłam się do klasy, żeby rzucić okiem na postępy. No nie mogłam się powstrzymać, żeby nie sprawdzić jak te kolorki wyglądają na ścianie. No cóż, jest ... bardzo kolorowo. A skoro "pastelowa brzoskwinia" jest tak mocna i wyrazista, to jestem skłonna uwierzyć Sanepidowi, że "ognisty oranż" mógłby wywołać u dzieci ataki agresji :)))) U mnie by wywołał.
Mniejsza o większość, zamykam temat szkoły, już nikogo nie będę nim zanudzać, nawet gdybym znowu złapała doła tym razem przy okazji sprzątania.
Dziękuję Wam dziewczyny za słowa otuchy pod poprzednim postem. Miałyście rację, już się z tego śmieję. Kwestię tablicy upamiętniającej nasz trud omówię z szanowną dyrekcją na pierwszym zebraniu w nowym roku ;))). Podejrzewam jednak, znając mniej więcej budżet szkoły, że i tym razem będziemy musieli liczyć na własne fundusze. Zamiast spiżu użyjemy deski z odzysku ozdobionej oczywiście moim ukochanym decou-.
A skoro mowa o decou- to ostatnio zmalowałam kilka drobiazgów. To tak w ramach wieczornego kojenia nerwów. Podświadomie wybrałam małe przedmioty i drobne motywy, żeby uspokoić się przy ich wycinaniu i naklejaniu. W efekcie tej decou-terapii powstało kilka zakładek do książek i moje pierwsze komplety decou-biżuterii. Oto one:
To urocze powiedzonko powinnam sobie powtarzać w stresogennych sytuacjach. I powtarzam. Jak sobie przypomnę :))) A jak sobie nie przypomnę na czas, to łapię doła. Na szczęście moje doły to przeważnie jakieś rowki nieduże, łatwo je zasypać choćby dobrym słowem powiedzianym (napisanym) przez dobrych ludzi. Albo miłym gestem zupełnie niespodziewanym. Albo prezentem drobnym, ale jakże ważnym, bo zupełnie bezinteresownym.
Akcja "Malowanie" trwa i trwać będzie pewnie jeszcze czas jakiś. Ale w tej chwili dzieje się już ta jej część, na którą nie mam wpływu i za którą nie muszę czuć się odpowiedzialna. Przy okazji drugiej tury wyborów (głosowanie odbywa się akurat w naszej szkole) zakradłam się do klasy, żeby rzucić okiem na postępy. No nie mogłam się powstrzymać, żeby nie sprawdzić jak te kolorki wyglądają na ścianie. No cóż, jest ... bardzo kolorowo. A skoro "pastelowa brzoskwinia" jest tak mocna i wyrazista, to jestem skłonna uwierzyć Sanepidowi, że "ognisty oranż" mógłby wywołać u dzieci ataki agresji :)))) U mnie by wywołał.
Mniejsza o większość, zamykam temat szkoły, już nikogo nie będę nim zanudzać, nawet gdybym znowu złapała doła tym razem przy okazji sprzątania.
Dziękuję Wam dziewczyny za słowa otuchy pod poprzednim postem. Miałyście rację, już się z tego śmieję. Kwestię tablicy upamiętniającej nasz trud omówię z szanowną dyrekcją na pierwszym zebraniu w nowym roku ;))). Podejrzewam jednak, znając mniej więcej budżet szkoły, że i tym razem będziemy musieli liczyć na własne fundusze. Zamiast spiżu użyjemy deski z odzysku ozdobionej oczywiście moim ukochanym decou-.
A skoro mowa o decou- to ostatnio zmalowałam kilka drobiazgów. To tak w ramach wieczornego kojenia nerwów. Podświadomie wybrałam małe przedmioty i drobne motywy, żeby uspokoić się przy ich wycinaniu i naklejaniu. W efekcie tej decou-terapii powstało kilka zakładek do książek i moje pierwsze komplety decou-biżuterii. Oto one:
Zakładek zrobiłam więcej, ale na początek pokażę serię kwiatową...
zakładka w różyczki - moja faworytka :))
zakładka w różyczki - moja faworytka :))
ależ cudeńka poczyniłaś !!!
OdpowiedzUsuńpiękne wyraziste kolory :)
pozdrawiam upalnie :)
Miro :) poprzedni post dopiero teraz przeczytałam - nie denerwuj sie szkoda ciała tłuc na pewne sprawy :***
OdpowiedzUsuńA Twoje wytwory decou - CUDNE !!!
Zachwyciły mnie zakładki i pierwszy komplet biżu - ta imitacja czarnej koronki - rewelacja :)
buziole :***
No, kochana, jeżeli w taki sposób koisz nerwy, to tylko wprowadzać cię w stres :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Wow!! Absolutely beautifull, bravo:)))
OdpowiedzUsuńPrecioso todo!
OdpowiedzUsuńBesos
Bardzo piękne!!! Podziwiam!:)
OdpowiedzUsuńMiruś dobrze że twoje nastroje juz sie trochę wyrównały ....no i teraz ja twoje komplementuje dzieła...ta imitacja koronki REWELACJA!!!!!!Kobieto czy to serwetka? ja chce taką!Motyw ludoby - boski!!!Ten motyw ostatnio to mój ulubiony. odpowiadając na twoje pytanie moje kwiatki to tez serwetka?jak jeszcze będzie u mnie takowa to Ci ja podeślę!Pozdrawiam gorąco!
OdpowiedzUsuńOjej, ale mialaś przygody z tym malowaniem.Współczuję!
OdpowiedzUsuńZa to decu rzeczywiście piekne.Podpisuję się pod innymi, koronkowy komplet zjawiskowy.A pozostałe "tylko" bardzo ładne...
E, tam, pic z tym malowaniem. U mnie w szkole dzieciaki mają ataki agresji pomimo pasteli na ścianach...
OdpowiedzUsuńZakładki są boskie, zwłaszcza ta z makami. Przyznaj się, naprawdę używasz zakładek? Ja nie mam ani jednej, nie wiem, czemu. Zakładam czym się da: ołówkiem, paragonem, telefonem czy okularami (to zresztą mój "faworyt", bo w rezultacie daje zwykle efekt pana Hilarego;))
Pozdrawiam serdecznie!
Komentarz zaangażowany przed poprzednim postem mi się nie zapisał. Długi był, więc go nie powtórzę. Napiszę tylko,że malowanie szkoły rodzicami burzy we mnie krew, a zakładki śliczne. Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńAż żal taka zakładkę w książce chować:)
OdpowiedzUsuńDziękuję każdej z Was z osobna, choć hurtem :))
OdpowiedzUsuńDostałam zamówienie na dziesięć zakładek i wolną rękę, więc machnęłam każdą inną. Chwalę się kwiatowymi, bo te są najwdzięczniejsze, takie kolorowe. Ale pokażę też pozostałe "buraski" tylko je wyciągnę z aparatu :)).
jasnobłękitna - no cóż Ci powiem..., zacznę może tak... Ola ma zakładkę i używamy jej codziennie. Ja wciąż robię jakąś dla siebie, ale jeszcze nie udało mi się żadnej nawet przymierzyć do książki. Zakładam więc hardcorowo, chusteczką higieniczną (nie używaną!) Ale zrobię sobie zakładkę, na pewno... kiedyś :)
kaprysiu - no to szkoda, że długi i zaangażowany komentarz poszedł w kosmos :(( Mnie też taka sytuacja wkurza, ale realia są jakie są. Szkoła jest mała i biedna, ale panuje w niej niesamowity klimat. Może dlatego wciąż nam się chce.
Dobrze Kochana, że już ochłonęłaś :)
OdpowiedzUsuńTo nie czas na nerwy i stres...
Zakładki prześliczne, marzy mi się taka zakładka do moich książek i jakoś nie mogę się zabrać, żeby ją kupić, zrobić :))
Kompleciki również urocze - Pozdrawiam cieplutko
Piękne prace :)
OdpowiedzUsuńKażda inna ale wszystkie śliczne :)
Cieszę się, że poprzedni nastrój już minął:). Zakładki śliczne i kompleciki też. Ja się zawsze głowię, co umieścić na tak małych powierzchniach:D. Świetne pomysły!
OdpowiedzUsuńUrocze !!!
OdpowiedzUsuńJuż się nie stresuj, klasa na pewno będzie piękna !!!
Uściski
Witaj Mireczko!
OdpowiedzUsuńAleż letnie te Twoje zakładeczki,a niebieskie kolczyki i bransoletki to już Mistrzostwo-moje faworytki.
Mamy podobny sposób na kojenie nerwów,ja z kolei uspokajam się przy decu po całym dniu z dzieciaczkami.
Pozdrawiam serdecznie....
No proszę.. głupio tak pisać ale chyba te doło-rowki służą Twojej wenie twórczej skoro takie cuda wychodzą spod Twoje ręki w takich czas... Bardzo mi się podobają te delikatne kwiatowe wzory...Pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńIvciu - w moim życiu jak w Bollywood "czasem słońce, czasem deszcz". Po poprzednim byle jakim tygodniu ten jak na razie (tfu, tfu, tfu) jest pełen miłych zdarzeń. :)
OdpowiedzUsuńJagno - dziękuję
Hanutko - ja to się głowię zawsze bez względu na wielkość zdobionych powierzchni ;))) czasem dopiero w nocy przychodzi pomysł, ale i to ma swój urok :))
Jolanno - mam nadzieję, choć klasa podejrzana w pół roboty na razie bardziej przeraża niż cieszy. Ale babcia zawsze powtarzała, że "głupiemu pół roboty się nie pokazuje", więc nie krytykuję przed końcem ;)
Basiu - decou- to cudowny wynalazek, jeden z kilku, za który powinniśmy być wdzięczni starym Chińczykom.
tabu - dziękuję, też lubię te kwiatuszki wszelakiej maści.